Arina zsiadła z konia i podeszła do śladu by lepiej mu się przyjrzeć. Zostawiła go zdecydowanie istota dwunożna, ale raczej wzrostu ponadprzeciętnego człowieka. Prowadziły prosto w głąb wąwozu.
Podeszła z powrotem do konia. Ujęła lejce i podała je Markowi.
- Jedź za mną. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby t droga zaprowadziła nas w zupełnie inne miejsce niż chata wiedźmy - powiedziała i z pochwy prze siodle wyjęła srebrny miecz.
- Na razie nie wyczuwam magii. Może też wcale na nią nie natrafimy. Ludzie jakoś ostatnio niezbyt przyjaźnie witają wiedźminów. Na wszelki wypadek miej w pogotowiu zwykła stal.
Poruszając się tropem pozostawionym na ziemi ruszyła ostrożnie wąwozem. |