Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2013, 12:26   #36
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Nazajutrz padał deszcz...
Z samego rana Garet wszedł do karczmy przez okno. Był cały mokry i najwidoczniej w bardzo, bardzo złym humorze. Zapukał kilka razy do drzwi pokoju kobiet. Kobiety wiadomo potrzebują odrobinę więcej czasu o poranku. Następnie zszedł do głównej sali zajmując miejsce przy kominku. Ogrzewał swoje zziębnięte ciało i suszył strój. Był zniecierpliowiony.
Pierwszą osobą która do niego dołączyła była Tienszan. Najpewniej przebudzony jego wejściem do karczmy, albo po prostu tym że przechodził obok wspólnej noclegowni. Czarnowłosy odwrócił się do niego. Wyraz jego twarzy był niezbyt towarzyski.
- Jeżeli możesz zamów dla reszty jakieś śniadanie. Nie wiem na co mieli by ochotę i jakoś mnie to nie interesuje. Jak zejdą mają zjeść i być gotowym od podróży. Wyruszamy jak najszybciej.
Reszta nocy minęła spokojnie dla Tienszana, ostatni raz taką spokojną noc miał wiele lat temu. Kiedy się obudził akurat Garet szedł do jednego ze stolików przy kominku. Pozbierał swoje rzeczy, a że miał praktycznie tylko ubranie i miecz zajęło mu to tylko chwilkę.
Po słowach Gareta rozejrzał się po sali dokładniej, karczmarza nie było widać, albo jeszcze śpi albo robi coś na zapleczu. Skierował swe kroki do kuchni, o tej porze już ktoś powinien tam być, i był, żona karczmarza jak się okazało, Tienszan przywitał się, zamówił jakieś śniadanie i coś do picia, po czym wrócił do stolika.
- Czemu nie spałeś w karczmie? - Tienszan spytał się Gareta.
- Nie... sypiam w takich miejscach. - Odpowiedział dość niepewnie. Jego twarz delikatnie złagodniała. - Od dziecka żyję vineal. Na wspólny to będzie “w naturze” (w rozumieniu na łonie natury). Nie których zwyczajów po prostu się nie zmieni... - Zmienił pozycję tak by ogrzać swoje plecy a jednocześnie być twarzą w stronę Tienszana.
- Trochę to rozumiem, jak słyszałeś wychowałem się na pustyni, i to nie w jednym z granicznych miast, których mieszkańcy uważają się za mieszkańców pustyni. - gdy mówił o “miastowych” słychać było lekka drwinę w jego głosie - Także też nie byłem zwyczajny do spania w budynkach, ale lata podróży w końcu zepchnęły mię do środka. Teraz mi to już prawię obojętne.
- U mnie podobna obojętność tyle że z większym oporem. Jeżeli mam możliwość spania na zewnątrz to ją wybiorę. Pogoda także nie robi mi różnicy.
Po chwili ciszy i oczekiwania odezwał się Tienszan.
- Nemet obawia się straży na drogach do lasu, podobno jest obstawiona według niej. A ja wolałbym uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi.
Mina elfa znów stała się nieprzyjemnie zimna.
- Też mam co do tego złe przeczucia. Dlatego chcę wyruszyć jak najszybciej. Chcę mieć nadzieję, że to tylko straż budzi moje obawy.
- W takim razie idę pośpieszyć Gilberta ty jak możesz zajmij się kobietami. - W momencie kiedy Tienszan już wstał i miał iść po Gilberta, ten się zjawił ziewając.
- Witam szanownych panów. - powiedział i usiadł przy stoliku.
- O jesteś, świetnie. Jedz śniadanie zaraz powinni podać i się zbieraj, wyruszam natychmiast. - odpowiedział mu pustynnik.
Czarnowłosy elf nawet nie ruszył się z miejsca gdyż oto właśnie po schodach schodziła gotowa do drogi Lawia. Ziewanie wskazywało na to że również chciała by jeszcze pospać. Będąc zaspaną nie zwróciła uwagi na stan jej towarzysza. Bez słowa, a raczej z ziewnięciem dosiadła się do stolika witając wszystkich delikatnym skinieniem głowy.
- Neeeeemet jeszcze śpi - Odpowiedziała ziewając ponownie.
- Ciężka noc? - zapytał elf.
- Nieprzyjemne sny. Nie mogłam zmrużyć oka. - Na tą odpowiedź mina elfa delikatnie się zaostrzyła. “Obym się mylił...”
- Pójdę po nią. - powiedział wojownik.
Nemet wcale nie spała, gdy przyszedł ją obudzić Tienszan. Systematycznie pakowała wszystkie swoje rzeczy do plecaka. Na łóżku leżały jeszcze porozrzucane różnego rodzaju zioła, maści i eliksiry. Łuk został dokładnie wyczyszczony, strzały naostrzone, buty wypucowane.
- Jestem gotowa. - odpowiedziała pustynnikowi - Zaraz zejdę.Tylko dokończę się pakować.
- Jakbyś mogła się pośpieszyć, im wcześniej wyruszymy tym większa chyba szansa na uniknięcie patrolu na drodze. Mam nadzieje że nie spotkamy problemów na niej.
- Patrole są i będą, a ja wolę być pewna, że mam wszystko to co będzie mi później potrzebne bezpieczne w plecaku. Jeśli możesz zamów mi kawę u karczmarza.
- No dobra. - Po tych słowach zszedł na dół i zamówił dla Nemet dodatkowo kawę.
Dziewczyna po chwili zeszłą na dół za Tienszanem.
- Witam, wszystkich. Mam nadzieję, że się wyspaliście. Proponuję, aby Tinszan i Garet ruszyli natychmiast. Nasza grupa ruszy trochę później W razie jakichkolwiek problemów każdy wie co ma robić?. Później nie będzie czasu tego omawiać.
Jedyną niedoinformowaną zdawała się być Lawia. Po jej zachowaniu widać było że nie jest pewna czy o to zapytać.
Garet wstał od kominka i podszedł do lady skąd zabrał dwie dopiero co wypieczone pszenne bułeczki. Schował je do zasobnika i udał się w stronę wyjścia. Jedynie Nemet i Tienszan dostrzegli delikatny uśmiech na jego twarzy.
“Tak. To jest właśnie dobrze dobrana grupa. Gotowa na każdą chwilę.” - Pomyślał wychodząc z karczmy.
Tienszan popatrzył się po reszcie, potrzebował tylko przewodnika, jednego, poza tym Nemet wydaję się twarda a Glibert obyty, powinni dać sobie radę. Skinął tylko głową na do widzenia, po czym wstał zarzucił pochwę z mieczem za lewe ramię i wyszedł.
Rozejrzał się na zewnątrz, pogoda nie dopisywała, choć było jeszcze wcześnie kilku robotników kręciło się przy dokach. Spojrzał się na Gareta.
- To prowadź, ty znasz drogę a ja nie. - powiedział do niego.
- W porządku. - Odpowiedział rozglądając się po mieście, tak jakby czegoś szukał. - Pójdziemy na północny zachód aż dotrzemy do lasu, a później przy linii lasu na zachód. To powinno być najlepsze wyjście.
Obeszli karczmę, a następnie przechodząc wąskimi uliczkami dotarli do małej zachodniej bramy.
- Główną bramą jest ta którą wjechaliśmy, na południu. - Stwierdził beznamiętnie elf. Choć co chwilę się rozglądał.
- Ciężko nazwać to bramą, na prędce postawiona palisada, nie wytrzymała by długo. - Tienszan popatrzył się na coś co miało przypominać bramę a w rzeczywistości to marnie to “jej” wychodziło. Jeden strażnik, stał opierając się na pice, starał się wyglądać groźnie ale kiepsko mu to wychodziło, widać było że nie nawykł do broni.
- Nie zamierzam go pytać o pozwolenie. - Stwierdził czarnowłosy spoglądając na swojego towarzysza. Z zasobnika wyciągnął długą, cienką igłę senbon.
Pustynnik widząc to, złapał szybko rękę Gareta, zanim ten mógł wycelować w strażnika.
- Nie zabijaj. - Popatrzył się dosyć ostro na elfa - Mam inny sposób w razie czego, chociaż młokos nie powinien i tak sprawiać problemów przy wyjściu. - patrzył się dalej na reakcję kompana.
Elf powoli wycofał dłoń. Nie odłożył jednak igły.
- Próbuj - Rzekł dając przyzwalający znak drugą ręką.
- Jeśli nie stali się zbyt podejrzliwi po prostu przejdziemy. Chodź za mną. - I poszedł dalej w stronę bramy, popatrzył się na strażnika kiwając mu głową, ten jednak był zbyt zajęty stwarzaniem pozorów że wie co robić.
Tienszan przeszedł przez bramę jak to robił już wiele razy wcześniej w innych miastach. Garet natomiast udawał brak zainteresowania strażnikiem, a naprawdę ciągle miał go na oku.
Kiedy znaleźli się już jakiś kawałek za bramą Tienszan odezwał się do niego.
- Mówiłem że pójdzie gładko? Chyba nie bywałeś za często w miastach? Przy wyjściu rzadko kiedy interesują się gdzie, kto i po co się udaję, chyba że tu jest inaczej.
- Mogłem go po prostu uśpić. Ech. Mniejsza... - Machnął ręką. Odwrócił się jeszcze na chwilę w stronę miasta. Pewnym było, że nie pokoi się o swoją towarzyszkę, choć starał się to ukryć.
- Teraz przynajmniej do lasu nie powinniśmy nikogo napotkać. Możemy ten kawałek przebiec.- Zaproponował.
- Trzeba było od razu mówić, chociaż i tak dobrze się stało że nie było trzeba tego robić, nie potrzebne zwrócenie uwagi że ktoś tędy przechodził. Ale mniejsza, już i tak to za nami. To biegniemy….. I nie martw się o nich jest nimi Nemet, ona jest silna, nawet jeśli sama nie zdaję sobie z tego sprawy, i jeszcze Gilbert, on wydaję się człowiekiem który wie co robić.
- Nie zmienia to faktu że mam ją chronić... Ruszajmy więc. - Ruszył przodem stopniowo przyśpieszając. Tak by jednocześnie utrzymać odpowiednie tempo. Po godzinie dotarli do lasu, a dokładniej jego granic. Pogoda wciąż nie była najlepsza, ale przy najmniej przestało padać. Ciekawe tylko na jak długo?

Las emanował dziwną energią. A może po prostu była ona czysta. Z tego słynęły głownie lasy zamieszkiwane przez Kitsune.
Od jakiegoś czasu w miarę jak zbliżali się do lasu, w Tienszanie zaczął narastać niepokój, lecz to nie było jego uczucie. W momencie jak dotarli do skraju lasu, zatrzymał się na chwilę by przyjrzeć się wielkim, wiekowym drzewom, czegoś takiego jeszcze nie było mu dane widzieć.
Po chwili poczuł wielki ból w głowię, chwycił się rękoma za nią, upadł na kolana, i zaczął krzyczeć, nie był w stanie się podnieść, nie był w stanie zrobić cokolwiek, jego miecz wypuszczony z ręki leżał obok niego.
“Uciekaj stąd, już!! Nie wchodź tam, oni cię zabiją, myślisz że dadzą komuś takiemu jak ty chodzić spokojnie po Ich lesie?” głos w jego głowię zaczął się wić,
“Niee, myślisz że uwierzę twoim słowom! Nie poddam się, to Ty odejdziesz.”
“Zapomnij o mnie, uciekaj!”
“Niee!!”
- Wszystko w porządku?! - Garet natychmiast znalazł się przy towarzyszu. Choć w drugiej dłoni trzymał senbon. Cóż mało kto wiedział że elf uważał sen za jedno z najlepszych wyjść z wielu sytuacji. Używał go zwykle w tedy gdy nie wiedział co zrobić z osobnikiem. W tym jednak wypadku czekał spokojnie. Oczekiwał na odpowiedź.
Gdy Garet zbliżył się do kompana zobaczył jego oczy na których widok wzdrygnął się, one emanowały światłem. Lewa dłoń zaczęła powoli z oporem kierować się w stronę ellfa, wydawało mu się że w okół niej pełzają dziwne przeźroczyste macki przypominające węże ( dla zobrazowania jak wyglądają). Aura pustynnika którą od spotkania wszyscy czuli zaczęła być coraz intensywniejsza.
- Pomóż mi. - wydusił Tienszan.
Więcej słów elf nie potrzebował. Igła wbita została w kark nim ręka wojownika zdołała go dosięgnąć. Dziwna aura nie znikła, ale wojownik z pewnością był uśpiony.
“I co ja mam teraz z nim począć? Ech. To dziwne coś nie znikło. Spróbować go wyładować? Upust energii jest stosowany... kiedy? O ile pamiętam wspominał że trzeba być przytomnym. Eh mniejsza”
Elf podniósł towarzysza i zagłębił się odrobinę w las. Resztę drogi podążał już wewnątrz niego wciąż trzymając się blisko granicy.
- To nas trochę opóźni. - Powiedział podrzucając ciało by lepiej ułożyło się na barku.
W Elfie zaszła zmiana. Mała i nikt w sumie nie mógł jej teraz zobaczyć, gdyż byli sami. Oczy elfa zmieniły barwę z złotej na szmaragdową. W przeciwieństwie do swojego śpiącego kompana którego aura została wzmocniona w momencie wejścia do lasu, aura i obecność Gareta dość szybko przestawały być odczuwalne.
- “Zew natury”. - Powiedział pod nosem niosąc i doglądając wojownika.
 
Raist2 jest offline