Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2013, 02:10   #12
Felix
 
Felix's Avatar
 
Reputacja: 1 Felix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodzeFelix jest na bardzo dobrej drodze
Piasek drapiący ich do tej pory był niesiony przez zwykły wiatr, echo odległej burzy. Gdy na horyzoncie jednak pojawiła się pędząca ku nim ściana piasku zamarli. Mimo iż wszyscy się tego spodziewali, ogrom tego zjawiska był niewyobrażalny. Nieopisana siła pędziła ku nim z zawrotna prędkością. Od chwili spostrzeżenia burzy na horyzoncie nie minął nawet kwadrans. Wiatr nabierał coraz większej prędkości. Rozmowy przychodziły z trudem, nawet krzyk na niewiele się zdawał gdy słowa były porywane przez wiatr. Widoczność była coraz gorsza, na kilka kroków dało się spostrzec osobę lub większy kawał głazu, o rozpoznaniu twarzy można było zapomnieć. Z minuty na minutę zapadała większa ciemność. Pierwszych pięć minut było dość prostych do zniesienia. Wszyscy byli gotowi na uderzenie wiatru i piasku. Przeważająca większość zdecydowała się schować za głazami jakich było pod dostatkiem w okolicy. To pomogło im w przetrwaniu pierwszej fali i względnym rozeznaniu się w sytuacji, i tym jak bardzo jest źle. Było też kilku którzy miast się ukrywać pozostali na otwartym terenie. Arogancja, głupota, samobójstwo, różne słowa cisnęły się na usta, lecz cokolwiek by ich nie motywowało to nie wasze zmartwienie. Ciekawe rozwiązanie znalazła jedna z grup która zszyła czymś swoje płaszcze i stworzyła z nich płachtę. Osłonięci z jednej strony głazem okryli się nią z drugiej. Co się jednak z nimi działo teraz, ciężko powiedzieć. Od chwili gdy burza wpadła na plac straciliście kontakt z resztą adeptów. Wiedzieliście gdzie mniej więcej ich szukać, lecz jakikolwiek kontakt wzrokowy nie wchodził w grę.

Lucien

Dotarłeś do murów akademii, zbudowanej z olbrzymich kawałów kamienia. Trop jednak zgubiłeś jeszcze nim doszedłeś na miejsce. Wiatr zacierał ślady, a sama jaszczurka dawno zniknęła ci w piaskach. Od strony placu podniósł się większy gwar. Zrozumiałeś że nie masz już wiele czasu. Poprawiłeś strój by chronił cię jak najszczelniej. Przechodząc wzdłuż ściany trafiłeś na wnękę w której znajdował się zniszczony pomnik, wysoki na jakieś trzy metry. Kiedyż z pewnością większy, do dziś ostały się tylko do pasa. Kim był, lub była, osoba w długiej szacie było niewiadome. W tej też chwili dotarł do ciebie pierwszy prawdziwy podmuch burzy piaskowej. Wirujący piasek starał się wedrzeć do płuc i oczu, drapał i szarpał ubranie wystawiając je na najcięższą próbę. Niewiele myśląc wcisnąłeś się za fragmenty monumentu. W znaczny sposób ograniczyło to siłę wiatru. Jednak ciasnota jaka tu panowała nie zachęcała do spędzania w tym miejscu nocy. Raz spróbowałeś wyjść, poszukać jakiegoś lepszego miejsca. Zaraz jednak zrezygnowałeś gdy tylko wyszedłeś na otwarty teren. Piasek momentalnie wytarł twoją szatę. Nie przebił jej w żadnym miejscu, ale z pewnością gdybyś zdecydował się na dłuższy spacer, tak by się to skończyło. W wyciu wiatru dało się słyszeć coś jeszcze, choć ciężko było ci określić co to. Próbowałeś się umościć w swojej kryjówce, w sumie nie jest tak źle, nawet dość wygodnie. Jednak ci którzy zostali tam na placu mogli zginąć. A zaczynało się robić coraz zimniej. Lepiej dla nich by byli dobrze przygotowani, bo miałeś co do nadchodzącej nocy złe przeczucia.

