Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-12-2013, 17:35   #21
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Spotkanie i rozmowa z magiem napełniły Lileil pewnego rodzaju nadzieją. Wiedziała już więcej na temat tego, co dzieje się na ziemiach powierzonych jej opiece, i choć ostrzeżenia Ansimona brzmiały poważenie, lepsze były te niewesołe informacje, niż ich całkowity brak. Zyskała też cennego sojusznika; nawet jeśli mag nie sprawdził się jako zarządca Bagna, lepiej mieć przy swoim boku kogoś władającego Sztuką i mającego wiedzę na ten temat. To magowie byli przeznaczeni do rządzenia w kraju, i Liliel zdawała sobie sprawę, że ktoś taki jak ona, choć godny i naznaczony na urząd przez margrabiego, może wzbudzić szemranie wśród możnych, nieprzyzwyczajonych do tego, że władzę nad nimi sprawuje ktoś pozbawiony talentu. Osoba Ansimona kładła kres tym ewentualnym niesnaskom. Nie wątpiła, że rozmowa z przełożoną (a może nauczycielką? stosunki łączące maga z Szeryfem Arastianne nie były dla kapłanki do końca jasne) pójdzie po jej myśli. Był to także dobry pretekst do nawiązania przyjaznych stosunków z sąsiadką i poznania bliżej osoby Arastianne.

Pożegnała się z magiem i ruszyła na dalsze oględziny miasta i świątecznych atrakcji. Konkurs bardów niewiele ją zajmował; śpiewy i inne błahe przyjemności życia tylko odciągałyby ją od myślenia o zadaniu, którego się podjęła. To, że objęcie przez nią zarządu nad szeryfostwem zbiegło się w czasie ze świętem śródzimia było nieco kłopotliwe - Rovan był nieustannie zajęty, wszyscy pogrążeni w gorączkowej aktywności, w pałacu wciąż się coś działo, co nie sprzyjało skupieniu i poważnemu podejściu do sprawy. Inkwizytorka obawiała się nieco, że w świątecznej gorączce i zamieszaniu umknie jej (lub margrabiemu) coś ważnego, co potem może mieć istotne znaczenie dla szeryfostwa.

Na razie postanowiła jednak wykorzystać dany jej czas - święta gromadziły przecież tłumy ludzi i sprzyjały interesom; być może znajdzie w tej ofercie coś, co przyda się jej później?

I miała rację. Wśród tłumu gawiedzi, zaklinaczy, grajków, kuglarzy i handlarzy odnalazła też ponurego i poważnego krasnoluda, który okazał się być dowódcą małej, ale doświadczonej kompanii ciężkich kuszników, która aktualnie poszukiwała zatrudnienia. Takiej okazji do "zakupów" nie mogła przepuścić i po krótkich negocjacjach zdecydowała się nająć krasnoludów, mając w planach obsadzenie ich jako ochrony twierdzy na Bagnie.

Dźwięk trąb i instrumentów dochodzących z centrum miasta dał jej znak, że oto połowa konkursu dla bardów się skończyła. Liliel przypomniała sobie, że być może na pokazie będzie Arastianne, z którą chciała się spotkać, by jak najszybciej załatwić sprawę Ansimona, skierowała więc swe kroki w tamtą stronę.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 19-12-2013 o 15:47.
Autumm jest offline  
Stary 16-12-2013, 22:22   #22
 
Allehandra's Avatar
 
Reputacja: 1 Allehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodze
W jeden dwa albo i więcej dekadni po dotarciu wiadomości do Wielkiej Rozpadliny, dwa dni przez Śródzimiem.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=m5dJe8vTyp0[/media]

Ach.. jakże ta podróż żmudna była, ejejej.. jak tęskno mi do gorzałki krasnoludzkiej, tutej pewnie nic takiego nie mają, na tym końcu świata, do jakiego mnie ta stara lafirynda zaciągnęła... i jeszcze strażnicy nie chcieli mnie wpuścić od razu, nim listu i glejtu ich Pani nie pokazałam.


Nierzadko ubierała się w oryginalne i kuszące przyodziewki, jednakże nie tyczyło się to z pewnością traktu. Na trakcie nie chciała wystawiać swej szyi czy dekoltu na pastwę bełtu czy strzały. Albo i gorszych rzeczy. Pod zwykłym podróżniczym płaszczem chroniła ją solidna kolcza plecionka złotokrasnoludzkiej roboty i grube solidne legginsy. Przy jej boku spoczywał ciężki rapier do cięcia jak i kłucia, zdecydowanie nie od parady. Mieć w ręku solidny kawał żelaza by dla niej miłym uczuciem.




Patrzyła to tu, to tam na to co stanowiło włości podległe samej Arastianne, wtrącając swój nos, miejsce pracy kata, miejsce kaźni. Zaczepiła przechodzącego obok młodzieńca, z ciesielskimi narzędziami w rękach.
-Jak ci na imię, miły chłopcze? Przystańcie na chwilę, choć robotą żeście zajęci. -położyła mu delikatnie dłoń na ramieniu, bawiąc się rudymi kosmkami wystającymi spod kaptura.
-Eee.. Garry, proszę pani.-wyrzekł nieco spłoszony, próbując nie upuścić ani kobyłki, ani piły, co burza brunantych włosów jakie mu się rzuciła na twarz mu utrudniała.
-Garry, rzeknij mi na uszko, czy kogo tu często o głowę skracali?-pomogła mu niesforne włosy do porządku doprowadzić.
-Yyy.. nie, nie tak często, nie.. raz to żołdaka zwyrodnialca ścieli, za to że małej dziewczynce..
[i]-Dobrze, rozumiem, nie musicie dokańczać..[i]-przerwała mu, mając przez chwilę beznamiętne i mordercze lico, poczym podjęła dalszą rozmowę. -Winne grona tu macie, to i wino pewnie, tak? Tak źle pod ręką czarownicy nie jest żyć, prawda? Może byś wieczorem nieco czasu znalazł, i jaką gorzałkę?-zaakcentowała ostatnie słowo..
-A ten.. muszę iść.. ona by się.. -zmieszał się chłopak.
-Bądź dla niej dobry, oj bądź, i wierny, Garry. Iść już możesz rżnąć drwa.-poklepała go po ramieniu, mówiąc do niego poważnym tonem z zawadiackim uśmiechem.


Przekraczając większe cienie pobliskich budynków, nagle poczuła że nie inaczej, ktoś próbuje sięgnąć jej podręcznej sakiewki.. pewnie by ją straciła gdyby to był zaprawiony w bojach złodziej, jednakże gdy pochwyciła rękę niedoszłego kolekcjonera cudzych sakiewek, okazała się nim młoda dziewczynka.



-No no, co my tu mamy? Zaraz oddam ciebie władającej tutaj wiedźmie, ugotuje cię w kotle.-uśmiechnęła się paskudnie.
-Nie.. nieprawda! Pani Arastianne nie robi takich rzeczy! Bo ona jest czarodziejką!-dobitnie wypowiedziało dziecko.
-Tak tak, robi takie właśnie rzeczy, znam waszą panią od wielu wiosen. Wiedźma czy czarodziejka, zajedno to. Ja jednak mam propozycję.-spojrzała poważnie na coraz bardziej przerażoną dziewczynkę.-Nic się nie bój, kaźni można uniknąć.Na początek, powiedz mi, jak masz na imię?
-Grre..Grret.. Grreta.-wydusiła z siebie.
-Nie wiem jak w Halruii, ale karą za złodziejstwo w niejednej innej krainie, może tutaj na pograniczu też.. jednakże, ja proponuję tobie darować sobie ten ryzykowny proceder, i miast tego, nie za darmo, będziesz mnie o nowościach ciekawostkach przeróżnych informować. Czy to będzie ważne, i czy będę mieć z tego użytek.. ja zadecyduję. Dość jesteś duża, żeby zadecydować, co ważnego dzieje się w okolicy, iż powinnam o tym usłyszeć. Nic niekomu nie powiemy o miej sakiewce.. ani innych, jeśli takie były. Co ty na to?-starała się mówić zdecydowanym głosem, ale potem bardziej spokojnym i uspakajającym uśmiechając się.
-I.. pani nie powie nik..-ukrwała.
-Sarumrae, takie moje imię. Nie nikomu nie powiem, a jak co, to nawet co słodkiego się znajdzie i nie tylko.-poszerzyła uśmiech na pojawiający się uśmiech dziewczynki, dając jej na koniec parę monet z sakiewki.


Tyle się naoglądała sadów karczm i ugorów, że słońce już nisko się opuszczać zaczęło, spojrzenie jej zatrzymało się na twierdzy.

Nono.. nielichy zameczek. Oby go tylko Crinti prędko nie podpalili.. może już nie będę dłużej kazać czekać Arastiśce.



-A więc nie ma pani domu w jej domu.. no tjo, kchem, no to pięknie.-westchnęła Sarumrae.-Kiedy wróci, na mnie to nie czekała?
-Nie była wiadoma pani konkretna data przybycia.. . Zapewne, kiedy lady Shieldheart odczuje taką potrzebę, zatem pewnie nieprędko, inny szeryf urządził festyn w ramach świąt Śródzimia.-odpowiedział spokojnie kamerdyner Wilhorn.
-Festyn? Śródzimie? Ach, no przecież.. straciłam rachubę czasu w tej podróży.. -speszyła się bardka.-Muszę zatem raz dwa się znów zebrać, może zechcą i żebym jaki występ oddała..!-zaczęła się ekscytować Sarumrae-Ruszam natychmiast, nie ma co marnować czasu!
-Może pani by chciała się przebrać? Jaką straż przydzielić na czas dotarcia do twier..-nie dokończył kamerdyner.
-Do twierdzy rzeknijcie, jak dotrzeć, to na peewno dotrę, i niespodziankę waszej pani zrobię. A na przebieranki nie ma czasu, czasu nie ma, zostawię tylko większe rzeczy, i pędzę, co koń wyskoczy!-zakręciła się na nodze, jeszcze poklepuj starszego mężczyznę po ramieniu.-Nic się nie bójcie o mnie, panie.

A nasz poczciwy Wilhorn wiedział już, że jedna baba to kłopot, ale dwie to już jedna wielka tragedia.
I Sarumrae pognała. Co koń wyskoczy.


Zrobić niespodziankę Arasti, i “Puff!” pojawić się za jej plecami jakim czarem teleportacji albo niczym tancerz cienia wychnąć z cienia.. łatwiej powiedzieć, niż zrobić, półelfka postanowiła, iż łatwiej z tłumu świętujących będzie wywabić czarodziejkę swoimi występami. Co też nie okazało się takie proste, zbyt wiele wieści z Wielkiej Rozpadliny tutaj nie dochodziło, a na pewno nie o jej kunszcie.

Arghrgh, i udało się utargować występ, niech będą ucałowane rączki Sune i Lliiry, ale że po występach, ale PO paru dzwonach po konkursie, jak już wszyscy albo udadzą się do swoich domostw, albo będą gdzie leżeć zalani i przejedzeni.. ale cóż, lepszy występ, niż jego brak.



I dany jej dzwon wybił, i fakt, o audiencję było już trudniej. Sarumrae nie zrażona tym jednak, z czułością wyciągnęła swój ukochany instrument: Ogniste stalowe skrzypce, owoc pracy gnomo-krasnoludzkiej, jak i jej samej, z których potrafiła nietorilskie dźwięki wydobywać, także tak niskie, jak inne gęśle ani Clearseach nie są w stanie stworzyć.



Zaczęła od szybszej, wesołej nuty, co rozległej widowni może się spodobać.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=f9F9KzERK8Y[/media]

Potem coś dla bardziej wymagającej widowni, choć nie mniej prędkie..

[media]http://www.youtube.com/watch?v=otxIiJwgv2k[/media]

i na chwilę pewną coś wolniejszego.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=qZvdccF3FXk[/media]

Nastąpiła chwilowa cisza, poczym z otworów skrzypiec poczęły wydobywać kłęby dymu, a wraz z tym i niższe dźwięki, prędsze i prędsze, a przy tym wygląd grającej zaczął się zmieniać.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=NWfFC6oiizY[/media]

Dźwięk instrumentu stawał jak się jakby zwielokrotniony, dudniąco rozchodzić coraz szerzej i szerzej. Krasnoludom zawsze się takie tony podobały, ale jednak tutaj nie spodziewała się tylko upudrowanych pańczyków którym smętne i mdłe brzdąkanie zadowalało. Z przymkniętymi oczyma skupiona była na swoim występie, i jej skrzypach, z których zaczęły wydobywać się jęzory żywego ognia. Jej włosy rozpuszczone zdawały się przybierać podobny do tych jęzorów odcień. Jej dłoń poruszająca smyczek zdawała się rozmywać w diabelsko szybkich posunięciach strun.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=WToc76I_GCU[/media]

 
__________________
"Dzika, pierwotna natura niesie wezełki z leczniczymi ziołami; niesie wszystko, czym kobieta powinna być, co powinna wiedzieć. Niesie lekarstwo na wszystko. Niesie opowieści, sny, słowa i pieśni, znaki i symbole."

Ostatnio edytowane przez Allehandra : 16-12-2013 o 23:26.
Allehandra jest offline  
Stary 16-12-2013, 23:07   #23
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Arastianne nie czuła się zbyt komfortowo w otoczeniu taki wielu obcych osób. Sala bankietowa była zaś nimi wypełniona po brzegi, ona zaś z tak wielu tuzinów, znała ledwie kilka osób, te zaś oczywiście zajęte były swoimi sprawami, przez co Magini praktycznie była sama. Zjadła więc, co zjeść wypadało, pamiętając by zachowując etykietę w trakcie posiłku... po nim zaś było już odrobinkę luźniej, mogła więc się "zgubić" w owym tłumie.


Wystarczająco jednak jej się to nie udało, ponieważ ledwie po paru chwilach zjawił się niejaki Adenar Torryn, proponując interes. Jego oferta zaś, oraz to co zasłyszała, wydawało się całkiem rozsądne, nie pozostało nic innego, jak zgodzić się na propozycję (po drobnym utargu oczywiście), i uzyskawszy jeden dodatkowy procent dochodów, Adenar uzyskał pozwolenie na handel i faktorię na ziemiach Arastianne.

....

Jakiś czas później zagadnął ją i kolejny "interesant" oferując jeszcze więcej złota i podatku od dochodu, choć owy grubas nie wzbudzał już takiego zaufania jak poprzedni jegomość. Jednak i na jego ofertę Shieldheart przystała, nie omieszkując mieć na oku poczynań "Żelaznego Tronu", a jeśli by coś poszło nie tak, przepędzi zuchwalców w siną dal, czy to po dobroci, czy i nawet siłą...

Już miała opuścić salę, gdy tym razem zagadnął ją Czerwony Mag z Thay!. Arastianne przygryzła zaś wargę, zamrugała oczętami, po czym zlustrowała rozmówcę z góry do dołu. Nie widziała jeszcze żadnego z nich z bliska, jednak wiedziała o nich wystarczająco dużo, by trzymać się z daleka. Wysłuchała więc spokojnie, co ma do powiedzenia, następnie zaś grzecznie, choć stanowczo odmówiła. Niezmiernie korciło ją, by posłać "czerwonego" w cholerę, nie chcąc jednak okazywać otwartej wrogości, a i wywoływać tu jakiegoś skandalu, kilka razy ugryzła się w język.

Następnie zaś, już czym prędzej opuściła bankiet, by przypadkiem nie wpakować się w co jeszcze.


~


W mieście było tłoczno i wesoło.

Ulice wypełnione straganami, rozbawionymi ludźmi(i czasem nie-ludźmi), pachniało jadłem i trunkiem, było gwarno, kolorowo i Arastianne się to niezwykle podobało. Z reguły wolała ciszę i spokój, bardziej preferując bibliotekę od takich rzeczy, jednak od czasu do czasu bardzo lubiła odstępstwa, i rzucenie się w wir zwyczajowego życia, między całkiem zwyczajne osoby, mogąc cieszyć się chwilą zabawy i zapomnienia w znojnym życiu.

- Dziękuję, ale spieszę się! - Odparła z wielkim uśmiechem do podchmielonego jegomościa, namiawiającego ją do napitki wraz ze swoim mieszanym towarzystwem...

Jeszcze przecie na głowę nie upadła.

~

Zatrzymała się za to przy sporym straganie z łakociami. Czegóż tam nie było... ciasta i ciasteczka, pierniki, babeczki, rodzynki, czekolada. Wszystko tak kolorowe, słodkie, wspaniałe.


Gruby jegomość spojrzał na nią zdziwiony, gdy wlepiała w to wszystko, jego pomocnik zaś stał się o wiele czujniejszy. Arastianne to jednak nie obchodziło, wszak nie była jakąś złodziejką. Ochotę za to miała wielką, posmakować tego i owego... gdzieś z boku usłyszała zaś kilkoro dzieci.

- Hej maluchy, chcecie łakocie? - Zagadnęła je od razu, co wywołało jeszcze większe reakcje przy straganie.

Matka któregoś z dzieci spojrzała z kolei na nią zaskoczonym wzrokiem.
- Ależ pani... - Zaczęła, umilkła jednak, pod wymownym przymknięciem oczu Magini, odwzajemniając szybko uśmiech i dodając "dziękuję"

- Bierzcie co chcecie, kto na co ma ochotę! - Pani szeryf doprowadziła do radosnego pisku dzieciarni, niemalże palpitacji właściciela słodkości, oraz wybałuszenia gał pilnującego towaru młodziana. Kilka złociszy szybko jednak wyjaśniło całą sytuację, i wieeeeeele osób choć na chwilę stało się naprawdę szczęśliwych, łącznie z Maginią, zajadającą się pysznym piernikiem oblanym czekoladą...


~


Czego tu jeszcze nie było... konkurs łuczniczy, pojedynek magów, konkurs iluzji, występy Bardów... moment! Toż to Ansimon wygrał w iluzjach, niech go drzwi ścisną, łobuza jednego! A ona przegapiła występ... Magini czym prędzej pomknęła ku niemu, gratulując wygranej, i przy okazji zamieniając z nim kilka słów. umówili się na dłuższą pogawędkę później, nie chcąc sobie wzajemnie wchodzić w plany w trakcie świętowania, każdy więc po chwili poszedł w swoją stronę.

Wkrótce Arastianna trafiła na konkurs Bardów.

Spodziewała się melancholijnej zagrywki jakiegoś wychudzonego Elfa, który pewnie starałby się wycisnąć ze swych słuchaczy ostatnie łzy, i tak też sobie myślała, słysząc wolną melodię na skrzypkach. Gdy jednak miała po chwili lepszy widok na scenę, zamarła w pół ruchu, z piernikiem pakowanym właśnie w usta. Na scenie bowiem nie stał nikt inny, jak jej stara znajoma, Sarumrae, do której wysłała list z zaproszeniem!.

Magini zamrugała raz, drugi, trzeci.

Przełknęła łakoć, otarła kąciki ust jedwabną chustką, po czym na jej buźce wykwitł uśmiech. Nie spodziewała jej się tu, w tym miejscu, nie spodziewała się, że tak szybko przyjedzie... w ogóle nie myślała, że jej przyjaciółka jednak ją odwiedzi, a tu proszę, taka niespodzianka.

- I już w centrum uwagi, co? - Powiedziała sama do siebie, lekko kiwając głową.

Pani szeryf wysłuchała do końca wolnego kawałka, po nim zaś nastąpił szybki, energiczny, niemalże wybuchowy utwór, do tego skrzypki Sarumrae zajęły się ogniem. Arastiannie się to nawet spodobało, choć muzyka wydawała się nawet odrobinę dzika, a może i... mroczna? Postanowiła w porywie chwili dodać nieco więcej efektów, by jeszcze bardziej upamiętnić ten występ.

Po paru gestach i kilku cichych słowach nie tylko instrument Bardki zajął się iluzją płomieni, lecz i ona sama, wyglądając niczym jakaś bogini z Planu Ognia, czy może i kusicielka z najdalszych Czeluści. Wyglądało to zaś całkiem nieźle, do tego jeszcze skrzydła, a po chwili i Sarumrae zaczęła unosić się dobre półtora metra nad sceną.


W finałowym zaś momencie, gdy dziewczyna grała jak oszalała, okalające ją płomienie za sprawą Magini niby-wybuchły w kierunku widowni.














.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 21-12-2013, 16:48   #24
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Wieczór Święto Śródzimia 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran

Większość z bawiących się nie spostrzegła nawet, iż Margarbia opuścił miejsca honorowe. Szybka inspekcja wozu spowodowała niewielka konsternację wśród towarzyszących Rovanowi osób. Umieszczenie na czas nocy tak cennego jaja w skarbcu było oczywistą sprawą. Druga cześć konkursu już się rozpoczęła, gdy Rovan powrócił. Ze zdziwieniem odkrył wtedy, iż w kieszeni swej szaty ma jakiś rulonik. Szybko przeczytawszy odkrył, iż jest to opis spotkania Lilel Białej z Ansimon'em Gedreghost'em i możliwego przyszłego związku pomiędzy tymi osobami.

Następni artyści nie byli nawet godni wspomnienia. Dopiero ostatni bard Sarumrae porwał, raczej porwała swym występem tłum.

Teraz zgodne z tradycją wybierzemy zwycięzców poprzez głośne oklaski gwizdy i aplauz. - Tbititha ogłosiła na zakończenie turnieju.

Konkurs po brawurowym występie, popartym magią wygrała Sarumrae, owacje były niemal ogłuszające. Tylko niewiele mniejsze zebrała Tajemnicza Wojowniczka Ellendara. Niemałym jednak zaskoczeniem było, iż trzecie miejsce zajęła Ronia Piastun dziewczyna z miasta nie mająca formalnego przygotowania bardów. W jej to wypadku o tak wysokim miejscu zadecydował dobór instrumentu, utworów pod publiczność, oraz niewątpliwe wcześniejsze występy świątecznego ranka.
Nagrody, tym razem, wręczał najważniejszy z gości Wezyr Króla – Czarodzieja oraz fundator głównej nagrody Liry Cli.

- Zwycięzców zapraszam na uroczystą kolację, po której nastąpi przedstawienie nowej symfonii organowej „Początek” w wykonaniu dyrektora Kolegium Bardów Teodora Dźwięcznej Nuty, przy udziale uczniów z Freblówki oraz kilku miejskich magów, ilustrujących występ magią.

***

Jedynym z wartych odnotowania zdarzeń przed i w trakcie kolacji, był wyjazd Wezyra Netriarchy.
W zasadzie jedno ze zdań, które wypowiedział w czasie pożegnania.
- Mam nadzieję, iż upiory przeszłości nie dopadną Ciebie Margrabio.

Następną, niewątpliwie bardzo zaskakującą informacją, było ogłoszenie przez Margrabiego swojego ślubu z Ronią Piastun. Zaprosił wszystkich gości na ślub mający odbyć się dziesiątego dnia Althuriaka.

