Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2013, 00:05   #104
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Zbigniew chwycił wyciągniętą rękę. Z gadaniny zakapturzonego wiele nie zrozumiał a to, co zrozumiał pewnie niewiele miało wspólnego z tym, co nieznajomy chciał mu przekazać. Szczególnie, jeśli chodziło o ten fragment o nocowaniu u sióstr zakonnych. Wzmianki o planie przygotowanym przez ojca jakoś nie mógł przyswoić do swojego umysłu. Z niejasnych wspomnień najmłodszych lat pamiętał, że ojciec miał go delikatnie rzecz ujmując w dupie. A plan, jaki dla niego przygotował skończył się wylądowaniem u bandytów. Nie zamierzał realizować kolejnego planu rodzica.
– No dobra niech będzie. Opierdzieliłbym jakiegoś dzika. Mam nadzieję, że siostrzyczki mają u siebie dziczyznę? – powiedział, gdy w końcu udało mu się stanąć na stałym lądzie i zapanować nad szczękającymi zębami.
Kapłan popatrzył na młodzika, pokręcił z dezaprobatą głową i odpowiedział:
– Dla ucha Ojca naszego twe słowa są niczym ciernie pod paznokciami. – najwyraźniej mężczyzna uznał, że większy efekt uzyska przechodząc na język zrozumiały dla swego rozmówcy.
– Oj nie pierdol księżulku. Jak słowa mogą ranić jak ciernie? To w końcu mają tą dziczyznę czy nie?
– Tak mają. – zakapturzony najwyraźniej zrezygnował z pouczania młodzieńca. - Chodź za mną.


W klasztorze Zbigniew został przyjęty z otwartymi rękami. Z resztą jak każdy, kto za potrzebą tam się zjawił. A takich było wielu. Głodujące rodziny, którym bandyci ukradli zapasy – Wilk był bardziej niż pewny, że część z nich zjadł samemu, ciężko chorzy, którzy szukali wytchnienia w obcowaniu z Bogiem i różnego rodzaju sieroty i przybłędy. Młodzieniec czuł się nieswojo w takim środowisku. Nieprzyzwyczajony był, by ktoś komuś pomagał. Ci, którzy byli za słabi by poradzić sobie samemu po prostu umierali. Nikt nie oglądał się za siebie. A siostry nawet Bandytę przyjęły jak zwykłego psa. To było bardziej niż dziwne i wymagało chwili zastanowienia… No dobra. Szczerze powiedziawszy Zbigniewowi daleko było do rozmyślań na tematy egzystencjalne. Bardziej interesowało go jak dostać się do sypialni młodszych sióstr lub chociaż jak podejrzeć je w czasie kąpieli. Miał jednak z tym drobny problem. Oczywiście, jeśli drobnym problemem można nazwać siostrę przełożoną, w której ciele, co najmniej dwóch takich jak Wilk mogłoby się zmieścić. Nie przejmowała się przekleństwami, groźbami i prośbami. Razy zadawane przez jej kij były bolesne a co gorsza dość celne.

Zbigniew w klasztorze spędził dwa lata. W tym czasie doszło w nim do wewnętrznej przemiany. Zaczął cenić – w drobnym stopniu – cenić życie innych. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że stał się dobrym człowiekiem. Po roku pożegnał się z siostrami i z listami polecającymi ruszył w świat.
Droga zaprowadziła go do Krakowa. Zapoznając się z odpowiednimi osobami udało mu się wkręcić najpierw do straży miejskiej, a później do zawodu najemnika.
Lata mijały na wykonywaniu kolejnych zleceń. Dużo zmieniło się w życiu Zbigniewa, lecz jedno pozostało. Chęć zabicia Ratsława…
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline