Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2013, 17:39   #27
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Święto Śródzima 1972RD


Ansimon spotkał się z Arastianne w jej komnacie. Zbolała mina Ansimona była przykładem kiepskiego aktorstwa maga. -Wyrzucili mnie z roboty szeryfa, więc przychodzę na klęczkach błagać o ponowne przyjęcie pod twe skrzydła pani. Choć dostałem też kontrofertę.
- O nic błagać nie musisz -
Uśmiechnęła się do niego, choć i jednocześnie zdziwiła - Jaką to ofertę? - Spytała, sięgając po jabłko z misy na stoliku, przy którym oboje siedzieli.
-Kapłanka Azutha, której dostało się owo bagienko z którego uciekłem, szuka ludzi którzy by jej pomogli. A ja będąc lojalnym wyznawcą tego boga, zgodziłem się jej pomóc.- choć słowa Ansimona brzmiały szlachetnie, to Arastianne znała go na tyle by wiedzieć, że coś obiecał ładnej spódniczce… I zapewne bez większego zastanowienia. Taką miał bowiem naturę, którą dobrze poznała.
- Współpracowaliśmy ze sobą półtora roku, wybudowaliśmy wspólnie tą twierdzę. Przed nią też nieco się znaliśmy… nie będę się gniewać, nie zabronię i niczego, wszak nie mam prawa - Odłożyła jabłko, bez ugryzienia - Ale nie pień mi tu tak ostro o religii, oboje dobrze wiemy, z jakiego powodu chcesz zmienić lokum - Uśmiechnęła się nieco bezczelnie.
-Ech…- zaśmiał się Ansimon wzruszając ramionami.- To kapłanka oddana bogu i swej sprawie. Będę miał szczęście, że podejrzę ją w bieliźnie. Ale jak się ustatkuje i wymości w swoim nowym gniazdku… i nie zginie z rąk sabotażystów i zabójców.
Splótł dłonie razem i uśmiechnął się łobuzersko.- ...To przybiegnę do ciebie w podskokach, by podejrzeć ciebie w kąpieli. I na służbę powrócić.
- A podglądałeś już, świntuchu? -
Zaśmiała się, choć i poczerwieniała, w końcu gryząc jabłko, dorównujące kolorem jej licu - Wiesz… sama nie wiem… może to przez te wszystkie obowiązki, a może… no nie wiem no… wyobrażasz sobie nas razem? - Wypaliła nagle.
-Znasz mnie, moja pani… Nie wyobrażałem… Fantazjowałem o nas.- odpowiedział szczerze Ansimon i wzruszając ramionami sprecyzował.- Uchybiłbym twej urodzie, urokowi i temperamentowi, gdybym był oziębły w kwestii twej osoby. Ba… mogłabyś mnie wziąć za kastrata, gdybym nie fantazjował.
- Ojej, nie powinnam chyba pytać co?
- Magini bardziej szepnęła, niż powiedziała zwykłym tonem głosu, po czym odchrząknęła - No cóż… to mam nadzieję, że odwiedzisz mnie od czasu do czasu? Spotkamy się, pogadamy, a Ty pomożesz “biednej” Kapłance w tym i owym, i zobaczymy jak to wszystko się potoczy?
-Brzmi intrygująco.-
odparł Ansimon bezczelnie wodząc spojrzeniem po ciele Arastianne. Czarodziejka nie znała jego myśli, ale mogła postawić mieszek złotych monet, że są lubieżne i dotyczą niej właśnie. Zaś sam mag spojrzał na makatkę zawieszoną na ścianie dodając.- Może i nie powinnaś pytać. Pewne rzeczy lepiej się pokazuje niż opisuje. A co odwiedzin, to zawsze z chęcią spotkam się z tak zniewalającą urokiem osobistym kobietą, jak ty pani.
- Jeśli los zechce, a nam nie stanie nic na przeszkodzie… -
Zaczęła, jednak wyraźnie powstrzymała się, zmieniając wypowiedź - … jeśli los zechce, to wiesz gdzie jestem, no chyba, że Kapłankę zbałamucisz, albo zaś się gdzieś “zapodziejesz” z takich, czy innych powodów - Zaśmiała się perliście.
-Postaram się znaleźć drogę do twego łóżka pani, prędzej czy później.- zażartował Ansimon, a może mówił serio? Jednak nie dane było Arastianne drążyć tego tematu, bo rozmowa zeszła na obecny festiwal, który czarodziej oceniał jako udany, choć pozbawiony fantazji… zbyt tradycyjny.

Zresztą samego festiwalu nie oglądał zbytnio. A już konkurs bardów przegapił, woląc od wysłuchiwania pieśni, flirtować z mieszkankami. Ponoć sam konkurs bardów okazał się wyjątkowo zjawiskowy, zwłaszcza pokaz w wykonaniu jednej z uczestniczek.
Jednak Ansimon nie dbał o to. Są pewne uroki życia, ważniejsze niż pokazy talentu lub magii ku uciesze gawiedzi. I w karczmie w której się zatrzymał, takich uroków zażywał. Upewniwszy się, że Arastianne przyjmie go z otwartymi ramionami, cieszył się z wolności, którą odzyskał.
Bowiem splendor narzuconych na niego obowiązków, jak i władza szeryfowska była dla niego kieratem nałożonym na niego siłą. Ansimon zaś nie lubił przymusu, nawet w postaci przymusowej nagrody.
Życzył Liliel powodzenia, ale nie zazdrościł jej tego co ją czekało.

7Althuriaka 1972 R.D. Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.



Podróż zajęła mu trochę czasu. Ansimon wyruszył konno do Starego Bagna pół dnia po tym jak otrzymał list od inkwizytorki Liliel Białej. Przez tę całą podróż na grzebie magicznego rumaka Ansimon zastanawiał się czy uczynił właściwie. Stare Bagno nie było miejscem kojarzącym się mu dobrze. Nie było miejscem do którego chciał wrócić. A jednak nieco lekkomyślnie się zgodził ulegając prośbie ślicznej pary… oczu.
Słabość do płci niewieściej, była jedną z wielu słabości Ansimona. Dlatego zostawił list do Regewalda w Kamieniu Gryfa licząc, że kupcy w faktorii handlowej jego rodziny przekażą mu go szybko.
Zapisał w nim gdzie przebywa i prosił o szybkie spotkanie. Czas było odnowić i wykorzystać koneksje rodzinne.
Do Starego Bagna przybył późnym wieczorem.


Z kapturem naciągniętym na głowę i na czarnym rumaku przemierzał ulice kierując się ku siedzibie Liliel. Nie był tu dobrze zapamiętany, choć z pewnością mieszkańcy nie mogli mieć do niego zbyt wielu pretensji. Co prawda nie uczynił nic dobrego, ale też nikomu nie zaszkodził.
Zjawił się przed Liliel używając wysłanego przez nią listu jako przepustki, klęknął na jedno kolano przed inkwizytorką i rzekł.- Zgodnie z obietnicą Ansimon Gedreghost zjawił się, by służyć ci pomocą i radą.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline