Reszta nie kłóciła się długo. Po względnym uspokojeniu Anraniel pozostała jeszcze sprawa kata. Cała trójka która jak dotąd narobiła najmniej kłopotu mieszkańcom zmierzyła Wernhara zimnym spojrzeniem. Nie mówiąc wiele, wraz z nim ciągniętym za fraki wszyscy razem, poza elfką która zdążyła zasnąć w Czerwonym Domu, wybraliście się do karczmy. -Karczmarko, znajdź no temu naszemu łachudrze coś do roboty na pół dnia, dało by się zrobić? - Krasnolud starał się wyrażać najmilej jak potrafił
Kobieta za kontuarem odwzajemniła jego miły ton, częstując go nawet miłym gestem puszczonego oka. -Oooj drogi Gusinie, po wczorajszym wieczorze nie musisz nawet prosić - Kobieta podeszła żwawym krokiem do kata ukazując cały rozmiar swego okazałego ciała. Nie należała do wychudzonych szkapin, jednak nadal potrafiła wyglądać atrakcyjnie, zwłaszcza dla kogoś kto lubił większy rozmiar u dam. - Posprzątasz tu trochę kochanieńki - rzekła wręczając Wernharowi kij ze starą szmatą przymocowaną na końcu. Zrobiła to z taką krzepą, że mężczyzna prawie się przy tym przewrócił na posadzkę. Wyglądało na to, że siły jej nie brakowało i, że poradzi sobie z waszym towarzyszem. Później weszła z powrotem za kontuar i spojrzała z uśmiechem w waszą stronę. - To co mogę wam podać na śniadanie moim mili? - Ton jej głosu był tak wyjątkowo przyjemny, że każdy mógł tylko zachodzić w głowę co takiego Gusin wyprawiał w karczmie w ciągu nocy. Niestety krasnolud kompletnie nic nie pamiętał.
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |