Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-12-2013, 19:35   #101
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Dante nie zwlekając, chyłkiem zaczął obchodzić w bezpiecznej odległości całe zajście, kurczowo trzymając spodnie tak aby się w miarę szybko poruszać. Starał się utrzymywać tempo podobne do biegających, kryć się gdy mógł i kierować się do rzeki. Jego zmysł podpowiadał mu, że jeśli już, to tam warto szukać jakiś ciał, ciuchów, może znajomych twarzy? Do krasnoludów nie miał ochoty się zbliżać. Miał cichą nadzieję, że opryszki ich porządnie naderszą a najlepiej kilku ubiją, będzie weselej. Mimo skradania się chyłkiem wyglądał znajomych twarzy.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 09-12-2013 o 19:36. Powód: Ortografia.
potacz jest offline  
Stary 20-12-2013, 01:38   #102
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Zbigniew

-Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy pójdziesz przez rzeki, nie zatopią Ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi Cię płomień – odpowiedział cytując Pismo głos.

-Bóg nas wspomaga poprzez innych zwierzęta, rośliny i wszystko inne co istnieje na tym świecie. Więc cokolwiek by ci nie pomogło, taka była wola Pana - nastąpiła krótka chwila ciszy na refleksję - Cóż, młody człowieku. Jesteś głodny i przemarznięty. Dostaniesz zapalenia płuc, jeśli się nie ogrzejesz. Pójdź ze mną. Siostry zakonne nakarmią cię, przyodzieją i przenocują. A później zobaczymy jakiż to plan przygotował dla ciebie Ojciec.

Człowiek o zasłoniętej kapturem twarzy wyciągnął rękę ku chłopakowi.

Dante

W całym tym bitewnym zgiełku Dante mógł realizować swoje zamierzenia taktyczne bez problemów. Przekradał się niczym cień do swojego celu. I wtedy coś w umyśle wampira zaskoczyło. Gdzie on do jasnej cholery się zakradał? Nie miał pojęcia, gdzie była rzeka. Stracił przytomność tam, obudził się już tutaj. Nie było czasu na wyliczenia na podstawie wysokości słońca i innych sztuczek. Bitwa powoli dogorywała, ale żeby dostać przypadkiem śmiertelny cios nie trzeba było się specjalnie natrudzić. Odechciało mu się. Poczuł się tak bardzo zmęczony. Stojącego w bezruchu, tonącego w niezdecydowaniu i zmęczeniu, trzymającego się za spodnie wampira coś chwyciło za nadgarstek. Refleks zawiódł. Było po nim. Mimowolnie zamknął oczy.

-Nie śpij mi tu tera durniu! Ruszaj dupsko, idziem!

Margruk Lothar ciągnął go za rękę. Otumaniony Dante kroczył niemrawo przed siebie. Głównym sponsorem energii napędzającej nogi prowadzonego był szef wyprawy. Dante czuł się coraz gorzej. Kręciło mu się w głowie. Czuł zbierające się rzygowiny. A może to był posmak już puszczonego pawia? Ostatnim wspomnieniem był mocarny uścisk i liczne przekleństwa krasnoluda.

Niedziela, 5 maja

Jaromir

Z podbitym okiem i pokrytą licznymi pęcherzami, zaczerwienioną, zabandażowaną i usztywnioną dłonią Jaromir pchał wóz. To nie był dobry dzień. Nawet dzisiejszy gulasz przygotowany przez Gwen wydawał mu się mdły i brejowaty. Pomagał mu co prawda prawdziwy człowiek pracy – Andrzej jednak sam fakt bycia pracownikiem fizycznym niskiego szczebla przygnębiał. I pchali już ten majdan trzeci dzień. Inni się wykruszyli. Wilk leżał nieprzytomny. Merkury, który rzekomo walczył niczym arcymag albo inny czarnoksiężnik ponosił skutki ryzyka zawodowego - przedawkowania magii i cierpiał teraz prawdziwe katusze z biegunką na czele. Gwen była… kobietą. Dante bite 3 dni spał. Można go było obudzić, ale ryzykowało się otrzymanie soczystego ciosu w twarz. Jaromir naukowo potwierdził tą tezę. Fagnus, krasnolud-tropiciel, reperował bez przerwy swoje cudeńko, które za pomocą długiego ustrojstwa, czarnego proszka i metalowych kulek potrafiło miotać śmiercią. W tym przypadku Ślązak nie napierał nauczony wcześniejszymi doświadczeniami. Była także reszta krasnoludów, ale bynajmniej nie zmieniły one swojego światopoglądu na podział pracy w drużynie.

-Ej, wstawno to do wozu, synek – zagrzmiał któryś z członków elity.

Włochański odruchowo złapał oburącz rzucony topór. Pisnął z bólu i upuścił broń. Wspomnienia wracały jak żywe. Każdy paladyn musiał mu uścisnął dłoń. Nie było to popularne w dzisiejszych czasach pożegnanie „na zdechłą rybę”, ale prawdziwie męski uścisk i to według standardów, gdzie przeciętny wzrost wynosi nie mniej niż 2 metry. Pierwszy raz był w porządku. Przetrwał. Największym błędem było stawienie wyzwana drugiemu paladynowi. Wielgachny blondas zachęcony oporem ścisnął, aż coś porządnie chrupnęło. Jaromir wzdrygnął się, podniósł topór i aż do wieczora pchał wóz.

Gdy któremuś z krasnoludów zechciało się ogłosić fajrant, Ślązak odetchnął. Nie zmęczył się zbytnio, ale jednostajna praca przy mrukliwym towarzyszu była bardzo monotonna i nużąca. Aż podskoczył, gdy usłyszał:

-Zimno dziś. Chodźmy nazbierać drewna na ognisko.

I to z ust Andrzeja, który bez wahania brał się za wykonywanie każdej możliwej roboty. Ciekawość walczyła z niepokojem.


Las otaczający obozowisko

Dante

Dni mijały szybko. Przez trzy dni Dante głównie spał. Czasem coś wszamał, popił i musiał się wypróżnić, lecz poświęcał na to minimalną ilość czasu, czasem łącząc jedną czynność z drugą. Towarzysze byli przekonani, że jest to skutkiem przemęczenia. Prawda powiązana ściśle z czyjąś śmiercią oraz ponętną wampirzycą była znana jedynie Dantemu. Nie miał pewności, lecz wysoce prawdopodobny był fakt, że długotrwały sen wiązał się z jakimiś wewnętrznymi przemianami.

Obudził się wieczorem. Wreszcie był wypoczęty. Dotychczas cały czas czuł się senny i zmęczony , jakby przerzucał cały dzień worki z piaskiem. Przeciągnął się z przyzwyczajenia, jednak stwierdził, że ciało mimo leżenia wielu godzin na twardych, chropowatych deskach wozu jest w doskonałej formie, rozciągnięte i rozluźnione. Aż chciało się biegnąć.

Jedynym mankamentem obecnej sytuacji był głód. Nie zew krwi, a zwyczajna chęć napełnienia żołądka. A przynajmniej stan ten niczym się nie różnił od dobrze znanego uczucia sprzed przemiany. Dorwał w krótkim czasie kociołek z resztkami gulaszu. Spróbował. Paskudztwo. Bez smaku, o konsystencji ekskrementów. Chociaż wyglądało całkiem normalnie. Gdy ostatnio się obudził, widział jak ekipa pałaszowała aż miło. On sam nie był wtedy głodny. Poczuł wewnętrzny niepokój. Może to rzeczywiście głód krwi?

Obozowali w lesie. Na pewno znalazły by się tam jakieś zwierzęta. Był pełen energii, a kompania szykowała się do snu. Zanim podjął decyzję dotarło do niego, iż może warto byłoby się dowiedzieć co się działo przez ostatnie kilka dni.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 26-12-2013, 22:59   #103
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Dante postanowił nie rozmawiać z nikim... Bo i po co przed snem?
Poczekał, aż wszyscy usnęli. Wybrał się do lasu... Ciekaw swojego ciała i nowych wstępujących w niego sił.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."
potacz jest offline  
Stary 27-12-2013, 00:05   #104
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Zbigniew chwycił wyciągniętą rękę. Z gadaniny zakapturzonego wiele nie zrozumiał a to, co zrozumiał pewnie niewiele miało wspólnego z tym, co nieznajomy chciał mu przekazać. Szczególnie, jeśli chodziło o ten fragment o nocowaniu u sióstr zakonnych. Wzmianki o planie przygotowanym przez ojca jakoś nie mógł przyswoić do swojego umysłu. Z niejasnych wspomnień najmłodszych lat pamiętał, że ojciec miał go delikatnie rzecz ujmując w dupie. A plan, jaki dla niego przygotował skończył się wylądowaniem u bandytów. Nie zamierzał realizować kolejnego planu rodzica.
– No dobra niech będzie. Opierdzieliłbym jakiegoś dzika. Mam nadzieję, że siostrzyczki mają u siebie dziczyznę? – powiedział, gdy w końcu udało mu się stanąć na stałym lądzie i zapanować nad szczękającymi zębami.
Kapłan popatrzył na młodzika, pokręcił z dezaprobatą głową i odpowiedział:
– Dla ucha Ojca naszego twe słowa są niczym ciernie pod paznokciami. – najwyraźniej mężczyzna uznał, że większy efekt uzyska przechodząc na język zrozumiały dla swego rozmówcy.
– Oj nie pierdol księżulku. Jak słowa mogą ranić jak ciernie? To w końcu mają tą dziczyznę czy nie?
– Tak mają. – zakapturzony najwyraźniej zrezygnował z pouczania młodzieńca. - Chodź za mną.


W klasztorze Zbigniew został przyjęty z otwartymi rękami. Z resztą jak każdy, kto za potrzebą tam się zjawił. A takich było wielu. Głodujące rodziny, którym bandyci ukradli zapasy – Wilk był bardziej niż pewny, że część z nich zjadł samemu, ciężko chorzy, którzy szukali wytchnienia w obcowaniu z Bogiem i różnego rodzaju sieroty i przybłędy. Młodzieniec czuł się nieswojo w takim środowisku. Nieprzyzwyczajony był, by ktoś komuś pomagał. Ci, którzy byli za słabi by poradzić sobie samemu po prostu umierali. Nikt nie oglądał się za siebie. A siostry nawet Bandytę przyjęły jak zwykłego psa. To było bardziej niż dziwne i wymagało chwili zastanowienia… No dobra. Szczerze powiedziawszy Zbigniewowi daleko było do rozmyślań na tematy egzystencjalne. Bardziej interesowało go jak dostać się do sypialni młodszych sióstr lub chociaż jak podejrzeć je w czasie kąpieli. Miał jednak z tym drobny problem. Oczywiście, jeśli drobnym problemem można nazwać siostrę przełożoną, w której ciele, co najmniej dwóch takich jak Wilk mogłoby się zmieścić. Nie przejmowała się przekleństwami, groźbami i prośbami. Razy zadawane przez jej kij były bolesne a co gorsza dość celne.

Zbigniew w klasztorze spędził dwa lata. W tym czasie doszło w nim do wewnętrznej przemiany. Zaczął cenić – w drobnym stopniu – cenić życie innych. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że stał się dobrym człowiekiem. Po roku pożegnał się z siostrami i z listami polecającymi ruszył w świat.
Droga zaprowadziła go do Krakowa. Zapoznając się z odpowiednimi osobami udało mu się wkręcić najpierw do straży miejskiej, a później do zawodu najemnika.
Lata mijały na wykonywaniu kolejnych zleceń. Dużo zmieniło się w życiu Zbigniewa, lecz jedno pozostało. Chęć zabicia Ratsława…
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 29-12-2013, 00:15   #105
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Problematyczna sytuacja, gdy wcześniej osoba podejmująca decyzje co do działania, stawała się na powrót szeregowym robolem, była dla Jaromira niezwykle irytująca, zwłaszcza, że dotyczyła właśnie jego. Oczekiwał nieco większego wynagrodzenia działań, dzięki którym udało się odzyskać to, co im podstępnie odebrano. Złość nieco ułatwiała pchanie wozu obolałymi rękoma, jednak buzujące myśli działały przeciwnie, niszcząc jakąkolwiek chęć do pracy. Tak, czy inaczej, wiedział, że nie ma wyjścia. Krasnoludy i tak robiły po swojemu, to one dostaną większą część zapłaty i to na nich spłynie wszystko, co pozytywne. A jemu pozostanie opowiadanie na starość opowieści w karczmie, jak to było naprawdę, choć wszyscy dookoła jego bajdurzenie będą odbierać jako ubarwienie swojej osoby w opowieści chcącego się dowartościować staruszka. Przez tą myśl jego oczy nawet lekko się zeszkliły. Taki oto już jego podły los.

Tymi to właśnie oczyma spojrzał na Andrzeja, człowieka pracy, chcącego zebrać jeszcze nieco drewna. A jaki był cel jego działania? Na czym mu zależało, że tak chętnie wykonywał wszystko to, co mu kazano? Chciałby poznać jego motywację, bo być może ona pomoże mu w dalszej przygodzie. Ale głupio byłoby tak po prostu spytać, dotychczas nie interesował się szczególnie swoimi kompanami, a być może już kiedyś o tym mówił? Pozostało co najwyżej go poobserwować i spróbować coś wychwycić, albo sobie przypomnieć. A drewno też się przyda. Ruszył więc w ciemny las, trzymając się blisko Andrzeja. W końcu też tłuste dupska krasnoludów same w sobie też się nie ogrzeją, a zimne będą złe. A to ostatnie zazwyczaj nie kończyło się dobrze.
 
Zara jest offline  
Stary 04-01-2014, 23:33   #106
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Dante

Choć nie upłynęło nawet pięć minut od podjęcia decyzji Dante nie mógł wytrzymać napięcia. Ciągnęło go do tego lasu jak może ciągnąć do mało której dziewki. Zaciskał zęby, chodził w kółko, nerwowo tupał, przechodziły go dreszcze. Był pewien, że czeka już z godzinę. Spojrzał na drużynę. Pieprzone nocne marki. Siedzą i ględzą. Krasnale chleją. Andrzej z Jaromirem gdzieś poszli. Pedały. Gdy Merkury zaczął opowiadać jak to zaczął coś gotował nie wytrzymał. Ruszył między drzewa.

Szedł szybko, aby rozładować napięcie. Potem chód przekształcił się w kolejno trucht, bieg i sprint. Zatrzymał się będąc głęboko w lesie. Nie mogąc złapać oddechu oparł ręce nad kolanami. Nie czuł nic poza tłukącym sercem i nieprzyjemnym potem, nie słyszał nic poza swoimi pazernymi oddechami, nie widział nic poza ściółką leśną, nie czuł na języku nic poza pozostałościami ohydnej kolacji, zmysł węchu odpoczywał. Nie podobało mu się to. Gówno nie wampir. Był taki sam jak wcześniej. Poczuł narastającą złość. Kusiło go, żeby ją rozładować na najbliższym drzewie.

Jaromir

Dwóch mężczyzn zagłębiało się coraz bardziej w las. Andrzej wyjaśnił taki stan rzeczy.

- Musimy wejść dalej, to drewno jest zbyt mokre.

Włochański nie mógł ocenić stanu nawilżenia drewna, ponieważ było ciemno i przemieszczali się dość szybko. Nigdy nie słyszał, żeby w głębi lasu chrust bardziej nadawał się na ognisko. Atletyczne plecy Andrzeja były w tym momencie całym światem Jaromira. Miał nieprzyjemne przeczucie, że nie znalazłby drogi powrotnej, gdyby został sam, a z drugiej strony jeszcze bardziej niepokojącą świadomość, że jest na łasce tajemniczego, brodatego faceta o niewiadomych zainteresowaniach. Ślązak omal nie zemdlał, gdy usłyszał czyjś głos.

-Powiedz coś o sobie. Skąd jesteś? Co robisz w życiu?

Nie był to lubiący nocne spacery leśniczy a jego osobisty przewodnik Andrzej. Jego głos brzmiał bardzo dziwnie. Jakby zmusił się do wypowiedzenia tych słów.

Zbigniew

Wilk otworzył oczy. Leżał. Czuł się cudownie. Jak po długim śnie w miękkich pościelach. Rozejrzał się.


Obozowe ognisko

Znajdował się koło lichego ogniska. Wokół siedziało kilka osób z kompanii. Gwen wyglądała wyjątkowo pięknie w ognistym świetle, a głos Merkurego był nadzwyczaj mało drażniący. Gdy tylko towarzysze zobaczyli, że żyje poczuli się zobowiązani, aby w osobie pewnego pryszczatego młodzieńca tą część historii, która ominęła Zbigniewa. Do tej pory Wilk nie wiedział, że można zepsuć tak fascynującą historię jak zaatakowanie ucieczka z bandyckiego obozu.

Lwią część opowieści stanowiły czyny i dokonania narratora. Jak obudził się nago i samotnie, jak z znalazł miasteczko terroryzowane przez bandytów, jak nakłamał, że umie dobrze czarować i jeśli tylko kichnie to ten zbójecki grajdołek się rozleci, jak ukradł kuca Niziołkowi i laskę w kształcie magicznego kostura starcowi i jeszcze wiele innych szczegółów opowiedzianych po prostu nudno. Co dziwne ominął wydarzenia podczas samego ataku, dziwnie się rumieniąc i tracąc zapał. Skończył na tym, że z racji naobiecywania Bóg wie czego ludziom z tamtej wioski wszystkie łupy przypadły im. Chociaż pozwolili mu zachować kostur, z którym teraz nawet spał.

Nagle zakończył opowieść i wypalił:

-Lubię zagadki. Chcesz zagrać?

Mięśnie Zbigniewa, co do jednego, trwały w całkowitym bezruchu.

-Tak? No to świetnie. Lecimy. To zadanie zadała mi kiedyś pani w szkole podczas rachunków. Mamy dwa dzbanki. Jeden ma pięć litrów, drugi trzy. Ale my chcemy mieć siedem litrów. I co wtedy? Ja oczywiście od razu wiedziałem. Taki ze mnie zuch chłopak!

Do ogniska przysiadł się Fagnus.

-Takie zagadki, młody, to z kumplami nazywaliśmy kacze pierdy. Każdy głupek zgadnie. Ja zaserwuję coś z wyższej ligi. Taki jeden kurdupel z włochatymi nogami opowiadał. Dobry był, cholera.

Krasnolud chrząknął i pięknie zarecytował:

