Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-11-2013, 14:52   #31
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Po opuszczeniu drużyny przez Crowina, ruszyli dalej do przystani, Nemet jeszcze chwilę patrzyła za oddalającym się rycerzem, pełna nie pewności i wątpliwości. Spotkanie z ukochanym wybiło ją trochę z równowagi. Jechała w ciszy odpowiadając na zaczepki Kiryou’a jak nie ciszą to krótkimi odpowiedziami. Tak naprawdę to w tej osobliwej grupie tylko Kiryou, Gilbert i trochę Lawia rozmawiali, a to się śmiejąc z czegoś albo na trochę bardziej poważne tematy, choć tych było mniej. Przed wieczorem udało im się dojechać do dzisiejszego celu podróży, oddali wypożyczone konie do stajni i ruszyli do karczmy. Tienszan po zejściu z konia ściągnął pas z pochwą na miecz z pleców i przerzucił przez lewę ramię trzymając za pas.
Przystań nie była duża, karczma, magazyn, budynek biurowy i kilka domów, wszystko to otoczone palisadą na prędce ustawioną, widocznie obawiali się bandytów którzy ostatnio się zalęgli w okolicy, na szczęście, może nie koniecznie wszyscy, ale spora grupa tychże został już “zatrzymana”.
W karczmie był całkiem spory ruch, ale znalazł się jeden a nawet 2 wolne stoliki. Tienszan z Garetem od razu skierowali się do jednego z nich i obydwoje usiedli tak by być jak najmniej widocznymi i jak najdalej znajdować się od innych gości. Gilbert poszedł zamówić napitek, coś do jedzenia i pokoje na noc, dla elfów mleko i jakieś sałatki, dla Tienszana miód pitny i gulasz,
a dla reszty piwo z pieczenią. Niestety pokoi nie było wystarczającą ilość dla tego kobiety będą spały w ostatnim wolnym a reszta wspólnej sali.
Kiryou rozsiadł się przy stoliku na przeciw Gareta i Tienszana. Jego sposobem na nie wzbudzanie podejrzeń było po prostu bycie sobą. Panie po pewnym czasie dołączyły do stolika. Przed tym jednak między siedzącymi już mężczyznami doszło do poważnej rozmowy.
- A więc gdzie teraz zmierzacie? - Zapytał pewnie i bez zbędnych podchodów.
- Do Kitsune. - Odpowiedział elf rozglądając się po sali.
- Ach! Kitsune. Raczej wątpię byś udał się tam towarzysko. Już na początku wydało mi się to dziwne że z kimś podróżujesz. Ta elfka. Jak mniemam to przez nią wyszedłeś z lasu. - Mówił spokojnie bez uśmiechu, tak jakby jego zabawna strona na chwilę zrobiła sobie wolne.
- Tak. Choć to raczej odgórny nakaz. A ty? Jak poszukiwania?
Tienszan przysłuchiwał się rozmowie dwójki znajomych, nie komentując.
- Gilbercie możesz pomóc karczmarzowi z podaniem posiłków? Bo jak widzisz wszyscy się boją podejść z nimi. - powiedział Tienszan z smutną, zrezygnowaną miną. Jak zwykle pustynnikowi towarzyszyła ta dziwna aura.
- Heh. Była w Vivek na tydzień przed moim przybyciem. Później wyruszyła dalej... Jedni twierdzą że na teren wojny inni że na północ. Słyszałem też że na południe do puszczy. W co oczywiście najmniej uwierzyłem.
- Znajdziesz ją. Prędzej czy później na siebie traficie.
- Moja droga Nozomi. Garetcie. Tutaj nasze drogi się rozstają. Jutro wyruszam dalej.
- Na pewno się jeszcze spotkamy.
- Nie wątpię. A i pamiętaj. - Spojrzenie na Tienszana - Obaj pamiętajcie, że mnie nie spotkaliście.
- Jak zawsze.
-Mię przeważnie rzadko ktokolwiek o coś pyta. Jak widzisz - pokazał głową na salę - wszyscy starają się mię unikać. - rzeczywiście nikt nie starał się patrzeć w ich stronę, a nawet jeśli to tylko na chwile z niepewną, przestraszoną miną.
- Nie mówię o nich. - Powiedział zakrywając usta. - Jestem poszukiwany z pewnych powodów politycznych, przez pewne osoby. I nie chodzi tylko o moją pomoc przy ożenkach. - Tu prawdziwy uśmiech.
- Niestety działam tak na większość osób. W Viviek w karczmie nawet nie kwapili się do mnie podejść spróbować aresztować, oczywiście to była pomyłka. - na twarzy Tienszana na to wspomnienie wystąpił lekki uśmiech, lecz po chwili znów wrócił smutek.
- Hmm. To powinno wam odrobinę pomóc. Miejmy nadzieję...
- Damy sobie radę. Kiryou. Ty też się nie wychylaj.
- Dzięki panowie. - Rozsiadł się wygodniej budząc swój dobry nastrój.
Chwila ciszy, ale jedno nie dawało Tienszanowi spokoju, musiał zadać to pytanie.
- Skąd wy się znacie tak w ogóle? Przecież jesteście tak różni od siebie.
- Zrządzenie losu. - Odpowiedział czerwonowłosy z uśmiechem - W pewnym miejscu i czasie mieliśmy do zrobienia pewne sprawy. Dla Gareta był to rozkaz z góry. Ja miałem tam własne interesy. Był jeszcze Griss, z którym najpewniej nie długo się spotkacie. Jeden z Kitsune. On tak jak i Garet miał rozkazy... Trafiło nam się spotkanie na placu boju. Każdy myślał że to pozostali są wrogami. Więc jak możesz przypuszczać było ciekawie. Szczęśliwie się wtedy nie pozabijalismy. Ha ha. Później jak się okazało mieliśmy wszyscy ten sam cel, choć z różnych pobudek. Ostatecznie, lekko obolali, połączyliśmy siły i zakończyliśmy to jakoś polubownie. Tak by żadna ze stron nie wyszła z tego zwycięsko, a tym bardziej ta wroga strona. Wybacz oględność. To bardzo dawna sprawa.
- Hmm... To już będzie z 30 lat. Jakby nie liczyć. - Podsumował Garet.
Wraz z końcem tej tajemniczej rozmowy, do stolika powróciły obie panie.
Do Gilberta podeszła postać w kapeluszu. Gdy tylko zbliżyła się od razu prawie powiedziała:
- Masz ochotę na jeszcze jeden konkurs pieśni bardzie?- Po czym uśmiechnęła się do niego, wskazując na grupę z którą przyjechał.- Więc jednak dotarliście. Trochę wam zajęło to czasu.
Gilbert przyjrzał się czerwonowłosej i potaknąwszy lekko głową odrzekł:
-Jakoś dotarliśmy. A co do kolejnego konkursu pieśni to powiedz tylko kiedy. Mam wielką ochotę na rewanż. Przepraszam na moment, pora trochę wspomóc miejscowe kelnerki z naszym zamówieniem.
Dziewczyna wyciągnęła rękę.
- Dla mnie to co zawsze. I do tamtego stolika. A raczej do tamtych dwóch o tam.- wskazała karczmarzowi miejsce gdzie zasiadła drużyna Gilberta.- A teraz pozwól że oddale się do twoich towarzyszy.
To powiedziawszy zaczęła lawirować wokół stolików zbliżając się sukcesywnie do grupy. Gdy tylko doszła od razu powiedziała.
- Witam wszystkich. Ciebie też ruda! - Do Nemet.
Nemet zmierzyła wzrokiem zbliżającą się Akane w przesadnie strojnym kapeluszu z piórem.
- Mnie jest również bardzo miło Cię widzieć ... - marchwio - zrewanżowała się. - Nie wiem, kto Ci powiedział dokąd zmierzamy, ale podejrzewam, że to był Gilbert. Możesz zjeść z nami, ale wiedz, że nadal Ci nie ufam. Podchodzisz do życia zbyt beztrosko, a ono takie nie jest. Życie jest ciężkie i przywali Ci z prawego sierpowego w momencie, gdy nie będziesz miała jak się bronić. Taka jest prawda.
Oczy łuczniczki zalśniły dziwnym blaskiem, jak by emanowały energią skumulowaną przez lata. Nawet Tienszan zwykle opanowany przez moment poczuł zimny dreszcz przebiegający po jego plecach, po czym to uczucie zniknęło, tak szybko jak się pojawiło. Lawia nerwowo przełknęła ślinę.
-Wiesz mi. Marchew przynajmniej jest, z tego co mi wiadomo, odżywcza i przydatna organizmowi. Co wnioskuje z nazwania mnie tak, że przydam się tej drużynie. I przy okazji.. Gilbert nie musiał mi nic mówić, bo też jadę do Kitsune.
Usiadła sobie i czeka na swoje zamówienie.
- Dosyć ciekawa interpretacja. U mnie nadmiar marchwi wywołuje...., mniejsza o to, jestem po prostu na nią uczulona. Tak samo jak jestem uczulona na ludzi takich jak ty. - łowczyni zdjęła z siebie plecak i położyła go na ławie blisko siebie. Z łuku zdjęła cięciwę, którą miała zamiar natłuścić po kolacji. Kołczan odpięła i położyła obok plecaka. Dopiero wtedy usiadła w oczekiwaniu na zamówione jedzenie.
- Wesoła ta wasza kompania. - Zaśmiał się przyjaźnie Kiryou. - Szkoda że nie po towarzyszę wam w tej podróży. Było by weselej. - Rozejrzał się po sali wypatrując Gilberta z zamówieniami. Nie mogąc się jednak doczekać odszedł na chwilę od stołu.
- Panie wybaczą. - Udał się z pomocą dla barda. Niedługą chwilę później powrócił razem z nim do stolika, wraz z całą zastawą i daniami.
- Smacznego. - Powiedział radośnie zabierając się za swoją pieczeń.
Gilbert upił solidny łyk piwa ze swojego kufla.
- O tak. tego mi było trzeba. Powiedz Kiryou. Wspomniałeś coś o poszukiwaniach? Czego dokładnie szukasz? Może był bym w stanie ci pomóc.
Garet ukradkiem spojrzał na wszystkich przy stoliku ostatecznie zerkając z ukosa na czerwonowłosego.
- Mojej ukochanej. Tej jedynej. - Odparł z uśmiechem. - Może kiedyś mi się to uda.
Tienszan nie spuszczał oczu z Nemet, nie podobało mu się to uczucie przed chwilą. Nie wiedział co o tym myśleć, dlatego postanowił być czujny.
Kiedy dania znalazły się na stole zdjęła rękawiczki i założyła je za pasek. Jej zamówione danie składało się z odrobiny smażonych ziemniaków, polanych białym sosem, oraz sporego kawałka mięsa, najpewniej dziczyzny. Odłamała kawałek, by łatwiej było jej jeść i nabiła odłamaną część na leżący obok widelec, odkroiwszy kolejną część. Całość zamówienia obejmowała jeszcze butelka wina, postawiona przed nią.
Zerknęła niby przypadkiem, na stolik niedaleko nich gdzie trzech mężczyzn siedziało i dość głośno rozmawiało. Na tyle, że mogła spokojnie wyławiać kolejne słowa, mimo że w karczmie było już dość głośno.
“- Mówię ci… Słyszałem to od Judyty. Estriel poszedł z nimi w górę rzeki i nie wrócili jeszcze.
- Marceli też poszedł.. To już będzie ilu?
- Czterech.”
Wróciła spojrzeniem do grupy i zajęła się rozmową przy swoim stole, nie zapominając też o rozmowie toczącej się niedaleko ich.
Nemet również usłyszała rozmowę toczącą się parę stolików obok. Życie w dziczy wyostrzyło jej zmysły, które z łatwością wyłapywały każde zdanie mężczyzn. Nie miała jednak zamiaru podchodzić do nich przed jedzeniem. Zdąży się jeszcze dowiedzieć co takiego się stało, a czuła, że to nie będzie trwało tak długo. Gdy podano pieczyste, w jej przypadku był to dzik z zapiekany z jabłkami i miodem, nie spiesząc się odkrajała małe kawałki mięsa, które zjadała ze smakiem popijając małymi łykami piwa. Gdy wszyscy zaspokoili pierwszy głód rozpoczęła się rozmowa.
- Naszym celem jest las Kitsune. - Stiwrdził Gilbert. - Ale gdzie dokładnie mamy zmierzać?
- Kitsune zostali zawiadomieni że przybędą do nich z pomocą 2 efly. Powinni więc gdzieś czekać. Mogą też po prostu nas znaleźć. - Stwierdziła Lawia. - Tylko co zrobią widząc większą grupę? Tym bardziej taką mieszaną.
- Spuszczą psy z wiązań. - Stwierdził z uśmiechem Czerwonowłosy.
- To znaczy?
- Mogą równie dobrze pomyśleć, że elfy zostały pojmane więc im pomogą się uwolnić. A wierzcie mi. Mają dobry kontakt z wszelaką zwierzyną.
- Zwierzęta nie stanowią problemu - stwierdziły zaskakująco, jednocześnie Nement i Akane.
- To prawda. Nie stanowią, ale dla mnie i najpewniej dla Tienszana. - Stwierdził ponuro Garet.
- Ma rację. Nie mówimy tu o zwykłych drapieżnikach. Mówimy o czarnej pumie Nagracuar. I może jeszcze czymś co udało im się oswoić. Poza tym jeżeli już stanęlibyście do walki to musicie pamiętać że w tych lasach jest zakaz zabijania zwierząt, chyba że ma się ku temu pozwolenie.
- Ech. Będziemy musieli to rozegrać jakoś inaczej. - Westchnął bard.
- Garecie będziesz musiał znaleźć “przyjaciół” nim chowańce znajdą waszą grupę. Sam stwierdziłeś że nie tylko ty sobie poradzisz ze zwierzątkami. Tienszan to będzie spoczywało na twoich barkach. Tylko pamiętaj że jest zakaz zabijania zwierząt.
Tienszan był pochłonięty własnymi myślami, dlatego w pierwszej chwili nie zareagował na jego imię, dopiero za drugim razem kiedy była mowa o jego “obowiązku”. Wojownik skinął głową na potwierdzenie że rozumie.
- Może mam coś co się przyda na taką okoliczność. Ale nic się nie stanie jeśli nabije im guza? Jakbym nie miał wyboru oczywiście, nie chciał bym rozgniewać władców tego lasu.
Akane zamyśliła się na chwilę.
- Tak, pantera..- popukała parę razy palcami w usta. Nic jednak więcej nie dodała, po prostu dalej zajęła się swoim posiłkiem.
W tym czasie grupa mężczyzn przy innym stole zaczęła zbierać się do wyjścia.
“- Nie podoba mi się to. Mam nadzieję jednak że jakieś wieści przypłyną. Po co oni się godzili na to?
- Sam byś się zgodził za taką forsę jaką płacili.
- Albo za uniknięcie stryczka”
- To się może wam przydać - Nemet wyjęła z plecaka dwa skórzane woreczki. - Załóżcie to na siebie. Powinny tłumić wasze zapachy na większą odległość, jednak przy bliższym spotkaniu na nic wam się nie zdadzą. A ja muszę się przewietrzyć. - wstała od stolika i skierowała się w stronę wyjścia z karczmy.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 29-11-2013 o 16:34.
RyldArgith jest offline  
Stary 29-11-2013, 16:46   #32
 
Kitsu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputację
MG: Na zewnątrz karczmy wiał zimny wiatr. Paru ludzi krzątało się wokoło. Większość pracowała koło magazynów przy dokach przekładając towary. W samych dokach, o ile można tak było je nazwać, znajdowało się kilku ludzi. Plus załoga jednego kutra rybackiego. Obok łodzi zaś stała większa jednostka. Wyglądała na statek transportowy. Trzech mężczyzn z karczmy stało jeszcze przed nią, ale po chwili wymienili pożegnalne gesty.

Zimne, rześkie powietrze trochę uspokoiło nadal niespokojną łowczynię. Niby od niechcenia obserwowała rozchodzących się mężczyzn rozciągając obolałe ramiona, po czym skierowała się w stronę kutra.
- Szukam kapitana tego Statku, gdzie go mogę znaleźć?
- Jest tam, w przybudówce - jeden z członków załogi wskazał na niewielkie biuro znajdujące się tuż obok magazynu.
- Dziękuję.
Przybudówka okazała się niewielkim pomieszczeniem doklejonym do ściany owego magazynu. Już z odległości kilkunastu kroków dziewczyna usłyszała kłótnię dwóch męskich głosów i jednego kobiecego.
- Dlaczego nie popłyniecie w górę rzeki!? - krzyczała jakaś dziewczyna.
- Ależ Panno Judyto - odpowiedział mocny, męski głos - nikt teraz nie popłynie w górę rzeki. Sprawy zaszły tam za daleko.
- Jakie sprawy!?, Co takiego tam się stało?
- Niestety na razie nie możemy odpowiedzieć na Pani pytania, ale jak tylko będziemy mieli więcej informacji na pewno zostaną one podane do wiadomości ogólnej. Przykro mi, ale biuro będzie zaraz zamykane. - chudy, łukowaty mężczyzna otworzył drzwi do przybudówki, a krępy rudzielec wskazał gestem wyjście filigramowej blondynce.
Dziewczyna dwa razy mniejsza od obu panów została przez nich wyrzucona, a drzwi zamknęły się jej tuż przed nosem w wielkim trzaskiem. Blondynka odwróciła się gwałtownie chcąc jak najszybciej oddalić się od niemiłego miejsca, ale uniemożliwiła jej to stojąca za nią Nemet, która na dodatek lekko ją przestraszyła samą swoją obecnością.
- Ja..- przełknęła ślinę w końcu i patrząc na Nemet powiedziała- Proszę wybaczyć, śpieszę się. A stoisz mi na drodze. Jeśli coś potrzebujesz pytaj się tych z obsługi portu- wskazała na zamknięte drzwi.
- Biuro właśnie chyba zostało zamknięte, a ja chciałam się tylko dowiedzieć co takiego stało się w górze rzeki. - rudowłosa zerknęła w kierunku biura, ale dalej stałą naprzeciwko blondynku nie pozwalając blondynce na szybką ucieczkę.
- Słyszałam tylko od znajomej znajomej, że Judyta wie coś więcej na ten temat, a to chyba ty jesteś Judyta, jak mniemam?
- Widać znajomi nie umieją trzymać języka za zębami. Esz.. Tak jestem Judyta. A ty to?|
- Nemet. Pewnie możesz mnie nie kojarzyć, bo nie dawno dopiero wróciłam do miasta z dość długiej podróży, ale może mogłabyś znaleźć chwilę czasu i opowiedzieć mi co się stało z pierwszej ręki?
Przyjrzała się Nemet uważniej.
- Może i widziałam kiedyś, nie pamiętam. A co się stało pytasz? Jest zakaz. Absolutny zakaz płynięcia w górę rzeki. Ot i cała historia.
- I nic nie wiesz na temat tego dlaczego jest ten zakaz? Jeszcze niedawno nie było mowy o żadnym zakazie - prychnęła.- Niedawno czyli kiedy co? Widać że nie było cię tu w ostatnich dniach. Sporo się zmieniło. Skąd ten zakaz? A skąd mam to wiedzieć. Sama próbuje się przecież dowiedzieć. Pewnie i tak słyszałaś. Kapitanat tego portu, o ile to można nazwać portem, wydał takie zarządzenie trzy dni temu. Bez podania przyczyn. Teraz każda łódź jest tu uwięziona. A te co wpłynęły są zamykane, a załogi mają przymusowe dni wolne.
- No to mam problem. Heeeh. Akurat wtedy, kiedy zależy mi na czasie. No nic, będę musiała poczekać do rana i może mi uda się dowiedzieć czegoś w Gildii, albo nie wiem sama co już mam zrobić...Nie dałabyś się zaprosić na łyczek miodu pitnego. Dzisiaj i tak raczej nic już nie załatwisz, a miód poprawi Ci humor.
- Masz racje, gdybym tylko wiedziała jeszcze co się dzieje z Estrielem. Idziemy.
 
__________________
Kto kocha, ten czuć powinien i przeczuwać, a kto nie odgadnie serca kobiety, ten go nie wart.
Kitsu jest offline  
Stary 19-12-2013, 17:48   #33
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Gdy tylko Nemet wyszła z karczmy zapanowała chwilowa cisza. Garet skończywszy swój posiłek uważnie przyglądał się i przysłuchiwał wszystkim w karczmie. Kiryou rozsiadł się wygodnie masując brzuch.
- Dobry posiłek... Może nie taki sam jak ten podawany szlachcicom, ale należyty.

- Jadałeś ze szlachcicami? - Zapytał zaciekawiony Gilbert.
- Nie. Z klientkami, ale wychodzi na to samo.
- Klientkami powiadasz. Wiec to one cię uwodziły...
- Wręcz przeciwnie. Ale jak tu odmówić gdy proszą bym został na kolacji. - Zabawny uśmiech.
Jeszcze chwilę czerwono-włosy żartował z osobami siedzącymi przy stole. Następnie wstał i zebrał swój majątek, jeżeli jakikolwiem miał, z zamiarem opuszczenia karczmy.

- Dziękuję wam, a w szczególności Paniom za towarzystwo w tej jakże krótkiej podróży. Jednak nadszedł czas bym wyruszył dalej. Pozwólcie że was pożegnam i udam się w swoją podróż. - Ucałował w dłonie obie panie - Żegnajcie.
- Kiryou. - Zatrzymał go Garet. - Powodzenia.
- Tobie również. Pozdrów Grissa. - Udał się w kierunku wyjścia podnosząc rękę na znak pożegnania.

Akane zakończyła posiłek i ułożyła widelec i nóż w należytym porządku przy swoim talerzu. Patrzyła jak Kiryou odchodzi. Jednak nie trwało to długo. Gdy tylko opuścił karczmę od razu przeniosła wzrok na pozostałych członków swojej nowej drużyny. Zwłaszcza na elfkę. Ale też i Garet był w kręgu tych co przykuli jej spojrzenie na dłużej.
- Ciekawa postać twój towarzysz- rzuciła od niechcenia do Gareta.- No ale wróćmy do celu waszej, - spauzowała by poprawić się.- Naszej - z akcentem- wędrówki. Lasy Kitsune. Jak długo będziemy tutaj zależy od statków. Widzieliście te co stoją w tym co miejscowi nazywają dokami. Jak byłam ostatnio to słono liczą za miejsce na pokładzie.
-A nie możemy ruszyć pieszo? Zależało by mi trochę na czasie. - Odezwał się w końcu Tienszan. - Długa droga do ich lasu? - Patrzył na Gareta uznając że prawdopodobnie on zna najlepiej drogę.
- Moim zdaniem? Niedaleko. Góra dzień drogi. Drogą rzeczną wychodzi parę godzin szybciej. Ale jeżeli mają znaleźć to wątpię by szukali od strony rzeki. Sam zresztą jestem za podróżowaniem lądem. - Odpowiedział na pytanie. - Mogli byśmy już wyruszyć.
- Wpierw poczekamy na Nemet. Nie wypada się szykować nie informujac o tym pozostałych członków podróży. - Zaprotestowała Lavia.
- A mi obojętne. - Zadeklarował Gilbert.

- Na noc chcesz wyruszać? Mi to nie przeszkadza jakoś, ale co z innymi?
- Najpewniej zaprotestują. - Odpowiedział wzruszajac ramionami. - Choć jeżeli wyruszymy teraz to około południa dnia jutrzejszego byli byśmy już pod lasem. A jeżeli wyjedziemy jutro to trafimy tam o zmierzchu.
- Nie widzę problemu. - Stwierdziła Akane.
- Nie pamiętasz wcześniejszej rozmowy o zwierzętach? W nocy jest bardziej niebezpiecznie. Dla was...
- Ciągle nie rozumiem czemu w tej sprawie się dystansujesz? - Zapytała zaciekawiona elfka. - Drapieżniki nie są jakieś wybiórcze w atakowaniu swych ofiar.
- Sądzę że w tym tkwi jakiś sekret. - Rozpoczął debatę bard.

- Zawsze można zrobić tak że, skoro dotrzemy na wieczór pod las, to prześpimy się noc i wejdziemy do niego z rana. A co do zwierząt, utrudnieniem jest to że nie można zabijać, ale zawsze się znajdzie jakiś sposób. - Tienszan nie zwracał uwagi na zaczepki jakoby płeć piękna była słabsza, nauczył się że w niektórych kulturach tak jest uważane, choć nie popierał tego zdania.
- Wieże że kobiety dadzą sobie jakoś rade. - wyznał młody wojownik.
- Nie zrozumcie mnie źle. - Powiedział z dość łagodniejszym głosem czarnowłosy. - Nie chodzi o to że w nikogo nie wierzę. - “Choć to w sumie prawda” - Ja jestem niedostrzegalny, ignorowany przez zwierzęta. Choć to pierwsze określenie bardziej pasuje. Są one w stosunku do mnie łagodne lub po prostu nie zwracają na mnie uwagi.
- Żaden elf nie ma takiej zdolności. - Stwierdziła zaskoczona Lawia
- A jednak.
- Czyli po prostu... to my mamy uważać w lesie. Oj Garet. Damy sobie radę. I tak jak mówi Tienszan, wystarczy że przeobozujemy pod lasem do rana. Kiryou wcześniej stwierdził że drapieżniki są tam także za dnia, więc niebezpieczeństwo o jakim mówisz i tak będzie. Co za różnica kiedy tam wejdziemy.
Elf nie miał już nic do dodania.

-To postanowione? Ruszamy jutro z rana, drogą lądową. Jeszcze tylko dosyć ważne pytanie, czy wypożyczą nam konie skoro chcemy jechać do Kitsune? Podobno ludzie z tych okolic nie darzą ich zaufaniem. A jak wychwyciłem z słów Gareta, chciałby je wypożyczyć. - Tienszan popatrzył się po wszystkich.
Do karczmy wkroczyła blondwłosa dziewczyna, co nie uszło uwadze Akane. Zwłaszcza że wróciła też i zagubiona tropicielka. Dała znać reszcie ruchem głowy.
- Droga czy lądem czy wodą nie robi mi rożnicy. I tak będziemy trzymali się najpewniej jej nurtu, dla wygody. Chyba że macie inny pomysł.
Wróciła do obserwacji blond włosej towarzyszki Nemet. W końcu krzyknęła przez całą długość sali.
- Nemet, przedstawisz nam swoją towarzyszkę?
- Ja o tutejszych drogach nic nie wiem, ani nawet gdzie dokładniej jest ten las. Muszę zdać się na was. - powiedział krótko Tienszan, po czym widząc zbliżającą się Nemet z obcą osobą zamilkł, i starał się jak najmniej zwracać uwagi na siebie.
Podobnie postąpił Garet. Na pierwszy plan wysunęli się Akane, Gilbert oraz Lawia.
- ...wydaje mi się że powinniśmy pojechać kawałek szlakiem na zachód a dopiero skręcić w stronę lasu. - Odparła trochę nie pewnie elfka. Nie wiedziała czy powinna poczekać na odpowiedź łowczyni czy może odpowiedzieć wpierw Akane.

- Nie musisz się wydzierać na całą salę Marchewo. Poznajcie Judytę, starą znajomą moich znajomych z czasów kiedy jeszcze tak dużo nie podróżowałam.. Oto Lawia - wskazała na elfkę - Gilbert - bard ujął dłoń dziewczyny i ucałował szarmancko - Akane, a przy stole siedzą Tienszan i Garet. Dowiedziałam się od niej, iż od wczoraj zamknęli możliwość żeglugi na północ i wszystkie statki są unieruchomione w porcie.
- Nie wiem jeszcze z jakiego powodu do tego doszło, ale od wczoraj nikt nie może wyruszyć na północ. Wszystkie drogi są pilnowane, a droga rzeczna została wręcz odcięta. Heeeh - westchnęła blondynka.
Nemet zamówiła dwie porcje miodu pitnego i wskazała Judycie miejsce obok siebie znajdujące się możliwie najdalej od pustynnika.
- Czyli droga rzeczna już odpadła. - Stwierdził Gilbert. - Najpewniej więc wyruszymy szlakiem tak jak zaproponowała panienka Lawia. Ktoś ma inną propozycję, czy uznajemy to za fakt dokonany?
- Ja jestem za.- odparła Akane.- Dłużej nam zejdzie podróż, ale to jedyna droga co nam została. Oby tylko szlaki lądowe były w miarę przejezdne. Kiedy wyruszamy? O świcie?
- Tak. - Odpowiedział bard. - Po wszystkich ustaleniach, taki jest werdykt. Nikomu to nie przeszkadza więc zajedziemy tam na wieczór i przenocujemy pod lasem. Jeżeli jednak ktoś nie będzie się czół zbyt pewnie to po prostu zrobimy nocne warty.
-Mną się nie przejmuj, poradzę sobie.- Akane kontynuowała obserwacje Judyty, nawet się z tym nie kryjąc. Jedynie dała znać karczmarzowi by przyniósł kufel piwa.- Tylko wiesz którego.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 19-12-2013 o 17:52.
RyldArgith jest offline  
Stary 19-12-2013, 18:49   #34
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Gdy noc zrobiła się już dość późna. Część grupy udała się na spoczynek. Tak jak poprzednio Garet wyszedł przez okno na piętrze , na dach i spędził noc pod rozgwieżdżonym niebem. Z początku towarzyszyła mu elfka. Głównie dla tego że chciała się zapytać o kilka spraw z wiązanych z czerwonowłosym podrywaczem. Nie oczekiwała wprawdzie wielu informacji, więc się nie zawiodła. Garet odpowiadał dość skąpie a część pytań z nieznanych powodów wymijał. Zmęczona Lawia wróciła do swojego pokoju.
Nemet długo nie mogła usnąć. Dręczyło ją przeczucie, że na drodze ich wędrówki zdarzyło się coś potwornego. Drogi nigdy wcześniej nie były pilnowane, a już na pewno nie zamykane.Mimo późnej godziny siedziała jeszcze na głównej sali i poddawała zabiegom konserwatorskim swój ukochany łuk. Z zamyślenia wybudziło ją skrzypienie podłogi. Ktoś jeszcze z drużyny nie mógł zasnąć.
To był Tienszan. Odzwyczaił się spać w takim miejscu jak główna sala gdzie jest tyle ludzi w jednym pomieszczeniu. Podszedł do Nemet po cichu.
- Co robisz? Spać nie możesz? - zapytał się cicho.
- Niepokoi mnie ta decyzja, aby iść traktem. Nie bez przyczyny miasto, z tego co się dowiedziałam zamknęło swoje granice. Obawiam się, że mogło dojść do jakiegoś konfliktu. A ty czemu nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć… zbyt dużo ludzi. Może wyjdziemy odetchnąć świeższym powietrzem?
Po tych słowach skierował się w stronę wyjścia, przy drzwiach poczekał na Nemet. Gdy wyszli oparł się o balustradę i spoglądał w nocne niebo.

- Czyż nie lepiej? - zapytał nie patrząc się na rozmówczynię.
- Ale mi plecy zdrętwiały…- dziewczyna starała się przeciągnąć, ale niewiele jej to dało.- Noc zawsze bardziej mi odpowiadała od dnia. Las budzi się do życia dopiero o zmierzchu. Ale najwspanialszy jest widok tuż przed świtem, gdy słońce przebija się przez opary mgły.
- Może wymasować? Znam się na tym.
- Na prawdę? - rudowłosa była lekko zdziwiona propozycją chłopaka. - A skąd się tego nauczyłeś, co?
- Podróżowałem trochę po tym świecie, dłużej niż na to wyglądam.
- Tak, pamiętam, że mówiłeś iż pochodzisz z pustyni na dalekim południu. Jak to jest mieszkać na pustyni? Jak na razie byłam na północy, więc kompletnie nie wiem jak wygląda południe.
Tienszan uśmiechnął się lekko - Na północnym-zachodzie - poprawił - Ale na południu też byłem. Na pustyni jest zupełnie inaczej niż tu…. niebo jest zupełnie inne, takie obce. - po dłuższej chwili kontynuował - Przede wszystkim nie jest tak łatwo o wodę i pożywienie, dodatkowo ciągłe kłótnie o tereny, stwory jakich tu nie zobaczycie, ruiny - Tienszan zdawał się pogrążyć we własnym świecie, nie zwracał uwagi na Nemet - różne świątynie, nie zawsze puste…. nie bezpieczne. - otrząsnął się - Ale o czym to rozmawialiśmy?
- Chciałeś mi rozmasować plecy. Choć z chęcią posłuchałabym o tych świątyniach, to należy się na razie skupić na sprawach przyziemnych, czyli jak dostać się cało do lasu. - Dziewczyna podeszła do niego bliżej.
Pustynnik zajął się masowaniem jej pleców, o dziwo robił to bardzo dobrze.
- Nie wydaję mi się żeby były większe trudności dojścia do lasu niż normalnie, po za tym rzeką jak sama mówiłaś nie popłyniemy. Innej drogi nie mamy.
- Ale trakt jest obstawiony przez wojsko, więc nie wiadomo, czy nas przepuszczą. Najlepiej by minąć blokadę wchodząc w las, ale wtedy jesteśmy bardziej narażeni na atak dzikich zwierząt. Sama nie miałabym takiego problemu, ale z całą drużyną, to już inna sprawa.
Plecy dziewczyny były niezwykle spięte Tienszan musiał się nieźle napracować, aby jego masaż dał jakiś rezultat. Domyślił się za to iż gnębi ją o wiele więcej problemów niż te o których mu teraz mówi.
- Wolałbym uniknąć rozlewu krwi, nie powinno się zabijać ludzi od tak.
W Tienszanie zaczął narastać pewien nie pokój. Nie był spowodowany żadnym czynnikiem zewnętrznym, to było coś z wewnątrz niego, a raczej z braku tego czegoś. Jego “gość” siedział cicho, a w zasadzie to tak jakby go nie było, jakby Wojownik był wolny, i to go zaczęło przerażać.
“Co Ty knujesz stary gadzie?” ale odpowiedziała mu tylko cisza.
 
Raist2 jest offline  
Stary 25-12-2013, 11:19   #35
 
Miszkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Miszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodze
- Cholera! Myślałem, że odpocznę od tych mrozów. - powiedział mężczyzna z długą szarą brodą.
Mężczyzna ten wysiadał ze statku na przystani. Jego postura była niczym orka, ale twarz ludzka z wieloma bliznami. Miał na sobie kolczugę, która w niektórych miejscach ozdobiona była drogocennymi kamieniami. Najbardziej jednak uwagę zwracał jego oręż zawieszony na plecach.

Wielki topór bojowy, która w tych rejonach nie był często widywany. Jego imię, również nie było tutejsze: Asghar.
- Cholera. - powtórzył. - Słońce już zachodzi. Czas ruszać do Vivek.
- Ma pan szczęście! - krzyknął ktoś za nim. - Jeszcze parę dni temu w tej okolicy aż roiło się od zbójów. Pana zbroja byłaby łakomym kąskiem dla tych zbirów. - powiedział jeden ze strażników.
- Słyszałem, coś o nich podczas podróży. - powiedzał zaintrygowany przybysz. - Więc już ich nie ma? Udało się wam ich złapać
- Nie nam. Grupa kilku osób z Vivek ich załatwiła. - odparł strażnik
Ostatnia informacja bardzo zaciekawiła Asghara.
- Czy ta grupa jest jeszcze w Vivek? - spytał.
- Najprawdopodobniej tak, chociaż możemy się mylić. - odpowiedział strażnik.
- Czas nagli. Muszę się przespać. Dziękuję za informację, natychmiast ruszam do Vivek. - szybko powiedział Asgahar.
Podróz do Vivek zajęła mu godzinę pieszo. Podróżował wiele. W jego stronach nie było koni, więc nogi miał silne i wytrzymałe.
Pierwszym miejscem w które się skierował była miejska karczma. Zakupił pokój za kilka złotych monet. Pomieszczenie okazało się malutkie, ale zadbane. Waże, że było w nim łóżko. Zasnął bardzo szybko. Śniły mu się śnieżne wilki.
 

Ostatnio edytowane przez Miszkus : 25-12-2013 o 13:13.
Miszkus jest offline  
Stary 26-12-2013, 12:26   #36
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Nazajutrz padał deszcz...
Z samego rana Garet wszedł do karczmy przez okno. Był cały mokry i najwidoczniej w bardzo, bardzo złym humorze. Zapukał kilka razy do drzwi pokoju kobiet. Kobiety wiadomo potrzebują odrobinę więcej czasu o poranku. Następnie zszedł do głównej sali zajmując miejsce przy kominku. Ogrzewał swoje zziębnięte ciało i suszył strój. Był zniecierpliowiony.
Pierwszą osobą która do niego dołączyła była Tienszan. Najpewniej przebudzony jego wejściem do karczmy, albo po prostu tym że przechodził obok wspólnej noclegowni. Czarnowłosy odwrócił się do niego. Wyraz jego twarzy był niezbyt towarzyski.
- Jeżeli możesz zamów dla reszty jakieś śniadanie. Nie wiem na co mieli by ochotę i jakoś mnie to nie interesuje. Jak zejdą mają zjeść i być gotowym od podróży. Wyruszamy jak najszybciej.
Reszta nocy minęła spokojnie dla Tienszana, ostatni raz taką spokojną noc miał wiele lat temu. Kiedy się obudził akurat Garet szedł do jednego ze stolików przy kominku. Pozbierał swoje rzeczy, a że miał praktycznie tylko ubranie i miecz zajęło mu to tylko chwilkę.
Po słowach Gareta rozejrzał się po sali dokładniej, karczmarza nie było widać, albo jeszcze śpi albo robi coś na zapleczu. Skierował swe kroki do kuchni, o tej porze już ktoś powinien tam być, i był, żona karczmarza jak się okazało, Tienszan przywitał się, zamówił jakieś śniadanie i coś do picia, po czym wrócił do stolika.
- Czemu nie spałeś w karczmie? - Tienszan spytał się Gareta.
- Nie... sypiam w takich miejscach. - Odpowiedział dość niepewnie. Jego twarz delikatnie złagodniała. - Od dziecka żyję vineal. Na wspólny to będzie “w naturze” (w rozumieniu na łonie natury). Nie których zwyczajów po prostu się nie zmieni... - Zmienił pozycję tak by ogrzać swoje plecy a jednocześnie być twarzą w stronę Tienszana.
- Trochę to rozumiem, jak słyszałeś wychowałem się na pustyni, i to nie w jednym z granicznych miast, których mieszkańcy uważają się za mieszkańców pustyni. - gdy mówił o “miastowych” słychać było lekka drwinę w jego głosie - Także też nie byłem zwyczajny do spania w budynkach, ale lata podróży w końcu zepchnęły mię do środka. Teraz mi to już prawię obojętne.
- U mnie podobna obojętność tyle że z większym oporem. Jeżeli mam możliwość spania na zewnątrz to ją wybiorę. Pogoda także nie robi mi różnicy.
Po chwili ciszy i oczekiwania odezwał się Tienszan.
- Nemet obawia się straży na drogach do lasu, podobno jest obstawiona według niej. A ja wolałbym uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi.
Mina elfa znów stała się nieprzyjemnie zimna.
- Też mam co do tego złe przeczucia. Dlatego chcę wyruszyć jak najszybciej. Chcę mieć nadzieję, że to tylko straż budzi moje obawy.
- W takim razie idę pośpieszyć Gilberta ty jak możesz zajmij się kobietami. - W momencie kiedy Tienszan już wstał i miał iść po Gilberta, ten się zjawił ziewając.
- Witam szanownych panów. - powiedział i usiadł przy stoliku.
- O jesteś, świetnie. Jedz śniadanie zaraz powinni podać i się zbieraj, wyruszam natychmiast. - odpowiedział mu pustynnik.
Czarnowłosy elf nawet nie ruszył się z miejsca gdyż oto właśnie po schodach schodziła gotowa do drogi Lawia. Ziewanie wskazywało na to że również chciała by jeszcze pospać. Będąc zaspaną nie zwróciła uwagi na stan jej towarzysza. Bez słowa, a raczej z ziewnięciem dosiadła się do stolika witając wszystkich delikatnym skinieniem głowy.
- Neeeeemet jeszcze śpi - Odpowiedziała ziewając ponownie.
- Ciężka noc? - zapytał elf.
- Nieprzyjemne sny. Nie mogłam zmrużyć oka. - Na tą odpowiedź mina elfa delikatnie się zaostrzyła. “Obym się mylił...”
- Pójdę po nią. - powiedział wojownik.
Nemet wcale nie spała, gdy przyszedł ją obudzić Tienszan. Systematycznie pakowała wszystkie swoje rzeczy do plecaka. Na łóżku leżały jeszcze porozrzucane różnego rodzaju zioła, maści i eliksiry. Łuk został dokładnie wyczyszczony, strzały naostrzone, buty wypucowane.
- Jestem gotowa. - odpowiedziała pustynnikowi - Zaraz zejdę.Tylko dokończę się pakować.
- Jakbyś mogła się pośpieszyć, im wcześniej wyruszymy tym większa chyba szansa na uniknięcie patrolu na drodze. Mam nadzieje że nie spotkamy problemów na niej.
- Patrole są i będą, a ja wolę być pewna, że mam wszystko to co będzie mi później potrzebne bezpieczne w plecaku. Jeśli możesz zamów mi kawę u karczmarza.
- No dobra. - Po tych słowach zszedł na dół i zamówił dla Nemet dodatkowo kawę.
Dziewczyna po chwili zeszłą na dół za Tienszanem.
- Witam, wszystkich. Mam nadzieję, że się wyspaliście. Proponuję, aby Tinszan i Garet ruszyli natychmiast. Nasza grupa ruszy trochę później W razie jakichkolwiek problemów każdy wie co ma robić?. Później nie będzie czasu tego omawiać.
Jedyną niedoinformowaną zdawała się być Lawia. Po jej zachowaniu widać było że nie jest pewna czy o to zapytać.
Garet wstał od kominka i podszedł do lady skąd zabrał dwie dopiero co wypieczone pszenne bułeczki. Schował je do zasobnika i udał się w stronę wyjścia. Jedynie Nemet i Tienszan dostrzegli delikatny uśmiech na jego twarzy.
“Tak. To jest właśnie dobrze dobrana grupa. Gotowa na każdą chwilę.” - Pomyślał wychodząc z karczmy.
Tienszan popatrzył się po reszcie, potrzebował tylko przewodnika, jednego, poza tym Nemet wydaję się twarda a Glibert obyty, powinni dać sobie radę. Skinął tylko głową na do widzenia, po czym wstał zarzucił pochwę z mieczem za lewe ramię i wyszedł.
Rozejrzał się na zewnątrz, pogoda nie dopisywała, choć było jeszcze wcześnie kilku robotników kręciło się przy dokach. Spojrzał się na Gareta.
- To prowadź, ty znasz drogę a ja nie. - powiedział do niego.
- W porządku. - Odpowiedział rozglądając się po mieście, tak jakby czegoś szukał. - Pójdziemy na północny zachód aż dotrzemy do lasu, a później przy linii lasu na zachód. To powinno być najlepsze wyjście.
Obeszli karczmę, a następnie przechodząc wąskimi uliczkami dotarli do małej zachodniej bramy.
- Główną bramą jest ta którą wjechaliśmy, na południu. - Stwierdził beznamiętnie elf. Choć co chwilę się rozglądał.
- Ciężko nazwać to bramą, na prędce postawiona palisada, nie wytrzymała by długo. - Tienszan popatrzył się na coś co miało przypominać bramę a w rzeczywistości to marnie to “jej” wychodziło. Jeden strażnik, stał opierając się na pice, starał się wyglądać groźnie ale kiepsko mu to wychodziło, widać było że nie nawykł do broni.
- Nie zamierzam go pytać o pozwolenie. - Stwierdził czarnowłosy spoglądając na swojego towarzysza. Z zasobnika wyciągnął długą, cienką igłę senbon.
Pustynnik widząc to, złapał szybko rękę Gareta, zanim ten mógł wycelować w strażnika.
- Nie zabijaj. - Popatrzył się dosyć ostro na elfa - Mam inny sposób w razie czego, chociaż młokos nie powinien i tak sprawiać problemów przy wyjściu. - patrzył się dalej na reakcję kompana.
Elf powoli wycofał dłoń. Nie odłożył jednak igły.
- Próbuj - Rzekł dając przyzwalający znak drugą ręką.
- Jeśli nie stali się zbyt podejrzliwi po prostu przejdziemy. Chodź za mną. - I poszedł dalej w stronę bramy, popatrzył się na strażnika kiwając mu głową, ten jednak był zbyt zajęty stwarzaniem pozorów że wie co robić.
Tienszan przeszedł przez bramę jak to robił już wiele razy wcześniej w innych miastach. Garet natomiast udawał brak zainteresowania strażnikiem, a naprawdę ciągle miał go na oku.
Kiedy znaleźli się już jakiś kawałek za bramą Tienszan odezwał się do niego.
- Mówiłem że pójdzie gładko? Chyba nie bywałeś za często w miastach? Przy wyjściu rzadko kiedy interesują się gdzie, kto i po co się udaję, chyba że tu jest inaczej.
- Mogłem go po prostu uśpić. Ech. Mniejsza... - Machnął ręką. Odwrócił się jeszcze na chwilę w stronę miasta. Pewnym było, że nie pokoi się o swoją towarzyszkę, choć starał się to ukryć.
- Teraz przynajmniej do lasu nie powinniśmy nikogo napotkać. Możemy ten kawałek przebiec.- Zaproponował.
- Trzeba było od razu mówić, chociaż i tak dobrze się stało że nie było trzeba tego robić, nie potrzebne zwrócenie uwagi że ktoś tędy przechodził. Ale mniejsza, już i tak to za nami. To biegniemy….. I nie martw się o nich jest nimi Nemet, ona jest silna, nawet jeśli sama nie zdaję sobie z tego sprawy, i jeszcze Gilbert, on wydaję się człowiekiem który wie co robić.
- Nie zmienia to faktu że mam ją chronić... Ruszajmy więc. - Ruszył przodem stopniowo przyśpieszając. Tak by jednocześnie utrzymać odpowiednie tempo. Po godzinie dotarli do lasu, a dokładniej jego granic. Pogoda wciąż nie była najlepsza, ale przy najmniej przestało padać. Ciekawe tylko na jak długo?

Las emanował dziwną energią. A może po prostu była ona czysta. Z tego słynęły głownie lasy zamieszkiwane przez Kitsune.
Od jakiegoś czasu w miarę jak zbliżali się do lasu, w Tienszanie zaczął narastać niepokój, lecz to nie było jego uczucie. W momencie jak dotarli do skraju lasu, zatrzymał się na chwilę by przyjrzeć się wielkim, wiekowym drzewom, czegoś takiego jeszcze nie było mu dane widzieć.
Po chwili poczuł wielki ból w głowię, chwycił się rękoma za nią, upadł na kolana, i zaczął krzyczeć, nie był w stanie się podnieść, nie był w stanie zrobić cokolwiek, jego miecz wypuszczony z ręki leżał obok niego.
“Uciekaj stąd, już!! Nie wchodź tam, oni cię zabiją, myślisz że dadzą komuś takiemu jak ty chodzić spokojnie po Ich lesie?” głos w jego głowię zaczął się wić,
“Niee, myślisz że uwierzę twoim słowom! Nie poddam się, to Ty odejdziesz.”
“Zapomnij o mnie, uciekaj!”
“Niee!!”
- Wszystko w porządku?! - Garet natychmiast znalazł się przy towarzyszu. Choć w drugiej dłoni trzymał senbon. Cóż mało kto wiedział że elf uważał sen za jedno z najlepszych wyjść z wielu sytuacji. Używał go zwykle w tedy gdy nie wiedział co zrobić z osobnikiem. W tym jednak wypadku czekał spokojnie. Oczekiwał na odpowiedź.
Gdy Garet zbliżył się do kompana zobaczył jego oczy na których widok wzdrygnął się, one emanowały światłem. Lewa dłoń zaczęła powoli z oporem kierować się w stronę ellfa, wydawało mu się że w okół niej pełzają dziwne przeźroczyste macki przypominające węże ( dla zobrazowania jak wyglądają). Aura pustynnika którą od spotkania wszyscy czuli zaczęła być coraz intensywniejsza.
- Pomóż mi. - wydusił Tienszan.
Więcej słów elf nie potrzebował. Igła wbita została w kark nim ręka wojownika zdołała go dosięgnąć. Dziwna aura nie znikła, ale wojownik z pewnością był uśpiony.
“I co ja mam teraz z nim począć? Ech. To dziwne coś nie znikło. Spróbować go wyładować? Upust energii jest stosowany... kiedy? O ile pamiętam wspominał że trzeba być przytomnym. Eh mniejsza”
Elf podniósł towarzysza i zagłębił się odrobinę w las. Resztę drogi podążał już wewnątrz niego wciąż trzymając się blisko granicy.
- To nas trochę opóźni. - Powiedział podrzucając ciało by lepiej ułożyło się na barku.
W Elfie zaszła zmiana. Mała i nikt w sumie nie mógł jej teraz zobaczyć, gdyż byli sami. Oczy elfa zmieniły barwę z złotej na szmaragdową. W przeciwieństwie do swojego śpiącego kompana którego aura została wzmocniona w momencie wejścia do lasu, aura i obecność Gareta dość szybko przestawały być odczuwalne.
- “Zew natury”. - Powiedział pod nosem niosąc i doglądając wojownika.
 
Raist2 jest offline  
Stary 26-12-2013, 16:22   #37
 
Miszkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Miszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodzeMiszkus jest na bardzo dobrej drodze
Asghar obudził się. Nie wiedzieć czemu przespał ponad dwa dni. Wstał za to wypoczęty i bardzo głodny. Gdy zszedł na dół, dopłacił karczmarzowi za przespaną noc i zamówił boczek z jajkiem. Zobaczył, że jest w karczmie sam. Pośpiesznie zjadł śniadanie i wyruszył na przechadzkę po Vivek.
Miasto w godzinach wieczornych wydawało mu się ponure. Nie widział czemu, ale od kiedy wyszedł z tawerny, miał uczucie, że jest śledzony. Po wejściu na bazar zobaczył pakujących się kupców. Zaciekawił go jednak mężczyzna z dużą ilością oręża.
Gdy podszedł do stoiska okazało się, że mężczyzna jest pół orkiem.
Miecze i sztylety sprzedawane przez pół orka, nie mogły się jednak równać toporowi Asghara. Kiedy odwrócił się plecami do sprzedawcy usłyszał:
- Nieznajomy! Skąd masz ten topór? - spytał handlarz. - Słyszałem, że takie topory robione są na dalekiej północy w krajach lodu i zimna. Jednakże nigdy nie widziałem takiego na oczy. Aż do teraz. Jestem niemal pewien, że to robota nordów. Czy mam rację?
- Tak. Zgadłeś pochodzę z Haarshik. Lodowej Krainy na północy. Mój kraj graniczy z Morzem Północy. - spokojnie powiedział Asghar, zaintrygowany wiedzą pół orka. - Nordycki topór bojowy w całej swojej okazałości. Widzę, że dobrze znasz się na broni. Teraz czas na moje pytanie. Skąd masz tyle tego żelastwa? - głośno spytał.
- Niedawno rozibliśmy bandę złodziejaszków niedaleko przystani. - powiedział.
Dla Asghara od razu zaświtało w głowie.
- Mówiąc “rozbiliśmy” kogo miałeś na myśli? - spytał
- Dwóch strażników, rudowłosa dziewczyna i elfy. Młoda dziewczyna i chłopak. Pamiętam, że chłopaka nazywali Leśnym Duchem. A i jeszcze był z nami bard Gilbert. Sympatyczna gromada.
- Wiesz może gdzie mogę ich znaleźć? - spytał Asghar.
- Jeżeli jeszcze nie wyruszyli to powinieneś odnaleźć ich w karczmie. - spokojnie powiedział pół ork
- Gdzie mieli wyruszać? - znów spytał Asghar.
- Mówili coś o północy. Rudowłosa kobieta pochodzi z północy i sprzedaje skóry.
Długobrodego przybysza z północy zaatakowały myśli. Myśli dobre i pełne nadziei. Podziękował handlarzowi, za jakże cenne informacje. Czym prędzej pobiegł do karczmy.
W tawernie nie zauważył nikogo szczególnego. Ani elfów, ani rudowłosej kobiety. Spytał się karczmarza czy mogą tu się jeszcze pojawić. Oczywiście barman nie chciał odpowiedzieć bez zaliczki, więc Asghar dał mu parę złotych monet i dowiedział się, że grupa osób która zwalczyła zbirów kilka dni temu, udała się do Przystani. Asghar czym prędzej wybiegł z karczmy i pobiegł w stronę przystani. Musiał zdąrzyć, to ostatnia szansa.
Podróż nad Ardan zajęła mu kilka godzin. Na Przystań dobiegł zmęczony i obolały po długim biegu,ale dowiedział się tylko tego, że elfowie przepłynęli już Ardan. Za więcej informacji musiał zapłacić. Dowiedział się, ze zmierzają w stronę Kitsune.
Asghar pomyślał,że musieli być naprawdę dobrymi wojownikami, jeżeli udają się w tak niebezpieczne miejsce w kilka osób. Jeszcze bardziej go to nakręciło i postanowił jak najszybciej przepłynąć Ardan.
Po kilku godzinach, był już po drugiej stronie. Rzucił 15 złotych monet dla przewoźnika i pobiegł w stronę Kitsune.
 
