Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2013, 19:31   #28
Allehandra
 
Allehandra's Avatar
 
Reputacja: 1 Allehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodze
Magini przypatrywała jej się z rozentuzjowanego występem Bardki tłumu, uśmiechając od ucha do ucha, oraz klaszcząc coby i jej znajoma jakąś szansę w owym konkursie miała… sprawy potoczyły się zaś o wiele lepiej, niż przypuszczały obie.

Będąc poza konkursem wygrać konkurs. Takim rzeczom się nie dziwiła i takie rzeczy jej się zdarzały. Z uwagą obejrzała swoją nagrodę, nie mogła zaprzeczyć że solidny to był kawałek Liry.
Sarumrae po otrzymaniu nagrody prędko znów oczyma wypatrzyła Czarodziejkę w tłumie, zbliżyła i prawie krzyczała, próbując przebić się przez otaczającą je kakofonię.
-Już myślałam żeś mi uciekła, zaraz po tym jak Cię moim małym występikiem zwabiłam, i to nawet na scenę!-uśmiechnęła zawadiacko do Arastianne.-Dzięki tobie kawał żelastwa wygrałam!-pogłaskała lirę pieszczotliwie.
- Ja też Cię witam! - Odparła odrobinkę złośliwie Magini, po czym wzięła Saru w ramiona, cmokając ją trzy razy w policzki - No nie ma za co, od razu mi to rzępolenie znajomo zabrzmiało! - Uśmiechnęła się perfidnie, choć w mgnieniu oka i szczerze, radośnie - Dobrze Cię widzieć
-Chyba cała wieki moje oczy ciebie nie widziały, wyglądasz dobrze.. -Sarumrae zaśmiała się z lekka, mocno wyściskując Arastianne.-lecz dlaczego to do końca na drugi koniec świata mnie ściągasz? Co cię trapi? Droga nieco była niewdzięczna, nie powiem, napisałaś żebym przyjechała, i tak oto jestem.-spojrzała na nią bacznie, przegłaskała swój strój.
- Ano mam nieco kłopotów i kłopocików, niby nic wielkiego, ale jednak są... - Zlustrowała ją z góry do dołu - W liście Ci nieco napisałam, wyjaśnię dokładniej później… nie zmieniłaś się za bardzo od naszego ostatniego spotkania
-Mam nadzieję że będę pomocna i uczynna.. a czy się zmieniłam, czy też nie sama się przekonasz.-uśmiechnęła się lisio-Te ważne głowy na strasznie poważne wyglądają.. chyba iciężko z takimi ciągle poprzestawać.

Nienachalnie i z boku przypatrywała się nowym obcym twarzom, szczególnie tym ważniejszym. Dyrektor Teodor radził sobie całkiem całkiem dobrze na organach według uszu Sarumrae. Choć sama sala jakoś jej nie pasowała swoim przepychem, chyba zbyt do odmiennego nieco przepychu krasnoludów złotych była przyzwyczajona.

-Koniec, na szczęście, padam z nóg... czy są jeszcze jakieś atrakcje.. przewidziane? No wiesz, od razu jak wpadłam do Kamiennego Gryfa, to pognałam tutaj od.. i stąd takie odzienie, a nie inne na mnie.-uśmiechneła się, i westchnęła, mówiąc do Arastianne, gdy koncert organowy wraz z rozlicznymi barwnymi iluzjami.
- Sama nie wiem, co jeszcze przygotował dla nas nasz cudny gospodarz - Magini zatrzepotała iście teatralnie rzęskami - Cokolwiek by to jednak było, mam nadzieję, że nie potrwa zbyt długo, nie mam bowiem zamiaru się tu zasiedzieć dniami...
Jednakże trzeba było tutaj tą noc przespać, gdyż na śniadaniu wręczano umowy tyczące się magicznej akademii oraz piratów rzecznych grasujących na Nahtioner.
- Tak szczerze to nie mam zamiaru tu spać, ale jak mus to mus… a co do “jechania” do twierdzy to... - Arastianne pokręciła przecząco głową, z lekkim uśmiechem - ... no przecież nie będziemy sobie tyłków na siodłach obijać przez dzień, a nawet i dwa podróży co?
-Ekchem.. oczywiście że i ja nie mam ochoty... znów taką drogę konno przebierzyć, jeszcze od tego tak nogi pokrzywię, jakbym nic tylko rodzeniem się zajmowała.-uśmiechnęła się figlarnie.-Masz tu może swe gryfy pod ręką? Czy jakimi Drzwiami Wymiarowymi chcesz się udać?-zapytała.
- Spokojna twoja rozczochrana słonko - Magini mrugnęła do Bardki - Wrócimy po śniadaniu trybie niemalże natychmiastowym...


I wróciły po pożegnaniu gospodarza i innych gości przybyłych na jego włości, drogą magiczną prosto na dziedziniec twierdzy Arastianne. Oddział latających jeźdźców z kolei, towarzyszących w tej podróży Magini, na powrót do Gryfiego Kamienia wrócili całkiem zwyczajową drogą powietrzną, przy okazji patrolując okoliczne ziemie...




Popołudnie 1 Althuriak

Arastianne oprowadziła po twierdzy i okalających ją ziemiach Saru dopiero następnego dnia po przybyciu, wszak należało odpocząć po wszelakich podróżach, a i oporządzić się stosownie. Bardka nocowała więc w naprawdę luksusowym apartamencie, który… został przydzielony jej na stałe przez Maginię. Od tej pory więc, miała tam mieszkać wśród atłasów, przepychu i wszelakich luksusów. Wyraźnie było widać, iż pani twierdzy nie szczędziła w środkach, jeśli chodziło chociażby o wystrój wnętrz…


-Ajaj, a ja myślałam że będę szczęście mieć, i z kurami nie spać, takiego wystroju się nie spodziewałam, wszak złote krasnoludy też potrafią być rozrzutne ale... ich łóżka na pewno bardziej twarde są, a mnie trza solidnie wypocząć, a na takim łożu nie miałam co obawiać się, że się spadnie.-Bardka powitała tymi oto słowami Maginię.
-Drogo mnie chcesz przekupić bym została, o Pani?-ukłoniła się dwornie Arastianne, choć z uśmieszkiem z boku… na co dostała dekoracyjną poduszką z fotela.
- Chodźmy na obiad - Zaproponowała Arastianne.

Po nim zaś, Sarumrae w końcu została oprowadzona po Gryfim Kamieniu, zaczynając od piętra na którym się znajdowały. Była tu więc sypialnia Magini, Saru, oraz kilka sypialni dla najważniejszych towarzyszy panny Shieldheart, do tego biblioteka, biuro (z ukrytym przejściem do laboratorium magicznego), a od połowy piętra, gdzie budynek przemieniał się nieco w ogromny balkon… znajdowały się stajnie dla Gryfów.
- Na dachu są katapulty i takie tam... - Arastianne machnęła ręką ponad ich głowami - I jedna bardzo wysoka wieża - Dodała z wyjątkowo kpiącym uśmieszkiem.
-Może się to nie zawali od jednego ataku Crinti, może.. -wykrzywiła uśmieszek-Możesz nie wierzyć, ale na Lantanie i w Wielkiej Rozpadlinie nieco i Inżynierii i budownictwie się nauczyłam a nie ma to jak gnoma i krasnoludzka inwencja i solidność... w zamian za to bardzo lubują się w moim ciężkim rzępoleniu, i niskim pianiach jakie z siebie potrafię wydobyć.-powiedziała żartobliwie złośliwie o swoich muzycznych talentach.

Na pierwszym piętrze znajdowały się… koszary dla zbrojnych stacjonujących w twierdzy, wraz ze wszystkim co potrzebowali, posiadając i własne laboratorium magiczne, i alchemiczne. Na parterze zaś, pół budynku podzielono na reprezentacyjny, z salą tronową, jadalnią, audytorium i kapliczką Mystry oraz Gonda, drugą połowę zajmowały zaś magazyny, kuchnie i jadalnie dla żołdaków.

Na dziedzińcu stało również kilka stajni, kuźnie, gorzelnie, najprawdziwsza karczma, a na środku i tuzin fontann.
- Tu wieś… mieszczanie... - Ugryzła się w język Magini - ...przychodzą chociażby na piwko, a i jacyś podróżni mogą nocować, czy tam i kupcy - Wyjaśniła.
-Tak... miałam okazję poznać młodych cieśli, jak i dziewczynki o.. zręcznych dłoniach.-prawie się wygadała bardka.