Po zakończonym posiłku wezyr Tabitha w imieniu Margrabiego zaprosiła gości na koncert organowy.

***

Sala koncertowa zaskakiwała swoim przepychem. Niewątpliwe najbardziej reprezentacyjne były bogato zdobione rzeźbami i wykonane ze szlachetnych materiałów organy. Najdłuższe piszczałki dziesięciu – dwunastu metrowe ułożone były w poprzek północnej ściany. W ścianę tą i zachodnią wbudowano różnej długości piszczałki, najkrótsze mają zaledwie kilka centymetrów. Nad samym manuałem organowym umieszczona jest ozdobna kratownica zdobiona motywami winorośli i winiarstwa. Za kratownicą widać podobnie zdobioną mozaikę. Mozaika przedstawiająca winobranie i proces tworzenia wina ozdabia przejrzystą południową ścinę audytorium. Resztę ścian zdobiły wykonane w białym marmurze zdobiły sceny z budowy Kamiennej Łzy i Złotej Kiści.
Najbliżej sceny umieszczono zdobione złotogłowiem, wymoszczone morska trawą, sofy z zalanthu o rzeźbionych oparciach i nóżkach. Tam usiedli najważniejsze osobistości hrabstwa. Dla pozostałych pozostały już tylko rzeźbione wygodne ławy wymoszczone miękkimi poduszkami. Po ścianą wschodnią w pobliżu obniżonej sceny. Ustawiła się grupa młodzieży i kilku starszych magów.

Po chwili magiczne Białe Światło przygasło, pogrążając audytorium w mroku. Poprzez mozaikę oraz kratownicę zaczęło wpadać światło rzucając wielobarwne refleksy na miejsce przy organach. Podszedł do tego miejsca ubrany w bordowe szaty Teodor Dzwięczna Nuta. Pokłoniwszy się Margrabiemu, Szeryfom innym notablom. Po krótkich przygotowaniach rozpoczął się koncert. Jednocześnie rozpoczął się pokaz zaplanowanych dla koncertu iluzji.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=AgDMxs4aHZU[/MEDIA]

W miejscu sceny pojawiły się postacie Halruaan pracujących przy winnicach. Po chwili obraz zasnuł mgielny opar, z niego zaś na bezbronnych winiarzy wypadli konni Cintri. Widać było desperacka walkę z wrogami. Rzucane przez nielicznych czarodziejów czar , nie czyniły najmniejszej krzywdy jeźdźcom.


Na sali dało się wyczuć napięcie i nienawiść do odwiecznego wroga, lecz nie tylko był to mistrzowski pokaz wplatania sztuki bardów w symfonię. Zgodnie z zamierzeniem twórcy Obecnie odczuli oraz pogłębili swoją nienawiść do półdrowów. Walka szybko zakończyła się masakrą Halruaan.
Muzyka magle się zmieniła, a obraz dostosowywał się od niej. Pojawił się teren Kamiennej Łzy i Złotej Kiści tuż po rozpoczęciu jej zabudowy, namioty budowniczych i szybko powstające dzięki magicznemu zaangażowaniu Pentora i Rovana Tirana. Następnie muzyka i sceny przedstawiały przybycie oddziałów Rovana, walki i oczyszczanie szeryfowstwa z bandytów, potyczkę z niedoświadczonymi jeźdźcami Cintri i ich przegnanie z ziem Aelienthe. Następne sceny prezentowały stałą rozbudowę miasta, przybycie osiedleńców z Doli. Sceny i muzyka prowadziła słuchaczy przez wszystkie ważniejsze zdarzenia w historii miasta. Pojawienie się ozdobnych rzeźb, założenie szkoły ogólnej, a potem Kolegium Bardów.
To też był popis mistrzowskiego wykorzystania muzyki bardów. Tym razem jednak miał na celu wywołać zachwyt i podziw dla osoby Margrabiego Rovana Tirana. Ten wpływ rozpoznały wszystkie parające się magią osoby. [rzućcie za postaci będące pod waszą kontrolą na zmianę nastawienia do Cintri (półdrowów) do wrogości ST 35 rzut na wolę, podobnie, aby się oprzeć podziwowi i zachwytowi wobec poczynań Margrabiego ST40. Te stany mogą po pewnym czasie się ugruntować lub nawet pogłębić. Weźcie pod uwagę wyniki waszych rzutów]

Koncert zakończył się wznoszącym wibratto. Na sali zapanowała euforia, oklaskom nie było końca. Białe Światło powoli zalało całą salę koncertową.

Noc Święto Śródziemia/1 Althuriak 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Powróciwszy do swoich komnat Rovan spostrzegł, iż Majordomus przeniósł już rzeczy Roni do apartamentu. Ronia zaś kończąc rozczesywanie włosów, czekała już w dziewczęcej koszuli nocnej na swego przyszłego małżonka. W pobliżu zaś wielkiego łoża stała kołyska. Na komódce zaś leżał stara cytra.
Obsypując oblubieńca pocałunkami dziewczyna zaprowadziła go do Ich łoża. Na dźwięk dzwonka pojawił się Majordomus z tacą, na której znajdowała się butelka białego wina i drobne słodkie przekąski. Dawno już nie przeżył Rovan czegoś takiego. Miłowali się powoli delikatnie badając swoje ciał, jednocześnie karmiąc się słodkościami i popijając wino. Spełnienie było obopólne.
Kochanie jeśli masz jakieś pytania co do mojej przeszłości teraz jest odpowiednia pora.
Przy tych słowach wyjęła marudzącą Ronię z kołyski i zaczęła karmić.

- Może ja zacznę. Mam nadzieję, że przyjmiesz Ronię jak wybłysną córkę, ale muszę przy tym wspomnieć o swoim zmarłym mężu, gdyż zapewne te pytanie będą zadawać tobie kochany. Adamm Piastun był wojownikiem w służbie jednego z lordów Doliny Radła, zginął w zasadzce zorganizowanej przez jedno z plemion orków, nawiedzających zimie tej doliny. Ja zaś zostałam z dzieckiem w łonie. Nie kochałam go jednak tak głęboko, jak pokochałam ciebie, mój ukochany, od pierwszego wejrzenia w momencie przybycia do Złotej Kiści. Późniejsze Twoje działania utwierdzały mnie w tej miłości i cierpiałam wiedząc, iż nigdy nie będę z Tobą. Gdy wykryłeś we mnie moc poczułam nadzieje. Krokami naszymi najwidoczniej kierowała Mystra, tak że i Ty ukochany poznałeś łączące nas uczucie.

Po zakończeniu karmienia położyła małą Ronię na piersi Rovana, aby ją uspokoić by szybciej usnęła, ukołysana rytmem serca mężczyzny. Sam Rovan odprężony zasnął czując małą Ronie na swej piersi spokojnie oddychającą, Ronię zaś przytulającą się do jego boku. Tej nocy spał spokojnie i głęboko, tak jak nie zdarzyło mu się już od wielu miesięcy. Nie budziło go nawet karmienie noworodka.

***

Ranek 1 Althuriak 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Rovan obudził się rześki i wypoczęty, przy boku czuł gorące ciało spokojnie śpiącej Roni. Ubrawszy się tym razem bez pomocy Majordomusa, wybrał się na inspekcję skarbca.
Po drodze spotkał idącego na poranną mszę Pentora.
- Rovanie – szepnął przyjaciel – nie grozi nam pościg srebrnych czy innych smoków, w związku z tym jajem. Co do przyszłości tego stworzenia nic ci nie powiem lepiej, abyś sam ją odczytał. Zaiste tak będzie najlepiej.
Po czym się roześmiał na cały głos. Śmiech towarzyszył Pentorowi w drodze do niedalekiej kaplicy Mystry.

***

Wchodząc do skarbca w jego przedsionku zauważył zwęglone zwłoki humanoida wielkości kilkuletniego dziecka, zapewne jakiegoś gnoma lub niziołka.
Wezwał strażnika i kazał dostarczyć zewłok pod sadzawkę widzenia. Po czym kazał przetransportować szkatułę ze smoczym jajem do swojego apartamentu, a przed drzwiami postawić strażników.

Powróciwszy do swojego laboratorium Margrabia dotykając zwłok, otworzył się na wizje zsyłane przez Sadzawkę Widzeń. W ten to sposób dowidział się, że niziołek Bilbo Cwany był włamywaczem, wynajął go zaś Bertam Twardy podszywający się pod kupca korzennego Eberharda Prostego. Działał zaś on na zlecenie rodu Scirrn półdrowów z Dambarah.

***

Czas w przybliżeniu dzień Śródzimia lub dzień po święcie. 1372RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Światła były przyćmione Rovan koncentrował się dotykając jednocześnie i smoczego jaja i Sadzawki Widzeń.

Wizja dotycząca pochodzenia jaja uradowała Margrabiego, nie grozi mu zemsta dobrych smoków ani żadna ich interwencja.
Następnie skoncentrował się na przyszłości stworzenia, które ma wykluć się z jaja.


W wizji Rovan ujrzał srebrnego smoka. Przekracza on opary jednocześnie przemieniając się w młodą srebrnowłosą kobietę. Gdy na chwilę odwraca się twarzą widać, iż oczy jej mają srebrne tęczówki. Podchodzi ona do kołyski podnosi dziecko i prezentuje Rovanowi. Widać wyraźnie pół smocze cechy, lekką smoczą łuskę okrywającą wszystkie części ciała z wyjątkiem twarzy. niemowlę otwiera oczy i patrzy przenikliwie w kierunku Margarabiego. Jego oczy są identyczne jak matki.
- Jam jest Srebrnowłosa Tiran małżonka Abadona Tirana twego potomka, a to nasz syn, a twój pra praprapraprawnuk Izebord Tiran Ojcze - Opiekunie. Wasze starania z Matką Ronią, aby utrzymać mnie przy życiu powiodą się.

Następna wizja dotarła do Margrabiego w chwilę później. Ujrzał w niej Ronię w niedokończonej białej sukni ślubnej trzymającą w ramionach dopiero co wyklutego srebrnego smoczka.

***

Śniadanie 1 Althuriak 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Uprzejma i dobrze wyszkolona służba zadbała o wygody przybyłych gości. Po spokojnym odpoczynku nocnym poprowadzono szeryfów do jadalni, gdzie tym razem w mniejszym gronie zasiedli do sutego posiłku. Zanim jednak posiłek rozpoczął się Tabitha z tubusa wyjęła cztery umowy przygotowane na welinie.
- Oto umowa dotycząc powstania akademii oraz kosztów jej prowadzenia. W czterech jednakowo brzmiących egzemplarzach wszyscy sygnatariusze, szeryfowie łaskawie złożą na każdym z egzemplarzy swoje podpisy po czym potwierdzę to własnym podpisem, stwierdzającym autentyczność podpisów.



Cytat:
1 Althuriak 1972RD Marchia Winnego Przedgórza;
Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza;

Akt Utworzenia Akademii Magicznej

My niżej podpisani szeryfowie Hrabstwa Trident. Pod przewodnictwem Azutha i Mystry, za radą Netiarchy postanawiamy przyłączyć się do dzieła budowy na terenie Złotej Kiści Akademii Magicznej.
Postanowienia Szeryfowie Kaostel i Gryf. W przeciągu Kwartału wpłacą na rzecz budowy i wyposażenia akademii po piętnaście tysięcy sztuk złota w dogodnych dla nich ratach.
Koszt utrzymania ucznia dla wyżej wymienionych szeryfów wynosić będzie kwartalnie Freblówka czterdzieści sztuk złota, Akademia sto czterdzieści sztuk złota.
Jednocześnie informuje się, iż dla uczniów spoza Hrabstwa Trident lecz z terenów Halruaa, lub chcących uczyć się w warunkach luksusowych, bez codziennych obowiązków i z lepszym zakwaterowaniem, będzie to odpowiednio sto czterdzieści oraz sześćset sztuk złota.
Rozliczenia pomiędzy Margarbią Rovanem Tiranem a pełniącą obowiązki szeryfa Samotnego Jeziora Lilel Biała, będącą również sygnatariuszką porozumienia, rozpatrywane będą na zasadzie własności, gdyż zarówno ziemie szeryfowstwa Aelienthe jak i Samotnego Jeziora są prywatną własnością Rowana Tirana i jego rodziny.
Sporządzono w czterech jednakowo brzmiących egzemplarzach przez Jordainskiego Wezyra Tabithę

Podpisy:
Margarbia Rovan Tiran
Szeryf Arastianne Shieldheart
Szeryf Marcus Bloodrain
p.o. Szeryfa Lilel Biała

Świadek złożenia podpisów Jordainski Wezyr Tabitha
Gdy wszyscy wymienieni złożyli już swoje podpisy na dokumentach podano śniadanie.

- Pozostała jeszcze kwestia piratów rzecznych grasujących na Nahtioner, głos zabierze Margrabia Rovan Tiran. - ogłosiła donośnym głosem.

***

Ranek 1 Althuriak 1972RD szeryfowstwo: Gryf. Podnóża Ściany Północnej. Szeryf: Arastianne Shieldheart

Szum wiatru, słońce odbijające się w krystalicznych skałach takie widoki były codziennością dla Fergusa Tryraga. W końcu należał go elity wojsk Gryfiego Kamienia. Dziesiętnika Pazurów Gryfa niełatwo było zaskoczyć. Jednak to co dojrzał z grzbietu Ostroszpona zdumiało go. Dał znak aby oddział wykonał zwrot przez skrzydło i wylądował za nim na pobojowisku. Wokół leżało ponad sto ciał orków. Między nimi ciała gryfów z którymi najwidoczniej ten podjazd walczył. „Po co na Tempusa oni je zaatakowali. Wyglądają mi w końcu na zwykły oddział łupieżcy. Czemu nie zaatakowali wiosek, a uwikłali się walkę"
- Sprawdzić okolice z ziemi przejrzeć wszelkie krzaki i jary, znaleźć mi języka. Herm ubezpieczasz z powietrza.
- Ta jest dziesiętniku.

Wymieniony młodzian z miejsca jednym skokiem znalazł się w specjalnym siodle i wystartował pawie z miejsca do lotu na swym gryfie.


„Dziwne i głupie nawet jak na orków atakować duże stado gryfów tak nikłymi silami".

-Pierwszy Szponie zleźliśmy jaskinie tu niedaleko.
- A macie już języka?
- Nie, wszystkie orki martwe.
- Prowadź zatem.


W jaskini znajdowało się jeszcze kilkanaście zwłok orków, ciało gryfa i dogorywająca gryfica strzegąca gniazda.
- Cholera, nie wiecie co się robi. – wściekle wysyczał. Po czym podszedł do samicy i jednym ciosem w oko dobił, kończąc cierpienia bestii. Za nią w świetle pochodni trzymanych przez jego ludzi dostrzegł poruszające się jaj oraz już wyklute młode gryfy. Przeliczywszy szybko spostrzegł dwadzieścia dziewięć wyklutych młodych gryfiątek lub niewyklutych jaj.

- Dzięki Helmie, co za łup chłopcy co za łup nawet jeśli sami tego nie sprzedamy, to nasz udział jest znaczny. Toż jeśli wszystkie się wyklują, to warte będą blisko dwieście dwadzieścia tysięcy sztuk złota.
W jaskini rozległy się radosne okrzyki Pazurów Gryfa.
- Dowódco jakie rozkazy, wracamy?
- Nie, nie podoba mi się ten wypad orków lecimy w Ścianę Północną przez trzy klepsydry. Zobaczymy co się dzieje w głębi gór.

Ostatecznie oddział odleciał unosząc w wymoszczonych jukach dwadzieścia cztery pisklęcia gryfa.



***

Wieczór 1 Althuriak 1972RD szeryfowstwo: Gryf. Twierdza i miasto Gryfii Kamień Szeryf: Arastianne Shieldheart.


Poprzedni dzień był obfity w wydarzenia. Dopiero teraz na swoich włościach Arastianne mogła się spokojnie zastanowić nad kierunkiem rozwoju. Wezwała też na radę do prywatnego gabinetu Sarumrae, aby przydzielić jej już oficjalnie odpowiednie zadania.
Zanim jednak rada rozpoczęła się do gabinetu pukając wszedł strażnik.

- Wielmożny Szeryfie przybyli jeźdźcy gryfów. Dowódca prosi o spotkanie na dachu przy stajniach gryfów. Ma ważne wiadomości i coś do pokazania.

Zaciekawienie wzięło górę nad dumą.
Na dachu zamku przy stajniach gryfów zgromadził się tłum żołnierzy. Wszyscy chcieli obejrzeć łup oddziału.
Ujrzawszy jednak swoją szeryf, szybko zrobili dojście oraz kłaniali się okazując swój szacunek.
Jedno z pomieszczeń gryfów było zatłoczone, pięć dorosłych gryfów oraz dwadzieścia cztery pisklaki gryfa tłoczyło się w stajni pomieszczeniu dla nich przeznaczonym.

- Wielmożna Pani. Dziesiętnik Pazurów Gryfa Fergus Tryrag melduje powrót patrolu ze zwiadu.
W górach Ściany Północnej poruszanie wśród plemion zielonoskórych. Przyczyna nie znana. Zaczynają schodzić w doliny na Nasze ziemie. W czasie patrolu odkryliśmy odział łupieżców, rozbity przez stado Gryfów. Zdobyliśmy cenny łup Wielmożna Pani, te oto pisklaki gryfa. Co z nimi uczynić Wielmożna Pani? Mamy je sprzedać sami na swoje konto, czy też wchodzą do podziału zgodnie z umową pomiędzy wielmożną Panią, a Pazurami Gryfa?


***

Noc – ranek Śródzimie 1 Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Samotnego Jeziora; szeryf: p.o. Lilel Biała właściciel: Margrabia Rovan Tiran. Jedna z podgórskich wsi.

Przyszli nocą. Najpierw o zagładzie wsi głosiły wieści nieliczne pożary, następnie wrzask mordowanych ludzi.

- Orki, zieloni atakują.

Dla wielu jednak było już za późno. Ostrzeżenie przyszło zbyt późno. Ledwo stu kilkudziesięciu osobom udało się wyrwać z pierścienia łupieżców, niektórym co nieco nawet udało się uratować. Głównie tym co nie ostrzegli sąsiadów o napaści. Wszak każdy krzyk zwraca uwagę.
Orkowie nie przejmowali się uciekinierami, interesowały ich gównie stada. Cześć, z pewnością ci najmniej ważni zostali od razu wysłani aby zebrać stada i ruszyć z nimi w góry. Reszta zapędziła ocalone kobiety do jednej ze stodół, z której po chwili dało się słyszeć gardłowy śmiech orków i bolesne okrzyki gwałconych kobiet.



Randal dowódca Gryfiej Lekkiej Jazdy przyzwyczajony był do widoku miejsc mordu. Teraz był jedynym oddziałem, który nie porzucił służby i mimo, że nieopłacany nie złamał umowy.

Uprzedzony był już przez uciekinierów o spaleniu wsi przez orków. Spodziewał zatem, iż zastanie tam tylko trupy.
Nie był jednak przygotowany, aby ujrzeć w wiosce dobrze zorganizowaną grupę kobie, ładującą co tylko udało im się uratować z dobytku na jedyny ocalały wóz.

Po zatoczeniu kręgu i zlustrowaniu otoczenia oddział wylądował posadawiając jednego zwiadowcę w powietrzu.

Dziesiętnik zbliżył się do starszej kobiety wydającej polecenia.

- Panie potrzebują pomocy?
- Spóźniłeś się Ty i Twój szeryf, już nie potrzebujemy pomocy, a przynajmniej nie takiej o jakiej myślałeś.
Pomożecie nam zebrać resztki stad i koni, potem udamy się do Złotej Kiści.


Wyjęła drewnianą świstawkę i ostro gwizdnęła. Od strony nadleciał z orlim krzykiem hipogryf lądując zaś rzucił wyzwanie gryfom.

Kobieta sprawnie wskoczyła na siodło.

- No rusz się trzeba poszukać stad.

Po godzinie zaganiania zgromadzono dwanaście koni, dziewięć rothów oraz kilka psów pasterskich powróciło w tym czasie.
Konie szybko zostały zaprzęgnięte do wozu, kobiety dosiadły koni. Te dla których nie starczyło koni usadowiły się na wozie aby pilnować kilkoro ocalonych cudem dzieci.

- Gospodyni nalegam aby dać Wam ochronę do traktu.
- Dziękuje, ale nie tu same silne baby co to ich ni śmierć bliskich, ni gwałt nie załamie. Hodowczynie i treserki z dziada pradziada. Te co słabe były, o tam na kupce leżą, obwiesiły się lub żyły podcięły. I to zadanie dla was wielki wojowniku – tu krzywo się uśmiechnęła. - pochować wszystkich zabitych, aby ich dziki zwierz nie zeżarł, ani też niecny nekromanta na poniewierkę ciał ich po śmierci nie zabrał.
To mówiąc spięła swojego hipogryfa, wzbijając tuman kurzu, poleciała za oddalającymi się kobietami.

„Ot, rzeczywiście fest baby, takiego ambarasa mi zadać”.
Zawstydzony zebrał ludzi i przy pomocy gryfów szybko pochwali mieszkańców wioski.

***

Południe 1 Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Samotnego Jeziora; Miasto Jeziorzany; Twierdza: Stare Bagno; szeryf: p.o. Lilel Biała właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Było już południe gdy Rovan Tiran wraz Pentorem i Lilel Białą przeszli przez drzwi węzłowe do do nowej własności Margrabiego. Długo szukali jakiegokolwiek życia, dopiero przy stajniach spostrzegli uwijających się przy pracy stajennych oraz tresera tresującego psa.
Zagadnięty treser szybko zorientował się, iż ma przed sobą kogoś ważnego zresztą zawieszona przy pasie Rovana maska szeryfa o tym dobitnie świadczyła.
Zapytany o straż odpowiedział, iż w tej chwili zamek nie dysponuje własną strażą, a kieruje wszystkim rządca Olaf Qetycz.
Ostatni zaś oddział najemniczy, który jeszcze nie odszedł jest na patrolu.
Po chwili dodał, że z oddziałów zostali jeszcze treserzy którzy byli przy oddziałach, żaden z nich nie porzucił pracy.
Po chwili zostali doprowadzeni do rządcy.
Widząc insygnia władzy przyjął ich z odpowiednią rewerencją.
Jeszcze bardziej ucieszył się gdy dowiedział się, iż ma przed sobą Rovana Tirana nowego władającego i właściciela ziem Samotnego Jeziora oraz nowego Szeryfa.
- Wielmożny Margrabio i Wy Wielmożny Szeryfie. Nareszcie ktoś kto opanuje ten chaos. Poprzedni nie potrafił niczym się zająć. Mam tu insygnium władzy szeryfa. Znaleziono je w miejscu wybuchu. Poprzedni szeryf nie raczył go nawet odebrać. Zapewne ucieszycie się, iż skarbiec jest w porządku. Znajduje się w nim sto piętnaście tysięcy sztuk złota. Tylko z niewidomych przyczyn Lord Morchold wszystko to kazał dostarczać w postaci złotych sztabek kupieckich królestwa Cormyru. Zapewne już widzicie problem. Tym nie sposób płacić najemnikom i innym pracownikom. W skarbcu znajduje się jeszcze dwa tysiące sztuk złota w monetach. W chwili obecnej zamek praktycznie jest bez obsługi, większość lojalnych poprzedniemu szeryfowi ludzi odeszła po jego zaginięciu czy też śmierci. Zniszczenia zostały już w dużej mierze naprawione. Zostało tylko wyposażenie apartamentów luksusowych szeryfa, laboratorium magicznego i alchemicznego, oraz łazienki luksusowej. Czy Jaśnie Wielmożni Państwo mają jeszcze jakieś pytania czy też prowadzić do skarbca?

***

Południe 1 Althuriak Szeryfowstwo i twierdza Kaostel; miasto: Valiria; szeryf: Marcus Bloodrain.

Spokój Marcusa i jego małżonki przerwał zarządca Vilfrid.
Wielmożny Szeryfie przybyły głowy rodów wielce wzburzone, wprowadziłem ich do sali posiedzeń.

W Sali Posiedzeń oczekiwało już kilkadziesiąt wzburzonych przywódców rodów żywo dyskutujących.

- To Twoja wina Bloodrai, ty tu nas sprowadziłeś!
Słychać było takie okrzyki.

Vilfrid szybko uciszył zgromadzonych bijąc w gong ustawiony przy ozdobnym fotelu szeryfa.

- Mówcie wedle starszeństwa i przedstawcie wasza sprawę.

Z tłumu wystąpił brodaty łysy strzec z blizną biegnącą przez lewy oczodół.

- Tard Silnorękii. - przedstawił się. - Przywódca Silnorękich jakbyś zapomniał młokosie. Przemówię tu w imieniu wszystkich rodów. Tyś tu nas przywiódł i na Twoją głowę spadnie krew naszych potomków i nasza wróżda, jeśli nie za pobierzesz nieszczęściu. Nie można nagle zmienić wielowiekowych tradycji i nas wolnych wojowników, zamieniać w kupców czy też chłopów. Nie mówię, że życie w pokoju i dobrobycie jest złe, lecz było wielu temu przeciwnych zwłaszcza wśród młodych. Stało się to czegośmy się obawiali z naszych rodów zniknęło wielu młodych. Zaginęło około trzystu kilkudziesięciu z młodych łowców i wojowników kobiet i mężczyzn. Żądamy abyś przywrócił ich na łono rodzin całych i zdrowych. Przynajmniej ich większość. Jeśli tego nie uczynisz , lub niż za pobierzesz śmieci krwi na naszej krwi, to wymówimy Ci posłuszeństwo i obalimy i wygnamy z tych ziem wraz z rodzina i poplecznikami, pod groźbą nawleczeni na pal. Po czym zwrócimy się o pomoc do któregoś z innych Szeryfów lepiej rozumiejących nasze dziedzictwo. Rody przemówiły.

Po tych słowach odwrócił się powiewając z przy tym dramatycznie płaszczem uczynionym ze skóry lwa i ruszył do wyjścia. Inni ruszyli za nim, a lwie płaszcze zawirowały.

***

Śniadanie 2 Althuriak 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Zaaferowana Tabitha wpadła jak burza do jadalni wywołując niemałą konsternację pośród służby usługującej przy śniadaniu Rovanowi i Roni.

- Wielmożny Margrabio przybył łowca z nader ważnymi wieściami, o czymś co może stanowić zagrożenie dla spokoju ziem Twoich. Obserwator z jednej z wież polowych ma też coś do przekazania, jest to wieść mniej ważna, acz interesująca. Oczekują w Twoim gabinecie Margrabio.
Po tych słowach śpiesznie wyszła.

W gabinecie czekali już wyżej wymienieni w towarzystwie Tabithy.

- Wpierw ty Izaku. Zwróciła się do siwowłosego mężczyzny.

- Wielmożny Panie polowałem dwa dnie od granic waszych ziem na zachód na Równinie Naht, tam gdzie jeszcze żadne szeryfowstwo nie powstało. Panie olbrzymie stado słoni, zwanych przez ludzi z powodu ich wielkość i zacięcia, bojowymi podąża w kierunku waszych ziem, coś musiało je spłoszyć. Ponad sto osobników , siedemdziesiąt dorosłych słoni bojowych i trzydzieści dwa młode, prowadzone przez prawie dwukrotnie większą od nich słonicę, wyglądającą jakby z legend wyjęta. Kierują się, jakbym miał zgadywać, na Przełęcz Naht. Jeśli przejdą przez wasze ziemie to szkód narobią znacznych. Znam miejsca już na waszym terenie, dzień jazdy od miast, gdzie można by je albo uwięzić w ślepym jarze, lub wyprowadzić na skalną półkę i strącić w dół urwiska. Lecz nie za darmo Wielmożny Panie je wskażę, wszak i tak już utraciłem kilkudniowy zarobek. - po tych słowach uśmiechnął się.



- Teraz mów ty Iwanie, ale bez zbytnich ozdobników. - Zwróciła się wezyr do rudowłosego młodzieńca.

- Wielmożny Jaśnie Oświecony Panie Margrabio, com ja widział, oj com ja widział. Jechałem właśnie na Pierwszą straż do wieży piątej na północny zachód od miasta. Jadę, patrzę, a tu wzgórze przede mą, a na jego szczycie wieża nasza stoi. Podjeżdżam, a tu na zboczach góry widzę winnice, sady. Jadę dróżką ku wieży, gdy z szumem skrzydeł ląduje wielgaśny gryf i ludzkim głosem gada. „A czego tu szukasz człowieku?”. No to konia obróciłem chwostem do wieży i dalej mu piętę. Lecz stwór znów wylądował przede mną. „A czego ty ucieka. Jestem Słoneczny Dziób towarzysz Ellestreaa ap Soallanell druidki Matki Ziemi. Ty obserwator? To jedź do wieży, lecz zanim pojedziesz zapamiętaj moje pouczenia i przekaż innym. Nie niszczyć winnic, czy sadów, nie wolno niepokoić pegazów co to nad świątynią na zboczu żyć będą. Nie niszczyć drzew z lasu na północnym zboczu góry. Jeśli ktoś tam zrąbie drzewo, połamie krzaki, ogień rozpali czy zwierza zabije lub pojmie, pokarany będzie współmiernie do Swej winy. Las ten bezpieczny jest. Żaden dziki zwierz nie zaatakuje was tam jeśli nie będziecie go niszczyć. Jednocześnie Pani ma przekazuje, iż każdy ma do niego wstęp i wolno mu zbierać chrust, czyli gałęzie, które już zostały odłamane przez zwierza lub wiatr i runo leśne czyli zrzucone poroża, jagody, różne owoce leśne i zioła, a bezpieczny będzie nawet od dzikiego zwierza, jeśli tylko praw, które przekazałem Ci przestrzegać będzie.” Tak powiedział ten gryf. Panie rankiem gdym dobrzem się przyjrzał. To ujrzałem na szczycie wzgórza winnice. Porastają one też stok od południa i południowego zachodu i zachodu. Las stok północno-zachodni i północny. Północno-wschodni i wschodni stok sady. Na południ opodal drogi na szczyt jest świątynia co to jak spichlerz wygląda oraz trzy groty, około jednej dojrzałem pasące się pegazy. Tak wygląda Wielmożny Jaśnie Oświecony Panie Margrabio teraz okolica wieży piątej.

***

2 Althuriak 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Roboty w mieście ruszyły od samego rana oddziały straż odgrodziły miejsca wyznaczone na budowę w tym dniu. Około dziesiątej do pracy przystąpiła dziesiątka bardów z Lirami Trwałości, dało się słyszeć wybrany na dzień dzisiejszy motyw, jeden z znanych marszów. Po budowie uwijali się wspomagając i tworząc surowce potrzebne do budowy. Magowie miejscy w ramach swych obowiązków lennych wspomagali w swoim zakresie parce.
Budynki Akademii , Ochronki, Amfiteatru, burdelu i Czerwonego Domu Mieszkalnego rosły w magicznym tempie. W tym czasie. Nie było tam miejsca dla zwykłych ludzi. Magiczne kształtowany kamień, fruwał po całym placu za sprawą muzyki zajmując odpowiednie miejsca i łącząc się w konstrukcje. Nie magowie nie mieli najmniejszych szans na przeżycie w tamtych miejscach.
Około pierwszej po południu zamilkły ostanie akordy najwytrwalszego z bardów.

***

Wieczór 2 Althuriak 1972RD szeryfowstwo: Gryf. Twierdza i miasto Gryfii Kamień Szeryf: Arastianne Shieldheart.


- Wielmożna Pani – jeden z dowódców Jazdy Łuczniczej wpadł do gabinetu Arastianne ciągnąc za sobą trójkę strażników.
- Napaść na wieś Lęg leżąca na południowym zachodzie szeryfowstwa. Duży oddział, świadkowie opisują go na tysiąc osobowy zrabował wszystkie konie, wozy oraz stada Rothów oraz całą mąkę, którą udało im się znaleźć. Mówili, iż to podatek dla Prawowitego Władcy Samotnego Jeziora. Uciekli na południe, zaś potem ślad się urywa. Według świadków byli w nim obcy ludzie, Halruaanczycy, oraz Sharyjczycy. Mag z z wioski stwierdził, iż jego czary kontrowane były przez innych magów.

***

Wieczór 2 Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Samotnego Jeziora; Miasto Jeziorzany; Twierdza: Stare Bagno; szeryf: p.o. Lilel Biała właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Rozległo się delikatne, pukanie wyrywając Lilel Białą z rozmyślań nad dokumentami. Do gabinetu kroczył sługa.
Wielmożna Pani kupiec Ywen Pongy prosi o posłuchanie w nader istotnej sprawie.
„Ciekawe ileż to monet zmieniło dla tej sprawy właściciela” zadumała się kapłanka.

- Wielmożna Pani przychodzę z nader intratną propozycja zawarcia umowy na dostawy przedniej jakości win do Waszych piwnic.

W tym czasie ten niepozorny szarowłosy człowiek ukazał pierścień z herbem Aelienthe po czym zdjął go podał i palcem wskazującym bez słowa pokazał na wewnętrzną stronę pierścienia, która zdawała się być gładka.

- Pani o tutaj mam wykazy dóbr, którymi Wielmożna Pani mogła by być zainteresowana.

W tym czasie kapłanka zdążyła sprawdzić magię przedmiotu i odczytać ukrytą tam magiczną runę Rowana Tirana.

- Mogę podejść Szeryfie łatwiej będzie mi objaśniać towary.
- Podejdźcie dobry człowieku.


- Wiesz od kogo przychodzę – szepną gdy pochylił się przy uchu kapłanki.
- Na północnym wschodzie szeryfowstwa tumult i rewolta. Worang Światłolicy z asytentami wystąpił z roszczeniami do ziem. Obwołał się Prawowitym Władcą Samotnego Jeziora.
- Tak Pani to wino to zaiste doskonały wybór do ryb. - pełnym głosem obwieścił. Po czym znów szeptem.
- Dołączyli do nich wszyscy najemnicy co do tej pory samodzielnie podatki zbierali z ziem, część starych popleczników Lorda Morcholda, razem sekta jeźdźców. Potem zwerbowali z pośród niezadowolonych z Plemienia Lwów coś koło trzystu trzydziestu jeźdźców. Przekonali mieszkańców Topieli, Wypalanek aby się do nich przyłączyli to jest kolejne cztery setki piechoty.
Znowu zmienił siłę głosu.

- Nie Pani mięso popijane tym gatunkiem zdaje się mdłe, polecam jednak Jesienny Dym.
Cichy Szept przekazywał dalsze wiadomości.

- Puściłem ludzi, aby wybadali kto w wioskach sprzyjał rebeliantom by móc potem oczyścić je z wichrzycieli. Mają też odnaleźć główną bazę, gdy to się stanie poinformuję. Zapewne macie Wielmożna Pani szybki sposób na skontaktowani się z Margrabią. Poszukiwania zajmą nam nie mniej niż dekadzień, a może znaczniej dłużnej. Mądrym wyjściem było by poczynienie zamówień u mnie, co da mi dostęp do ciebie Szeryfie.

- Tak Wielmożna Pani miodami pitnymi też dysponuję, a oto ich lista.

***


Po wieczór 8 Althuriak 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Dzień ten obfitował w atrakcje, największą zaś było przybycie w południe dwóch statków latających z pierwszymi gośćmi weselnymi.
Rowan Tiran spędza w gabinecie rozmyślając nad nowymi projektami przedmiotów magicznych. Jego rozważania przerywa pukanie. Po chwili wchodzi Tabitha i zamyka dokładnie drzwi. Siada na fotelu przed biurkiem i zaplata smukłe place.

- Mamy problem, nawet poważny. Przybyły trzy kobiety z córkami twierdzące, iż to Twoje dzieci. Wszystkie przeszły już wstępną weryfikację. Ostateczną za pomocą tych samych czarów co wcześniej dokonuje się zawsze w obecności ojca. Wszelkie wieszczenia wykonywane bez obecności ojca można oszukać. Jedna par jest szczególnie natarczywa żądają aby natychmiast ich roszczeni co to uznania ojcostwa zostały natychmiast potwierdzone. Czarodziejka Qum Lin i czarodziejka Sell Lin podobno twoja córka, którą miałeś z pierwszą z wymienionych pod koniec swojej nauki. Nie godzą się też na badania uznając, iż jest obraz dla pozycji szlachty, którą jak na razie nie są. Pozostałe czekają na badania i godzą się na nie. To, że był kiedyś twoimi kochankami nie ulega wątpliwości, było to już potwierdzone w stolicy. Rovanie potrzebny jest pokaz Twojej stanowczości. Czekają na ciebie w Sali Herbowej. Oporne musisz zmusić do poddania się badaniu. Ta pierwsza para złamie prawo Halruaa jeśli okaże się, że kłamią. Opcja potwierdzająca, iż jednak jest to Twoja córka jest jeszcze gorsza, śmiem twierdzić, iż Ronia nie przeżyje pierwszego roku małżeństwa. Prawo mówi pierwszeństwo w dziedziczeniu ziem i tytułów mają dzieci obdarzone zdolnościami czarodzieja lub kapłana Azutha lub Mystry z legalnego związku, czyli córka Roni też będzie brana pod uwagę. Potem Twoje dzieci z innych związków mające zdolności. Tutaj zaś masz potencjalną dziedziczkę i obie czarodziejki o tym doskonale wiedzą. Grają o wszystko ryzykując głową. Jeśli nie jest to twoja córka musisz skazać je na tortury i śmierć poprzez ugotowanie „do czasu, aż mięso samo od kości zacznie odchodzić”. Wiesz teraz na czym stoisz Rovanie. Czas się udać na miejsce i rozstrzygnąć wszystkie kwestie.

***

Prace budowlane na ternie Hrabstwa Traident 1-10 Althuriaka 1372RD


Na ziemiach Szeryfowstwa Gryf zakończono budowę domów dla pięćdziesięciu rodzin, prace nad popraw dróg posuwają się opornie do przodu. Zakończono budowę szkoły ogólnej, karczmy i kościoła Azutha w osadzie. Przygotowano bramy miejskie i ćwierć obwodu murów miejskich zastępując ostrokół kamiennymi cztero i pół metrowymi murami z podestem, krenelażami i machikułami. Rozpoczęto budowę domów dla kolejnych pięćdziesięciu rodzin.

Drogi w Marchii Winne Przedgórze powstają w dobrym tempie.

Ziemie Kaostel budowa dróg posuwa się w ślimaczym tempie, głównym powodem jest zwolnienie z prac wynikających z powinności lennych członków plemienia Lwa w zamian za strzeżenie szlaków. Brakuje siły roboczej darmowej.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 23-12-2013 o 17:56.
Cedryk jest offline  
Stary 27-12-2013, 21:14   #25
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://fc02.deviantart.net/fs24/i/2008/020/2/c/Diary_by_seian81.jpg[/MEDIA]



Wyimiki z dziennika Inkwizytor Liliel Białej

1 Althuriaka 1972 R.D., Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.

Dziś przybyłam do twierdzy wraz z Jego Szlachetnością Margrabia Rovanem Tiranem. Krew we mnie jeszcze nie przestała wrzeć po festynie, na którym pokazano bezwzględność i okrucieństwo Cintrii, a już mogłam przekonać się na własne oczy, jakie potrafią czynić szkody. Twierdza jest w fatalnym stanie; choć kamienie pozostały w większości nienaruszone, widoczny jest upadek ducha mieszkańców i zarządców.

Dodatkowo, zamek jest zupełnie ogołocony z załogi i służby. Tymczasowo przydzieliłam najętych kuszników do ochrony murów, ale jest ich zdecydowanie za mało. Priorytetową sprawą jest uzupełnienie stanu osobowego wojska.

Jedyną dobrą wiadomością jest fakt, że skarbiec pozostał mniej-więcej nienaruszony. Margrabia w całej swej łaskawości zgodził wziąć na siebie trud wymiany kruszcu na monety. Jestem mu za to głęboko wdzięczna, bo przy nawale obowiązków, które i tak mnie czekają, kolejna sprawa byłaby już męczącym nadmiarem.


[dopisek na marginesie: Te wydarzenia pokazują, jaka odpowiedzialność ciąży na kimkolwiek, kto ma władzę - jeśli on upadnie, pociąga za sobą poddanych]

2 Althuriaka 1972 R.D., Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.

Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem ksiąg rachunkowych. Po odliczeniu kosztów remontu oraz opłacenia nowych ludzi, wraz z Magrabia dyskutowaliśmy kolejne inwestycje, jakie można podjąć, by ludziom żyło się znośniej, a dziedzina się rozrastała. Zgodziliśmy się co do następujących kwestii:
  • polepszenie jakości dróg i budowa nowych - 40 tys.
  • zorganizowanie małego festynu dla mieszkańców z okazji ślubu Jego Wielmożności - 5 tys. (zaiste, tym biednym, ciężko doświadczonym ludziom należy się jakaś odmiana od losu pełnego cierpienia)
  • pierwsza rata opłaty na rozwój Akademii i Freblówki w Kiści - 5 tys.

W skarbcu pozostało na razie 22 tys. Nie jest to dużo, a Jego Dostojność wspominał o kolejnych, naglących wydatkach w jego własnej dziedzinie. Wolałabym zachować te pieniądze na kolejne inwestycje w Bagno, ale nie mogę przejeść obojętnie wobec potrzeb mojego suwerena. Być może część tej kwoty przekażę Margrabi, ale nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji.

Z dobrych wieści, dowiedziałam się, że moje zabiegi w Kościele Azutha, podjęte przed wyjazdem, przyniosły pewne efekty. Wiara jest w stanie wyasygnować niewielką kwotę na rozwój twierdzy, mając na uwadze jej ważność dla rozwoju kultu, a wraz z moimi prywatnymi oszczędnościami, które również zamierzam przeznaczyć na ten cel, daje to około 21280 sz., z których mogę ulepszyć zamek, nie uszczuplając skarbca dziedziny. Dodatkowo, z Dłoni Azutha ma przybyć jeden z paladynów wraz z oddziałem, by tymczasowo zapewnić bezpieczeństwo. Zaiste, łaska, jaką obdarza mnie Kościół jest zbyt duża, lecz napełnia mnie tak potrzebną siłą.


[wolne części strony pokryte są rachunkami]

Wieczorem odwiedził mnie mężczyzna, który pod przykryciem kupca korzennego prowadzi działania wywiadowcze dla Margrabiego. Nie jestem zwolenniczką takich metod uprawiania polityki, czy sprawowania władzy, ale przyniósł niepokojące wieści o buncie na granicach szeryfostwa. Sprawa jest poważna i politycznie delikatna, najwidoczniej buntownikom przewodzi ktoś uzurpujący sobie prawo do władzy nad Samotnym Jeziorem; do ich szeregów dołączyli też niezadowoleni z innych dziedzin. Kwestia najęcia nowego wojska z priorytetowej stała się palącą, aczkolwiek będę zalecała Margrabiemu negocjacje z buntownikami. Kiedy można uniknąć przelewu bratniej krwi, należy zawsze korzystać z tej możliwości.

3 Althuriaka 1972 R.D., Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.

Wczoraj rano Margrabia opuścił twierdzę, wracając do swojej dziedziny, i zostałam tu sama. Dziś jest pierwszy dzień mojego oficjalnego urzędowania. Na razie wygląda na to, że zarządzanie szeryfostwem nie różni się dużo od zarządzania parafią czy klasztorem. Skarbiec jest większy - a więc większa odpowiedzialność, ale brak za to nieustannych sporów teologicznych. Choćby i za to niech dzięki będą Azuthowi!

Napisałam list do Ansimona Gedreghosta, prosząc go o w miarę rychłe przybycie. Załączyłam również pozdrowienia i tłumaczenia dla jego suwerenki, Szeryfa Arastianne Shieldheart. Żałuję, że nie mogłam poznać jej bliżej podczas festynu; wygląda na to, że z powodu rokoszu i tak będziemy musiały ściślej współpracować.


3 Althuriaka 1972 R.D., Lyrabar, Impiltur.

Zdaje się, że poprzedni szeryf (Azuthcie, świeć nad jego duszą!) był człowiekiem zapobiegliwym i myślącym perspektywicznie. Tym większa jest strata, jaką była jego śmierć. Ustanowiony przez niego portal prowadzi do jednego z miast na dalekiej północy, ruchliwego portu leżącego przy ważnym szlaku handlowym. Brakuje mu splendoru i piękna miast Halruy, ale jest za to pełne ludzi i innych istot gotowych na przygody w odległych krainach. Moje przybycie zostało szybko zauważone i właściwie docenione; jak się dowiedziałam, ludzie z mojego kraju są tu bardzo rzadkimi gośćmi, ale gdy się zjawiają, zwykle są okazją do dobrych interesów. Nie wiem, jak mam interpretować to stwierdzenie, ale ogłoszenie wieści o poszukiwaniu dużej ilości sił najemnych spotkało się z entuzjastycznym odzewem. Zebranie tylu sił oczywiście będzie trwało; zostawiłam na miejscu zaufanych ludzi i zamierzam wrócić tu za trzy dni, by ocenić efekt ich pracy i przydatność nowych wojsk.

[notatka na marginesie: Co z były wojskami twierdzy? Może warto dać im szansę na odkupienie...]

