Robert
Popatrzył z niesmakiem na wysiłki innych.
Przypomniał sobie znane przysłowie zakopiańskie górali wyrażających się z lekceważeniem po wyjezdzie wycieczki grupy japońskich sportowców : "Karate , karatem, a ciupaga to podstawa", po czym po krótkich poszukiwaniach odlazł solidny kij bejsbolowy porzucony zapewne przez tubylczych sportowców podczas ostatniej imprezy integracyjnej z przyjezdnymi.
Przyjął odpowiednia postawę, obliczył dokładnie odległość i czekał, aż kolega minie go w kolejnej rundce na twarzy z "cusiem".
Wziął energiczny zamach i ...
Czy to wskutek, tego że zamknął oczy( nie lubił bić innych, a już szczególnie takich co lubią oddać), czy to wskutek sporego już zamroczenia kij wyślizgnął mu się z ręki i pięknym lobbem pofrunął w stronę pobliskiej alejki.
Traf chciał, ze ugodził w hmmm napiszmy tak jak pisał poeta - " tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę" fertyczną czarnulkę spacerującą pod rękę z łysym osobnikiem. Ponieważ jedynym męskim osobnikiem w pobliżu był brodaty okularnik w wystrzępionym swetrze kilka slów brunetki sprawiło, ze byczy kark jej towarzysza poczerwieniał i ruszył kurcgalopkiem w stronę domniemanego sprawcy.
Robert znów zamknął oczy, a gdy je po chwili otworzył sytuacja przedstawiała sie tak :
Grupa aniołów i diabłów usiłowała spopielić "cusia" i samych siebie, zaś obok łysol potrząsał nieborakiem w swetrze. Nieszczęśliwcowi galopowała jednak juz na pomoc zażywna "blendyna" z lodami w rękach. Robert westchnął i wyciągnąwszy spod kapoty butelke i pociągnął solidny łyk.
Zaiste życie na ziemi jest ciekawsze niż w Piekle... |