Slasher

Wszystko działo się bardzo szybko. Mimo iż wiatr nie bił bezpośrednio w ciebie, piasek kłębił się w powietrzu i zdawał się lecieć we wszystkie strony. Bardzo drobny, wdzierał się w nawet niewielkie szczeliny stroju. Nie minęło nawet kilka minut, a zorientowałeś się że do kostek jesteś już zagrzebany w piasku. Zacząłeś się ruszać, by zrzucić go z siebie, lecz nieustannie leciał nowy. Z jednej strony chciałeś uciec gdzieś w głąb siebie, by nie zwracać uwagi na suche, rozszalałe podmuchy wiatru który drapał odsłonięte fragmenty twarzy. Jednak musiałeś być cały czas przytomny i odgrzebywać się z piasku by nie zostać pochowanym żywcem. Wtedy nawiedziła cię przerażająca myśl. Jeśli nic się nie zmieni nie zmrużysz oka, a dopiero co zaszło słońce. Przepłukałeś usta wodą, co przyniosło ci ulgę. Była jeszcze ciepła, choć czułeś że temperatura zaczyna spadać. Słońce musiało zajść. Niespodziewane uderzył mocniejszy podmuch niosąc czyjś jęk. Ktoś chyba nie podołał. Przeszedł cię dreszcz, nie był to niepokój, a chłód. Znowu zorientowałeś się że cię zasypuje, tym razem jednak już przysypało cię do połowy goleni. Co jest? pomyślałeś, przecież schowałeś się za głazem, nie powinno cię tak zasypywać. Podniosłeś wzrok by się rozeznać w sytuacji. Nie widziałeś na więcej niż metr, a piach zaraz leciał ci w oczy. Nic z tego. Zdążyłeś tylko spostrzec że przesypuje się z nad głazu. Mogło to oznaczać, że z tamtej strony głaz został już całkowicie zasypany. W takim wariancie, ta kryjówka rzeczywiście dużo dawała, lecz i to mogło się okazać nie wystarczające.

Vargo i Sayniel

Pomysł był dobry. Za głazem nie wiało tak bardzo, a nawet ten wiatr który nalatywał od boków nie wpadał do dołu z pełną prędkością. Jedynie usypane wydmy nie przetrwały długo, w kilka chwil zostały porwane przez wiatr. Piach nie był dobrą bazą pod taka konstrukcje. Siedzieliście skuleni w dole, czuć było jak piach przelatuje nad wami, co jakiś czas zahaczając o waszą kryjówkę. Udało wam się jednak do tego stopnia opanować żywioł że byliście w stanie nawet miedzy sobą rozmawiać. Po jakiejś godzinie można było spostrzec że coraz więcej piachy zaczyna wam się zsypywać do schronienia. Trzeba było coś z tym zrobić, prawdo podobnie samo machanie saperką powinno wystarczyć. Wiatr mimo iż słabszy, nadal sprawiał pewne problemy. Ciężej się oddychało, więc i szybciej można było się zmęczyć. Wystarczyło jednak wychylić się z schronienia by zrozumieć że są w iście królewskich warunkach. Mimo to Vargo naszły złe przeczucia, coś wisiało w powietrzu, coś dla czego burza była tylko tłem. Nie dało się znaleźć logicznego źródła tych obaw. Jego towarzyszka, mimo iż definitywnie nie należało jej ufać, nie zdawała się stanowić teraz zagrożenia.

Curtis

Niestety, nikt się nie napatoczył. Nic też dziwnego. Nie minęło nawet pół godziny od kiedy dotarłeś na miejsce, a doczekałeś się burzy. Potężny wiatr szarpał twoje ubrania u ciął w każde odsłonięte miejsce. Wiedziałeś że główny impet wiatru przyjęła na siebie akademia, okalające ja wiry wpadały na wydmy, do ciebie więc musiał docierać znacznie osłabiony. Miał jednak dość impetu by porządnie doskwierać. Zacisnąłeś zęby i zakląłeś. Nie było to najgorsze co mogło cię spotkać, powinieneś bez większych problemów dać radę. Leżąc nieruchomo z ostrzem w dłoni poczułeś ruch. Coś zahaczyło o twoją nogawkę. Nie widziałeś nic przez zasłonę z szalejącego piasku, ale zareagowałeś błyskawicznie, jakby wystrzelić z blastera. Spiąłeś się i ciąłeś od góry. Na nóż nabiłeś jakieś tutejsze zwierzątko. Odmianę jakiegoś pająka lub skorpiona który wciąż machał odnóżami żegnając się z wyciekającą posoką. Dobrze że nie zdążył ugryźć, kto wie jakie świństwo by wstrzyknął. Przez chwile wydało mu się że coś słyszy, skupił się lecz mimo to ciężko było coś zrozumieć. Głos był nienaturalny, może przez jakiś głośnik, albo coś takiego?
-Tak ……………. miejscu ......... Zobaczymy ................................................. z klatki.
Chwile po tym było jeszcze cicho. Zdecydowałeś się podkraść w stronę z której dochodziły odgłosy. A więc, akademii. Niedaleko od miejsca, w którym się schowałeś coś się działo. Nie widziałeś co bo wiatr sypał ci piach w oczy, lecz przy najmniej nius dźwięki. Były tam jakieś maszyny, a raczej maszyna. Może robot? Coś sporego. Takiego jak osobowa ładowarka używana w wielu portach kosmicznych. Do tego coś co ciężko ci określić, jakiś dźwięk, ale… może to jakieś zwierzęta? Pomruki i warczenia. Raczej nie silnik. I ten głos, teraz poznajesz, to ten najemnik.
-Dobra, to ostatnia. Wyładuj i wracaj. Masz dziesięć minut, potem spuszczam je ze smyczy.
Ładowarka oddalała się w stronę jednego z krańców akademii. Nie wiedziałeś co jest w klatkach, ale zdecydowanie nie chciałeś się przekonywać. Pytanie tylko co teraz zrobić. Zdawało się że jak do tej pory byłeś niespostrzeżony.
 
Felix jest offline