Poza samą twierdzą, po części już okolone kamiennym murem(a reszta jeszcze palisadą), rosło miasteczko. Wciąż jednak było widać, iż wcześniej była tu, czy może i nadal jeszcze istniała wieś, którą właśnie rozbudowywano. Winnice, sad, pola uprawne, a nawet dok przy rzeczce, wszystko dosyć swojskie, nie to co u Rovana…
- I jak? - Spytała towarzyszkę z krytycznym spojrzeniem.
-W Złotej Kiści to aż za wystawnie i szytwno dla mnie jest. Masz winnice... to i wino pewnie macie, ale czy aby dobre? Choć ja możebym wolała... gorzałkę jakąś.. chyba za dużo się zbratałam z krasnoludami. Coś wypić, bo przecie bardowy konkurs wygrałyśmy, prawda?-uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Och przepraszam bardzo Wielmożną Panią! - Arastianne ukłoniła się Bardce w pas - Nie wiedziałam, że takie wymagania… choć niedobra ja, zapomniałam dokładniej wyjaśnić, iż oprócz winiarni mamy i browar i gorzelnie, lepiej? - Magini zrobiła rozbrajającą minę.
-Jaki trunek ty wypijesz, to i ja tym bardziej, swego czasu w Silverymoon to taką istną siarkę z samej Otchłani wypił... -speszyła się swoją mową. -To co ty preferujesz.-ucięła.
Magini zaś zachichotała, po czym pokręciła głową, a następnie lekko pacnęła Bardkę w ramię dłonią.
- Pewne rzeczy się nie zmienią… chodźmy na powrót do twierdzy, zapomniałam Ci pokazać loszek, w którym wylądujesz jak będziesz niegrzeczna - Mrugnęła do niej.
-Loch.. tu nawet masz..? Zobaczyć mogę owszym, ale wolałabym nie zostawać na zbyt dłużej. Szczury to mądre i sympatyczne zwierzątka, ale jednak... ja jestem wzór cnót i wierna aż do śmierci, jakże mogłabyś mnie tam zesłać?-na twarzy bardki pojawiła się rozbrajająca mina.
….

Daleko jednak nie zaszły, gdy jeszcze przed główną bramą wyszedł im na spotkanie starszy jegomość w surducie, kłaniając się obu.
- Pani, przybył nowy oddział, nakarmieni już, konie oporządzone, jest i kilkanaście nowych osób różnakich profesji...
- Ach tak, tak, słyszałam iż się do nas wybierają, dziękuję - Odpowiedziała kamerdynerowi, po czym zwróciła się do Bardki - No cóż droga Saru, muszę Cię na chwilę opuścić, możesz więc w spokoju się urządzić w swych komnatach...
Pożegnała się lekkim skinieniem i uśmiechem, a będąc w swej komnacie z przyjemnością padła na sam środek łóżka. Pozwoliła sobie dłuższą chwilę pozostać w takiej błogiej spokojnej pozycji, biorąc się sama za rozpakowanie swoich rzeczy, żeby tylko żadna służba albo kamerdyner nie brały się za dotykanie jej skrzypiec, co to, to nie! I nie może leżeć na widoku, Sarumrae postarała się znaleźć odpowiednie miejsce, żeby ukryć swój ukochany instrument przed cudzymi oczyma. A co z Lirą Cli? Czy ją też powinna schować? Mmm... nad albo i pod łóżkiem znajdzie się dość miejsca. Odzienia za wiele nie miała, większość została w Wielkiej Rozpadlinie. Niektórych jej podarowanych aż głupio jej było brać. Pewnie coś w garderobie Arastianne by znalazła na swój rozmiar, odzienie w jakie Czarodziejka już się nie mieści, zapewne.

~

Bardka, oporządzając się w swym nowym domu, wyszła i w końcu na balkon, by chwilę odetchnąć i widokiem się nacieszyć. Stojąc tam zaś ledwie chwilę, usłyszała gdzieś z boku jakąś rozmowę. Gdy zaś spojrzała w owym kierunku, zobaczyła młodą dziewoję… idącą sobie spokojnym krokiem po pionowej ścianie budynku, pogrążoną w myślach i najwyraźniej samą do siebie mówiącą. Poruszała się ona zaś w poziomie, idąc między oknami drugiego a pierwszego piętra…



-Heeeej tamM, co paaanienka tam robi?!-wydarła się w stronę nietypowej spacerowiczki, wychylając z balkonu w jej stronę. Dziewczę owe, spłoszone okrzykiem, stanęło jak wryte, po czym zaczęło wpatrywać się w Sarumrae, coś ściskając w dłoniach przy swym sercu.
-Przepraszam ciebie, spokojnie, spokojnie...chyba ci się pion z poziomem pomyl..-wątpiła czyby dziewka zrozumiała.-Proszę, podejdź ostrożnie do tamtego okna, to pomogę tobie zejść, ostrożniótko podejdź, nic ci się tedy nie stanie.-wskazała okna swej komnaty, starając się mówić łagodnie.
- Znaczy się, ja? - Zdziwiła się nietypowa spacerowiczka - O mnie taka troska, pani? - Zatoczyła całkiem zręcznie “kółko” po ścianie wokół balkonu na którym stała Sarumrae, kończąc obok balkonu, ale wciąż na ścianie. Wtedy też Bardka zauważyła, iż dziewoja ma w dłoniach kota…
- O mnie proszę się nie bać, ja tak nie pierwszy raz... - Przelotnie się uśmiechnęła.
-Aa... a to o Futro widzę chodzi..-wyrzekła bardka mając na myśli kota.
- Znowu wszedł głupol, gdzie nie powinien, a potem miałczy i miałczy...
-Jeśli mnie nie podrapie, to przekaż mi go, a potem wróci do ciebie-Sarumrae wyciągnęła jak mogła ręce w jej stronę.
- Pójdziesz do pani? - Szepnęła kotu w ucho, na co ten krótko miałknął, cokolwiek miało to znaczyć… Bardka po chwili miała więc w dłoniach małego futrzaka, ślipiącego w nią zielonymi oczkami.


-Nic się nie bój mały, pani nic przeciw kotom nie ma... jeśli zbyt mocno nie drapią. Zaraz wrócisz swoją panią drapać, prawda?-pogłaskała zwierzę między uszami.
- Jestem Veissa - Dziewoja przedstawiła się, na ścianie przechodząc ponad poręcz balkonu, znajdując się dokładnie nad nią. Następnie wygięła się w tył, niczym jakaś… zwinna kocica, tworząc figurę znaną co niektórym jako “mostek”. W ten sposób położyła dłonie na poręczy, następnie zaś odbiła się od ściany, i stojąc na rękach na poręczy(!) okręciła się w odpowiednią stronę.
- Przepraszam - Rzuciła krótko, po czym znów się wygięła, tym razem w stronę Bardki, w końcu po tych wywijasach lądując na balkonie.
-Ależ nic to... a widzę, że mam od kogo pobierać lekcje akrobatyki-uśmiechała się widząc poczynania Veissy.-Jestem Sarumrae Flamekeeper, niedawnom przybyła, skoro mnie stara czarow..-odkaszlnęła-Arastianne wezwała, ty więc jesteś jej uczennicą, dobrze zgaduję?-zatrzepotała rzęsami parę razy.
- To aż tak oczywiste? - Zdziwiła się Veissa, wzruszając ramionami, w tym czasie zaś kot poruszył się niespokojnie w dłoniach Bardki…
- Może go wezmę? - Spytała dziewoja.
-Ach, oczywiście, wróć drapać swoją panią-oddała go natychmiast.-Hm... czy to tak oczywiste.. Arasti ma na pewno specyficzne metody nauczania, jak i preferencje wobec nauczanych... nic dziwnego, iż ciebie spotkałam na ścianie twierdzy.-uśmiechnęła się lisio.
Gdy Veissa po chwili miała kota ponownie w dłoniach, futrzak nadal był niespokojny, i zamiałczał wielce niezadowolony, na co uczennica wypuściła go z dłoni na podłogę, a ten czmychnął gdzieś do izby Sarumrae.
- Tylko niczego nie zmajstruj! - Powiedziała za swym chowańcem dziewoja, po czym otarła prawą dłoń o swe odzienie i niepewnie spoglądając na Bardkę wyciągnęła do niej dłoń.
- No to… miło poznać?
-Ach, teraz pewnie wracasz do swych książek i fiolek, nie trzymam dłużej, mam nadzieję że będzie nam się miło mieszkać w jednej twierdzy.-uśmiechnęła się łagodnie, uściskując dłoń Veissy.
- Mieszkam w wieży, z dala od pozostałych - Odparła śmiertelnie poważnym tonem Veissa, mrużąc nawet oczy, co w sumie było dosyć komiczne… Bardka jednak powstrzymywała się z całych sił, wpatrując się w bladą dziewoję.
- Poprzedni właściciel tej izby odszedł w siną dal... - Dodała.
-Ooo, ta jedyna wieża.. -Zainteresowała się Saru--Toć mówię, że o jedną i tę samą twierdzę chodzi, brakuje ci towarzystwa, a? Chętnie bym zobaczyła twoją wieżę, obiecuję, że niczego nie zepsuję ani nie wysadzę nic z hukiem!-złożyła ręce jak do szczerej szczerej obietnicy.
- Sama nie przychodź… ponieważ ja pułapki zastawiłam, nieproszeni goście spopieleni zostaną albo poszatkowani czy i porażeni. Przeniosłam się po tym co zrobił jeden wojak dziewczynce ze wsi, teraz tam razem mieszkamy, bez hasła zginiesz - Powiedziała z błyskiem w oku, po czym weszła do izby Bardki w poszukiwaniu kota.
-Zaiste, uczennicą Aras..-urwała, gdy Veissa znów jej powiedziała o tym co już zasłyszała, i twarz jej zakryła beznamiętna maska.-Słyszałam o tym. Nie jestem takim nieproszonym gościem.-wypowiedziała sucho.
- Na razie nie mam powodów, by Cię wysadzać, nieprawdaż? - Uśmiechnęła się lisio, zgarniając kota z fotela - Wszak tu tylko dobre duszyczki żyją?
-Arasti też jeszcze nie skora wtrącić mnie do lochu, jestem rada.-wrócił jej humor.-Dobre pewnie mieszkają, na pewno, ale psotne i ruchliwe też, które nie lubią się nudzić.-uśmiechnęła się łobuzersko.
- To ja już nie przeszkadzam... - Veissa lekko dygnęła, po czym opuściła komnatę Bardki...
-Ależ nie przeszkadzasz, owocnych eksperymentów.-także lekkim dygnięciem odpowiedziała, uśmiechając się spokojnie..





Wieczór 1 Althuriak

-Czy mogę poznać szczegóły owej umowy?-zapytała bardka równie dobrze dziesiętnika, jak i Arastianne. Ten pierwszy zaś wybauszył oczy na pytającą, po czym spojrzał wyczekująco na panią twierdzy. Wśród kilkunastu wojaków zapadła zaś cisza. Magini z kolei… odchrząknęła niezwykle wymownie, jedynie przelotnie spoglądając na Bardkę.
- Wolałabym je raczej zatrzymać, przydałyby nam się dodatkowe wierzchowce, jeśli jednak taka wasza wola, to można i sprzedać, według umowy. Zdecydujcie wy, wspólnie, chyba się nam za bardzo nie spieszy?...

Dziesiętnik lekko się uśmiechnął, po czym skinął głową, pożegnał i odszedł do pozostałych.

Magini z kolei pochwyciła za łokieć Sarumrae i wyprowadziła z dachu do wnętrz twierdzy.
- Kochana, Ty wiesz, że właśnie zrobiłaś spory faux-pas? - Spytała ją, mrużą oczy, zanim jednak jej towarzyszka cokolwiek odpowiedziała, Magini mówiła dalej:
- Nie powinno się przemawiać przed władcą twierdzy, i nie należy wypytywać o szczegóły umowy między mną, a wojakami. To sprawa prywatna, i oni chcą, by tak pozostało. Nic się w sumie nie stało, a ja dobrze wiem, że masz długi jęzor... - Uśmiechnęła się do niej - Och, kat się będzie cieszył... - Zażartowała, po czym pociągnęła ją za sobą, schodami w dół.
- Wracamy do gabinetu, czas najwyższy, zrzucić Ci nieco oficjalnych obowiązków na karczek - Zachichotała.
 
__________________
"Dzika, pierwotna natura niesie wezełki z leczniczymi ziołami; niesie wszystko, czym kobieta powinna być, co powinna wiedzieć. Niesie lekarstwo na wszystko. Niesie opowieści, sny, słowa i pieśni, znaki i symbole."

Ostatnio edytowane przez Allehandra : 31-12-2013 o 20:37.
Allehandra jest offline