Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2013, 16:31   #4
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
(podkład dźwiękowy)
Trzy miesiące wcześniej

- Aed Rast, twój ojciec, Najwyższy Kapłan chce Cię widzieć – jaszczuroczłek, sáurio o ciemno brązowej skórze w czarne plamy na pysku pojawił się przy Goedwinie praktycznie znikąd – Ciężko Cię tu było znaleźć, co się stało z twoim komunikatorem.
Rast był bardzo zaskoczony że Królewski Tropiciel się po niego fatygował tyle układów i galaktyk, tylko po to żeby mu powiedzieć że jego ojciec chce go zobaczyć.
- Wyrzuciłem go, rodzeństwo nie wiedziało co znaczy status „Nie przeszkadzać”.
- Yhym – Królewski Tropiciel przytaknął głową – Weź ten. Mam Cię sprowadzić nawet siłą przed oblicze Najwyższego Kapłana. Rozkaz Króla.
Aed Rast zasyczał cicho z bezsilności. Mógł walczyć z tropicielem, ale gdyby wygrał stałby się wrogiem numer jeden całego Zjednoczonego Królestwa Sáurio. I jak nie jeden tropiciel, to drugi, trzeci, aż w końcu udało by się im go zabić. Nie mógł by się czuć bezpiecznie nawet na sraczu w centrum supermiasta Jericho na księżycu Jawy.
- Gdzie masz statek? – aed Rast nasunął na głowę ciemny kaptur, kładąc na stole kilka międzyplanetarnych marek za drinka którego wysączył.
- Lądowisko numer jedenaście.
- Pójdę po moje rzeczy, czekaj tam na mnie – mruknął.
- Doskonale aed Rast. Mam prośbę, nie próbuj żadnych sztuczek. Dobrze?
- Nie mam najmniejszego zamiaru – powiedział to odwracając się i kierując w stronę drzwi lokalu.
Królewski Tropiciel odprowadził go w stronę wyjście, po czym spojrzał na barmankę, była to terranka. Pewnie zaledwie 18 letnia.
- Kufel sáuriońskiego piwa i stek. Surowy i krwisty – zamówił.

* * *

Let był to znany na Abigail, planecie tranzytowej gdzie swoje magazyny miało bardzo wiele korporacji, złodziejaszek i przemytnik. Nie tak dawno temu jeszcze aed Rast był gotów ubić z nimi interes i przekazać im sporą partię sáuriońskich karabinów magnetyczno-pulsacyjnych potrafiących rozpędzić kulę do prędkości światła, broni zabronionej na większości planet. Ów broń zakupił po niższej cenie na rodzinnej planecie. Niestety jego kontrahent miał inne plany niż rzetelny układ i po prostu zabrał z magazynu który wynajął aed Rast skrzynie z bronią.
Oczywiście sáurio to byli doświadczenie handlarze, stosowali różne metody zapobiegawcze na wypadek kradzieży. Skrzynki miały po cztery urządzenia GPS, w tym były zaminowane, a samego Leta uwieczniła kamera oraz jego grabów. Let zapytany o to, wyrzekł się skoku i powiedział że skoro aed Rast nie jest w stanie mu dostarczyć towaru musi pokryć jego przewidywane zyski. Nie trzeba sobie wyobrażać jak to rozgniewało Goedwina. Niestety GPS były zagłuszane, o wybuchu się nie mówiło więc albo je rozminowali lub jeszcze nie otworzyli.
Kiedy Królewski Tropiciel odnalazł go w barze Mała Brytania, tamten nie mógł wiedzieć że aed Rast aktualnie śledził człowieka Leta do ich magazynu którego nie było w głównym rejestrze. Musiał mieć prywatny lub obsraną dziurę w ziemi poza granicami punktu tranzytowego. To drugie było bardziej prawdopodobne.
Bandzior zaprowadził go idealnie w dzielnicę obskurnych magazynów, które nie podlegały ewidencji. Można tu było strzelbę szrapnelową która zostawiała z człowieka tylko kupę mięsa, niewolnika, dziwkę na noc lub na całe życie dowolnej chyba rasy, a gdzieś pomiędzy tymi kurwidołkami znajdował się magazyn Leta.
Łysy, gorylowaty osobnik o bardzo ciekawym, czarno-białym futrze doprowadził aed Rasta bezbłędnie do kryjówki. Nie spodziewał się on nawet tego że jest śledzony przez sáurio którego dzień wcześniej okradł. W środku znajdował się Let. Na nosie miał okulary cyfrowe, a na notepadzie obliczał zyski jakie uzyska ze sprzedaży ukradzionych dóbr. Po za nim znajdowały się w magazynie dwóch gorylowatych, jeden człowiek oraz jakiś mały insekt mopujący podłogę.
Pomiędzy labiryntem skrzynek nawet nie wiedzieli co ich zabiło. Bezszelestnie wyeliminował gorylowatych, człowieka oraz insekta. Jedyny hałas jaki przy tym zrobił był człowiek który charakterystycznie gulgotał z poderżniętym przez sáuriońską szablę gardłem, który aed Rast musiał wyszarpnąć swoimi kłami. A że nigdy nie gardził świeżym mięsem, przełknął to z uśmiechem na jago gadzim pysku. Leta zostawił sobie na koniec. Wlepiał swoje zimne, gadzie spojrzenie w jego szkliste oczy kiedy wbijał mu jedną z szabli w bebechy, przekręcał i uniósł go na niej na wysokość swoich oczu. Aed Rast miał trochę ponad dwa metry wzrostu. Let był z ras niskich, miał może z metr pięćdziesiąt.


* * *


Na statku tropiciela pojawił się jak obiecał, ze swoimi rzeczami. Workiem marynarskim oraz dziesięcioma skrzynkami broni. Jeszcze przyjdzie czas kiedy je sprzeda i nie zostanie spróbowany wykiwany przez jakąś arogancką rasę.
Lot się dłużył, układ sáurio znajdował się na Wschodnich Rubieżach i był ostatnim odkrytym na wschód układem zamieszkiwanym przez rasę inteligentną. Na statku panowało milczenie. Aed Rasta zjadała ciekawość co zbroił iż Najwyższy Kapłan chce go widzieć i to z rozkazu samego Króla. Dlaczego on, a nie jeden z dwudziestu trzech jego braci albo szesnastu sióstr. Dowiedział się tego dopiero po kilkunastu godzinach podróży.
Od razu po lądowaniu został odeskortowany w towarzystwie Gwardii Królewskiej przed oblicze Najwyższego Kapłana. Najwyższy Kapłan pełnił rolę premiera, a niektórzy nawet mówili że ma większą władzę od samego Króla. Kapłan zasiadał za biurkiem z ołowianego drzewa, którego na planecie Tulius V było bardzo, bardzo dużo.
- Goedwinie Al-Raszada vin Tealkiddin aed Raście. Synu.
- Aranie Al-Anina vin Tealkiddin aed Raście. Ojcze.
Pomieszczenie wypełniła cisza. Jaszczury mierzyły się wzrokiem. Ojciec Goedwina był bardzo doświadczonym jaszczuroidem, do śmierci zostało mu już zaledwie kilka wylinek i jego łuska miała okropny, siwy kolor. Nawet wzrok, chluba sáurio, miał coraz bardziej mętny i z pewnością nikt by go już nie poprosił o zostanie plutonowym snajperem. Goedwin różnił się od niego całkowicie, jego skóra była młoda i jeszcze zielona, wzrok ostry, a równowaga nie zachwiana.
- Synu – przerwał ciszę ojciec – Za pół-godziny spotkasz się z Królem. Sam Cię mu zaproponowałem, ponieważ z naszej rodziny to ty zwiedziłeś największy kawał kosmosu i znasz tamtych ludzi. Wierzę iż przyjmiesz propozycję Króla ze względu na mnie i ze względu na samego siebie.
- Ale jaka to propozycja Ojcze…
- To już Ci powie sam Król – przerwał my Aran aed Rast – Teraz udaj się do komnaty gości, najedz się i napij, możesz spróbować się przespać.
Goedwin skinął mu głową i zaczął się kierować się w stronę wyjścia.
- A! – syknął Aran za wychodzącym synem – Matka chętnie by się z tobą zobaczyła, jest w domu obok świątyni. Chyba pamiętasz jeszcze drogę?
- Pamiętam…

* * *

Siedziba Króla było to największe drzewo na planecie które całe zostało wyłączone na potrzeby urzędów i rezydencji królewskiej rodziny. We wydrążonym pniu, na samym dole znajdowała się komnata audiencyjna Króla Rogara Al-Sakal vin Doniac aed Maca.
Gwardia Królewska otaczała całe pomieszczenie, ponoć Gwardziści sypiali na stojąco i nigdy się nie zmieniali, a karmiły ich nocą kapłanki Shakivy. Mniej przychylni mówili że ponoć wtedy nie odbywa się tylko karmienie… Ale kto by tam wierzył plotką jakiś zboczonych jaszczuroidów.
Król miał czerwoną łuskę, a skórę z pewnością bardzo twardą. Do końca życia zostały mu ze cztery wylinki, ale mimo wszystko nie dawał po sobie tego poznać. Naprawdę świetnie się trzymał. Nie szarzał, a wzrok nadal miał całkiem bystry, w przeciwieństwie do jego ojca który był prawdopodobnie nawet młodszy od Króla.
- Witaj Goedwinie Al-Raszada vin Tealkiddin aed Rast. Czy ojciec poinformował Cię co mam zamiar Ci powierzyć? – odezwał się Król, kiedy Goedwin znalazł się przed jego obliczem i zwyczajowo przyklęknął – Powstań.
- Witaj Królu, niestety Najwyższy Kapłan nie powiedział mi nic konkretnego o charakterze naszego spotkania.
- Taa… - Król skinął głową kilka razy myśląc w jego słowa ubrać to co zaraz powie – Jak wiesz, sáurio rodzą bardzo dużo potomstwa, a przez to że nie żyjemy już na dnie planety, a nasze wojsko i bariery wysoko-energetyczne blokują zwierzętom dostęp do naszych miast, umieralność spadła. W dodatku wyeliminowaliśmy większość chorób zagrażającym naszej rasie. Potrzebujemy coraz więcej przestrzeni życiowej dla nowych potomków. Tulius V powoli staje się przeciążony, tak samo Tulius III i IV, oraz księżyce. Wysyłamy w przestrzeń co jakiś czas samodzielnych kapitanów w poszukiwaniu nie zamieszkałych planet zdatnych do terraformowania albo podobnych do naszych Tuliusów. Ostatnie dwie odnalezione planety są dopiero w czasie terraformacji, a my nie mamy tyle czasu. Dlatego otrzymasz ode mnie statek. Znasz korporację Solar Cargo, produkują świetne frachtowce i pancerniki. Otrzymasz lekki frachtowiec Jaszczur Mark III wraz z wyposażeniem i trochę pieniędzy na początek, kiedy się skończą sam będziesz musiał samofinansować swoja podróż. Oczywiście co jakiś czas wpłynie jakiś datek. Dobór załogi zostawię tobie. Zgadzasz się?
Propozycja jaką zaoferował mu Król była ziszczeniem marzeń każdego sáurio, wyobrażał sobie jak bardzo zostanie znienawidzony przez swoich rówieśników. Z resztą przez to wyjechał, bycie synem Najwyższego Kapłana to ciężki kawałek życia. Ale teraz mógł podróżować z własnym statkiem i załogą. Nawet jeśli by nie skupił się zbytnio na obowiązkach, szukaniu planet, przydałaby mu się taka jednostka do handlu. No, i zapewne jakby odmówił popadł by w niełaskę Króla, a przy tym cała jego rodzina. Chyba głównie to zdecydowało że powiedział…
- Zgadzam się Królu. Kiedy mogę wyruszyć?
- Choćby i dziś, ale pamiętaj o załodze.
- Pamiętam Królu, zaraz wypuszczę stosowne ogłoszenie do systemu informacyjnego Tuliusa V.
- A więc życzę powodzenia. Liczę na Ciebie Goedwin. Możesz odejść. Pozdrów ode mnie swojego ojca i matkę.
- Oczywiście Królu. Tak zrobię.

Trzy dni wcześniej


Aed Rast spojrzał w stronę dziesięciu skrzyń z bronią. Na koncie z datkami nie zostało wielu środków, a handel karabinami magnetyczno-pulsacyjnymi mógł przynieść konkretny zastrzyk finansowy. Ale nie chciał popełnić błędu jak na Abigail. Postanowił udać się tam, gdzie nie będzie musiał kryć z kontrabandą i będzie mógł wybrać kupca który po prostu da najwięcej, a nie szukać wśród uczciwych jednego nieuczciwego.
Wyszedł z ładowni i skierował się do pilota, którego poinformował o nowym kursie. Mogli w końcu opuścić Wielką Pustkę jak nazywali tereny poza galaktyką i wyłączyć radar planetarny. Urządzenie wykrywające wszelkie formacje skalne w przestrzeni kosmicznej.
Następnie udał się do głównego inżyniera, Kehmlera, aby dowiedzieć się o poziomie paliwa w głównym napędzie oraz napędzie dodatkowym. Świetne rozwiązanie, najnowsza myśl techniczna sáurio. Zimna fuzja w połączeniu z anty-materią. Jaszczur Mark III mógł uchodzić za najszybszy lekki frachtowiec w całej galaktyce. IS-44 było dobrym miejscem żeby zatankować oraz sprzedać zbędną broń i inne towary. Na jednej z małych asteroid tuż przy Wielkiej Pustce znaleźli nawet skład jakiś przemytników i w magazynie zalegało im sporo alkoholu i narkotyków.
Nikt by nie śmiał zatrzymać statku należącego do Królewskiej Armady Ekspedycyjnej, a przynajmniej nikt nie wyjęty spod prawa. Piraci to był zupełnie inny kawałek chleba. Z głośników wylał się głos pilota, młodego sáurio który wcześniej pilotował krążownik w Królewskiej Flocie.
- Kapitanie aed Rast! Cztery niezidentyfikowane fregaty zbliżają się do nas od sterburty. Skany numerów seryjnych statków świadczą o tym że zostały skradzione. Podejrzewam że to piraci.
- Grak! – Goedwin przeklął szpetnie po sáuriońsku po czym uniósł do pyska komunikator – Włączyć bariery ochronne, obstawić główne działo i uruchomić system obronny na sterburcie. Przygotować napęd anty-materii do skoku. Dajcie mnie na pasmo tych jednostek.
- Już kapitanie.
Głos Goedwina szybko stał się spokojny, zimny i groźny.
- Tu Jaszczur Mark III W32B, statek Królewskiej Armady Ekspedycyjnej Zjednoczonego Królestwa Sáurio. Zmieńcie kurs albo otworzymy do was ogień. Powtarzam. Zmieńcie kurs albo otworzymy do was ogień.
- KAPITANIE! – powietrze przeszył głos z głośnika, młody pilot znowu krzyczał – Odpalili torpedy fotonowe! Uderzenie za 30 sekund!
- Cała do góry! – pilot posłuchał, w rezultacie z ośmiu torped trafiły tylko trzy, a pozostałe poleciały w kierunku Wielkiej Pustki – Z głównego działa ognia! Niech giną. Idioci.
Walka nie trwała długo, statki Solar Cargo słynęły z uzbrojenia nawet w jednostkach cywilnych. Głównie były to proste, acz skutecznie bronie. Jedynie główne działo pochodziło z importu, ciężki blaster laserowy umieszczony na dziobie statku był w stanie przebić większość cywilnych barier ochronnych dowolnego statku w przestrzeni.
Po 15 minutach w przestrzeni dryfowały tylko szczątki czterech fregat. Wybuchy ich napędów jeszcze przez chwilę oświetlały statek. Skąd się oni tu wzięli, Goedwin nie miał pojęcia. Główny inżynier podał raport uszkodzeń.
„Tarcze: 15% mocy.
Prawy silnik: 00% mocy
Wyciek mocy poza układ, konieczna naprawa w próżni.”
Goedwin autoryzował pozwolenie na wyjście w przestrzeń i naprawę. Wierzył w głównego inżyniera, miał do wyboru jego albo młokosa z Floty. Wolał w kwestii naprawy i konserwacji statku polegać na kimś z ciut większym doświadczeniu.
- Aed Sonthom – podszedł do pilota na mostku – Jaka jest najbliższa planeta na której możemy przeprowadzić poważniejsze naprawy, kupić uszkodzone części oraz sprzedać towar z ładowni?
- Aed Rast. Według map jesteśmy bardzo blisko PT 37. Zaledwie dzień drogi na pełnej mocy.
- Skieruj się tam jak tylko Kehmler uprzątnie ten syf.

Obecnie

Uszkodzony statek zostawiając za sobą snop dymu w próżni, co wyglądało doprawdy ciekawie dopiero po trzech dniach doleciał na PT 37, lądując w największym „mieście”.
Dyspozycje były jasne i konkretne. Załoga pod dowództwem Głównego Inżyniera miała naprawić statek, on wraz z pilotem ruszyli w kierunku zaoferowania swoich towarów. Osiem skrzyń karabinów magnetyczno-pulsacyjnych, cztery skrzynie „Marsjańskiego pyły” (czerwonego pyłu produkcji ludzkiej) oraz bimbru pochodzenie mu nieznanego, ale zostawił kilka butelek inżynierowi do czyszczenia silników. Idealnie się do tego nadawały.

Bonus (czyta Kristin Czobowna)
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 27-12-2013 o 20:12. Powód: Muzyka, jak wszyscy to wszyscy ;]
SWAT jest offline