Dziś południem przybył do twierdzy oddział z Dłoni Azutha. Spodziewałam się kogoś innego, jednak dowódca i ludzie mu towarzyszący są też mi znani; paladyn Alrich aed Nock jest jednak bardzo miłym, młodym człowiekiem, wielce przejętym swoją misją i pełnym najwyższych ideałów. Prawdziwy rycerz, gorliwie oddany Wierze - takich ludzi nigdy nie jest dość w ciężkich czasach. Jak zdążyłam się zorientować w trakcie naszej rozmowy, doszło z mojej strony do zabawnego nieporozumienia - nie są to rycerze, na których czekałam. Dłoń skierowała do każdego miasta po oddziale paladynów, i Alrich dowodzi właśnie nimi. Wygląda na to, że siły mojego drogiego przyjaciela Raviego są jeszcze w drodze.

Pojawianie się w mieście zbroi z symbolem Azutha nalało chyba nieco ducha i nadziei w ludzi - a mi przywiodło na myśl pomysł, by całe miasto oddać symbolicznie pod opiekę Pana Magii. Muszę przedyskutować to z Margrabią, który, jeśli wierzyć plotkom, ostatnio skłania się bardziej w stronę Mystry.


4 Althuriaka 1972 R.D., Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.

Kolejne złe informacje. Dziś dotarły do mnie - z opóźnieniem - wieści o ataku orków na jedną z wiosek. W przeciwieństwie do rokoszan, jest to zagrożenie dużo bliższe i bardzo źle wpływające na ducha ludzi. Z powodu szczupłych sił, jakimi obecnie (nie)dysponuję, chyba będę musiała powołać pod broń milicję, choć Azuth mi świadkiem, że pragnę tego uniknąć ze wszystkich sił. Nie ma wydarzenia gorszego dla każdej rodziny, niż to, gdy ojciec, mąż lub syn idą walczyć, zostawiając kobiety same. Mam nadzieję, że zieloną zarazę uda się szybko zdusić w zarodku i wszyscy bezpiecznie wrócą do domów.

Cały czas mam w pamięci przyczynę, dla której losy poprzedniego szeryfa potoczyły się tak, a nie inaczej. Zarządziłam dokładne oględziny twierdzy - jeśli są w niej jakieś zejścia do jaskiń, którymi mogą przedostać się tu drowy, wolałabym wiedzieć o tym wcześniej - oraz inspekcję wszystkiego sprzętu, który pozostał w zamku, a może być podatny na zniszczenie.

Dodatkowo co dnia będę przesłuchiwać osobiście każdego z ludzi, mogących mieć związek ze sprawą sabotażu. Wszystko pod przysięgą i wykryciem kłamstwa, by żadna poszlaka nie została przeoczona. Zleciłam też odszukanie zbiegłych służących i ich też zamierzam dokładnie wypytać. Zajmuje mi to sporo czasu, którego nie mogę poświęcić na bieżące sprawy, ale zdrajcy muszą zostać wytropieni i przykładnie ukarani. Dla spisków i knowań nie będzie litości.


5 Althuriaka 1972 R.D., Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.

Niech Azuth ma opiece ten lud i przyda mądrości jego włodarzom! Udało mi się wyjaśnić "tajemnicę" niesprawnych kusz - przyczyna jest tak banalna, że aż straszna: po prostu Rada Miejska nie wyznaczyła nikogo, kto miałby pieczę nad zbrojownią, i przenikające do miasta drowy regularnie uszkadzały znajdująca się tam broń, przez nikogo nie zauważone. Gdyby stało się to w zamku czy klasztorze, za podobne niedopatrzenie byłaby surowa kara; miasto Jeziorzany jest jednak wolne, i nikt nie może mu niczego rozkazać. Przemówiłam przed Radą: nie wiem, czy moje słowa łagodnego napomnienia odniosły jakiś skutek, zaproponowałam jednak wyznaczenie zbrojmistrza miejskiego i naprawienie kusz na swój koszt.

[dopisek na marginesie: Naprawa zajmie trzy tygodnie i pochłonie 5833 sz. Długo..i drogo. Na bezpieczeństwie jednak nie można oszczędzać!]

Do miasta wkroczyły oddziały Margrabiego Rovana, w sile 100 ludzi, które Jego Szlachetność wysłał do utrzymania porządku w dzielnicy. Rozlokowałam je w koszarach; czekam jeszcze na "swoich" najemników, by rozdysponować całość wojsk w najważniejszych miejscach. Niemniej jednak, choć jest to ważne i potrzebne uzupełnienie, jest ono tylko czasowe, i muszę tak przygotować swoje siły, by same mogły utrzymać pokój, gdy zabraknie wsparcia Margrabi.

6 Althuriaka 1972 R.D., Lyrabar, Impiltur.

Od ranka do wieczora przebywałam poza Halruą. Negocjacje, przegląd wojsk, negocjacje, pytania, sporządzanie dekretów, tłumaczenia - nawet nie zauważyłam, kiedy to wszystko pożarło mi dzień. Niemniej jednak udało mi się nająć dobrych ludzi do wojska. Ze względu na duży obszar, na którym przyszło mi sprawować kontrolę, za słowem doradców zdecydowałam się na lżejsze, ale bardziej mobilne oddziały, mogące szybko reagować na niebezpieczeństwo. Razem z szczęśliwie wróconym oddziałem gryfich jeźdźców, mam obecnie do dyspozycji całkiem zadowalające siły. Ich pierwszy sprawdzian niestety już niedługo: na drogach srożą się bandyci, a orkowie również nie próżnują...

6 Althuriaka 1972 R.D., Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.

Dziś wieczorem starczyło mi jeszcze sił na przejrzenie i podpisanie dekretu, który niedługo zostanie ogłoszony.

Cytat:

Do mieszkańców terenów Szeryfostwa Samotnego Jeziora i obywateli Miasta Jeziorzany!

Władza, prawa i hierarchia są darami od bogów dla ludzi, by wszelkie dziedziny życia były uporządkowane i dopełniane z właściwą starannością. Ten, kto występuje przeciw porządkowi i normom, przykłada rękę do szerzenia się na świecie zła i chaosu, skazując nie tylko siebie na marny los, lecz szkodząc wszystkim ludziom wokół.

Mając na uwadze niepokoje, które przybrały na sile w ostatnim czasie, ogłasza się, co następujące:

Ktokolwiek, jawnie lub skrycie, pomaga, bierze udział, kontaktuje się lub w inny sposób ma styczność z Cintri, drowami, rokoszanami, bandytami, buntownikami lub innymi osobami, organizacjami czy bytami dążącymi do siania chaosu i występującymi przeciw praworządnej władzy i ustanowionych przez nią prawach -

zostaje na mocy tego dekretu uznany za zdrajcę i odstępcę, oraz wykluczony spośród mieszkańców tych ziem. Zostanie on skazany wyrokiem, a jego majątek zabrany przez sąd. Jego imię będzie w pogardzie i hańbie, a jego rodzina zostanie wygnana.

Jeśli ukarze skruchę, zostanie mu wyznaczona pokuta, lecz jeśli zostanie ujęty na złym uczynku, nie będzie dlań łaski.

Jednocześnie ogłasza się, że ktokolwiek z mieszkańców bądź przejezdnych posiadłby wiarygodne i prawdziwe informacje o wszelkiego typu zbrodniczej, bezprawnej i złej działalności, zobowiązany jest niezwłocznie powiadomić o tym fakcie odpowiednie władze. Za ukazanie występku przewidziana jest nagroda, stosownie do jego wagi.

Podpisano: Inkwizytor Lielil Biała, z nadania Jego Łaskawości Margrabiego Tirana pełniąca obowiązki Szeryfa oraz sprawująca zarząd nad Twierdzą Stare Bagno.
7 Althuriaka 1972 R.D., Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.

Przybyła pierwsza część opłaconych oddziałów. Koszary na razie mieszczą wszystkich, aczkolwiek zastanawiam się, jak co cudzoziemcy będą współżyć z mieszkańcami miasta. Być może uda się przekonać część z nich do zamieszkania tu na stałe i ściągnięcia tu swoich rodzin.

Wracając ze spaceru po mieście, zaraz po modlitwie, zostałam kilka razy poproszona o błogosławieństwo; ludziom wyraźnie brakuje duchowego przewodnika i troskliwej dłoni kapłana. Jestem tu nie tylko Szeryfem, ale również przedstawicielką Wiary; kiedy sytuacja się uspokoi i na dobre spokój zagości w dziedzinie, postaram się poświęcić nieco ze swojego czasu na obowiązku kapłańskie i służbę ludziom. Kaplica zamkowa jest pięknie urządzona, myślę o tym, by raz na dziesięć dni odbywało się tam uroczyste nabożeństwo dla wszystkich chętnych oraz uzdrawianie chorych i rozdawanie błogosławieństw. Obecnie obracam się tylko w kręgach doradców i ludzi władzy, a przecież prosty lud też potrzebuje opieki i uwagi.

Przechadzka dała mi także wgląd na to, ile się zmieniło przez ten krótki czas, od kiedy objęłam władzę: wygląda na to, że wiele ze szkód, jakie postały przez okres braku nadzoru nad ziemią, było mniejszych, niż się początkowo zdawało. Obecnie widać zmiany; wszystko idzie w dobrym kierunku, i choć na horyzoncie wciąż jest wiele ciemnych chmur, patrzę przed siebie z nadzieją.

[resztę strony zajmują jakieś wyliczenia związane z żołnierzami]

Chwilę temu zjawił się paladyn Eliah Ravi wraz z wojskiem. Nareszcie! Długo na niego czekałam, i bardzo żałuję, że nie mogę mu poświęcić tyle czasu, jak niegdyś, kiedy spędzaliśmy miłe chwile w Dłoni, dyskutując, spierając się i wspólnie zastanawiając się nad problemami Wiary i Kościoła. Każde z nas ma teraz jednak swoje obowiązki - ja wobec swoich ludzi, on wobec swoich. Zresztą, Eliah doskonale sam to rozumie. Naprawdę dobrze mieć przy swoim boku jego silne, prawe ramię i niezachwianą wiarę. Wieczory w tych zimnych murach nie będą już takie samotne, gdy mam jego wspaniałe towarzystwo.

Jednocześnie przybycie kolejnych sił podnosi mnie na duchu; powoli gromadzi się tu mała armia, która da odpór każdemu zagrożeniu, jakie może czyhać na mieszkających tu ludzi.


8 Althuriaka 1972 R.D., Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.

Dwa dni do ślubu Margrabiego Rovana. Ciągle myślę, jaki prezent ślubny powinnam oferować człowiekowi, który ma niemal wszystko?

[uwagi na marginesie: Biel czy błękit? Wciąż nie mogę się zdecydować na odpowiednią suknię...]

Przybyła reszta zamówionych wojsk. Skierowałam oddziały konne do ochrony dróg - podobno srożą się na nich bandyci. Kusznicy i łucznicy mają pozostać na razie w mieście. Nie zdecydowałam się jeszcze powołać milicji, zresztą bez naprawionych kusz nie byłoby z nich wielkiego pożytku. Oddziały z Dłoni towarzyszy mi na razie jako gwardia osobista i zajmują się ochroną skarbca oraz sali widzeń. Mam nadzieję, że nigdy nie będzie konieczności, by interweniowały...

Przekazałam dowódcy gryfów moje najszczersze podziękowania za jego godną naśladowania postawę w czasie, gdy inni ludzie tak łatwo zostawili twierdzę bez obrony. Zaiste, ten człowiek zasłużył na pochwałę. Zleciłam mu również kolejną misję: chcę dowiedzieć się wszystkiego o bandzie orków, która pustoszy moje ziemie. Wyprawa na zielonoskórych nie odbędzie się zapewne przed 10, ale do tego czasu powinnam mieć komplet informacji o jej liczebności, uzbrojeniu i kierunku przemarszu, by obmyślić jak najbardziej skuteczną strategię.

Być może twierdza nie jest obecnie najbezpieczniejszym miejscem; muszę przedyskutować z moim suwerenem kwestię pozostałego w skarbcu złota. Jest to niewiele ponad 16 tysięcy, ale każda suma może być przydatna na czas walki z rokoszem i orkami. Oby w trakcie ślubnego korowodu Margrabia znalazł czas na rozmowy o swoich ziemiach. Czuję się nieco jak grzesznik, gdy myślę, by przerwać mu tak radosny czas dyskusją o problemach, ale bycie władcą niesie ze sobą nie tylko przyjemności, ale przede wszystkim poważne obowiązki...


9 Althuriaka 1972 R.D., Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.

Jutro ślub. Dziś po południu wybieram się Węzłem do Kamiennej Kiści. Zdecydowałam się na błękitną suknię i biały płaszcz z symbolem Pana Magii. Prostota przed wszystkim; to państwo młodzi powinni świecić pełnym blaskiem w tym radosnym dniu. Dal młodej pary, a właściwie dla pani młodej przygotowałam podarunek w postaci ozdobnej broszki ochronnej. Bardzo skromny; niemniej jednak sama, jako sługa Kościoła nie mam własnego majątku, a skarbiec szeryfostwa nie służy spełnianiu prywatnych zachcianek. Margrabia jest jednak mądrym, przenikliwym człowiekiem i na pewno odnajdzie w tym niewielkim podarunku towarzyszącą mu intencję - moje najżyczliwsze błogosławieństwo i życzenia bezpieczeństwa, boskiej opeki oraz spokoju na nowej drodze życia, w tych niespodziewanie trudnych czasach...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 27-12-2013 o 22:39.
Autumm jest offline  
Stary 28-12-2013, 23:25   #26
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Śródzimie

Tiran przeczytał dokładnie notatkę, a następnie ja spalił. Informacja była co prawda ciekawa, jednak wątpił by coś wyszło między Liliel a Ansimonem. Była spora szansa że go użyje i ewentualnie zostawi, w czasie kiedy czarodziej będzie próbował ją zbałamucić, ale to prawdopodobnie wszystko na co mógł liczyć. Mimo to, dobrze było wiedzieć że informacje w twierdzy trafiają do niego z odpowiednią szybkością. Występy były dobrą odskocznią od zdarzeń tego dnia, wszystko spadało na maga jak lawina. Występy były wspaniałe, zwłaszcza bardki, która zdawała się znać Arastainne, nic dziwnego że wygrała, chociaż poziom konkursu był dość wysoki. Najwyraźniej zarówno winnice, jak i miejscowe kolegium sprzyjały rozwojowi muzyki i innych sztuk.

Słowa wezyra były nieco enigmatyczne, ale tylko nieco, Rovan miał swoje za kołnierzem jeśli chodziło o kobiety i nie tylko, a skoro nie mógł już siedzieć w miarę cicho, bo został obarczony nadaniem i wyniesiony do roli margrabiego, możliwe były kłopoty. Mimo to, z przyjemnością wysłuchał koncertu wraz z widowiskiem, śmiał się nieco pod nosem ze sposobu przedstawienia jego i Pentora zaangażowania w budowę, wszystko to było zgodne z prawdą, ale mogło się wydać przesadzone, że praktycznie całe miasto wraz z twierdzą, zostało stworzone za pomocą magii, z pomocą rąk ludzkich w obróbce końcowej. Musiał przyznać Teodorowi, że doskonale się spisał wraz ze swoimi podopiecznymi. Po skończonym koncercie, wszyscy rozeszli się do swoich komnat.

Edwin nie próżnował i rzeczy przyszłej małżonki Rovana były już na miejscu, wraz z samą zainteresowaną. Mimo zmniejszenia miejsca, sytuacja miała swoje plusy, bardzo przyjemne plusy. Mimo że rozmowa poruszała pewne mało przyjemne dla niego tematy, jak jego poprzednie miłości, oraz co się stało z jego poprzednią narzeczoną, nie miał zamiaru niczego ukrywać.
- Czy miałaś kiedyś lekcje szermierki? Może się zdarzyć, że ktoś będzie chciał mnie zranić przeze ciebie i na odwrót. Chciałbym żebyś zaczęła treningi kiedy tylko to będzie możliwe. Nauka u Pentora i Jamroza to jedno, ale czasami trzeba umieć zablokować cios w zupełnie inny sposób. – Wypytał Ronię o jej rodzinę, czy w ogóle widzi siebie u jego boku, wiedząc jak duża spoczywać będzie na ich obojgu odpowiedzialność.

Rozmowa była długa, wyczerpująca, ale na pewno pozwoliła obojgu się poznać bliżej. Biorąc pod uwagę nietypowe okoliczności ich spotkania i rozwoju wydarzeń, było to bardzo potrzebne.



1 Althuriaka
- Właśnie mam zamiar to zrobić, ale to miło że żadne srebrne smoki się na nas nie rzucą, pytanie tylko które. – Zaśmiał się lekko Rovan, był rześki, wypoczęty, ale nie było mu wcale tak lekko na duchu. Miał kilka rzeczy do zrobienia. Czekała go sesja nad sadzawką, zamek jeszcze w połowie spał. Do oficjalnego śniadania miał dość czasu, by nieco zgłębić tajemnicę jaja, jego przemytu oraz przeznaczenia. Gdy próbował wejść do skarbca, zobaczył zwęglone zwłoki, nie był pewien, czy była to próba włamania, czy raczej jedno z dzieci mieszkających, ciężko było mu powiedzieć. Szybko rozporządził przeniesienie zwłok do laboratorium, w pobliże sadzawki widzeń, zaś jaja do swoich apartamentów, kiedy już z nim skończy. Wizje były dość wyraźne, biorąc pod uwagę że miał pod ręką ciało niziołka. Trop prowadził pokrętnymi drogami do rodu Scirrin z Dambrath. Z kolei jajo pochodziło od smoczycy Erewqqqrt, zabitej pięć lat wcześniej wraz ze swym partnerem. Jajo samo zostało odnalezione około roku wcześniej, znalezione na rozkaz pół drowów z rodu Scirrin przez Wyrraha Wrednego. Od tego mniej więcej czasu inkubowane. Było całkiem bliskie wyklucia z tego co się orientował. Kolejne wizje nieco go oszołomiły, owszem, miał zamiar doprowadzić do wyklucia się jaja, ale fakt, że poznał już imię jak i płeć smoczycy nieco zbiły go z tropu. Wyglądało jednak, że jego ród miał zamiar trwać jeszcze przynajmniej kilka dobrych pokoleń, nie wspominając o męskim potomku gdzieś po drodze. Niepokoiła go jedynie szybkość, z jaką działał ród pół drowów i sprzymierzeni z nim ludzie. Skoro barkas został dostarczony poprzedniego popołudnia, a w międzyczasie zdążyli nająć złodzieja, a ten nie tylko dał radę przedostać się przez trzy posterunki straży, to niemalże dotarł do skarbca. Co prawda był przygotowany na tą ewentualność i zabezpieczenia samego skarbca były dosłownie zabójcze, to jednak musiał rozmówić się z setnikiem odnośnie straży. Doszedł jeszcze kolejny problem, rzeczni piraci, którzy zaatakowali łódź. Co prawda oddali Rovanowi przysługę, krzyżując plany sąsiadów z Dambrath. Niestety wieszczenie ukazywało jedynie zakole rzeki, gdzie cały atak miał miejsce. Papiery z barkasu wskazywały że ostatnim portem przed ziemiami Aelienthe, były tereny szeryf Shieldhart, musiał się z nią rozmówić na temat stworzenia rzecznych patroli. Powietrzne raczej by niewiele dały, wszystkie zakola wyglądały podobnie, a roślinność na brzegach była dość bujna, by ukryć ewentualny obóz rabusiów. Zebrał się wreszcie znad sadzawki i ruszył na górę. Strażnicy zabrali jajo prosto do komnat, sam Rovan zaś poszedł w nieco inne miejsce.

Zamiast do swojego apartamentu, ruszył do opustoszałej już po porannej mszy kaplicy. Otrzymać klejnot, dzięki któremu można było przenieść się do bezpiecznego azylu to jedno, to że działa w miejscu tak przesyconym magicznymi energiami to drugie. To że otrzymało się go od samej bogini magii było całkowicie osobną sprawą. Trzeba było go zabezpieczyć w sanktuarium Mystry, tak by chusta pozwoliła na powrót w bezpieczne miejsce, w zamku wybór był dość prosty, jedynym dylematem pozostawało gdzie dokładnie go schować. Zdecydował się na zatopienie go w posadzce, tuż pod ołtarzem. Dookoła nakładało się na siebie tyle czarów uświęcenia po wczorajszym dniu, że samo wywęszenie go graniczyło z cudem, dokładne zlokalizowanie graniczyło z niemożliwością.



Wreszcie nadszedł czas na śniadanie. W żołądku Rovana, który od rana był na nogach i splatał magiczne energie, kiszki grały marsza. Zaczął od kawałka ciasta, by szybko nasycić pierwszy głód, dopiero później wziął się za mięso, którym dzielił się z Chirroki, pierzasty łasuch nigdy nie opuszczał śniadań. Po sutym posiłku, gdy Tabitha zaprezentowała umowę dotyczącą szkoły, podpisał ją od ręki, była zgodna z warunkami ustalonymi dzień wcześniej podczas obrad. Opłaty były nieco wyższe niż zakładały wyliczenia, ale był przygotowany na ostre negocjacje ze strony reszty.
- Tak, kwestia piratów rzecznych, Arastianne, moja droga, obawiam się że po rzece, pomiędzy Gryfim Gniazdem a Złotą Kiścią, grasują rabusie. Wczoraj doholowano do doków pustą łódź, która wiozła wcześniej towary i kupców. Próbowałem ustalić w jakim miejscu mogą się kryć i gdzie miał miejsce atak, niestety jest to jedno z zakoli rzecznych, których są dziesiątki, jeśli nie setki. Bez porządnych patroli rzecznych, obawiam się że będzie to jedynie szukanie wiatru w trzcinach. Patrole z powietrza niestety za wiele nie dadzą, dlatego sugeruję operację z wody, powinno to też pozytywnie wpłynąć na handel rzeczny. To jednak kwestia do rozważenia i późniejszego omówienia. Problem jest i trzeba go będzie szybciej lub nieco później rozwiązać, a współpraca w tym temacie powinna wiele ułatwić. – Rovan ukłonił się w kierunku Shieldhart. – Jeżeli którekolwiek z was chce by pomóc w przyspieszeniu drogi do domu, nie krępujcie się, mogę was przenieść poprzez węzły jeśli trzeba. Zapraszam jednak wszystkich do skorzystania z gościny i pozostania aż do ślubu.

Kiedy był w stanie zamienić z Tabithą kilka słów na osobności, poprosił ją o znalezienie wszelkich informacji na temat rodu Scirrin pół drowów z Dambrath. Wyglądało na to, że mogą mieć na miejscu szpiega, lub przynajmniej odpowiednie środki, by móc zinfiltrować zamek.

Nowe ziemie Tirana były jako ostatnie na liście miejsc do odwiedzenia tego dnia, ale jedynie dlatego, że wymagały najwięcej uwagi. W okolicy południa dotarli wraz z Liliel i Pentorem do Starego Bagna, twierdza była nie ukrywając opustoszała. Nie był pewien co kierowało Ansimonem, że nawet nie podjął rękawicy zarządzania tym miejscem, ale trzeba było teraz tutaj posprzątać jeszcze po pierwszym zarządcy i jego nieszczęśliwym wypadku. Miał nadzieję że się uda. Zdjął zaklęcia zamykające węzeł i założył je ponownie, tym razem z Pentorem i Liliel. Tak by mogli się swobodnie poruszać i w razie konieczności pomóc z transportem czy samym wykorzystaniem węzła. Gdy zagadnęli o straż zamkową jednego z mieszkańców, okazało się że wszystko jest w gorszym stanie niż zakładał. Czytał raporty swoich zwiadowców i sytuacja nie wyglądała wesoło, ale zdawało się ze poza skarbcem, wszystko wisiało na włosku. Skarbiec, mimo że niejako pełen, też pozostawiał nieco do życzenia. Sztabki kupieckie były doskonałe do przechowywania złota, lub składowania go do przerobienia, ale przeszło sto tysięcy, kiedy miało się bieżące wydatki, stanowiło pewien kłopot.
- Olafie, zostałem mianowanym margrabią Winnego Przedgórza, które zostało utworzone z terenów Samotnego Jeziora i Aelienthe. To zaś jest Liliel Biała, będzie ona szeryfem tych terenów i wierzę, że będzie się ona na tej pozycji dobrze sprawować. Chociaż czasem bywa przewrażliwiona odrobinę w kwestiach wiary, ale sama dokładnie opisze te sprawy. Przejmuje obowiązki w trybie natychmiastowym. – Przekazał Rovan i wraz z Pentorem powrócił do Złotej Kiści.


Po powrocie do Kamiennej Łzy, podzielił swój czas między Ronię, a sprawy związane z twierdzą i przygotowaniami do ślubu. Na następny ranek planowane były roboty budowlane, musiał się do nich przygotować. Plany miał już rozrysowane, ale teraz mógł wziąć poprawkę na liry, które zostały mu podarowane w celu budowy akademii. Pentor miał zająć się dokańczaniem mostu, zaś w mieście miała ruszyć budowa na wielką skalę. Nie był pewien czy na chwilę obecną ma środki na wykończenie wszystkiego, ale ważne było postawienie samych budynków, choćby były gołe. Przypomniał sobie o jeszcze jednej ważnej rzeczy.
- Przyprowadźcie mi przedstawiciela rodu Toryn, muszę z nim porozmawiać, przyjmę go w gabinecie. – Przekazał Rovan do jednego ze strażników i wrócił do przeglądania papierów. Minęło nieco czasu, zanim go obwieszczono, zaproszenie od Margrabiego to jedno, znalezienie kupca w mieście, które powoli zaczynało pękać w szwach, było już czym innym. Kiedy wprowadzono go do gabinetu, mag odłożył papiery i skoncentrował się na gościu, wskazując mu krzesło.
- Obaj jesteśmy zabieganymi ludźmi więc przejdę do rzeczy, musimy dbać o swoje interesy. – Zawiesił na krótką chwilę głos. – Jestem skłonny renegocjować częściowo umowę, proponując nawet... lekki upust przy obliczaniu należnego podatku. Jednak z mojej strony zostanie dodana jedna klauzula. – Tiran dał mężczyźnie dojść do słowa.
- To interesująca propozycja, na pewno godna rozważenia, jeśli oczywiście klauzula, o którą by ci chodziło nie będzie szkodzić interesom rodu. – Odparł kupiec.
- Wątpię żeby zaszkodziło, na co dzień obracacie dość sporą ilością gotówki, jednak w rozliczeniach z większymi dostawcami lub innymi kupcami, używacie sztabek. Zwykle za zamianę kruszców lub innych środków płatniczych na monety naliczacie sobie solidny procent, gwarantując sobie łatwy zysk. Oszczędźmy sobie wywodów. Proponuję obniżenie podatku do sześciu od stu, w zamian za prowadzenie wymiany dla transakcji z Kamienną Łzą i Starym Bagnem bez procentu od wartości transakcji. – Przedstawił swoją propozycję margrabia.
- Z całym szacunkiem, to o wiele za mało biorąc pod uwagę zwykłe opłaty... cztery i pół. – Odbił ofertę kupiec.
- Pięć i ani odrobinę niżej. – To był już sam w sobie duży upust, a w rękawie miał jeszcze zawsze możliwość zaproponowania otworzenia placówki Żelaznemu Tronowi, choć to było by mu ewidentnie niewsmak.
- W takim razie niech będzie pięć. – Przystał na warunki przedstawiciel.
- Doskonale, Tabitha spisze odpowiedni aneks do umowy. W najbliższych dniach spodziewam się dotarcia pierwszych sztabek, około tysiąca regularnych kupieckich. – Była to niemała suma, mimo wszystko podejrzewał że właściciele faktorii postarają się jak mogą. Zwłaszcza że na terenach Winnego Przedgórza nie mieli większej konkurencji głównie dzięki decyzjom Rovana. Rozmowa nie trwała wiele dłużej, obaj mieli swoje sprawy, a przedstawiciel rodu Toryn miał do zorganizowania sporą ilość gotówki, w ekspresowym tempie.


2gi Althuriak

Zaczął dzień od przygotowania zaklęć potrzebnych tego dnia, sprawdzenia stanu jaja i śniadania. Taki miał plan, ze śniadaniem nie do końca poszło, porwał jedynie rogala z plastrem miodu i zjadł w drodze do swojego gabinetu. Przed wyjściem kazał jeszcze zapakować sobie coś na później i tyle go widziano w jadalni.

W gabinecie opadł na swój fotel i pozwolił jastrzębiowi wspiąć się na swoje ramię. Wysłuchał dokładnie słów zarówno Izaaka, jak i Iwana. Wieści były niepokojące na dwa sposoby, same zniszczenia, które mogły wywołać słonie były problematyczne, większą zagadką zostawało co przepłoszyło je aż tak, że zbiły się w tak ogromne stado. Słowa Iwana jedynie potwierdzały, że druidka na dobre zajęła się wykorzystywaniem przywilejów nadanych jej na podstawie umowy.
- Zostaniesz nagrodzony, nie będziemy zabijać tych słoni, bardziej przydadzą się żywe. Będę musiał rozmówić się z Ellestereaą... Mówisz okolice wieży piątej? Bardzo dobrze. Przekaż wszystkim co usłyszałeś od gryfa, niemądrze będzie postępować wbrew tym zasadom. Wyraziłem zgodę by się osiedliła i stworzyła miejsce poświęcone naturze oraz Chauntei, tak więc w tamtym miejscu, przestrzegajcie słów przekazanych przez gryfa. Mnie zaś czeka wieczorem wycieczka w tamte okolice. – Rovan bębnił powoli palcami po blacie kiedy to mówił. Podejrzewał że miasto już się szykuje na kolejny spektakl, który ich czekał. – Dziękuję wam obu za informacje, Izaaku, kiedy tylko skończymy z budową w mieście na dzisiaj, pojedziesz ze mną w okolice wieży piątej słoniami trzeba się zająć praktycznie od razu.


Rozmowa z druidką musiała zaczekać kilka godzin. Miasto było już odgrodzone kordonem straży. Przynajmniej spora część, dzisiejsza rozbudowa miała objąć sporą część terenów przy zamku, jak i fragment podmurza tuż przy rynku. Magicznie stworzone kamienie fruwały na swoje miejsca za sprawą magii lir jak i czarodziejów. Ochronka i burdel były priorytetami, mimo że mogły się nimi nie wydawać. Sprawa młodych matek jak i uciekinierek z Samotnego Jeziora była w tym momencie najważniejsza, miejsce, gdzie samotni żołnierze mogliby spędzić czas wolny był niezaprzeczalnie równie ważny, poza nimi jednak powstały w głównej mierze budynki bursy, akademii a nawet część amfiteatru oraz podwaliny Pałacu Zmysłów. W tym momencie najważniejsze jednak było, by wszystko trafiło na swoje miejsce, jak klocki ogromnej układanki. Kamieniem może i poruszali bardowie, jednak to Rovan pokazywał co gdzie dokładnie ma stanąć. Około godziny pierwszej wszystko zastygło w bezruchu. Po magicznej ekipie budowlanej, do roboty wkroczyli zwykli rzemieślnicy, mimo że Rovan sporo był w stanie zdziałać korzystając z magii i zaklęcia wytwarzania, to jednak nie mógł zrobić wszystkiego, a magia lir mimo że przepotężna, to jednak była ograniczona tymi, którzy z niej korzystali.

Nadeszła pora na przejażdżkę w odwiedziny do nowej mieszkanki Aelienthe. Przekonanie jej do pomocy z rozwiązaniem problemu słoni okazało się łatwe. Duże znaczenia miało tu zapewne że Tiran nie miał zamiaru krzywdzić słoni a raczej je rozpędzić lub oswoić jeśli okaże się to możliwe. Na podstawie doneisień Izaaka ustalili kilka możliwych planów działania, mieli ruszyć na spotkanie stada następnego ranka, druidka, wszyscy dostępni treserzy, jak i Rovan, ten głównie by trzymać rękę na pulsie.

Wieczór przyniósł kolejne złe wieści. Pentor, który zajął się transportowaniem sztabek ze Starego Bagna do Złotej Kiści, przyniósł ze sobą również wiadomości od jednego ze zwiadowców za pośrednictwem Liliel. Najwyraźniej sytuacja w hrabstwie Trident była gorsza niż zakładali. Byli poplecznicy martwego szeryfa chcieli ugrać swoje, niestety wciągnęli w całą sprawę nomadów z Kaostel jak i zwykłych mieszkańców Samotnego Jeziora. Problematyczny był fakt że magowie wspierający wcześniejszego szeryfa, dołączyli się do rebelii, kontrując wszelkie próby magicznego śledzenia. Do wysłanych już trzech oddziałów, dołączył sześć innych, tak by wsparły tymczasowo Stare Bagno, przynajmniej podczas Althuriaku. Z westchnieniem położył się spać przy Ronii, był wykończony. Miał mnóstwo na głowie, nie wspominając nawet o zbliżającym się ślubie.





3ci Althuriak


Po śniadaniu, a przed ruszeniem na słonie, Rovan stworzył dwa cieniste wierzchowce, miały ponieść gońców ze Złotej Kiści, do pozostałych dwóch szeryfostw. Były wystarczająco szybkie, by obrócić w obie strony w ciągu zaledwie kilku godzin, nie przejmując się żadnymi przeszkodami.

Kawalkada ruszyła na zachód, w stronę z której miały przyjść słonie. Późnym popołudniem dostrzegli w oddali oznaki zbliżającego się stada. Tuman kurzu jak i widok stada na horyzoncie. Słowa Izaaka całkowicie pokrywały sie z prawdą, stado było wielkie, może nie była to pełna setka, ale na pewno w okolicach, zaś przewodząca im samica, nie była podobna do czegokolwiek, co widział do tej pory. Owszem, była słonicą, ale większą niż pozostałe, o takich bestiach faktycznie opowiadały legendy. Rozwiązanie druidki było proste, choć nieco nietypowe. Przebudziła samicę prowadzącą stado i uczyniła z niej swoją towarzyszkę. Jak się okazało, miała na imię Urlada. Nie było sensu wracać do miasta, więc wszyscy zatrzymali się na wieczorny popas. Rovan dyskutował ze słonicą, chcąc dowiedzieć się więcej na temat tego, przed czym słonie uciekają, oraz ewentualnej pomocy Urlady z wyszkoleniem stada. Na początku nie była zbyt chętna, jako że zależało jej głównie na bezpieczeństwie słoni pod jej opieką. Mimo to, powoli uginała się pod argumentami maga, zwłaszcza gdy ten wspomniał o możliwości stworzenia ladrów, jak i kapłanach, którzy mogliby leczyć zwierzęta w razie konieczności. Ostatecznie zgodziła się, gdy Tiran przystał na czterogodzinny dzień pracy dla słoni, w czasie pokoju, gdy nie prowadzone byłyby żadne działania wojskowe. Gdy oboje zaaprobowali warunki, Urlada zaryczała donośnie i niedaleko niej wylądowały dwa słonie. Zaciekawiony Rovan obejrzał je dobrze, zdawało się że te okazy są w połowie smokami, spiżowymi na dodatek. W samym zaś głównym stadzie znalazły się jeszcze cztery nietypowe, bo niebiańskie słonie.

4ty Althuriak

Powrót do miasta na czele ogromnego stada, wzbudził żywe zainteresowanie. Brakowało mu treserów na chwilę obecną, 84 słonie to ogromna ilość, zwłaszcza że kilka miało w zanadrzu niespodzianki. Dlatego też przyjął wieści o przybyciu uciekinierek i napadzie orków jako mieszane błogosławieństwo. Rodził się nowy problem, z drugiej kobiety ponoć były treserkami, co rozwiązywało kwestię stada. Zaczynał się cieszyć że wysłał blisko setkę ludzi na zagrożone tereny. Zdawało się jednak, że może potrzebować ich o wiele więcej, zagrożenia czaiły się z trzech stron, a nie miał dość sił na miejscu, by prowadzić akcje zbrojne na trzy fronty. Orki stanowiły priorytet, rebelianci być może daliby się przekonać do pokojowego rozwiązania. Przynajmniej dotarło małe wsparcie z Dłoni Azutha, oddział pod dowództwem jednego z paladynów.

Nowo przybyłe treserki, zostały chwilowo umieszczone w komnatach służby, w zewnętrznym pierścieniu zamku. Potrzebowały jednak czegoś większego, jeśli miały się zająć słoniami na poważnie. Ogromny wybieg, mieszkania dla treserek, być może docelowo szkoła. Aelienthe miało spory potencjał związany z psami, obecnie słoniami, a do tego potrzebowało więcej jednostek konnych. Podobnie było z nowymi kwaterami, Kiść pęczniała od ludzi, niczym dojrzałe grona od soków, nie mogło to trwać w nieskończoność. Elesterre zaoferowała się dodatkowo pomóc ze słoniami, obsadzić ziemię bananowcami, dyniami, plantanami i wszystkim innym, co jadają słonie. Takie stado miało ogromne potrzeby ale jednoczesnie wnosiło sporo od siebie. Zgodnie z ustaleniami do których doszli ze słonicą, złożył zamówienia na skórę i żelazo, potrzebował przeszło czterech ton każdego surowca. Żelazo nie było problemem, bardziej rozchodziło się o takie ilości skóry, najbliżej dostępne były w Kaostel.

Cieszył się że wieczorem może spędzić nieco czasu z Ronią, Pentorem jak i Tabithą. Mimo zbliżającego się ślubu, część aparatamentów została opróżniona. Zbliżające się wyklucie smoka powodowało lekko napiętą atmosferę. Żartowali sobie z tego i konsekwencji, ale Tiran szperał po wszystkich księgach, dotyczących smoków różnej maści i postaci. Jedyne na co wpadł i co znalazł, to to, że samice przeżuwają mięso i umieszczają je w wolu, skąd dopiero trafiają do pysków małych smoków. Zostawała też inna opcja, srebrne od urodzenia potrafiły przybierać postać humanoidalną. Omówił już to z Ronią, na wypadek gdyby nie znaleźli innego sposobu, ona sama zaczęła by karmić malucha, po nauczeniu go oczywiście przemiany.
To była odległa sprawa, nie tak odległa jednak jak by tego chciał.

Na koniec dnia sprawdził dwie ważne rzeczy. Doniesienia odnośnie orków jak i nieumarłych. Wizja odnośnie kościanej armii była niemiła, ewidentnie przekraczali granice Aelienthe, nie dało się jednak w żaden sposób ustalić kiedy. Co do orków, sprawa była inna, w górach zdawało się ich być znacznie więcej niż jeszcze przed rokiem. Były trzy zagrożone wioski, dwie w Aelienthe, jedna w Samotnym Jeziorze. Wszystko co znajdowało się w zasięgu dwunastu godzin marszu od Ściany było zagrożone. Najprostszym sposobem było przenieść wioski w do, lub w pobliże bardziej zaludnionych czy bronionych terenów. Dłoń Azutha, Rozdroże i Jeziorzan odpowiednio same się nasuwały. Miał dość, to był długi dzień, pozwolił Chirroki wspiąć się na ramię i ruszył do łaźni się odmoczyć. Jego towarzysz nie pochwalał takich rozrywek, ale przywykł, jedynie docinkami dając do zrozumienia, że bardziej podobała mu się dwudniowa wycieczka w celu rozwiązania problemu słoni, niż siedzenie w zamku.


5ty – 8my Althuriak

Magiczny alarm obudził go nieco przed świtem. Zaczynało się, jajo zaczęło pękać i smok w środku próbował wydostać się na zewnątrz. Trochę to trwało, zanim malutka smoczyca przebiła się przez skórzastą otoczkę


Rovan wziął malutką na ręcei otarł ściereczką. Możliwe że za kilkadziesiąt lub kilkaset lat, będzie olbrzymim majestatycznym stworzeniem, ale póki co, była malutką, łuskowatą kruszynką. Całkowicie zagubioną na tym świecie.

Niektórzy mówią, że wychowanie dziecka jest ogromnym wyzwaniem, po pierwszym dniu Rovan zaczął patrzeć na to powiedzenie z przymrużeniem oka. Karmienie było pierwszym krokiem milowym, maluch był dość inteligentny, mimo że jeszcze nie mówił, to jednak już miała wrodzone umiejętności magiczne. Rovan pokazał Srebrnowłosej jak powinna przebiegać transformacja, co prawda za pomocą iluzji, ale smoczyca była bystrzejsza niż większość ludzi, po kilkukrotnej prezentacji, była gotowa do karmienia mlekiem Ronii. Tak się przynajmniej zdawało, bo jednak dłonie Srebrnowłosej, były zakończone szponami, które zraniły przyszłą małżonkę maga. Na szczęście ta szybko zasklepiła swoje rany i uspokoiła spłoszoną dziewczynkę. Wyglądało to prawie jak w wizji Rovana,

Karmienie było niemalże proste w porównaniu z czym innym. Srebrnowłosa mimo tego, że miała zaledwie kilkadziesiąt godzin, to już dokuczyła zwierzętom, jak i ludziom, którzy przechodzili w okolicy lub byli zmuszeni przez obowiązki się do niej zbliżyć. Lodowy oddech smoczka robił swoje, co prawda platforma leczenia pomagała ze skutkami, to jednak trzeba było coś zrobić, by zapobiec dalszym wypadkom. Rozwiązaniem okazał się dość prosty czar, który Tiran znalazł w jednym z grimuarów. Łączył dwa umysły, sprawiając że współodczuwały ból. Ronia przetrzymała nieco Srebrnowłosą między karmieniami, zaś mag rzucił na smoczycę zaklęcie, łącząc ją z kapłanką. Dopiero kiedy lodowy oddech poparzył przybraną matkę i łuskowata poczuła ból, jaki zadała, zorientowała się co z jej zachowaniem jest nie tak. Widać było jak natychmiast zmarkotniała i podbiegła do Ronii, tak żeby odrobinę pocieszyć smoczątko, uleczyła się, wciąż pod działaniem empatycznego zaklęcia.

Główne obowiązki zarządzania twierdzą, spadły w tym czasie na Pentora i Tabithę. Wezyrka była do tego przyzwyczajona, jednak kapłan wolał siedzieć w laboratorium, czy chociażby pomagać w praktycznym zastosowaniu magii w codziennym życiu. Kapłan Mystry miał jednak jedną wielką rozrywkę, patrzenie jak krawcy próbują wsadzić w ślubny strój oraz dopasować go do wiercącego się ciągle maga. Na bramach miasta i głównym rynku zawisło przypomnienie z podstawowymi prawami Halruaa, jak i dopiskami odnośnie istot naznaczonych Farzes jak i Rowanoi. Te ostatnie może i zostały obdarowane niemalże nieśmiertelnością, ale trzeba je było wziąć pod ochronę przynajmniej na początku.

8my Althuriak

Nieco przed południem Rovan opuścił zamek, wyrywając się spomiędzy metrów nici i miarek krawców, nieco rozbrykanej smoczycy, oraz przyszłej małżonki, która ostatnimi dniami testowała kondycję maga. Nie narzekał, zasypiał jak kamień i spał jak małe dziecko. Mimo wszystko, dobrze było oderwać się od tego wszystkiego na chwilę. Mnóstwo dzieci zgromadziło się na placu, by poddać się badaniu. W Halruaa każdy chciał mieć w sobie choć odrobinę magii. Nieco smutno mu się robiło, kiedy musiał odsyłać rozczarowane łobuzy, gdyż nie odkrył w nich ani krzty magii. Najgorzej było z niemalże dorosłymi, tymi, u których była pewność że dar się już nie objawi. Niestety, nic nie mógł na to poradzić. Po kilku godzinach ciągłego sondowania wrócił do zamku, nieco zmęczony, ale zadowolony, okazało się że populacja ma całkiem spory potencjał magiczny.


Wieści Tabithy nieco sparaliżowały maga. Fakt że mógł mieć nawet trzy córki osadził go mocno w fotelu. Trzeba było jednak działać i to szybko, zwłaszcza że do ślubu nie pozostało wiele czasu.
- Jeśli wysnuwają takie stwierdzenia, to zostaną poddane badaniu czy im się to podoba czy nie. Nie mam zamiaru narażać mojej rodziny i bliskich mi osób jeśli to jedynie podstęp i próba wyłudzenia. Qum Lin... kojarzę ją. No nic, idziemy. – Zakomenderował margrabia i ruszył do sali herbowej.

Rozpoznał wszystkie trzy kobiety, Qum Lin, Ranni Artem, oraz Selenę Voux.
- Troszkę wam zajęło wspomnienie mi o tym, że mogę mieć córkę. – Zwrócił się do wszystkich zgromadzonych, i spojrzał po niektórych już wyrośniętych dziewczynkach. Wizja z pra pra pra wnukiem zaczynała być dla niego zabawna, zastanawiał się czy to nie będzie jego pierwszy męski potomek. – Najpierw jednak czary wieszczące, tak, ciebie też się to tyczy Qum... – Dodał zimno Rovan. – Zaczynajmy. – Pentor zwykle miał przygotowanych kilka czarów wieszczenia, do tego pomagała sadzawka w piwnicy.

Dwie godziny później wszystko było jasne. Rovan miał dwie córki, zaś Qum i Sell Lin, chciały jedynie zdobyć władzę i majątek. Oznaczało to jedno, dzień przed ślubem, gawiedź czekały popisy mistrza małodobrego. Obie czarodziejki zostały odtransportowane do lochów, gdzie ich magiczne moce zostały drastycznie osłabione. Przeszukano je w poszukiwaniach niebezpiecznych przedmiotów, jak i magicznych urządzeń, dano nowe, zgrzebne szaty i zostawiono na noc w celi.

9ty Althuriak

Dzień przed ślubem, liry były ponownie gotowe do użytku, nie można było nie skorzystać z tej okazji. Zamek był zatłoczony, choć obecnie głównie notablami i gośćmi, to jednak był niejako lustrem sytuacji w samym mieście. Z samego rana więc, w czasie kiedy na rynku dokonywała się kaźń czarodziejek, Rovan, wraz z bardami i czarodziejami zajął się stawianiem nowego kompleksu. Przeznaczony miał być głównie dla wojskowych, którzy od dawna służyli Rovanowi, jeszcze zanim przybyli do Aelienthe, taki był zamysł z początku. Teraz musiał dodać jeszcze mieszkania dla swoich córek i ich matek, z którymi obecnie nie łączyło go nic, poza dawną namiętnością. Bardziej na południe, miała powstać szkoła oraz kwatery dla treserek. Miały już teraz pełne ręce roboty, a szykowało się więcej. Słonie, psy, konie, magiczne bestie, wszystko to zajmowało już czas obecnych na miejscu treserów, a jeśli miasto miało się rozwijać, potrzebowało nowych talentów.

W czasie gdy pod wpływem magii powstawały nowe budynki wraz z murami, w pobliżu twierdzy Ronia wybrała się do ochronki, oficjalnie ciągle pełniła funkcję dyrektorki, chociaż następnego dnia brała ślub, a wychowywanie Srebrnowłosej, przysparzało dodatkowych kłopotów. Niedaleko bramy do terenów kolegium, z przechodzących dookoła ludzi wyłoniło się ostrze. Kierowało się prosto ku sercu Roni, gdzie Ronia Młodsza spała spokojnie w chuście. Magia Mystry odbiła cios, chroniąc zarówno matkę jak i córkę. Zamachowiec najwyraźniej nie był świadom mocy przedmiotu i celował by jak najpewniej uśmiercić dziewczynę. Moment osłupienia został wykorzystany przez niedoszłą ofiarę, która sparaliżował mężczyznę boską mocą. Kiedy tylko przewróciła napastnika na ziemię i zawołała straż, było już praktycznie po wszystkim. Mężczyzna został natychmiast zabrany na przesłuchanie, zaś roztrzęsiona Ronia odprowadzona do zamku w asyście straży. Wieści dotarły do Rovana krótko przed zakończeniem budowy. Wydał więc tylko ostatnie polecenia i ruszył biegiem do zamku, sprawdzić jak czuje się jego ukochana, oraz wydać odpowiednie rozkazy co do przydzielenia straży. Postanowił też stworzyć coś, co by pomogło ją chronić niezależnie od strażników, ale to musiało poczekać na po ślubie. Pogratulował jednak Roni odwagi i sposobu w jaki poradziła sobie z napastnikiem. Nauki Jamroza i Pentora się opłaciły i to było najważniejsze.

Na chwilę obecną nie miał czasu zająć się napastnikiem osobiście, ale kapitan straży wraz z Urgothem, mistrzem małodobrym rozpoczęli już pełne dochodzenie. Po ostatniej wpadce ze spopielonym włamywaczem, próbowali nieco nadrobić swój wizerunek, zwłaszcza Valerian, który ucierpiał na niekompetencji podwładnych, lub umiejętnościach samego włamywacza. Rovan ruszył na rynek, gdzie zebrały się już dzieci i młodzież w celu sprawdzenia, czy noszą w sobie dar, poprzedni dzień był dość owocny, a im bliżej ślubu, tym więcej ludzi, którzy z rzadka tu zaglądali się pojawiało. Atmosfera była mieszana, z jednej strony panowało podniecenie ze względu na nadciągającą uroczystość, z drugiej, tortury i ugotowanie czarodziejek zrobiło swoje i nieco zagęściło powietrze. Mimo wszystko odsiew szedł nadspodziewanie dobrze, dziesiątki a nawet setki, jeśli liczyć wraz z tymi, którzy posiadali jedynie szczątkowe zdolności magiczne. Wyglądało na to, że wkrótce Ferblówka i Akademia będą tętnić życiem.


Wieczorem, gdy rzucił ostatnie zaklęcia wytwarzania, oraz przebiegał palcami przez skrzynię z umagicznionymi kamieniami, zastanawiał się czy mu przystoi stwarzać aż takie pozory. Pomysł Roni był doskonały, zaopatrzyć oddziały gwardii w kamienie ioun, z delikatnym haczykiem, o którym mieli wiedzieć on, jego przyszła małżonka, oraz kilka wtajemniczonych osób. Blisko setka kamieni w trzech barwach, perłowym, jasno zielonym i i jasnoróżowym była gotowa zerwać się do lotu. W drugiej szkatułce, były małe rzeźby, paciorki i wisiorki, najdrobniejsze magiczne przedmioty, które jednak niewątpliwie były odpowiednią nagrodą dla dzieci uczących się w akademii lub ferblówce czy też z jakiegokolwiek innego powodu. Drobne, ale zawsze przydatne. Po chwili pomyślał jednak o funduszach, jakie musiał przeznaczyć na budowle, czterdziestu tysiącach, które musiały wrócić do Starego Bagna na rozbudowę dróg, kiedy już poradzą sobie z rebelią, oraz ponad stu pięćdziesięciu tysiącach, których brakowało do ukończenia wszystkich budowli. Trzecia śmiesznie mała szkatułka zawierała obecną kiesę Złotej Kiści. Kiedy dodał to wszystko do siebie, stwierdził że przygotowana zasłona dymna jest bardziej niż uzasadniona. Po ślubie planował nieco odpocząć w zaciszu swego laboratorium, pracując nad nowymi planami i tworząc odpowiedni pancerz dla Ronii, nie wiedział jeszcze tylko jak uda mu się to zrobić, skoro czekała go wycieczka po szeryfostwach, w poszukiwaniach dzieci z darem. Padał z nóg a do dokończenia pozostawały resztki szkoły treserów, akademii, spora część amfiteatru jak i praktycznie cały Pałac Zmysłów, chociaż ten ostatni stał się ostatnio mniej palący. Ziewnął, zatrzasnął wieka skrzyń i ruszył do sypialni.


10ty Althurak

Goście zjechali tłumnie, wiele twarzy nawet poznawał, z wieloma osobami nie miał kontaktu od lat. Mimo wszystko, był to wielki dzień, z samego rana udali się do Starego Bagna, by zaprezentować się tam jako pan i pani na włościach. Co prawda uroczystość miała odbyć się nieco później, ale to nie przeszkadzało, zwłaszcza że wieści szły o wiele wolniej, niż Rovan i Ronia przemieszczający się poprzez drzwi węzłowe.


Stanęli wreszcie na ślubnym kobiercu. Ronia w jasno błękitnej, wpadającej niemalże w srebro sukni, z wyhaftowanymi dwoma srebrnymi smokami patrzącymi na siebie. Rovan z kolei był w niebieskiej szacie, z białymi obramowaniami, oraz herbem Kiści na plecach. Tiranowi zdawało się że już nigdy nie nastanie ta chwila, teraz jednak stał przed ołtarzem i czekał aż przyjaciel udzieli im błogosławieństwa.

Straż w galowych zbrojach z motywami Mystry i Azutha z przodu oraz Złotej Kiści z tyłu, prezentowała się dumnie stojąc w szpalerze i mierząc wszystko bacznym okiem. Przed pierwszym rzędem, w pobliżu ołtarza, stały cztery koty. W zasadzie już nie koty a Rowaniony, siedzące na tylnych łapach, wyprężone, ze skrzydłami złożonymi po bokach. Śliczny Wzrok chciał podbiec do Ronii wcześniej, jako że ostatnimi czasy cały czas przebywał z nią, ale matka złapała go za kar i odstawiła na miejsce, krótko go upominając. Z wyższością patrzyła przy tym na ludzi zdziwionych tym, że przemówiła we wspólnym.

Kiedy Pentor doprowadził wszystkie formułki do końca a Rovan i Ronia złożyli swoje przysięgi, kobierzec na którym stali, wydawał się zmienić w czerwoną mgłę, dochodzącą do nowożeńców, zaś wokół nich, rozświetlił się na chwilę okręg ośmiu gwiazd, by następnie rozproszyć się na wszystkie strony. Ciepły wiatr owiał wszystkich zgromadzonych, efekt musiał być widoczny również na zewnątrz, powtórzony na większą skalę, bo poruszenie tumu dało się słyszeć nawet przez szepty zgromadzonych w kaplicy.

Młoda para wyszła z kaplicy w asyście Rowanoi. Najpierw przeszli na zewnętrzny barbakan, by pomachać zgromadzonym tłumom, dopiero potem dołączyli go gości czekających już w sali balowej. Trzeba tam było przenieść na dzisiaj stoły, inaczej nie pomieściliby się w jadalni. Magiczne koty nie opuszczały ich ani na chwilę czarodzieja i kapłanki, nawet pomimo kręcących się w okolicy Chirroki i Ferro. Zespół bardów zajął swoje miejsce na scenie, dla nich była to zarówno odpowiedzialność jak i okazja. Doskonały występ teraz mógł dać ciekawe możliwości zatrudnienia nie tylko dla nich, ale i przyszłych absolwentów kolegium. Mimo wszystko nastrój był mniej dostojny i sztywny niż na kocercie w dniu Śródzimia, teraz był czas zabawy, radości i kilku godzin oderwania się od trosk. Przynajmniej częściowo.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 01-01-2014 o 15:11. Powód: Rozwinięcie opisu ślubu + nazewnictwo domu kurtyzan
Plomiennoluski jest offline  
Stary 31-12-2013, 17:39   #27
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Święto Śródzima 1972RD


Ansimon spotkał się z Arastianne w jej komnacie. Zbolała mina Ansimona była przykładem kiepskiego aktorstwa maga. -Wyrzucili mnie z roboty szeryfa, więc przychodzę na klęczkach błagać o ponowne przyjęcie pod twe skrzydła pani. Choć dostałem też kontrofertę.
- O nic błagać nie musisz -
Uśmiechnęła się do niego, choć i jednocześnie zdziwiła - Jaką to ofertę? - Spytała, sięgając po jabłko z misy na stoliku, przy którym oboje siedzieli.
-Kapłanka Azutha, której dostało się owo bagienko z którego uciekłem, szuka ludzi którzy by jej pomogli. A ja będąc lojalnym wyznawcą tego boga, zgodziłem się jej pomóc.- choć słowa Ansimona brzmiały szlachetnie, to Arastianne znała go na tyle by wiedzieć, że coś obiecał ładnej spódniczce… I zapewne bez większego zastanowienia. Taką miał bowiem naturę, którą dobrze poznała.
- Współpracowaliśmy ze sobą półtora roku, wybudowaliśmy wspólnie tą twierdzę. Przed nią też nieco się znaliśmy… nie będę się gniewać, nie zabronię i niczego, wszak nie mam prawa - Odłożyła jabłko, bez ugryzienia - Ale nie pień mi tu tak ostro o religii, oboje dobrze wiemy, z jakiego powodu chcesz zmienić lokum - Uśmiechnęła się nieco bezczelnie.
-Ech…- zaśmiał się Ansimon wzruszając ramionami.- To kapłanka oddana bogu i swej sprawie. Będę miał szczęście, że podejrzę ją w bieliźnie. Ale jak się ustatkuje i wymości w swoim nowym gniazdku… i nie zginie z rąk sabotażystów i zabójców.
Splótł dłonie razem i uśmiechnął się łobuzersko.- ...To przybiegnę do ciebie w podskokach, by podejrzeć ciebie w kąpieli. I na służbę powrócić.
- A podglądałeś już, świntuchu? -
Zaśmiała się, choć i poczerwieniała, w końcu gryząc jabłko, dorównujące kolorem jej licu - Wiesz… sama nie wiem… może to przez te wszystkie obowiązki, a może… no nie wiem no… wyobrażasz sobie nas razem? - Wypaliła nagle.
-Znasz mnie, moja pani… Nie wyobrażałem… Fantazjowałem o nas.- odpowiedział szczerze Ansimon i wzruszając ramionami sprecyzował.- Uchybiłbym twej urodzie, urokowi i temperamentowi, gdybym był oziębły w kwestii twej osoby. Ba… mogłabyś mnie wziąć za kastrata, gdybym nie fantazjował.
- Ojej, nie powinnam chyba pytać co?
- Magini bardziej szepnęła, niż powiedziała zwykłym tonem głosu, po czym odchrząknęła - No cóż… to mam nadzieję, że odwiedzisz mnie od czasu do czasu? Spotkamy się, pogadamy, a Ty pomożesz “biednej” Kapłance w tym i owym, i zobaczymy jak to wszystko się potoczy?
-Brzmi intrygująco.-
odparł Ansimon bezczelnie wodząc spojrzeniem po ciele Arastianne. Czarodziejka nie znała jego myśli, ale mogła postawić mieszek złotych monet, że są lubieżne i dotyczą niej właśnie. Zaś sam mag spojrzał na makatkę zawieszoną na ścianie dodając.- Może i nie powinnaś pytać. Pewne rzeczy lepiej się pokazuje niż opisuje. A co odwiedzin, to zawsze z chęcią spotkam się z tak zniewalającą urokiem osobistym kobietą, jak ty pani.
- Jeśli los zechce, a nam nie stanie nic na przeszkodzie… -
Zaczęła, jednak wyraźnie powstrzymała się, zmieniając wypowiedź - … jeśli los zechce, to wiesz gdzie jestem, no chyba, że Kapłankę zbałamucisz, albo zaś się gdzieś “zapodziejesz” z takich, czy innych powodów - Zaśmiała się perliście.
-Postaram się znaleźć drogę do twego łóżka pani, prędzej czy później.- zażartował Ansimon, a może mówił serio? Jednak nie dane było Arastianne drążyć tego tematu, bo rozmowa zeszła na obecny festiwal, który czarodziej oceniał jako udany, choć pozbawiony fantazji… zbyt tradycyjny.

Zresztą samego festiwalu nie oglądał zbytnio. A już konkurs bardów przegapił, woląc od wysłuchiwania pieśni, flirtować z mieszkankami. Ponoć sam konkurs bardów okazał się wyjątkowo zjawiskowy, zwłaszcza pokaz w wykonaniu jednej z uczestniczek.
Jednak Ansimon nie dbał o to. Są pewne uroki życia, ważniejsze niż pokazy talentu lub magii ku uciesze gawiedzi. I w karczmie w której się zatrzymał, takich uroków zażywał. Upewniwszy się, że Arastianne przyjmie go z otwartymi ramionami, cieszył się z wolności, którą odzyskał.
Bowiem splendor narzuconych na niego obowiązków, jak i władza szeryfowska była dla niego kieratem nałożonym na niego siłą. Ansimon zaś nie lubił przymusu, nawet w postaci przymusowej nagrody.
Życzył Liliel powodzenia, ale nie zazdrościł jej tego co ją czekało.

7Althuriaka 1972 R.D. Twierdza Stare Bagno, Marchia Winnego Przedgórza.



Podróż zajęła mu trochę czasu. Ansimon wyruszył konno do Starego Bagna pół dnia po tym jak otrzymał list od inkwizytorki Liliel Białej. Przez tę całą podróż na grzebie magicznego rumaka Ansimon zastanawiał się czy uczynił właściwie. Stare Bagno nie było miejscem kojarzącym się mu dobrze. Nie było miejscem do którego chciał wrócić. A jednak nieco lekkomyślnie się zgodził ulegając prośbie ślicznej pary… oczu.
Słabość do płci niewieściej, była jedną z wielu słabości Ansimona. Dlatego zostawił list do Regewalda w Kamieniu Gryfa licząc, że kupcy w faktorii handlowej jego rodziny przekażą mu go szybko.
Zapisał w nim gdzie przebywa i prosił o szybkie spotkanie. Czas było odnowić i wykorzystać koneksje rodzinne.
Do Starego Bagna przybył późnym wieczorem.


Z kapturem naciągniętym na głowę i na czarnym rumaku przemierzał ulice kierując się ku siedzibie Liliel. Nie był tu dobrze zapamiętany, choć z pewnością mieszkańcy nie mogli mieć do niego zbyt wielu pretensji. Co prawda nie uczynił nic dobrego, ale też nikomu nie zaszkodził.
Zjawił się przed Liliel używając wysłanego przez nią listu jako przepustki, klęknął na jedno kolano przed inkwizytorką i rzekł.- Zgodnie z obietnicą Ansimon Gedreghost zjawił się, by służyć ci pomocą i radą.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 31-12-2013, 19:31   #28
 
Allehandra's Avatar
 
Reputacja: 1 Allehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodze
Magini przypatrywała jej się z rozentuzjowanego występem Bardki tłumu, uśmiechając od ucha do ucha, oraz klaszcząc coby i jej znajoma jakąś szansę w owym konkursie miała… sprawy potoczyły się zaś o wiele lepiej, niż przypuszczały obie.

Będąc poza konkursem wygrać konkurs. Takim rzeczom się nie dziwiła i takie rzeczy jej się zdarzały. Z uwagą obejrzała swoją nagrodę, nie mogła zaprzeczyć że solidny to był kawałek Liry.
Sarumrae po otrzymaniu nagrody prędko znów oczyma wypatrzyła Czarodziejkę w tłumie, zbliżyła i prawie krzyczała, próbując przebić się przez otaczającą je kakofonię.
-Już myślałam żeś mi uciekła, zaraz po tym jak Cię moim małym występikiem zwabiłam, i to nawet na scenę!-uśmiechnęła zawadiacko do Arastianne.-Dzięki tobie kawał żelastwa wygrałam!-pogłaskała lirę pieszczotliwie.
- Ja też Cię witam! - Odparła odrobinkę złośliwie Magini, po czym wzięła Saru w ramiona, cmokając ją trzy razy w policzki - No nie ma za co, od razu mi to rzępolenie znajomo zabrzmiało! - Uśmiechnęła się perfidnie, choć w mgnieniu oka i szczerze, radośnie - Dobrze Cię widzieć
-Chyba cała wieki moje oczy ciebie nie widziały, wyglądasz dobrze.. -Sarumrae zaśmiała się z lekka, mocno wyściskując Arastianne.-lecz dlaczego to do końca na drugi koniec świata mnie ściągasz? Co cię trapi? Droga nieco była niewdzięczna, nie powiem, napisałaś żebym przyjechała, i tak oto jestem.-spojrzała na nią bacznie, przegłaskała swój strój.
- Ano mam nieco kłopotów i kłopocików, niby nic wielkiego, ale jednak są... - Zlustrowała ją z góry do dołu - W liście Ci nieco napisałam, wyjaśnię dokładniej później… nie zmieniłaś się za bardzo od naszego ostatniego spotkania
-Mam nadzieję że będę pomocna i uczynna.. a czy się zmieniłam, czy też nie sama się przekonasz.-uśmiechnęła się lisio-Te ważne głowy na strasznie poważne wyglądają.. chyba iciężko z takimi ciągle poprzestawać.

Nienachalnie i z boku przypatrywała się nowym obcym twarzom, szczególnie tym ważniejszym. Dyrektor Teodor radził sobie całkiem całkiem dobrze na organach według uszu Sarumrae. Choć sama sala jakoś jej nie pasowała swoim przepychem, chyba zbyt do odmiennego nieco przepychu krasnoludów złotych była przyzwyczajona.

-Koniec, na szczęście, padam z nóg... czy są jeszcze jakieś atrakcje.. przewidziane? No wiesz, od razu jak wpadłam do Kamiennego Gryfa, to pognałam tutaj od.. i stąd takie odzienie, a nie inne na mnie.-uśmiechneła się, i westchnęła, mówiąc do Arastianne, gdy koncert organowy wraz z rozlicznymi barwnymi iluzjami.
- Sama nie wiem, co jeszcze przygotował dla nas nasz cudny gospodarz - Magini zatrzepotała iście teatralnie rzęskami - Cokolwiek by to jednak było, mam nadzieję, że nie potrwa zbyt długo, nie mam bowiem zamiaru się tu zasiedzieć dniami...
Jednakże trzeba było tutaj tą noc przespać, gdyż na śniadaniu wręczano umowy tyczące się magicznej akademii oraz piratów rzecznych grasujących na Nahtioner.
- Tak szczerze to nie mam zamiaru tu spać, ale jak mus to mus… a co do “jechania” do twierdzy to... - Arastianne pokręciła przecząco głową, z lekkim uśmiechem - ... no przecież nie będziemy sobie tyłków na siodłach obijać przez dzień, a nawet i dwa podróży co?
-Ekchem.. oczywiście że i ja nie mam ochoty... znów taką drogę konno przebierzyć, jeszcze od tego tak nogi pokrzywię, jakbym nic tylko rodzeniem się zajmowała.-uśmiechnęła się figlarnie.-Masz tu może swe gryfy pod ręką? Czy jakimi Drzwiami Wymiarowymi chcesz się udać?-zapytała.
- Spokojna twoja rozczochrana słonko - Magini mrugnęła do Bardki - Wrócimy po śniadaniu trybie niemalże natychmiastowym...


I wróciły po pożegnaniu gospodarza i innych gości przybyłych na jego włości, drogą magiczną prosto na dziedziniec twierdzy Arastianne. Oddział latających jeźdźców z kolei, towarzyszących w tej podróży Magini, na powrót do Gryfiego Kamienia wrócili całkiem zwyczajową drogą powietrzną, przy okazji patrolując okoliczne ziemie...




Popołudnie 1 Althuriak

Arastianne oprowadziła po twierdzy i okalających ją ziemiach Saru dopiero następnego dnia po przybyciu, wszak należało odpocząć po wszelakich podróżach, a i oporządzić się stosownie. Bardka nocowała więc w naprawdę luksusowym apartamencie, który… został przydzielony jej na stałe przez Maginię. Od tej pory więc, miała tam mieszkać wśród atłasów, przepychu i wszelakich luksusów. Wyraźnie było widać, iż pani twierdzy nie szczędziła w środkach, jeśli chodziło chociażby o wystrój wnętrz…


-Ajaj, a ja myślałam że będę szczęście mieć, i z kurami nie spać, takiego wystroju się nie spodziewałam, wszak złote krasnoludy też potrafią być rozrzutne ale... ich łóżka na pewno bardziej twarde są, a mnie trza solidnie wypocząć, a na takim łożu nie miałam co obawiać się, że się spadnie.-Bardka powitała tymi oto słowami Maginię.
-Drogo mnie chcesz przekupić bym została, o Pani?-ukłoniła się dwornie Arastianne, choć z uśmieszkiem z boku… na co dostała dekoracyjną poduszką z fotela.
- Chodźmy na obiad - Zaproponowała Arastianne.

Po nim zaś, Sarumrae w końcu została oprowadzona po Gryfim Kamieniu, zaczynając od piętra na którym się znajdowały. Była tu więc sypialnia Magini, Saru, oraz kilka sypialni dla najważniejszych towarzyszy panny Shieldheart, do tego biblioteka, biuro (z ukrytym przejściem do laboratorium magicznego), a od połowy piętra, gdzie budynek przemieniał się nieco w ogromny balkon… znajdowały się stajnie dla Gryfów.
- Na dachu są katapulty i takie tam... - Arastianne machnęła ręką ponad ich głowami - I jedna bardzo wysoka wieża - Dodała z wyjątkowo kpiącym uśmieszkiem.
-Może się to nie zawali od jednego ataku Crinti, może.. -wykrzywiła uśmieszek-Możesz nie wierzyć, ale na Lantanie i w Wielkiej Rozpadlinie nieco i Inżynierii i budownictwie się nauczyłam a nie ma to jak gnoma i krasnoludzka inwencja i solidność... w zamian za to bardzo lubują się w moim ciężkim rzępoleniu, i niskim pianiach jakie z siebie potrafię wydobyć.-powiedziała żartobliwie złośliwie o swoich muzycznych talentach.

Na pierwszym piętrze znajdowały się… koszary dla zbrojnych stacjonujących w twierdzy, wraz ze wszystkim co potrzebowali, posiadając i własne laboratorium magiczne, i alchemiczne. Na parterze zaś, pół budynku podzielono na reprezentacyjny, z salą tronową, jadalnią, audytorium i kapliczką Mystry oraz Gonda, drugą połowę zajmowały zaś magazyny, kuchnie i jadalnie dla żołdaków.

Na dziedzińcu stało również kilka stajni, kuźnie, gorzelnie, najprawdziwsza karczma, a na środku i tuzin fontann.
- Tu wieś… mieszczanie... - Ugryzła się w język Magini - ...przychodzą chociażby na piwko, a i jacyś podróżni mogą nocować, czy tam i kupcy - Wyjaśniła.
-Tak... miałam okazję poznać młodych cieśli, jak i dziewczynki o.. zręcznych dłoniach.-prawie się wygadała bardka.

Poza samą twierdzą, po części już okolone kamiennym murem(a reszta jeszcze palisadą), rosło miasteczko. Wciąż jednak było widać, iż wcześniej była tu, czy może i nadal jeszcze istniała wieś, którą właśnie rozbudowywano. Winnice, sad, pola uprawne, a nawet dok przy rzeczce, wszystko dosyć swojskie, nie to co u Rovana…
- I jak? - Spytała towarzyszkę z krytycznym spojrzeniem.
-W Złotej Kiści to aż za wystawnie i szytwno dla mnie jest. Masz winnice... to i wino pewnie macie, ale czy aby dobre? Choć ja możebym wolała... gorzałkę jakąś.. chyba za dużo się zbratałam z krasnoludami. Coś wypić, bo przecie bardowy konkurs wygrałyśmy, prawda?-uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Och przepraszam bardzo Wielmożną Panią! - Arastianne ukłoniła się Bardce w pas - Nie wiedziałam, że takie wymagania… choć niedobra ja, zapomniałam dokładniej wyjaśnić, iż oprócz winiarni mamy i browar i gorzelnie, lepiej? - Magini zrobiła rozbrajającą minę.
-Jaki trunek ty wypijesz, to i ja tym bardziej, swego czasu w Silverymoon to taką istną siarkę z samej Otchłani wypił... -speszyła się swoją mową. -To co ty preferujesz.-ucięła.
Magini zaś zachichotała, po czym pokręciła głową, a następnie lekko pacnęła Bardkę w ramię dłonią.
- Pewne rzeczy się nie zmienią… chodźmy na powrót do twierdzy, zapomniałam Ci pokazać loszek, w którym wylądujesz jak będziesz niegrzeczna - Mrugnęła do niej.
-Loch.. tu nawet masz..? Zobaczyć mogę owszym, ale wolałabym nie zostawać na zbyt dłużej. Szczury to mądre i sympatyczne zwierzątka, ale jednak... ja jestem wzór cnót i wierna aż do śmierci, jakże mogłabyś mnie tam zesłać?-na twarzy bardki pojawiła się rozbrajająca mina.
….

Daleko jednak nie zaszły, gdy jeszcze przed główną bramą wyszedł im na spotkanie starszy jegomość w surducie, kłaniając się obu.
- Pani, przybył nowy oddział, nakarmieni już, konie oporządzone, jest i kilkanaście nowych osób różnakich profesji...
- Ach tak, tak, słyszałam iż się do nas wybierają, dziękuję - Odpowiedziała kamerdynerowi, po czym zwróciła się do Bardki - No cóż droga Saru, muszę Cię na chwilę opuścić, możesz więc w spokoju się urządzić w swych komnatach...
Pożegnała się lekkim skinieniem i uśmiechem, a będąc w swej komnacie z przyjemnością padła na sam środek łóżka. Pozwoliła sobie dłuższą chwilę pozostać w takiej błogiej spokojnej pozycji, biorąc się sama za rozpakowanie swoich rzeczy, żeby tylko żadna służba albo kamerdyner nie brały się za dotykanie jej skrzypiec, co to, to nie! I nie może leżeć na widoku, Sarumrae postarała się znaleźć odpowiednie miejsce, żeby ukryć swój ukochany instrument przed cudzymi oczyma. A co z Lirą Cli? Czy ją też powinna schować? Mmm... nad albo i pod łóżkiem znajdzie się dość miejsca. Odzienia za wiele nie miała, większość została w Wielkiej Rozpadlinie. Niektórych jej podarowanych aż głupio jej było brać. Pewnie coś w garderobie Arastianne by znalazła na swój rozmiar, odzienie w jakie Czarodziejka już się nie mieści, zapewne.

~

Bardka, oporządzając się w swym nowym domu, wyszła i w końcu na balkon, by chwilę odetchnąć i widokiem się nacieszyć. Stojąc tam zaś ledwie chwilę, usłyszała gdzieś z boku jakąś rozmowę. Gdy zaś spojrzała w owym kierunku, zobaczyła młodą dziewoję… idącą sobie spokojnym krokiem po pionowej ścianie budynku, pogrążoną w myślach i najwyraźniej samą do siebie mówiącą. Poruszała się ona zaś w poziomie, idąc między oknami drugiego a pierwszego piętra…



-Heeeej tamM, co paaanienka tam robi?!-wydarła się w stronę nietypowej spacerowiczki, wychylając z balkonu w jej stronę. Dziewczę owe, spłoszone okrzykiem, stanęło jak wryte, po czym zaczęło wpatrywać się w Sarumrae, coś ściskając w dłoniach przy swym sercu.
-Przepraszam ciebie, spokojnie, spokojnie...chyba ci się pion z poziomem pomyl..-wątpiła czyby dziewka zrozumiała.-Proszę, podejdź ostrożnie do tamtego okna, to pomogę tobie zejść, ostrożniótko podejdź, nic ci się tedy nie stanie.-wskazała okna swej komnaty, starając się mówić łagodnie.
- Znaczy się, ja? - Zdziwiła się nietypowa spacerowiczka - O mnie taka troska, pani? - Zatoczyła całkiem zręcznie “kółko” po ścianie wokół balkonu na którym stała Sarumrae, kończąc obok balkonu, ale wciąż na ścianie. Wtedy też Bardka zauważyła, iż dziewoja ma w dłoniach kota…
- O mnie proszę się nie bać, ja tak nie pierwszy raz... - Przelotnie się uśmiechnęła.
-Aa... a to o Futro widzę chodzi..-wyrzekła bardka mając na myśli kota.
- Znowu wszedł głupol, gdzie nie powinien, a potem miałczy i miałczy...
-Jeśli mnie nie podrapie, to przekaż mi go, a potem wróci do ciebie-Sarumrae wyciągnęła jak mogła ręce w jej stronę.
- Pójdziesz do pani? - Szepnęła kotu w ucho, na co ten krótko miałknął, cokolwiek miało to znaczyć… Bardka po chwili miała więc w dłoniach małego futrzaka, ślipiącego w nią zielonymi oczkami.


-Nic się nie bój mały, pani nic przeciw kotom nie ma... jeśli zbyt mocno nie drapią. Zaraz wrócisz swoją panią drapać, prawda?-pogłaskała zwierzę między uszami.
- Jestem Veissa - Dziewoja przedstawiła się, na ścianie przechodząc ponad poręcz balkonu, znajdując się dokładnie nad nią. Następnie wygięła się w tył, niczym jakaś… zwinna kocica, tworząc figurę znaną co niektórym jako “mostek”. W ten sposób położyła dłonie na poręczy, następnie zaś odbiła się od ściany, i stojąc na rękach na poręczy(!) okręciła się w odpowiednią stronę.
- Przepraszam - Rzuciła krótko, po czym znów się wygięła, tym razem w stronę Bardki, w końcu po tych wywijasach lądując na balkonie.
-Ależ nic to... a widzę, że mam od kogo pobierać lekcje akrobatyki-uśmiechała się widząc poczynania Veissy.-Jestem Sarumrae Flamekeeper, niedawnom przybyła, skoro mnie stara czarow..-odkaszlnęła-Arastianne wezwała, ty więc jesteś jej uczennicą, dobrze zgaduję?-zatrzepotała rzęsami parę razy.
- To aż tak oczywiste? - Zdziwiła się Veissa, wzruszając ramionami, w tym czasie zaś kot poruszył się niespokojnie w dłoniach Bardki…
- Może go wezmę? - Spytała dziewoja.
-Ach, oczywiście, wróć drapać swoją panią-oddała go natychmiast.-Hm... czy to tak oczywiste.. Arasti ma na pewno specyficzne metody nauczania, jak i preferencje wobec nauczanych... nic dziwnego, iż ciebie spotkałam na ścianie twierdzy.-uśmiechnęła się lisio.
Gdy Veissa po chwili miała kota ponownie w dłoniach, futrzak nadal był niespokojny, i zamiałczał wielce niezadowolony, na co uczennica wypuściła go z dłoni na podłogę, a ten czmychnął gdzieś do izby Sarumrae.
- Tylko niczego nie zmajstruj! - Powiedziała za swym chowańcem dziewoja, po czym otarła prawą dłoń o swe odzienie i niepewnie spoglądając na Bardkę wyciągnęła do niej dłoń.
- No to… miło poznać?
-Ach, teraz pewnie wracasz do swych książek i fiolek, nie trzymam dłużej, mam nadzieję że będzie nam się miło mieszkać w jednej twierdzy.-uśmiechnęła się łagodnie, uściskując dłoń Veissy.
- Mieszkam w wieży, z dala od pozostałych - Odparła śmiertelnie poważnym tonem Veissa, mrużąc nawet oczy, co w sumie było dosyć komiczne… Bardka jednak powstrzymywała się z całych sił, wpatrując się w bladą dziewoję.
- Poprzedni właściciel tej izby odszedł w siną dal... - Dodała.
-Ooo, ta jedyna wieża.. -Zainteresowała się Saru--Toć mówię, że o jedną i tę samą twierdzę chodzi, brakuje ci towarzystwa, a? Chętnie bym zobaczyła twoją wieżę, obiecuję, że niczego nie zepsuję ani nie wysadzę nic z hukiem!-złożyła ręce jak do szczerej szczerej obietnicy.
- Sama nie przychodź… ponieważ ja pułapki zastawiłam, nieproszeni goście spopieleni zostaną albo poszatkowani czy i porażeni. Przeniosłam się po tym co zrobił jeden wojak dziewczynce ze wsi, teraz tam razem mieszkamy, bez hasła zginiesz - Powiedziała z błyskiem w oku, po czym weszła do izby Bardki w poszukiwaniu kota.
-Zaiste, uczennicą Aras..-urwała, gdy Veissa znów jej powiedziała o tym co już zasłyszała, i twarz jej zakryła beznamiętna maska.-Słyszałam o tym. Nie jestem takim nieproszonym gościem.-wypowiedziała sucho.
- Na razie nie mam powodów, by Cię wysadzać, nieprawdaż? - Uśmiechnęła się lisio, zgarniając kota z fotela - Wszak tu tylko dobre duszyczki żyją?
-Arasti też jeszcze nie skora wtrącić mnie do lochu, jestem rada.-wrócił jej humor.-Dobre pewnie mieszkają, na pewno, ale psotne i ruchliwe też, które nie lubią się nudzić.-uśmiechnęła się łobuzersko.
- To ja już nie przeszkadzam... - Veissa lekko dygnęła, po czym opuściła komnatę Bardki...
-Ależ nie przeszkadzasz, owocnych eksperymentów.-także lekkim dygnięciem odpowiedziała, uśmiechając się spokojnie..





Wieczór 1 Althuriak

-Czy mogę poznać szczegóły owej umowy?-zapytała bardka równie dobrze dziesiętnika, jak i Arastianne. Ten pierwszy zaś wybauszył oczy na pytającą, po czym spojrzał wyczekująco na panią twierdzy. Wśród kilkunastu wojaków zapadła zaś cisza. Magini z kolei… odchrząknęła niezwykle wymownie, jedynie przelotnie spoglądając na Bardkę.
- Wolałabym je raczej zatrzymać, przydałyby nam się dodatkowe wierzchowce, jeśli jednak taka wasza wola, to można i sprzedać, według umowy. Zdecydujcie wy, wspólnie, chyba się nam za bardzo nie spieszy?...

Dziesiętnik lekko się uśmiechnął, po czym skinął głową, pożegnał i odszedł do pozostałych.

Magini z kolei pochwyciła za łokieć Sarumrae i wyprowadziła z dachu do wnętrz twierdzy.
- Kochana, Ty wiesz, że właśnie zrobiłaś spory faux-pas? - Spytała ją, mrużą oczy, zanim jednak jej towarzyszka cokolwiek odpowiedziała, Magini mówiła dalej:
- Nie powinno się przemawiać przed władcą twierdzy, i nie należy wypytywać o szczegóły umowy między mną, a wojakami. To sprawa prywatna, i oni chcą, by tak pozostało. Nic się w sumie nie stało, a ja dobrze wiem, że masz długi jęzor... - Uśmiechnęła się do niej - Och, kat się będzie cieszył... - Zażartowała, po czym pociągnęła ją za sobą, schodami w dół.
- Wracamy do gabinetu, czas najwyższy, zrzucić Ci nieco oficjalnych obowiązków na karczek - Zachichotała.
 
__________________
"Dzika, pierwotna natura niesie wezełki z leczniczymi ziołami; niesie wszystko, czym kobieta powinna być, co powinna wiedzieć. Niesie lekarstwo na wszystko. Niesie opowieści, sny, słowa i pieśni, znaki i symbole."

Ostatnio edytowane przez Allehandra : 31-12-2013 o 20:37.
Allehandra jest offline  
Stary 31-12-2013, 20:07   #29
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Ranek 2 Althuriak

-Ledwom przybyła, a tu już większe kłopoty pukają do drzwi, niż tamte biedne pisklaki.-spojrzała przelotnie po zebranych, po czym zwróciła się do Arastianne:
-Podług mnie, trzeba nam wysłać szybki zwiad, który prędko odnalazłby urwany trop i sprawców, i podał nam aktualne ich położenie, ewentualnie inne ważne informacje o ich formacji i dalszych celach.
- Cokolwiek by to nie było, poradzimy sobie! - Odezwał się Dlath Droverson, wilczo uśmiechając na myśl o bitce. Jak to w sumie wojak, i to jeszcze dosyć młody…


- Spokojnie, będziesz jeszcze miał okazję - Powiedziała Arastianne, rozmyślając nad pomysłem zajęcia się ową sprawą.
- Cst - Cichutko syknęła na swojego brata Trardoiwen, Paladynka w służbie Trójcy, mając chyba więcej oleju w głowie…


Veissa z kolei jak zwykle nie miała wiele do powiedzenia, milczała więc, przysłuchując się niby całkiem poważnie naradom, Kapłan z kolei i miał, i mówił oczywiście do rzeczy:
- Lotem nic nie zdziałamy, wypatrzą nas, ukryją się, i nici z owych poszukiwań. A cokolwiek te Orki z gór spłoszyło, to tym bardziej by trzeba na ostrożnie... - Bomaron omiótł swymi błękitnymi oczami towarzystwo, na chwilę mniejszą niż mrugnięcie, zatrzymując wzrok na… Bardce.
- Dobrze, to tak... - Zabrała głos Arastianne - Wyślemy Harcowników, niech zbadają i teren i przyczyny, a gdy już będziemy wiedzieć, z czym nam przyjdzie wojować, to wtedy poślemy kogo będzie trzeba. Niech się dobrze wyposażą, i Pierzaste Talizmany wezmą, coby gołębiem wiadomości przesyłać.

Na jej słowa właściwie to wszyscy skinęli głowami, zgadzając się z taką decyzją… powrócono więc do śniadania i rozmów na wszelakie tematy, dotyczące spraw błahych, jak i tych bardziej poważniejszych, aż…
- Sarumrae kwiatuszku, a może nam co zagrasz miłego dla ucha? - Wypalił Bomaron z bezczelnym uśmiechem, aż Veissa przestała się bawić widelcem, zamierając w bezruchu.
-Oo.. miłego dla ucha, powiadacie? zależy co macie na myśli, czy smętną smutną melodię, czy żywsze głośne rzępolenie.. ach.. tylko zdaje się, że swe instrumenta akurat zostawiłam w swej komnacie, może więc pieśń jakowaś będzie równie dobrym konceptem.-skinęła kapłanowi. Jeśli wam jadło w gardłach od tego piania nie stanie-dodała po chwili.
- Coś weselszego, i bylebym się nie zakrztusił dobrze? - Mrugnął do niej mężczyzna.
-Hm... coś wesołego.. mogę spróbować. -wstała pośpiesznie, i odsunęła się na pewną odległość, i zaśpiewała barwną silną nutą.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=hatCRpmuJOk[/media]

- Całkiem całkiem - Bomaron postukał kilka razy w wyrazie aprobaty palcami po stole, gdy Bardka skończyła już swój popis. Dlatha to za bardzo nie interesowało, sądząc z jego miny… Magini zaś uśmiechnęła się miło, Veissa z kolei wsadziła nos w puchar z winem i dało się słyszeć jakby zgrzyt? Czyżby dziewoja z jakiegoś powodu aż ugryzła naczynie??
-Veis, aż taka okropna byłam, że teraz musisz sama coś... “zagrać”?-spytała dosiadając się znów, z lekka przejęta uczennicą Arastianne.
- Brrrkhee... - Wydała z siebie Veissa, czerwona niczym pomidor, wbijając wzrok w blat stołu.
-Może odprowadzić cię do twoich komnat?-zaproponowała bardka, chcąc pomóc skrócić “występ” Veissy przed zgromadzonymi i jej zażenowanie.
- Po śniadanku, to wypadałoby się nieco poruszać, co? - Rzekł Bomaron donośnie i wstał energicznie od stołu, chcąc chyba i w ten sposób odwrócić uwagę pozostałych od uczennicy Magini.
- Obowiązki, obowiązki... - Wtrąciła Paladynka.
- Coby nam się w brzuchu poukładało! - Zaśmiał się Kapłan gromko, a wtedy też Veissa, ze “szklistym” wzrokiem czmychnęła w siną dal od stołu...
-A tak tak, sadło żeby się związało..-powiedziała niepewnie przytakując Bomaronowi, skłoniła się wszystkim i udała na poszukiwania Veissy, choć znając jej zwinność, wątpiła iż ją odnajdzie, zanim się choćby zaszyje w swojej wieży..



Wieczór 2 Althuriak

-
Szlag by to wszystko trafił[/i] - Warknęła Magini, chodząc w kółko po swej komnacie - Jeden źle swych ludzi traktuje, to drugiemu się obrywa! - Fuknęła, po czym w przypływie wściekłości cisnęła wazonem ze stolika o podłogę...

Zarówno Saru, jak i Bomaron mimowolnie zamrugali oczami na ten wyczyn, Magini szybko jednak się opanowała, wygładzając swą suknię, zupełnie jakby to pomagało akurat w takiej sytuacji. W końcu pani Szeryf podeszła do okna, otwarła je na oścież, po czym wciągnęła wieczorne powietrze.

- Cztery oddziały lotne wysłane, choć jak słyszeliśmy, po sprawcach już ślad zaginął… mam nadzieję, że nikt z “Lęgu” nie ucierpiał… nie rozbój, a jeno kradzież podła. I do tego niby tysiąc zbója na wieś napadło? - Spojrzała krytycznie na towarzystwo.
-Różnorakiej nacji, i mający magiczne wsparcie.-dodała bardka.-Zdałoby się prędko ich znów odnaleść, i jakie są ich bierzące cele
- Wieśniacy pewnie przesadzają… strach ma wielkie oczy - Odparł Bomaron - Choć zagrożenie i tak duże, skoro już sobie na tyle pozwolili, by jawnie napadać, i jeszcze magię używać.
-I owa Sztuka mnie martwi, szczególnie jeśli teraz chcieliby użyć niewidzialności i iluzji żeby nas zwieść.-kontynuowała kwestię magii.
- I zapewne tak zrobią - Powiedziała Arastianne - Samo ich odszukanie będzie problemem...
- Prawowity Władca Samotnego Jeziora… pff też mi coś. - Wtrącił Kapłan.
-Cóż takiego jest z nim? Źle się sprawuje?-zapytywała Bomarona.
- Nie ma kogoś takiego - Wyjaśnił jej Kapłan - Jezioro rządzi się swymi prawami, kapryśne jest często, utrudniając żeglugę i połów, a nad nim to ponoć smoki panują… mówiąc więc krótko, przywódca rewolty wymyślił sobie wielce ważny tytuł, ot tyle
-Netiarcha nie ma jakiś zamiarów wobec tych terenów?-dopytywała się.
- Tereny te jak najbardziej należą do Halruaa - Arastianna przywołała do siebie Saru, pokazując jej mapę krainy na ścianie - Do tej pory był tam względny spokój, poza naturalnymi zjawiskami pogodowymi, jak i pojedynczymi wybrykami co poważniejszych stworów… mówiąc więc krótko, teraz przez sąsiada trzeba własne podwórko posprzątać, obawiam się jednak, że bez pomocy innych Szeryfów, w tym i samego Rovana, się nie obejdzie...
-Taka sama myśl przyszła mi do głowy.. trzeba to będzie przedyskutować z nimi. -przytaknęła Czarodziejce, tak kończąc całą dyskusję.



Gdzieś 5 Althuriak, komnata Sarumrae.

- Skoro jesteśmy zaproszone na ślub naszego cudnego Murgrabi, wypadałoby pomyśleć o jakimś prezencie… lub prezentach? - Zagadnęła Bardkę Magini, okręcając się na łożu z pozycji na plecach, na brzuch. Położyła głowę na swej ręce, spoglądając wyczekująco na Saru.



-UcHJaH.. śluby, i zbędne wystawne wesela, ale Margrabia zdaje się złoto ma. Czegobyśmy nie nie wymyśliły, to on z pewnością jest w stanie sobie na to pozwolić. To może po poprostu worek złota, niech ma więcej, i kupi sobie co zechce.-uśmiechnęła się chochlikowato.-A owa Ronia.. kto to jest? Może jej by było łatwiej znaleźć jakiś prezent.-zamyśliła się chwilę, poczym spojrzała na Czarodziejkę.-No no, coś mi się zalęgło widzę na stałe w łóżku, będę musiała spać na podłodze.-zbliżyła wredny uśmieszek ku jej twarzy, opierając dłonie na biodrach pretensjonalnie.
- Ta jego Ronia… to zdaje się prosta chłopka czy coś, służąca, łaziebna? Sama nie wiem… no ale zakręciła Rovanowi w głowie widać mocno, a ja coś i może i rączkę samej Mystry w tym wyczuwam - Uśmiechnęła się - Tak workiem złota w nich niemal cisnąć, to takie… no cóż, prostackie. Co z kolei podarować komuś, kto właściwie wszystko ma, sama nie wiem
-Oo, od chłopki do wielkiej pani, się dziewce poszczęściło. Oby.. am.. Mystra w to zamieszana jest?.-zrobiła wielkie oczy, chwilę się zamyśliła.-Może nie im co sprezentować.. zmajstrowali sobie dzieciaka może już? Poznałam jednego młodego cieśle jaki mieszka w w twoich włościach, możeby jakieś orginalne drewniane zabawki wykonał, a? Albo my jakieś magiczne i muzyczne.-dumała bardka.
- No też właśnie nad tym myślałam, może jakaś kołyska, konik, takie tam... - Uśmiechnęła się do Saru.
-Jakieś oryginalne i ładne, może i sam Rovan skorzysta.-zaśmiała się.-Cieszę się, iż podobnie pomyślałyśmy.. jak drzewiej często.-nacisnęła psotnie na jej nos.
- Nie obrazisz się, jeśli powiem, iż poczyniłam już pewne kroki w tym kierunku? - Arastianne spojrzała na Sarumrae spod kołtunów włosów, po czym szybko przekręciła się na łożu, jakby przed nią uciekając.
-Nie, oczywiście że nie. jakie to kroki? Możebym już w kolejnych pomogła?-wyprostowała się, i spuściła ręce wzdłuż ciała.
- Stoisz jak słup… stało się co? - Arastianne w końcu usiadła na łożu, przyglądając się Bardce - Ano… zleciłam już Gnomom mechanicznego konika zbudować dla dziecka hrabiego, Ty mogłabyś z cieślą porozmawiać o kołysce, czasu niewiele zostało
-Ni.. nic się nie stało.. moja pani pozwala mi usiąść, dziękuję wielce-ochoczo usiadła obok niej na łóżku.-Zagonię Garry’ego do roboty, i piękną i solidną kołyskę w mig zrobi!-entuzjastycznie przytaknęła na wspólne plany.-Ciekawe jak będzie wyglądać i działać owy mechaniczny konik..gnomy, szczególnie Lantańskie, cuda istne potrafią stworzyć...-zamyśliła się, a potem spojrzała na Arastianne-Chyba jakoś... wydajesz mi się piękniejsza, niż byłaś.. poznałaś kogoś może?-niepewnie zapytała.

Magini… zachichotała. Tak po prostu, niczym jakaś młódka znacznie mająca mniej lat niż chociażby Veissa.
- No co Ty... - Ostentacyjnie odrzuciła kosmyki ze swej twarzy.
-Hm.. wybacz.. dziwne rzeczy mówię.-zmrużyła oczy.-Tęskniłam za tą twoją paskudną twarzyczką, gnieżdżąc się w Rozpadlinie.-powiedziała łagodnym tonem, unosząc kąciki ust.
- Naprawdę? - Uśmiechnęła się ciepło, po czym dała susa do Bardki na łożu, i klęcząc przed nią, ujęła jej dłonie w swoje - Ja też tęskniłam… i może przez Ciebie tak niby rozpromieniałam? - Zaśmiała się cicho.
-Naprawdę, naprawdę, nie miałam nikogo bliższego od ciebie, nie wspominając o matce..-przygarnęła bliżej jej dłonie.-Schlebiasz mi, takaś samotna tutaj? Dziwne, że nie znalazłaś sobie jakiego solidnego młodziana, który to dopiero by cię rozpromieniał. -uśmiechnęła promiennie.
- Być może czasu brak… albo nieodpowiednimi się otaczam… ale… zresztą sama nie wiem - Uwolniła swe dłonie z jej dłoni, po czym zarzuciła ręce na szyję Bardki, i przytuliła się swym policzkiem do jej policzka - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś, przyjaciółko najdroższa...
-Przybyłam tutaj co koń wyskoczy, i od razu pognałam nierozważnie cię szukać w Złotej Kiści..och.-wzdrygnęła się na ten policzek policzkiem, wyczuwając w sobie jakieś dziwne uczucie.-Nie powiem, żebym była lepsza... raczej gorsza. Uwodzę, przymilna jestem i flirciarska, że ktoś może rzec że się bawię mężczyznami dla zabawy, już już gacie pełne mają, a ja się zręcznie wymykam..-spuściła głowę, nie bardzo wiedząc dlaczego i po co to mówi.
- Och Saru, i za to wszystko tak Cię lubię! - Magini wciąż przytulona, pobujała nimi obiema nieco energicznie na boki w przypływie radości, po czym w końcu odstąpiła licem od Bardki, wciąż jednak pozostając blisko niej.
- A wiesz co, tak rozmawiamy o cieśli i tym podobnych… wypadałoby się ruszyć, i zobaczyć jak robudowa miasta idzie, może porozmawiać z robotnikami, a jak im dobrze idzie, to co dodatkowo z kuchni dać? Podniesie ich to być może...
-Sama chętnie bym z planami budowy się zapoznała, może co od siebie dodała, chyba że macie tu równie zdolnych co w Lantanie i Wielkiej Rozpadlinie, to może ja sama czego się nauczę-pomyślała.-Dla poprawienia morale jadło dobre, ale piosenka też dobra, by raźno praca szła!-zaśmiała się.



Jakoś tak 8 Althuriak

- Czasu coraz mniej do owego wielkiego widowiska, czas się chyba zastanowić nad reprezentacyjnym strojem? - Arastianne uśmiechnęła się do siedzącej na fotelu Bardki, po czym wskazała dłonią swą podwójne drzwiczki, które po otwarciu ukazały ogromną garderobę.


Ilość sukni, sukienek, kozaczków, bucików czy pantofelków przyprawiły chyba Sarumrae o mały ból głowy…szczególnie, że sama miała ledwie ze 3 swoje stroje.
- No chodź, chodź, musimy sobie co wybrać, żeby piknie u Murgrabi wyglądać! - Wyciągnęła do niej dłoń, uśmiechając się.
-Arasti.. nie będziesz mieć nic przeciwko temu, żebym coś drobnego małego uczknęła dla siebie z tego? Nie potrzeba tobie tak wiele. A ja myślę tym razem w swojej jakkolwiek zacnej koszulce kolczej i skórzanych legginsach do niech nie występować. Zostawiłam większość odzienia w Rozpadlinie.-spojrzała na nią prosząco.
- Ach Ty pipo... - Zaśmiała się perliście - Z Tobą czasem, to jak właśnie z takim upartym Krasnalem. No to przecież mówię, szukamy co chcemy, razem, dla nas obu! - Wciągnęła ją głębiej w “czeluście” wszelakich fatałaszków, flakoników i pudrów… a było naprawdę z czego wybierać, od całkiem oficjalnych sukni…


...po nieco bardziej przykuse…




Aż w końcu i po wielce wyzywające… tylko czy wypadało tak, na ślub Margrabiego?


-Byle tylko nie zamiatać całego podwórka i podłóg domostw.. nie znoszę robić za miotłę.-wyraziła swoje zdanie o bardzo długich sukniach. -Ale zbyt kuso to pewnie lepiej się nie stawiać, pana młodego i szczególnie panny młodej nie pozbawiać atencji. -uśmiechnęła się nieco diabolicznie.-Ta trzecia myślę że nie będzie za kusa.-umknęła z oczu Arastianne by się przebrać.
-I.. jak myślisz? Nie za kusa, dobrze w niej się prezentuję?-w mig się przebrała, i stanęła przed Czarodziejką, kręcąc się na boki.
- No proszę, proszę! - Magini aż przyklasnęła - Wyglądasz niesamowicie, a o zgorszenie obawiać się nie ma co, wszak jeśli pójdziemy tam i choćby półnagie, to i tak tym Murgrabi nie zgorszymy - Uśmiechnęła się wymownie.
-Jakże to? Co to za zwyczaje w tej krainie długobrodych panują. Dość długo bawiłam w Wielkiej Rozpadlinie, i nasiąkłam ich kulturą.-pokręciła głową na boki teatralnie z dezaprobatą.
-Niesamowicie? Naprawdę ci się podoba?-drążyła temat, mówiąc głosikiem prawie jak jakiegoś podlotka, podekscytowana.



10 Althuriak

Zjawiły się więc w dniu ślubu Rovana z Ronią, wystrojone co się zowie, pachnące i czarujące nawet i bez pomocy magii, w asyście wypucowanych Gryfich Pazurów, Bomarona i nowego towarzysza Arastianny Mnicha Weragana, będącego jej osobistą ochroną…


Przywiozły i ze sobą prezenty dla nowożeńców, które powinny zyskać uznanie nie tylko w oczach rodziców, ale o tym wszak później, teraz już bowiem oczy zebranych skupiły się na Murgrabii i wybrance jego serca...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 31-12-2013 o 20:49.
Buka jest offline  
Stary 13-01-2014, 19:01   #30
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
10 Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran

Dzień ślubu była dla Rovan wspaniały. Wspaniała uroczystość, z której pamiętał tylko fragmenty.
Uśmiechniętego Pentora i jego złośliwy komentarz „Wreszcie cię zakuli staruszku”. Rozpromieniona Ronię oraz błogosławieństwo udzielone przez Mystrę. Anabel i młodszą Izoldę swoje córki, równie rozradowane co Ronia, wręczające prezenty jego młodej małżonce, siatkę wysadzaną klejnotami do upinania włosów oraz obraz, najpewniej wykonany przez najmłodszą, bardzo ładą akwarelę miasta. Wśród darów od przybyłych gości wiele było drobnych przedmiotów magicznych, dużo biżuterii i przedmiotów zbytku. „Trzeba będzie wszystko sprawdzić na obecność złośliwych czarów, czy też materiałów umożliwiających ułatwiających szpiegowanie."

***

Bal wyprawiony po ślubie pod względem oprawy ustępował uroczystościom Śródzimia. Orkiestra i występy bardów stały na bardzo wysokim poziomie. Obawy Arastianne oraz Sarumrae o to, że ich suknie będą zbyt frywolne były bezpodstawne. W porównaniu z kreacjami innych czarodziejek można nazwać je konserwatywnymi jeśli nie pruderyjnymi. Czegóż tam nie było jedwabie tak cienkie, ze prześwitujące. Suknie utkane iluzją tylko z światła nie pozostawiające żadnych złudzeń co do wyglądu ciał ukrytych pod nimi, a przynajmniej do iluzorycznego wyglądu tych ciał. Zauroczony pierzasty wąż wijący się wokół ciał jednej z czarodziejek, zastępujący ubranie.
Oprawa muzyczna uroczystości zaplanowana przez Kolegium Bardów była doskonale zgrana z punktami balu.
W końcu po licznych tostach za młodą parę rozpoczęła się mniej oficjalna cześć bankietu.

Gdy Pentor porwał do tańca Ronię do Rowana zbliżył się starszy łysy mag.

- Hrabia San Otak. Margrabio jestem pod wrażeniem Tego coś dokonał w tej głuszy. Plotki rozchodzą się szerokim strumieniem. Słyszałem z dobrze poinformowanych źródeł, iż w Akademii Magii będziesz prowadził też naukę zażądania ziemiami. Mam prośbę margrabio. Cliłabym abyś został nauczycielem mojego syna. Wiem, iż z powodu natłoku Twoich obowiązków większość zajęć zapewne i tak będzie odbywał w Akademii, chciałbym jednak abyś to ty sprawował główny nadzór na tokiem jego nauki. Oczywiście odpowiednio za to zapłacę lub zawrzemy kontrakty handlowe satysfakcjonujące obie strony. Oczyścicie te negocjacje będą musiały poczekać, nie psujmy nimi tej uroczystości.

Z pomocą pospieszyła Tabitha.

- Jaśnie wielmożny Hrabio, zapewne wiecie, iż do naszej akademii nie przyjmujemy osób o złym charakterze i jest to weryfikowane licznymi czarami.
- Tak wezyrze Tabitho, jestem Tego świadom.
- Zatem zapraszamy jaśnie wielmożny hrabio do przedłużenie swojego pobytu o dzień po uroczystościach wtedy będzie sposobność do spokojnego przedyskutowania tej kwestii.


Jak to zwykle bywa w przypadku takich uroczystości magowie, którym podlegają szeryfowstwa wykorzystywali czas do zadzierzgnięcia nici znajomości. W tłumie gości największą aktywność przejawiali szeryfowie z hrabstwa Kwitnącej Wiśni hrabiego San Otaku. Brzydka acz ambitna Hitorisama szeryf Iskry Południa, młody Torwald Jasny szeryf Gniazda Magii, Pallin szeryf Parochów, Asan Toku szeryf oraz Yumagen szeryf Równin Winnych. Wszyscy szukali okazji do chwili rozmowy z nowymi szeryfami oraz nowo mianowanym margrabią, jedynie Hitorisama unikała Margrabiego i gdyby robiła to bardziej ostentacyjnie trzeba by było uznać to za zniewagę.

Około północy młoda para udał się do swoich pokojów. Goście zaś bawili się prawie do białego rana.

***

11 Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran

Rankiem Rovana obudziła nienasycona miłości Ronia. Gdy już zaspokoili swoje pragnienia. Ronia wyjęła z kołyski, z pomiędzy dwóch młodych, rovanionów Ronię oraz Srebnowłosą, po czym zabrał się do karmienia dziewczynek. Młoda smoczyca ssała z werwą, w tym czasie zaś Ronia wezwał umówionym dzwonkiem służbę.
Anne wkroczyła niosą c tacę z przygotowanymi już kawałkami gotowanego mięsa. Za nią wleciały Mame i Piękny Wzorek
- Mamy przepiękny dzień wielmożne margrabiostwo.
- Tak to pilnujecie dzieci huncwoty, śpicie? - wydarła się Mame.
- Ale, Mame.
- Żadne ale lećcie poszukać sobie śniadania, potem jeszcze natrę wam uszu.

Młode rovaniony wyleciały jak niepyszne z pokoju.
- Kochanie, Anabel prosiła mnie abym się za nią wu ciebie wstawiła. To już prawie dorosła kobieta, prosiła abyś ją przyjmą na ucznia. Tak ma zdolności czarodziejki. Chce więcej czasu z tobą spędzać skoro Twoja wcześniejsza służba w Halruaańskich Szpiegach Magów uniemożliwiła Twoje szybkie odnalezienie. Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Udały ci się córki, nie psuj relacji przez oziębłość i odcinanie się. Poprosiłam aby wraz z matkami dołączały do naszych posiłków. Jak widzę miałeś wcześniej szczęście do partnerek, przynajmniej częściowe. Odmówiły aby dysonansów nie wprowadzać swoją obecnością, ale dziewczynkom pozwoliły. Jeśli zaś nie masz, aż tyle czasu ja mogę się zając uczeniem Anbel, chociaż i tak wiele zajęć będzie miał w Freblówce.

***

13 ranek Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Samotnego Jeziora; wieś Tracze.

Wioska była otoczona przez liczne uzbrojone oddziały.
Na plac zgoniono prawie stu mieszkańców wioski.
Przed szereg jeźdźców z plemienia Lwów wyjechał dostatnio odziany mag.

- Przyłączcie się do Prawdziwego Władcy Samotnego Jeziora, a zostaniecie nagrodzeni.

Tłum jednym głosem odkrzyknął.

- Nigdy złodzieju.

Do walki ruszyła jedyna rodzina czarodziejów w wiosce. Jednakże ich czary były zbyt słabe szybko zostali pokonani i obezwładnieni magią.

- Wybraliście - twarz maga wykrzywił uśmiech pogardy. - Wioskę spalić. Wszystkich, kobiety dzieci, starców nawlec na pale. Mordujcie ich tak aby to czuli.

Po tych słowach rozległy błagania i jęki ze strony tłumu. Mag niewzruszony zawrócił koni i odjechał. pierwsze budynki zajęły się już ogniem. Lwy sprawnie nawlekli też na pale pierwszych nieszczęśników.

***

13 popołudnie Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Samotnego Jeziora; wieś Tracze.

Wioska już się dopalała, gdy oddział paladynów wraz z odziałem wojska z twierdzy Stare Bagno wjechał do wsi. Nie byli gotowi na to co tam zobaczyli. Młodych giermkom towarzyszących paladynom wymioty wywróciły trzewia na nice. Reszta wojowników trzymał się lepiej. Wszędzie byli martwi nadziani na pale. Dzięki wstawiennictwu Azutha szybko usłyszeli ciche jęki dochodzące za ogrodu. Tam zleźli żywą sześciolatkę. Oprawcy w celu zwiększenia cierpienia nawlekli ja na młodego rosnącego bananowca. Jednakże pokpili sprawę wybrali zbyt cienkie pędy. Szybka interwencja paladynów uratowała życie malej.
Dowodzący zwiadem paladyn powierzył dziewczynkę opiece giermków, przydał im jeszcze dwóch ludzi do pomocy i wysłał do szeryf Lilel Białej.

Patrol rozpoczął pochówek ciał, aby jaki nekromanta ich niecnie nie wykorzystał.

***

14 Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; droga Pomiędzy Rozdrożem a twierdzą Gryfi Kamień szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran

Bandyci ogarnęli kupców w jednej chwili. Nie było czasu na reakcję a ni tym bardzie sił Otoczyło ich momentalnie oddziały w sile dwóch chorągwi. Straż kupiecka nie miała by żadnej szansy na walkę z taki przeciwnikiem.
Dowodzący barbarzyńca wręczył najdostatniej odzianemu kupcowi list.
- Rekwirujemy wozy koni i ładunek. Po wypłacone będzie po zwycięstwie Prawowitego Władcy Samotnego Jeziora. Możecie też po rekompensatę zwrócić się do uzurpatora margrabiego Tirana. - po tych słowach roześmiał się.

***

15 Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran


Ronia wpadła jak burza do gabinetu Rovana.

- Kochanie mamy nowy problem. Tym razem z treserkami. Gwałt miał swoje następstwa. Zbadałam najmłodsza ledwie jedenastoletnią, a potem użyłam zaklęć wieszczenia dostępnych mi z woli Mystry. Wszystkie są w ciąży. Szaman orków pokpił sprawę, na szczęście. Odprawił rytuał dający jurność, płeć męską dla półorków i charakter zły. hehe. Odprawił ją w węźle ziemi poświęconym Matce - Ziemi. Wszystkie z woli Chantuei urodzą zdrowe dziewczynki tak dobre jak źli mieli być ich odpowiednicy. Oczywiście zachowanie tego charakteru zależeć będzie od nastawienia społeczeństwa do nich i ich matek. Wszystkie dziewczynki naznaczone będą też Farzes. Trzeba temu jakoś dodatkowo zapobiec. Zresztą żadna zgwałcona kobieta nie zasługuje ma pogardę. niezależnie czy zgwałcił ją ork, drow czy też inny stwór. Trzeba chronić takie ofiary przed pogardą czy nawet radykalizacja zachowań. - po tych słowach uśmiechnęła się.
- Jest i dobra wiadomość urodzę córkę, wtedy gdy te kobiety będą rodzić. Odbiorę dziesięć porodów po czym sama zacznę rodzić. Dlatego wiem, iż dzieci treserek bardzo dużo cech ludzi będą miały. Wszystkie naznaczone Farzes, lekko spiczaste uszy, orcze oczy, gęste włosy na czuprynie czarne. Większe kły, ale tylko w przypadku uśmiechu widoczne, normalnie niewidoczne. Oczywiście większe będą od Halruaanek.

***

20 Althuriak 1972RD szeryfowstwo: Gryf. Twierdza i miasto Gryfii Kamień Szeryf: Arastianne Shieldheart.

Sala audiencyjna była wypełniona. Arastianne była zmęczona już rozsadzaniem drobnych spraw. do tej pory jednak nie znalazła nikogo na kogo można by tą niewdzięczna rolę zrucić. Ileż razy można słuchać, że czyjeś bydło weszło w szkodę.

Nagle do sali wtargnął dziesiętnik miejski ciągnąc za sobą drobną dziewczynkę.

- Wielmożny Szeryfie pojmaliśmy na gorącym uczynku złodziejkę. Zwie się Greta i jest sierota pomieszkująca u różnych ludzi i trudniąca się drobna pomocą w obejściach. Jak widać nie tylko. Złapano ją na gorącym uczynku z sakiewką tego oto kupca, a w której było prawie pięćdziesiąt sztuk złota. Wielmożna Pani prawo jest jasne trzeba ja teleportować za najbliższą granice Halruaa czyli na Bandyckie Pustkowia lub do Damabrah do Cintri. Pewne cierpienia i niewola, a pewnie i śmierć.
Pani jeśli nie znajdzie się osoba gwarantując swoja głową za chowanie tego dziecka, to lepiej abym jej poderżną od razu gardło szybsza śmierć i bezbolesna. Pytałem po drodze czy nie znajdzie się chętny do przejęcia opieki, nikt się nie zdeklarował z tym i wątpię aby to zrobił, nikt nie będzie ryzykował życia swojego i swojej rodziny dla tej sieroty.


Szum na sali i liczne głosy potwierdziły przypuszczanie dziesiętnika.

- Do ciebie należy decyzja Wielmożny Szeryfie. Teleportacja, śmierć
- klepną się wymownie po sztylecie. - A może jednak znajdzie się ktoś kto poręczy za dobre zachowanie Grety.

***

Wieczór 27 Althuriaka 1972RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran

Rovan przeglądała właśnie plan nowego eksperymentu z tworzeniem ras, gdy odezwało się jedno z magiczny urządzeń komunikacyjnych.

- Wielmożny Margrabio buntownicy wybudowali na terenie Bagien Centralnych na ich obrzeżu twierdzę. Przesyłam obraz miejsca i mapę okolic. Twierdza otoczona jest sześciometrowym murem.
Sam kompleks mieści stu jeźdźców byłych najemników i popleczników Lorda Morholda, 330 jazdy łuczniczej plemię lwów około 800 setek piechoty w tym 400setki zwerbowane i wcielone siłą z okolicznych wsi z szeryfowstwa Gryfowo. Jesteśmy w stanie otworzyć bramę w czasie waszego ataku.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172