Fiona nie miała doświadczenia w prowadzeniu oblężeń, ani nawet w dowodzeniu armią na lądzie. Zajmowała się handlem morskim i całe swoje doświadczenie skupiła właśnie w tym kierunku. Podczas misji handlowych przewoziła bardzo cenne ładunki, przez co statki często stawały się ofiarami abordażu, gdyż zatopienie było zwyczajnie nieopłacalne. Właśnie w ten sposób ona i jej ludzie udoskonalili swój fechtunek, stając się niezwykle skutecznymi szermierzami. Z czasem wody stawały się spokojniejsze, ciężko jednak stwierdzić czy to z powodu wybicia wszystkich agresorów, czy z ich strachu przed śmiercią. Teraz, wraz z kilkoma swoimi zaufanymi ludźmi, czekała na dalsze rozkazy kniazia. W przeciwieństwie do jej towarzyszy, nie stresowała się całym wydarzeniem. Była święcie przekonana o słuszności podejmowanych kroków, a odizolowanie miasta od szlaków handlowych i wzięcie go głodem było – jej zdaniem – dobrym posunięciem. Szczerze wolałaby, aby Nefdarth poddało się samo, aniżeli mieliby tracić znaczną część armii na jednym z pierwszych miast. Sama nie miała wiele do stracenia i pewnie byłaby tu sama, gdyby niewielka część załogi nie zdecydowała się wspomóc swej pani kapitan. Fiona spojrzała swym srogim wzrokiem na ich niepewne wyrazy twarzy, skupiając na sobie całą uwagę.
- Co macie takie miny? Jaja wam odcięli? Są w tym obozie kobiety, które mają więcej woli walki od was. Ostrzegałam, że wyprawa nie będzie należała do najłatwiejszych, a mimo to zdecydowaliście się za mną pójść. Gdzie zniknęła wasza odwaga? – zmierzyła każdego pewnym spojrzeniem, które wręcz wymuszało na nich skruchę. Nigdy nie stosowała takich zagrań, zawsze podchodziła do załogi jak do rodziny. Czyżby udzieliła jej się powszechna atmosfera? A może po prostu każde jej słowo ma jakiś cel?
- Słuchajcie, rozumiem waszą niepewność, ale teraz jest już na to za późno. Jest nas raptem sześcioro, jednak wiem na ile was stać. W fechtunku mało kto wam dorówna, jesteście najlepszym morskim oddziałem jaki mogłabym sobie tylko wyobrazić. Będziemy działać w grupie i nikt z was nie zostanie sam, bo w tym tkwi nasza siła. Już ja się o to postaram panowie. – wyciągnęła z pochwy rapier, będący rodzinną pamiątką przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Przez wszystkich traktowany niemal jako relikwia, stał się symbolem władzy w rodzie Allendt. Każdy nowy właściciel wkładał w restaurowanie go znaczne pieniądze, przez co można go uznać za jeden z najbardziej kosztownych oręży. Mimo to nieświadomy kupiec wyceniłby go jak zwykły, wojskowy miecz. Fiona wyciągnęła ostrze przed siebie, a gest ten powtórzyła piątka mężów. Symbolika tego czynu była znana wyłącznie kobiecie i jej ludziom, napawając wszystkich nadzieją i wiarą w sens ich działań. Uśmiechnęła się, widząc w spojrzeniach towarzyszy odwagę i siłę. Zupełnie jak u ojca… |