Miszkus jest offline  
Stary 17-01-2014, 20:20   #38
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Grupa w końcu dotarła do obozowiska. A raczej małego ogniska na skraju lasu. Było ono tak zmyślnie zbudowane by ciepło w większości padało tylko w jedną stronę. Przy obozowisku spał Tienszan. Czarnowłosy podkładał właśnie do ogniska.
Gilbert i Nemet zdali krótki raport: o tym że zostali zatrzymani przez patrol, dlatego się spóźnili; oraz o tym, że Akane musiała załatwić jakieś “ważne” sprawy więc stwierdziła że dojedzie później.
- Phi. - Prychnął Garet. - Jakby podroż do lasu była zwykłą przechadzką. Gdy tam wejdziemy ślad po nas zniknie. Nie ma szans by mogła dołączyć “później”. - stwierdził z lekką kpiną.
Nemet nie ukrywała swojego zadowolenia oraz zrozumienia do słów elfa.
Garet jako pierwszy za proponował że stanie na warcie. A raczej po prostu tak zdecydował nie angażując się w rozmowę na ten temat. Ukradkiem również przyglądał się Lawi. Pewnie był zadowolony z jej bezpieczeństwa. Pewnie, bo nie było tego po nim widać.
Noc zapadła. Wszyscy zmęczeni podróżą zasnęli. Pozostał tylko samotny elf.

****

Znów tam był, znów widział krew tryskającą na wszystkie strony, znów czół strach. Bitwa rozpoczęła się na dobre, siły wroga były nie ugięte, nie znające strachu i litości. Lecz obrońcy też nie odpuszczali… nie mogli, jeśli by zawiedli, wiele istnień było by zagrożonych.
Tienszan, niespełna 20 letni mężczyzna stał na środku pola bitwy dzierżąc miecz w ręce, jego nogi już nie drżały, dźwięki bitwy w około nie docierały do niego, zachowywał się tak jakby znalazł się tu przed chwilą, jakby nie wiedział gdzie jest. Kiedy się odwrócił, ot tak po prostu nie wiedząc nawet że się odwraca, zauważył nagle jednego z wojowników wroga nadbiegającego w jego stronę, młody chłopak nie wiedząc co ma robić zaczął się wycofywać tyłem, nie zauważył jednego z ciał pod swoimi nogami i się o nie potknął, przeciwnik chciał go ciąć. Tienszan nie chciał umierać, był na to za młody, zasłonił się ręką przed ciosem jakby miało mu to w czymś pomóc , jakby jego rękę nie dało się przeciąć i mogła ona go uratować przed śmiercią, lecz nic się nie stało, cios nie nadszedł.
- Wstawaj! Nie pora na leżenie! Weź się w garść i walcz!
To był Argem, jego nauczyciel, stał nad nim a przed nim leżało ciało człowieka który chciał zabić Tienszana.
- Nie po to cię szkoliłem żebyś teraz leżał jak małe dziecko i płakał!
Tienszan podniósł się, odnalazł swój miecz i stanął w pozycji gotowej do walki.
- Od razu lepiej. A teraz idź i broń świątyni.
I Argem ruszył dalej w pole, a w młodego pustynnika wstąpiła nowa siła, mógł dalej walczyć.
Bitwa ciągnęła się i ciągnęła, zdawało się że trwa od samego początku czasu. Siły wroga malały ale z każdym zabitym, ich zaciekłość rosła, a obrońców też ubywało. W pewnym momencie Tienszan zobaczył jak dwóch przeciwników zabija jego nauczyciela, tego było już dla niego za wiele, upuścił broń na ziemię i zaczął uciekać w stronę świątyni.
Kiedy do niej wbiegł i schował się w jej wnętrzu, wszystkie odgłosy ucichły, było tu cicho, nie naturalnie cicho.
“Chodź tuuu.” usłyszał cicho w głowie, “Choodź, mogę ci pomóc”
- Kim jesteś? - młodzieniec rozejrzał się dookoła.
“Kimś kto może ci pomóc, jestem Twoim przyjacielem. Chooodź, choodź.”
I poszedł, bezwiednie, nie było już świątyni, nie było bitwy na zewnątrz, nie było nic prócz głosu. Doszedł w końcu do okrągłego piedestału na którym spoczywała, mała, czarna kryształowa kula. “Taak, chodź mogę ci pomóc.”
- Ale jak?
“Mogę ci pomóc pokonać twoich wrogów, wszystkich. Uciszę ich, już nie będzie krzyków, nie będzie bólu ani strachu.”
- Co mam zrobić?
“Weź mię. Weź i użyj”
I Tienszan wziął kulę, a kula wzięła jego.
“Hahahaha! Tak. Nareszcie po tysiącu lat!”
- Nie, Ty jesteś…..
“Tak. A Ty jesteś moim naczyniem.”
- Ale miałeś mi pomóc.
“Ooo tak. I pomogę.”
I nastała ciemność. Tienszana już nie było, była tylko ciemność…..
Tienszan obudził się z niemym krzykiem na ustach. Jego aura już zmalała, ból głowy się zmniejszył, już nie był nie do zniesienia. Rozejrzał się w koło gdzie jest. Zauważył drużynę śpiącą przy ognisku, a po drugiej stronie zobaczył las. Podniósł rękę do głowy i odwrócił wzrok, napotkał wzrok Gareta. Widocznie to on miał stać na warcie teraz.
- Zły sen? - zapytał elf spoglądając to na Tienszana to na Lawię.
Sen Elfki był spokojny. Może dlatego że czarnowłosy siedział przy niej. Przebudzony wojownik widział jak ręka elfa oddala się od głowy towarzyszki. Dlaczego? Jej włosy były ugładzone. Sam jednak elf nie skomentował swoich czynów. Powstał jedynie,by przykucnąć przy ognisku i dorzucić trochę chrustu.
- Można tak powiedzieć. Gdzie jesteśmy i co się stało?
- Straciłeś przytomność? - Stwierdził elf jakby próbując sobie przypomnieć, albo ująć to w słowa. - ... gdy zbliżyliśmy się do lasu. Przeniosłem cię na miejsce zbiórki. Jak widzisz mamy już noc.
- Tak? Ostatnie co pamiętam to to jak dotarliśmy na skraj lasu. A potem nic. Ile czasu minęło?
- Będzie z pół dnia. Od lasu i ze 2 godziny jak reszta przybyła. - Elf uważnie przyglądał się ręce wojownika.
Jego spojrzenie nie uszło uwadze Tienszana, wyglądała normalnie. schował ją jakby nigdy nic za plecami, niby chciał poprawić swoją pozycję.
- Co jest? Co się tak przyglądasz?
- Gdy zbliżyliśmy się do lasu widziałem coś znajomego. A przy najmniej coś podobnego.
Wojownik zmarszczył brwi, zdawał się robić wrażenie zaciekawionego i zaniepokojonego jednocześnie.
- Co widziałeś?
- Dziwną moc. - stwierdził krótko - Dziwną ale podobna do czegoś z przeszłości.
Pustynnik przymknął oczy, podniósł się, popatrzył na śpiących towarzyszy i dookoła.
- Może chodź dalej, na bok. - po czym odszedł kawałek.
Garet ruszył za nim, widocznie rozumiał że jego towarzysz nie chciał rozmawiać o takich rzeczach jeśli ktoś postronny może to usłyszeć.
- Możesz teraz powiedzieć dokładniej co widziałeś? Albo jak to chociaż wyglądało?
- Wyglądało jak węże. Czarna aura na ręce. Nie żeby mnie to intrygowało. Wolał bym jednak wiedzieć z kim podróżuje. Sam rozumiesz...
Tienszan zamknął oczy, spojrzał na swoją lewą rękę po czym zaczął zdejmować bandaż. To co Elf zobaczył pod bandażami wprawiło go w lekkie zdziwienie. Nie było pod nim rany jak na samym początku sądził, jego ręka była czarna, tylko w niektórych miejscach jeszcze wyglądała normalnie.
- To… To pamiątka po moim błędzie… i nie tylko po nim. - powiedział cicho - Mam w sobie pewien byt którego chce się pozbyć, właśnie dlatego chcę się dostać do Kitsune, jakiś czas temu słyszałem że mogliby mi pomóc, podobno znają się na klątwach i znają tą istotę. - kiedy to mówił zabandażował z powrotem swoją rękę.
- Byt powiadasz. Więc nie jest tym co kiedyś widziałem. Tamto zdaje się było tylko mocą i miało inną barwę. Wybacz moje dociekania, ale jak bardzo to na ciebie oddziaływuje?
- Przeważnie udaję mi się nad tym panować. Proszę, tylko nie mów o tym nikomu.
- Nic mi w sumie do tego. - Elf wzruszył ramionami - Byle byś frontu nie zmienił. - Odparł podkreślając swoją obojętność na towarzyszy.
Nastała chwila, jakby każdy zbierał swoje myśli. Pierwszym który ją przerwał był Tienszan.
- Ta moc, o której wspominałeś. Mógłbyś mi coś więcej o niej powiedzieć?
- Nie. Nie da się jej już sprawdzić. - Poruszył dłonią jakby chciał coś wytłumaczyć. - To pewne. - Podsumował i spojrzał w niebo. Po chwili milczenia naszła go jednak pewna myśl.
- Może jednak jest ktoś kto powinien pamiętać to lepiej. To dziwne... Właśnie zmierzamy w jego okolice. - Powiedział nie kierując swojej wprost do rozmówcy. Mówił raczej sam do siebie.
 
Raist2 jest offline  
Stary 24-01-2014, 15:11   #39
 
Poker123's Avatar
 
Reputacja: 1 Poker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znany
MG : Aktualna mapa


Ale nie tylko Tienszan tej nocy miał zły sen, Nemet też miała koszmar, choć nie mogła go zrozumieć, pamiętała tylko jakieś strzępki obrazów, krew, piasek i czyjś strach.
Rankiem wszyscy byli już gotowi do drogi.
- Poczekajcie chwilę. - Tuż przed wyruszeniem Nemet zatrzymała swoją grupę.
- Co się stało? - Zapytał bard.
- Coś jest nie tak. Coś się zbliża.
- Uuu. - Odgłos wydobył się z ust Gareta. Wprawiając w zaskoczenie wszystkich. - Też to poczułaś.
- W końcu jestem łowczynią.
- Łowczynią. Hym. - Odparł pod nosem w zastanowieniu.
- Co się zbliża? - Zapytała zniecierpliwiona elfka.
- Jakiś pajac biega po lesie. - Stwierdził obojętnie Garet. - Ściąga na siebie kłopoty.
- I na nas - podkreśliła Nemet. - w końcu to do nas się zbliża.
Grupa dość sprawnie przygotowała się do starcia z nadciągającym osobnikiem.
Nemet zdjęła z pleców swój łuk i naciągnęła cięciwę starając się stanąć lekko obok grupy, tak aby mieć za plecami drzewo,a przed sobą widok na to co się do nich zbliża.
***
Asghar słyszał już jakieś głosy. Co prawda słabo ale słyszał. Wbiegł na drogę. Nagle zza jego pleców wyłoniła się mała grupka. Nie zdążył się obrócić. Dostał czymś ciężkim w głowę.
Upadł na ziemie. Kiedy wstawał podniósł ręce do góry.
- Spokojnie. Jesteście tą grupą, która rozbiła zgraje rozbójników niedaleko Przystani? Jeżeli tak szukam was od paru dni. Jestem Asghar. Przybywam z dalekiej północy, kraju Nordów. Może moglibyśmy porozmawiać przy jakimś ognisku? Mam dla was propozycję. - powiedział i opuścił ręce.
Garet rozejrzał się po grupie. Podniósł dłoń na znak wycofania się oparł się o drzewo. Pozostawił decyzję pozostałym.
- Zamierzamy zagłębić się w tym lesie. - Stwierdziła jako pierwsza Lawia. - Mój towarzysz jest już zniecierpliwiony tą podróżą, więc...
- ...więc jeżeli masz do Nas jakąś sprawę, to nie masz innego wyjścia jak za nami podążyć. Ewentualnie podążyć do czasu uzyskania na nią odpowiedzi.
Nord po chwili zastanowienia zgodził się na warunki postawione przez elfa.
- Mamy najwyraźniej ten sam cel. Na razie będę z wami podróżował. Moim celem jest również ten las. Cholerny las.
Tienszan pod czas tego zdarzenia był skierowany twarzą w stronę lasu. Gdyby ktoś go obserwował zauważył by spokój na jego twarzy i zamknięte powieki. Uszy Gareta wychwyciły głos wyjmowanego miecza z pochwy. To Tienszan powoli go wyciągnął, nikt by się temu nie dziwił jeśli by to widział, nikt prócz Gareta. Zdziwiło go to biorąc pod uwagę, że podczas wczorajszego incydentu zapomniał go zabrać ze sobą.
W takim razie skąd wojownik go wziął? To był pierwszy raz kiedy przy nich go dobył.
<img src="http://www.amaterasu-store.com.ar/picture_library/productos/medieval/dark_sword_04.jpg" height=800px width=175px />
“Czujesz ich, prawda? Zbliżają się” - odezwał się byt w głowie Tienszana.
“Co to?”
“Nie poznajesz? Wczuj się dobrze”
“Demony?”
“Haha. Ooo tak.”
- Cieszę się że wszyscy już się zaprzyjaźnili, ale miło by było gdybyście o czymś nie zapomnieli. - po tych słowach otworzył oczy - On był śledzony.
Kiedy wszyscy odwrócili się w stronę Tienszana z lasu wyskoczyła mała grupka stworów. Nie były to zwierzęta choć niektóre w jakimś stopniu mogły je przypominać.
<img src="http://fc04.deviantart.net/fs12/i/2006/284/1/d/Imp_by_Beloved_Creature.jpg" height=250px width=250px /> <img src="http://fc08.deviantart.net/fs70/f/2011/027/5/b/5bbdc620c35804dc04f14c1bd4ad975a-d2m6bum.jpg" height=250px width=250px /> <img src="http://digital-art-gallery.com/oid/88/640x746_15438_Fire_Imp_2d_fantasy_imp_demon_fire_p icture_image_digital_art.jpg" height=250px width=250px />

Nemet nie czekała na zaproszenie ze strony potworów. Łuk był już napięty, a strzały jedna za drugą mknęły w ich kierunku.
- Nie dajcie im się otoczyć! Te stwory nie pochodzą z naszego świata.
Nord chwycił swój dwuręczny topór i przyjął postawę do walki.
Nie miał zamiaru pierwszy atakować. Uważnie obserwował potwory które wyglądały na jakiś rodzaj demonów, diabłów.
- One nie mogły poruszać się po ziemi. Usłyszałbym je. - ze stoickim spokojem powiedział Asgar.
Wtedy potwory rozprostowały małe skrzydła na plecach.
- Myślę, ze to są impy, ale mogę się mylić. Sam Bóg nie wie co mieszka w tym lesie. - rzekł nord.
Elf ujął w dłoń swój ozdobny sztylet, a jego ciało pokrył czerwoną łuską.
- Sęk w tym że nic takiego nie żyje w tym lesie. - Odparł Elf anihilując jednego natręta.
- Skąd wiec się wzięły! - Zapytała Lawia zgrabnie przeskakując z nogi na nogę i posyłając w stronę stworów serię strzał.
- Licho wie! Ale wiem gdzie zmierzają. - Odparł z zadowoleniem bard operując swoją szablą w zgrabnych obrotach.
Kolejny ze stworów padł martwy przed Tienszanem. Wojownik był zajęty walką, chociaż stwory nie były trudnymi przeciwnikami to miały przewagę liczebną. Nie potrafił powiedzieć ile już zabił, może 10 może 15. Kiedy żaden ze stworów nie chciał już się zbliżyć do niego, znów poczuł to znajome uczucie. Jego lewa ręka przestawała być jego ręką. Każdy poczuł coś dziwnego w powietrzy. Pewne napięcie?
Oczy Lawi która była szkolona w sztukach magicznych zauważyły jakby zamazane, nie wyraźne, ledwo dostrzegalne kule krążące wokół pola walki.
- Je też? - powiedział szeptem ze zdziwieniem Tienszan do siebie.
“Hahahahaha. A co ty myślałeś? Że tylko was śmiertelników można wchłonąć? Hahaha”
- Nie. Nie znowu.
I znów to się stało. Dusze poległych demonów zaczęły być wchłaniane przez lewe ramię pustynnika. I znów zaczął się staczać w otchłań mroku.
Wszyscy którzy by widzieli teraz młodego wojownika zauważyli by w nim zmianę, jego oczy zaczęły znów emanować lekkim wewnętrznym światłem. Jego aura znów się nasiliła, lecz po mimo tego nie wzbudzała takiego strachu jak przedtem, raczej było czuć w niej zło. Stworzenia zatrzymały się przerażone.
Tienszan z uśmiechem zadowolenia na ustach wbił miecz w ziemię. Wyciągnął lewą rękę w górę.
To co się potem działo zaskoczyło każdego. Nad wyciągniętą ręką Tienszana zmaterializował się magiczny krąg, krąg magii znanej tylko z opowieści, z legend.
Była to magia demonów, ale o tym mógł wiedzieć tylko ktoś szkolony w sztukach magicznych lub ktoś kto się tym interesował.
- Katz. - po tych słowach wypowiedzianych przez “Tienszana-nie-Tienszana”, krąg rozpadł się, a w stronę małych demonów poleciały czarne ogniste kule.
Wszyscy stali jak zamurowani, w jednej chwili wszyscy przeciwnicy zostali spopieleni, wszyscy poza jednym. Tienszan skierował lewą rękę w stronę ocalałego.
- Ketak.
Stwór przeleciał w stronę wojownika który chwycił go za szyję.
- Ash ungel, koten ulak. - powiedział w nieznanym nikomu języku.
- Shakah…. terniak. - odpowiedział stwór piskliwym głosem.
- Ash trukul. Woltur!
- Olekh ruvin beuan, kek.
Po ostatnim zdaniu, pustynnik jednym ruchem ręki złamał kark stworzeniu. Wypuścił truchło z ręki które upadło na ziemie.
- Eee... Garet? - rzekł w lekkim szoku bard - Czy to "To" o czym myślę?
- Nie wiem o czym myślisz. - Odparł dość ponuro. - Mnie się jednak to nie podoba. - Elf ustawił się w pozycji bojowej.
- To czarna magia. - Rzekła elfka delikatnym krokiem zbliżając się do towarzyszy. - Z tego co słyszałam to zawsze zwiastuje coś złego.
- Lawio stań za mną i bądź gotowa do ucieczki. Nie strugaj bohaterki. Jeżeli coś się stanie masz natychmiast uciekać. Gilbert...
- ...choćbym chciał wiele nie zdziałam przeciw magii. Mam ją na oku. - Elf przytaknął głową na znak zrozumienia. Jeszcze przez chwilę zwrócił swoją uwagę na osłupiałego Asgara. Ostatecznie spiął całe swoje ciało w kierunku Tienszana. Druga dłoń bardzo powolnym ruchem dobyła senbon.
- Tienszan? - Zapytał głośno przeciągając ostatnia zgłoskę.
Nemet chwilę stała osłupiała po czym usłyszała cichy, spokojny głos.
- Nie bój się. Jestem zawsze z tobą i będę Cię chronić. Zawsze.
Dziewczyna ruszyła w kierunku chłopaka opętanego przez demona. Nikt jej nie zatrzymał. Jej oczy, jeszcze niedawno zielone przybrały biały kolor. Silny powiew wiatru zawirował dookoła niej podrywając do góry liście i mniejsze patyki, oraz rozwiewając jej rude włosy. Lawia stała osłupiała. Wszyscy wstrzymali oddech nie rozumiejąc co się dzieje.
Tienszan spojrzał się na nich przez ramię.
- A, jeszcze wy... śmiertelni - ostatnie słowo wypowiedział z drwiną. - Cieszcie się z łaski jaką wam okaże, i zostawię was przy życiu. W tej chwili są ciekawsze sprawy w tym lesie niż Wy.
Wojownik ruszył w stronę lasu. - Elfie! Nawet nie próbuj znów ukłuć mię tą igłą, tym razem ci się nie uda. - powiedział zanim zagłębił się w lesie.
- Czyżbyś stracił wzrok Demonie? Xellothimesh’sie zatrzymaj się. Nie masz prawa wchodzić na te święte ziemie. Zrobiłeś się naprawdę nieznośny przez te lata kiedy byłeś uwięziony. Nienasycony jak zawsze. Zawłaszczyłeś to ciało, które nie jest twoje, to chociaż pozostań w nim cicho i spokojnie.
Dziewczyna napięła łuk na którym pojawiły się świecące na biało nordyckie runy.
- Jeg Eir. Jeg inviterer dere ånder av skogen. Kom på mitt kall.
Pustynnik odwrócił się do nich.
- Tyy. Jak śmiesz mówić mi co mogę a co nie? To ciało jest MOJE! Będę nim chodził gdzie JA będę chciał, i robił co JA będę chciał. Keruk mu’ekt thu? De’mu shelak Eir. Ruen thu xue zelinh’ekt. (Czy nie czujesz tego? Wczuj się dokładnie. Ten las nie jest już taki święty/biały/jasny. [słowa zrozumiałe tylko dla Nemet])
Aura wokół Tienszana gwałtownie wzrosła. Pomiędzy tymi dwojgiem dało się wyczuć rosnące napięcie.
- Din makt er ikke i stand til å påvirke denne helligste. (Twoja moc nie jest wstanie wpłynąć na to Święte Miejsce.)
Strzała wystrzelona przez dziewczynę zamieniła się w promień światła, który ugodził Tienszana w bark przyszpilając go do potężnego buka. Jednocześnie na wezwanie odpowiedziały prastare moce Świętego Lasu Kitsune. Korzenie buka poruszyły się i oplotły nogi wojownika unieruchamiając go.
- Jeszcze nie, ale to się zmieni. Na ten las już ktoś inny rzucił cień.
Przed Tienszanem znów pojawił się ten magiczny krąg co przedtem, który na polecenie rozpadł się i czarne kule ognia pomknęły w stronę Nemet. Gdy trafiły wzniosły tuman kurzu zasłaniający jej widok na pustynnika. Ten korzystając z okazji wyrwał sobie strzałę sycząc przy tym z bólu, strzała poparzyła mu skórę w miejscach które dotykała.
- Ketak (przybądź/chodź) - powiedział kierując rękę w stronę miecza wbitego w ziemię, ten natychmiast przyleciał do niego.
Z miecza wojownika zaczęła wydobywać się czarna aura/poświata (? tu chyba “wydobywać” nei pasuje).
Silny powiew wiatru rozwiał dym spowijający chłopaka i kolejny promień światła ugodził go w ramię trzymające miecz, który upadł na ziemię.
- Ikke så fort. Jeg vil ikke la deg på den. (Nie tak prędko. Nie pozwolę Ci na to.)
Cała sylwetka pustynnika rozbłysłą białym światłem. Strzała zamieniła się w świetlistego węża, który oplótł ramię pokryte bandażem.
- Tror ikke du bryte forseglingen, og vil du være å gjøre skade på andre skapninger. Erin, jeg garanterer at det er eget blod barnet. (Nie zerwiesz tej pieczęci i nie będziesz czynił krzywdy innym stworzeniom. Ja Erin gwarantuję to krwią własnego dziecka.)
Wąż zalśnił i zamienił się w biały tatuaż.
Korzenie drzewa puściły Tienszana i wojownik upadł na kolana. Sięgnął po miecz starając się podnieść.
- To jeszcze za mało, potrzebuję więcej sił. - powiedział cicho do siebie oddychając ciężko.
- Też osłabłaś Eir?! Czy może to naczynie jest takie słabe? Póki co odejdę. Póki co. Ale wrócę prędzej czy później. - po tych słowach upadł na ziemię.
Nemet też opierała się o łuk, też zdawała się być wyczerpana. Jej oczy znów były normalne. Upadła nie przytomna.
Nastała długa chwila ciszy. Ci którzy się przyglądali całemu zajściu byli oniemiali. Ciszę przerwał dopiero bard.
- Gareeeet?
- Gilbercie, zdaje ci się że jestem wszystko wiedzący? - Zapytał ponuro nie tracąc “awanturników” z pola widzenia.
- Miałem taką cichą nadzieję.
- To się mylisz! Prędzej to ja, zapytał bym się o to ciebie.
- Zdaje mi się że byliśmy właśnie świadkami jakiegoś konfliktu... bóstw, bytów. - Stwierdziła elfka starając się otrząsnąć po całym spektaklu.
Bard oraz czarnowłosy nie skomentowali jej wypowiedzi. Było to dla nich jasne choć nie do końca pojmowalne.
- I co teraz?
- Możemy ich dobić. - Stwierdził Garet, ku oburzeniu towarzyszki. - Tylko żartowałem. - Uniósł dłoń w geście obronnym. - Choć nie do końca. - Burknął pod nosem.
- Śmiem twierdzić, że zdarzenie to może wpłynąć na wasze zadanie. - rzekł Gilbert
- Ja bym twierdziła że to raczej odbije się na spokoju tutejszej natury. - odparła
- A może na jedno i drugie. - dołączył się do nieznanej mu rozmowy Asgar.
- Obyś się mylił nordzie. Obyś się mylił. - Elf spojrzał w głębię lasu. - Ruszajmy. Stanie w miejscu nie przyniesie nam nic dobrego. Lawio, ty zajmij się Nemet. Jeżeli zajdzie potrzeba Gilbercie, wspomóż ją. W głównym jednak celu ty oraz wasz nowy druh - tu skierował swój wzrok na norda - zajmiecie się Tienszanem. Macie...
-...go pilnować. - Odpowiedzieli zaskakująco synchronicznie.
- Tak. Ja będę robił za przewodnika, a raczej za “vierf’ilf ndhen”. Na wspólny będzie to...
- Nieważne. - Przerwał mu bard - Będziesz z przodu nadzorował naszą drogę.
- Tak. - Przytaknął elf i ruszył jako pierwszy znikając w lesie.
- Viel... Co? - zapytał zaciekawiony Asgar
- Na wspólny nie posiada to dokładnego przekładu. Coś jak zwiadowca i czujka w jednym. Pozostając jednak wciąż w ukryciu. W żargonie wojskowym nosiło to chyba miano “cichego wsparcia”. Pomijając zajmijmy się tą dwójką.
Gdy Asgar z Gilbertem już zaczęli zbliżać się do Tienszana, on zaczął powoli się podnosić. Najpierw na czworaka, potem zauważając swój miecz podparł się na nim pomagając sobie wstać. Rozejrzał się półprzytomnym wzrokiem po okolicy. Wyglądał już normalnie, jego aura też wróciła do “normalnego” stanu.
- Hej Ty! Co to miało być? – spytał z pretensjami Asghar wstającego Tienszana – Demony jeszcze rozumiem, ale tego, że sam nim jesteś tego pojąć nie mogę. Czy ktoś z was może mi wytłumaczyć co tu przed chwilą zaszło? Wygląda na to, ze na razie jesteśmy bezpieczni. – podjął nord. – Myślę, że to dobry czas, aby opowiedzieć o swoich zamiarach.
- Jak mogliście już zauważyć pochodzę z północy, konkretnie z kraju nordów. Właśnie w mojej ojczyźnie tkwi problem. Chodzi o to, że zaatakowały ją dziwne stworzenia. Demony oraz zbuntowane pół smoki prawdopodobnie opętane. Nasz miejski mag, powiedział nam, że te straszne demoniczne stworzenia wywodzą się z Kitsune. Powiedział nam również to jak mamy je zniszczyć. Musimy dostać się do lasu i zaatakować ich podziemną świątynie. Nic więcej nie wiedzieliśmy. Ja wspólnie z moim bratem Junem wyruszyliśmy do Kitsune. Niestety… – zatrzymał się na chwilę i odsapnął. – Niestety z lasu wyszedłem tylko ja. Potwory zabrały mego brata w głąb lasu. Nie sądziliśmy, że będzie ich tak wiele. Wyruszyłem, więc sam do Vivek w celu znalezienia jakichś rebeliantów. Pieniędzy mam pod dostatkiem. I wtedy usłyszałem o was. Z nieba mi spadliście! – zawołał. – Moim celem jest ten las. Muszę uratować mój kraj i mego brata, o ile jeszcze żyje. Mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. Jak już mówiłem pieniędzy mam pod dostatkiem.
Pustynnik popatrzył się na Norda. Jego spojrzenie od razu oprzytomniało.
- Nie ma sensu już dłużej to przed wami ukrywać, ale to jest na prawdę dłuższa historia i wolałbym ją opowiedzieć jak wszyscy już będziemy razem. Poczekajmy aż rozbijemy znów obóz. Ale teraz mogę wam powiedzieć że nie mam złych zamiarów. Tymczasem możecie powiedzieć mi co się z Nemet działo? - mówiąc to schował miecz z powrotem do pochwy.
Zrobił krok w stronę towarzyszy.
- Mam nadzieję że nie uznajecie mię za wroga? Chciałbym wam teraz pomóc.
- Kto jest szefem tej grupy? Może niech przywódca podejmie decyzję? - spytał nord.
- Problem z tym że formalnie ta grupa nie ma przywódcy. - powiedział Gilbert. - Każdy dołączył do tej “drużyny” z własnych powodów i jakoś tak się złożyło, że wszyscy razem podróżujemy w jednym kierunku. Panienka Lawia i Garet mają jakieś zadanie w tym lesie. Sami widocznie nie wiedzą jakie. Nemet.... . A ja jestem tu tylko dla towarzystwa i przygody. - Stwierdził z uśmiechem. - Właśnie! Co z Nemet?
- Jeszcze nieprzytomna - stwierdziła elfka - Będzie trzeba ją nieść.
- Wracając do decyzji. Zapewne mi jak i Duchowi nie będzie przeszkadzała twoja obecność. Nemet pewnie będzie innego zdania. Zakładając że była świadoma tego co się działo. - Powiedział pod nosem do samego siebie. - Lawio?
- Nie wiem. - Odparła pewnie - Mój towarzysz nie ma ku temu zastrzeżeń, a ja chcę tylko zrobić to co mi powierzono. Nie chciała bym też sprawiać problemów naszym “gospodarzom”.
- Więc pozostaje twoja decyzja Asghar.
- Jestem za. Przynajmniej na razie. Mam nadzieję, że nie poderżniesz nam gardeł którejś nocy. Zresztą, przyda się każdy wojownik. Tam w lesie jest wiele niebezpieczeństw.
- O to nie musicie się bać. Jak już mówiłem nie mam złych zamiarów. A to co się stało, jak i kilka innych rzeczy wyjaśnię wieczorem, na postoju. Może wtedy zrozumiecie.
Elf dosłownie rozpłynął się w lesie. Poruszał się jak duch (zapewne w koronach drzew), do tego przestał być wyczuwalny. Hmm jak więc też grupa była przez niego prowadzona? Tutaj przydały się umiejętności Lawi oraz Gilbert. Bard jako pierwszy wskazał co takiego czarnowłosy miał na myśli przez “przewodnika”. Znaczył on ścieżkę spadającymi z drzew gałązkami i szyszkami. Był to nie lada wyczyn podążać po takich śladach, a tym bardziej odróżniać je od zwykłych elementów otoczenia. Elfka z początku nie wiedziała o takiej metodzie przewodzenia i ponownie była zaskoczona jak tych dwoje rozumie się bez słów. Ścieżka którą byli prowadzeni była niezwykle kręta, za to mogli dzięki temu zobaczyć niektóre zwierzęta z bezpiecznej odległości. Chociażby dumne dolmy z rodziny jeleniowatych czy też barwne ptaki. Duch dziwnym trafem obierał taką drogę by omijać prawie wszystkie zwierzęta.
 
__________________
Kanbaru Suruga: Skoro nie cieszy cię zbereźna rozmowa z młodszą dziewczyną, jak masz zamiar przetrwać w społeczeństwie?
Poker123 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172