Daj mu jeść,
a będzie żyć
daj mu pić
umrze. Co to?
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 05-01-2014, 22:24   #107
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Zbigniew przysłuchiwał się opowieści Merkurego z lekką dozą obojętnością. Większą część uwagi poświęcał przypatrywaniu się Gwen. Grdyka drżała mu co jakiś czas, gdy wzrok zatrzymywał się na krągłościach kobiety, a on przełykał ślinę. Gdy jednak elfka popatrzyła na niego zupełnie jak jakiś młodzik niemal natychmiastowo odwrócił wzrok i zaczął jakby z większym zapałem przysłuchiwać się opowieści.
Kojarzył, że widział młodzika wyczyniającego cuda i jeżdżącego na jakimś zwierzęciu, ale był pewny, że były to zwidy wywołane paskudnym trunkiem od goblinów i otrzymanymi obrażeniami. Co prawda nie wierzył w połowę słów magika jednak najwyraźniej wzrok go nie zawiódł.
Po usłyszeniu zagadek przez dłuższy moment nie można było dostrzec jakiejkolwiek reakcji Wilka, bowiem chwilę zajęło mu nim zorientował się, że mężczyźni najwyraźniej oczekują od niego odpowiedzi. Szybko przeszukał najnowsze pokłady pamięci odszukując treść zagadek. Już miał warknąć coś o wsadzeniu sobie takich pierdół głęboko w dupę, lecz uznał, że trochę wysiłku umysłowego mu nie zaszkodzi.
- Ogień albo pragnienie, ale że nie widzę sposobu karmienia pragnienia to stawiam na ogień. – padła odpowiedź na niby trudniejszą zagadkę.
Zagadka, a raczej zadanie z dzbanami wymagało dłuższego zastanowienia i pomocy wszystkich palców u rąk. Manteufel zginał je i prostował sprawdzając różne możliwości.
- To będzie tak. Pięciolitrowy wypełniony do pełna. Przelewamy trzy litry do trzylitrowego, które wylewamy. To, co zostało z pięciu litrów znowu do trzylitrowego i napełniamy pięciolitrowy. Będzie siedem litrów. – głos Zbigniewa był pozbawiony tej pewności jak w przypadku wcześniejszej odpowiedzi. – Co wy mi tu kurde głupoty pieprzycie – oburzył się w końcu – Jak który zada mi jeszcze raz zagadkę to w ryja dostanie. Swoją drogą i tak dostać powinniście. Człowiek mniej niż półżywy wychodzi z pojedynku z przywódcą bandy, zostaje hersztem, a ci się zjawiają i mu ludzi wybijają. Nie wstyd wam? I jeszcze jeść mu nie zostawią gnidy jedne. – odpowiednio dobierając ton głosu jak i gesty wyraźnie wskazał, który z tych problemów uważa za poważniejszy. I problem ten nie miał nic wspólnego ze śmiercią – przynajmniej ludzką.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 10-01-2014, 19:08   #108
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Zbigniew

Fagnus kiwnął ochoczo głową na słowo "ogień" i od tego czasu wyglądał na prawdziwie ucieszonego, jak gdyby zaraz miał chędożyć jakąś krasnoludzką dziewkę. Gdy tylko usłyszał o dostawaniu w ryj za kolejne zagadki, zbladł okrutnie. Wstał i odszedł od ogniska. Wyglądał jakby stracił właśnie rodzinę w pożarze. Zbigniew nigdy dotąd i nigdy odtąd nie widział tylu emocji u introwertycznego, mrukliwego krasnoluda. Takie życie, jedni żyją zemstą, inni zagadkami.

Merkury po wysłuchaniu zagadki liczył coś gorliwie na palcach, zdjął nawet jednego buta, aby zwiększyć możliwości obliczeniowe, lecz i tak ostatecznie się poddał.

-No nie wiem, stary – Merkury już dawno uznał wszystkich członków drużyny na swoich przyjaciół - Ja wtedy powiedziałem, że trzeba napełnić oba i ulać z jednego, najlepiej tego lżejszego, żeby nie dźwigać, ten litr na oko i po sprawie. Ale może i twoja odpowiedź też dobra.

To oznajmiwszy odszedł zatruwać życie komu innemu. Reszta zgromadzenia po krzykach Manteufela także poszła w inne miejsce.

Na krzyki Wilka nikt nie zareagował. Zanim podjął jakąkolwiek decyzję co dalej zalał go smutek. Czuł się samotny. Zanim zdążył wgłębić się w przyczyny tego stanu czyjaś dłoń dotknęła jego uda, dość blisko krocza. Zobaczył smukłą, kobiecą, piękną dłoń Gwen, która masowała jego nogę. Raczej po przyjacielsku niż uwodzicielsko, ale niczego nie można było wykluczyć.

-Przyniosłam ci coś. Twoje ulubione.

Gliniana miska z parującą kolacją przeszłą w ręce najemnika. Później elfka coś mówiła. Wilk nie wiedział dokładnie co, ale wiedział, że miała cudownie łagodny głos. Zmysł wzroku zajęty był obfitym biustem, natomiast węch nie mógł się zdecydować co woli: zapach gorącego jadła czy zapach Gwen. Przestała mówić. Wypadało coś powiedzieć. Lub zrobić.

Jaromir

Gadka szmatka trwała w najlepsze, gdy wyszli na sporą polanę oblaną hojnie światłem księżyca.
- To tutaj – powiedział lider duetu, zmuszając Jaromira do przerwania wpół słowa.

Andrzej obrócił się do swojego towarzysza. Zdjął kaptur. Jego wiek był trudny do odgadnięcia z powodu bujnego zarostu. Ale nie mógł mieć więcej niż trzydzieści pięć. Był chyba nieszczęśliwy. Albo wnerwiony. Ta broda była naprawdę maskowała wszystko. Patrzył się Włochańskiemu prosto w oczy.

-Jesteś, aż tak głupi czy po prostu jesteś tchórzem, Jaromirze? Idziemy ponad godzinę, a przecież chrust moglibyśmy nazbierać tuż przy granicy lasu. Jeśli masz chociaż trochę oleju w głowie powinieneś wiedzieć, że czegoś od ciebie chcę. Mógłbym ci to wyjaśnić teraz, ale równie dobrze mógłbym mówić, że mieszkam na księżycu.

Uśmiechnął się i milczał przez chwilę, jakby użyte przed chwilę porównanie było bardzo trafne.

-Od tej chwili możesz zapomnieć o przeszłości. Jesteś już kimś innym. Jeśli kochasz jakąś dziewczynę, rodzeństwo, rodziców to już ich nie zobaczysz. Także dam ci jeszcze chwilę, aby nacieszyć się życiem normalnego człowieka. Może jakieś ostatnie słowa w tej skórze?

I znowu ten autopochwalny uśmieszek. Szok Jaromira, spowodowany tym, że Andrzej może tyle gadać miał się ku końcowi. Sądził, że będzie w stanie coś powiedzieć.

Dante

Drzewo było stare i od wewnątrz częściowo spróchniałe, a cios Dantego wspomagała jego chwilowa furia. Chlasnął pięścią tak mocno, że pękła kora. Poczuł zalążek męskiej dumy, jak to często bywa po rozwaleniu czegoś solidnego. Jednakże każda akcja ma swoją reakcję. Czuł przenikliwy ból w dłoni. Może coś sobie złamał. Ale to było nic.

Chwilę później dopadł go tak rwący i przenikliwy ból, że runął na ziemię. Cielesna udręka miała swoje epicentrum na obu skroniach skąd boleśnie rozlewała się na resztę członków, dochodząc do każdej części ciała. Tak, nawet tam. Dante tarzał się w konwulsjach i drgawkach, łzy ciekły ciurkiem, połykał własne smarki, czuł ciepłą strużkę krwi płynącą z uszu.

Nagle przestało. I nie odczuwał już nic. Nie bolała go rozkwaszona na pniu dłoń ani nic innego. Czuł się dobrze. Poprzedni stan pamiętała jedynie psychika. Zauważył coś dziwnego. Nie miał przyspieszonego tętna ani oddechu. Ba! W ogóle nie biło mu serca ani też płuca nie pobierały tlenu. Mimo to czuł się doskonale.

Zaczęły do niego dopływać setki nowych informacji, niektórych nie rozumiał. Widział niemal jak w dzień, słyszał każdy szmer, czuł zapach czegoś śmierdzącego pochodzący z obozowiska, na języku wyczuł kiełbasę, którą jadł jeszcze, gdy przebywał z trupą teatralną. Czuł, że jakieś siedemset kroków na północny wschód znajduje się obudzona właśnie z drzemki wataha wilków. Oprócz znanych mu dotąd 5 zmysłów odczuwał także nowe doświadczenia. Niektóre zdawały się być fuzjami innych zmysłów, lecz większość była zupełnie nowa.

Jestem wampirem – ogłosiło wszem i wobec wewnętrzne ja. Pomacał kły. Długie i ostre. Nie miał pod ręką ani srebra ani czosnku, ale miał niezachwianą pewność. Czuł wewnętrzną euforię, ale czegoś mu brakowało. No tak, w końcu był wampirem. Potrzebował krwi. I to na ciepło.
 
__________________
Nosce te ipsum.

Ostatnio edytowane przez Boreiro : 17-01-2014 o 16:32. Powód: zjedzenie wyrazu
Boreiro jest offline  
Stary 12-01-2014, 22:13   #109
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Fakt, że łyżka trzymana przez Zbigniewa była w ruchu nie podlegał bezpośredniej kontroli jego mózgu. Pośredniej prawdopodobnie też. Żołądek (z którego najpierw śmierdzący goblin siłą niemal wyrwał całą zawartość a później z powodu spędzenia dość długiego czasu w stanie mniej lub bardziej błogiej nieświadomości) kierował ruchami ręki bez ingerencji reszty ciała, które najwyraźniej skupiło się na dwóch obiektach coraz bardziej zbliżających chęć powiększenia przysłowiowego gatunku. Doświadczenie w tej kwestii mężczyzna posiadał. Kupował, przyjmował, wymuszał. Różnie to w życiu bywało. W obecności elfki znikały jednak znikały z pamięci pewne bardzo ważne informacje, a ciało…
Głodnemu chleb na myśli, czy jak to tam szło.
Po raz drugi w krótkim odstępnie czasu zapadła cisza wymagająca reakcji z jego strony. Tym razem w umyśle wypełnionym po brzegi piersiami nie znalazły się żadne zaczepienia do rozmowy.
- Było pyszne. – powiedział w końcu, uświadamiając sobie, że miska była już pusta. – Naprawdę świetnie gotujesz. Potwierdzeń, że twoje zdolności kulinarne dorównują twej urodzie znalazło się do tej pory aż nadto.
Komplement może powtórzony i nienajlepszy, lecz uwaga mężczyzny skupiona była na znalezieniu jakiegoś tematu do podtrzymania rozmowy. Nie chciał, by kobieta odchodziła. Czuł się przy niej dobrze. I to bardzo.
- Czemu kierujesz się do granicy? Jeśli można wiedzieć? Uciekasz przed czymś? Rodzina cię potrzebuje? – zapytał mając nadzieję, że żaden z tych tematów nie był poruszany w czasie monologu Gwen.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 13-01-2014, 00:05   #110
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
- (...) dlatego przenieśliśmy się ze Śląska do Poznania, coby nowe rynki podbijać. Niełatwo to tak wejść z marszu w dzisiejszych czasach, trza reklamy, wszystkich takich dupereli, sama świetna jakość produktu nie wystarczy. - Ciągnął swoją wypowiedź Jaromir, zapytany o to, skąd pochodzi, czym się zajmuje. -Cała w tym moja rola, aby z... - W tym właśnie momencie Ślązak musiał przerwać swoją wypowiedź z powodu Andrzeja. Przez bardzo krótką chwilę boczył się na rozmówcę z samego faktu przerwania mu, jednak ciekawość wzięła górę i wsłuchał się uważnie w padające słowa. Po nich, pierwsze, co wpadło na myśl Jaromirowi, to cofnąć się kilka drobnych kroczków w tył. Wszystko brzmiało co najmniej dziwnie. I to na tyle, że mężczyzna kompletnie nie wiedział co odpowiedzieć, kłapał więc tylko ustami jak ryba, zanim nie zdecydował się w końcu co chce powiedzieć.

[i]- A może wolałbym, żebyś mi powiedział, co ode mnie chcesz? Może też opowiedział trochę o sobie, bo to pewnie się z tym wiąże? [i]- Tego pytania nie był do końca pewien, ale tak podpowiadał mu, być może rzeczywiście głupi umysł. Jedyne na co wpadł, to zagrać jakoś na czas. Kilka słów więcej dawało mu więcej czasu na jakąś reakcję. -Powiedz, o co chodzi, a być może to zaakceptuję? Chociaż w mojej obecnej skórze mi nadzwyczaj dobrze. - Zakończył, wpatrując się w Andrzeja i szykując się do ewentualnej ucieczki.
 
Zara jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172