Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2013, 13:57   #179
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Jak cienka i krucha może być granica między nieśmiałością a agresją wie ten tylko, kto po takiej stąpał i pod którym pękła.

***

Unikał kontaktu z nimi. Nie potrafił, nie chciał, nie umiał z nimi rozmawiać. Onieśmielały go. W stosunkach z nimi był wycofany, uległy i ograniczał je do niezbędnego minimum. Brzydziły go. Ich nabrzmiałe, sterczące piersi. Ich obrośnięte, cuchnące łona skrywające gnijący owoc pożądania. Ich mokre, ociekające seksem słowa. Wyuzdane kurwy. Skagijki były najgorsze! Gotowe się rżnąć wszędzie i z każdym. Skagoskie suki obudziły jego drugie ego. Głęboko skrywane przez tyle lat. Doszło do głosu, wystawiło głowę i przejęło kontrolę nad jego ciałem i umysłem. Zbierało go na wymioty. Czuł w tej chwili do siebie odrazę. I jakkolwiek nie żałował tych zdzir, to złościła go utrata samokontroli. Ale to przecież wszystkiemu winne były one!

***

Podobieństwo do szubieniczniczki było uderzające. Czy jednak Skagoska mogła być Erinową siostrą, czy nie, tego pewien być nie mógł. Dziewucha tymczasem zaczęła sama pchać się w kierunku jego kryjówki. Nie ulegało wątpliwości, że była przerażona, że prawdopodobnie groziło jej niebezpieczeństwo ze strony zbliżającej się grupy. Tyle, że Półkuśka głęboko w dupie miał co tałatajstwo zrobi z tą suką. Mogli ją wychędożyć, czy zarżnąć. Plwał na to. Tymczasem siedział głęboko zakopany w liściach i czekał na rozwój sytuacji.

Dziewczyna dyszała ciężko, przycisnęła nagle dłoń do ust i zagryzła zęby na kłykciach, chyba żeby łatwiej stłumić szloch. Przykucnęła nagle i szybkim, zdecydowanym gestem wepchnęła swój pleciony kosz w zarośla, prosto w norę, w której Kres umościł sobie kryjówkę. Na głowę spadł mu czarny płaszcz, zimny i mokry jak nieszczęście.

Rudy wzdrygnął się gdy mokry materiał nieprzyjemnie pacnął w kark. Dziewczyna gotowa była jeszcze zdradzić go. Siedziała w kucki tuż obok niego i słyszał dokładnie jej ciężki, przyspieszony oddech. Licho tu babę przywiało. Ruda ręka wystrzeliła ze sterty liści łapiąc Skagoskę i wciągając ją do wykrotu, przytykając jednocześnie usta dłonią. Liście posypały się z góry, przykrywając ich nową warstwą. Spod palców Kresa dobywały się zduszone jęki, dziewczyna dygotała jak osika w jego uścisku.

- Szsz… - syknął jej prosto w ucho nakazując milczenie. Nie mogła widzieć nagiego ostrza gotowego poderżnąć jej gardło gdyby tylko chciała wydać głośniejszy dźwięk. - Sz… - powtórzył ciszej odejmując powoli dłoń od jej ust.

- Tak tak - wyszeptała na jego nakazy zachowania ciszy. Wykręciła głowę, by spojrzeć mu w twarz.

Od strumienia dobiegł głośny plusk, jeszcze głośniejsze salwy śmiechu i nawoływania po skagosku. Kres zaś miał wrażenie, że czas i świat w tym momencie zwolniły bieg, by stanąć wreszcie w miejscu.
Dziewczyna przestała dyszeć jak ryba wyrzucona na brzeg. Spojrzenie ciemnych oczu ślizgało się po jego twarzy, kosmykach ryżych włosów uciekających spod kaptura. I tak jakoś mu się zdało, że dziewka duma nad nim i nad jego gębą… Usta czerwone jak owoce jarzębiny poruszyły się bezgłośnie, a jaskółcze brwi wygięły się w górę.

Wrona, pytały te usta. Wrona?

Skinął powoli głową i przysunął palec do ust. Milcz kobieto.
Pokiwała gwałtownie głową i wcisnęła się plecami w załom wykrotu. Cały czas na Kresa patrzyła, szeroko rozwartymi i chyba pełnymi nadziei oczami.

A tamci dalej się śmieli i pluskali w wodzie. Kres patrzył na nią jeszcze chwilę ważąc myśli. Mógł ją teraz zabić. Na miejscu. Poderżnąć jej gardło. Tak jak tamtym sukom. Nawet by nie pisnęła. “Każdy może się zmienić” - zadudniło mu znowu pod czaszką. Opuścił głowę. Sapnął zniecierpliwiony. Podniesiona w kierunku dziewczyny ręka mówiła: zostań. Odgarnął liście i wyjrzał ostrożnie.

Widok był straszny! Kilku całkiem gołych Skagów pluskało się w strumieniu niczym rusałki. Dwóch siedziało na brzegu, jeden pilnował psów, drugi dłubał z zapałem w zębach. Dalej stały uwiązane konie… obrazek sielski a anielski, choć mordy zakazane i paskudne.

Rudy wkopał się spowrotem do wykrotu. Skagi nie martwiły zwiadowcy. Nie znaleźliby ich tutaj choćby przeszli obok. Lecz psy… Pogrzebał ręką w mokrej ziemi. Nabrał jej całą garść. Wilgotną, butwiejącą razem z liśćmi. Intensywny zapach uderzał w nozdrza. Roztarł ją na dłoniach a później jeszcze na policzkach. Wskazał dziewusze by zrobiła to samo.

- Psy… - wytłumaczył.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline