Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2013, 20:07   #29
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Ranek 2 Althuriak

-Ledwom przybyła, a tu już większe kłopoty pukają do drzwi, niż tamte biedne pisklaki.-spojrzała przelotnie po zebranych, po czym zwróciła się do Arastianne:
-Podług mnie, trzeba nam wysłać szybki zwiad, który prędko odnalazłby urwany trop i sprawców, i podał nam aktualne ich położenie, ewentualnie inne ważne informacje o ich formacji i dalszych celach.
- Cokolwiek by to nie było, poradzimy sobie! - Odezwał się Dlath Droverson, wilczo uśmiechając na myśl o bitce. Jak to w sumie wojak, i to jeszcze dosyć młody…


- Spokojnie, będziesz jeszcze miał okazję - Powiedziała Arastianne, rozmyślając nad pomysłem zajęcia się ową sprawą.
- Cst - Cichutko syknęła na swojego brata Trardoiwen, Paladynka w służbie Trójcy, mając chyba więcej oleju w głowie…


Veissa z kolei jak zwykle nie miała wiele do powiedzenia, milczała więc, przysłuchując się niby całkiem poważnie naradom, Kapłan z kolei i miał, i mówił oczywiście do rzeczy:
- Lotem nic nie zdziałamy, wypatrzą nas, ukryją się, i nici z owych poszukiwań. A cokolwiek te Orki z gór spłoszyło, to tym bardziej by trzeba na ostrożnie... - Bomaron omiótł swymi błękitnymi oczami towarzystwo, na chwilę mniejszą niż mrugnięcie, zatrzymując wzrok na… Bardce.
- Dobrze, to tak... - Zabrała głos Arastianne - Wyślemy Harcowników, niech zbadają i teren i przyczyny, a gdy już będziemy wiedzieć, z czym nam przyjdzie wojować, to wtedy poślemy kogo będzie trzeba. Niech się dobrze wyposażą, i Pierzaste Talizmany wezmą, coby gołębiem wiadomości przesyłać.

Na jej słowa właściwie to wszyscy skinęli głowami, zgadzając się z taką decyzją… powrócono więc do śniadania i rozmów na wszelakie tematy, dotyczące spraw błahych, jak i tych bardziej poważniejszych, aż…
- Sarumrae kwiatuszku, a może nam co zagrasz miłego dla ucha? - Wypalił Bomaron z bezczelnym uśmiechem, aż Veissa przestała się bawić widelcem, zamierając w bezruchu.
-Oo.. miłego dla ucha, powiadacie? zależy co macie na myśli, czy smętną smutną melodię, czy żywsze głośne rzępolenie.. ach.. tylko zdaje się, że swe instrumenta akurat zostawiłam w swej komnacie, może więc pieśń jakowaś będzie równie dobrym konceptem.-skinęła kapłanowi. Jeśli wam jadło w gardłach od tego piania nie stanie-dodała po chwili.
- Coś weselszego, i bylebym się nie zakrztusił dobrze? - Mrugnął do niej mężczyzna.
-Hm... coś wesołego.. mogę spróbować. -wstała pośpiesznie, i odsunęła się na pewną odległość, i zaśpiewała barwną silną nutą.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=hatCRpmuJOk[/media]

- Całkiem całkiem - Bomaron postukał kilka razy w wyrazie aprobaty palcami po stole, gdy Bardka skończyła już swój popis. Dlatha to za bardzo nie interesowało, sądząc z jego miny… Magini zaś uśmiechnęła się miło, Veissa z kolei wsadziła nos w puchar z winem i dało się słyszeć jakby zgrzyt? Czyżby dziewoja z jakiegoś powodu aż ugryzła naczynie??
-Veis, aż taka okropna byłam, że teraz musisz sama coś... “zagrać”?-spytała dosiadając się znów, z lekka przejęta uczennicą Arastianne.
- Brrrkhee... - Wydała z siebie Veissa, czerwona niczym pomidor, wbijając wzrok w blat stołu.
-Może odprowadzić cię do twoich komnat?-zaproponowała bardka, chcąc pomóc skrócić “występ” Veissy przed zgromadzonymi i jej zażenowanie.
- Po śniadanku, to wypadałoby się nieco poruszać, co? - Rzekł Bomaron donośnie i wstał energicznie od stołu, chcąc chyba i w ten sposób odwrócić uwagę pozostałych od uczennicy Magini.
- Obowiązki, obowiązki... - Wtrąciła Paladynka.
- Coby nam się w brzuchu poukładało! - Zaśmiał się Kapłan gromko, a wtedy też Veissa, ze “szklistym” wzrokiem czmychnęła w siną dal od stołu...
-A tak tak, sadło żeby się związało..-powiedziała niepewnie przytakując Bomaronowi, skłoniła się wszystkim i udała na poszukiwania Veissy, choć znając jej zwinność, wątpiła iż ją odnajdzie, zanim się choćby zaszyje w swojej wieży..



Wieczór 2 Althuriak

-
Szlag by to wszystko trafił[/i] - Warknęła Magini, chodząc w kółko po swej komnacie - Jeden źle swych ludzi traktuje, to drugiemu się obrywa! - Fuknęła, po czym w przypływie wściekłości cisnęła wazonem ze stolika o podłogę...

Zarówno Saru, jak i Bomaron mimowolnie zamrugali oczami na ten wyczyn, Magini szybko jednak się opanowała, wygładzając swą suknię, zupełnie jakby to pomagało akurat w takiej sytuacji. W końcu pani Szeryf podeszła do okna, otwarła je na oścież, po czym wciągnęła wieczorne powietrze.

- Cztery oddziały lotne wysłane, choć jak słyszeliśmy, po sprawcach już ślad zaginął… mam nadzieję, że nikt z “Lęgu” nie ucierpiał… nie rozbój, a jeno kradzież podła. I do tego niby tysiąc zbója na wieś napadło? - Spojrzała krytycznie na towarzystwo.
-Różnorakiej nacji, i mający magiczne wsparcie.-dodała bardka.-Zdałoby się prędko ich znów odnaleść, i jakie są ich bierzące cele
- Wieśniacy pewnie przesadzają… strach ma wielkie oczy - Odparł Bomaron - Choć zagrożenie i tak duże, skoro już sobie na tyle pozwolili, by jawnie napadać, i jeszcze magię używać.
-I owa Sztuka mnie martwi, szczególnie jeśli teraz chcieliby użyć niewidzialności i iluzji żeby nas zwieść.-kontynuowała kwestię magii.
- I zapewne tak zrobią - Powiedziała Arastianne - Samo ich odszukanie będzie problemem...
- Prawowity Władca Samotnego Jeziora… pff też mi coś. - Wtrącił Kapłan.
-Cóż takiego jest z nim? Źle się sprawuje?-zapytywała Bomarona.
- Nie ma kogoś takiego - Wyjaśnił jej Kapłan - Jezioro rządzi się swymi prawami, kapryśne jest często, utrudniając żeglugę i połów, a nad nim to ponoć smoki panują… mówiąc więc krótko, przywódca rewolty wymyślił sobie wielce ważny tytuł, ot tyle
-Netiarcha nie ma jakiś zamiarów wobec tych terenów?-dopytywała się.
- Tereny te jak najbardziej należą do Halruaa - Arastianna przywołała do siebie Saru, pokazując jej mapę krainy na ścianie - Do tej pory był tam względny spokój, poza naturalnymi zjawiskami pogodowymi, jak i pojedynczymi wybrykami co poważniejszych stworów… mówiąc więc krótko, teraz przez sąsiada trzeba własne podwórko posprzątać, obawiam się jednak, że bez pomocy innych Szeryfów, w tym i samego Rovana, się nie obejdzie...
-Taka sama myśl przyszła mi do głowy.. trzeba to będzie przedyskutować z nimi. -przytaknęła Czarodziejce, tak kończąc całą dyskusję.



Gdzieś 5 Althuriak, komnata Sarumrae.

- Skoro jesteśmy zaproszone na ślub naszego cudnego Murgrabi, wypadałoby pomyśleć o jakimś prezencie… lub prezentach? - Zagadnęła Bardkę Magini, okręcając się na łożu z pozycji na plecach, na brzuch. Położyła głowę na swej ręce, spoglądając wyczekująco na Saru.



-UcHJaH.. śluby, i zbędne wystawne wesela, ale Margrabia zdaje się złoto ma. Czegobyśmy nie nie wymyśliły, to on z pewnością jest w stanie sobie na to pozwolić. To może po poprostu worek złota, niech ma więcej, i kupi sobie co zechce.-uśmiechnęła się chochlikowato.-A owa Ronia.. kto to jest? Może jej by było łatwiej znaleźć jakiś prezent.-zamyśliła się chwilę, poczym spojrzała na Czarodziejkę.-No no, coś mi się zalęgło widzę na stałe w łóżku, będę musiała spać na podłodze.-zbliżyła wredny uśmieszek ku jej twarzy, opierając dłonie na biodrach pretensjonalnie.
- Ta jego Ronia… to zdaje się prosta chłopka czy coś, służąca, łaziebna? Sama nie wiem… no ale zakręciła Rovanowi w głowie widać mocno, a ja coś i może i rączkę samej Mystry w tym wyczuwam - Uśmiechnęła się - Tak workiem złota w nich niemal cisnąć, to takie… no cóż, prostackie. Co z kolei podarować komuś, kto właściwie wszystko ma, sama nie wiem
-Oo, od chłopki do wielkiej pani, się dziewce poszczęściło. Oby.. am.. Mystra w to zamieszana jest?.-zrobiła wielkie oczy, chwilę się zamyśliła.-Może nie im co sprezentować.. zmajstrowali sobie dzieciaka może już? Poznałam jednego młodego cieśle jaki mieszka w w twoich włościach, możeby jakieś orginalne drewniane zabawki wykonał, a? Albo my jakieś magiczne i muzyczne.-dumała bardka.
- No też właśnie nad tym myślałam, może jakaś kołyska, konik, takie tam... - Uśmiechnęła się do Saru.
-Jakieś oryginalne i ładne, może i sam Rovan skorzysta.-zaśmiała się.-Cieszę się, iż podobnie pomyślałyśmy.. jak drzewiej często.-nacisnęła psotnie na jej nos.
- Nie obrazisz się, jeśli powiem, iż poczyniłam już pewne kroki w tym kierunku? - Arastianne spojrzała na Sarumrae spod kołtunów włosów, po czym szybko przekręciła się na łożu, jakby przed nią uciekając.
-Nie, oczywiście że nie. jakie to kroki? Możebym już w kolejnych pomogła?-wyprostowała się, i spuściła ręce wzdłuż ciała.
- Stoisz jak słup… stało się co? - Arastianne w końcu usiadła na łożu, przyglądając się Bardce - Ano… zleciłam już Gnomom mechanicznego konika zbudować dla dziecka hrabiego, Ty mogłabyś z cieślą porozmawiać o kołysce, czasu niewiele zostało
-Ni.. nic się nie stało.. moja pani pozwala mi usiąść, dziękuję wielce-ochoczo usiadła obok niej na łóżku.-Zagonię Garry’ego do roboty, i piękną i solidną kołyskę w mig zrobi!-entuzjastycznie przytaknęła na wspólne plany.-Ciekawe jak będzie wyglądać i działać owy mechaniczny konik..gnomy, szczególnie Lantańskie, cuda istne potrafią stworzyć...-zamyśliła się, a potem spojrzała na Arastianne-Chyba jakoś... wydajesz mi się piękniejsza, niż byłaś.. poznałaś kogoś może?-niepewnie zapytała.

Magini… zachichotała. Tak po prostu, niczym jakaś młódka znacznie mająca mniej lat niż chociażby Veissa.
- No co Ty... - Ostentacyjnie odrzuciła kosmyki ze swej twarzy.
-Hm.. wybacz.. dziwne rzeczy mówię.-zmrużyła oczy.-Tęskniłam za tą twoją paskudną twarzyczką, gnieżdżąc się w Rozpadlinie.-powiedziała łagodnym tonem, unosząc kąciki ust.
- Naprawdę? - Uśmiechnęła się ciepło, po czym dała susa do Bardki na łożu, i klęcząc przed nią, ujęła jej dłonie w swoje - Ja też tęskniłam… i może przez Ciebie tak niby rozpromieniałam? - Zaśmiała się cicho.
-Naprawdę, naprawdę, nie miałam nikogo bliższego od ciebie, nie wspominając o matce..-przygarnęła bliżej jej dłonie.-Schlebiasz mi, takaś samotna tutaj? Dziwne, że nie znalazłaś sobie jakiego solidnego młodziana, który to dopiero by cię rozpromieniał. -uśmiechnęła promiennie.
- Być może czasu brak… albo nieodpowiednimi się otaczam… ale… zresztą sama nie wiem - Uwolniła swe dłonie z jej dłoni, po czym zarzuciła ręce na szyję Bardki, i przytuliła się swym policzkiem do jej policzka - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś, przyjaciółko najdroższa...
-Przybyłam tutaj co koń wyskoczy, i od razu pognałam nierozważnie cię szukać w Złotej Kiści..och.-wzdrygnęła się na ten policzek policzkiem, wyczuwając w sobie jakieś dziwne uczucie.-Nie powiem, żebym była lepsza... raczej gorsza. Uwodzę, przymilna jestem i flirciarska, że ktoś może rzec że się bawię mężczyznami dla zabawy, już już gacie pełne mają, a ja się zręcznie wymykam..-spuściła głowę, nie bardzo wiedząc dlaczego i po co to mówi.
- Och Saru, i za to wszystko tak Cię lubię! - Magini wciąż przytulona, pobujała nimi obiema nieco energicznie na boki w przypływie radości, po czym w końcu odstąpiła licem od Bardki, wciąż jednak pozostając blisko niej.
- A wiesz co, tak rozmawiamy o cieśli i tym podobnych… wypadałoby się ruszyć, i zobaczyć jak robudowa miasta idzie, może porozmawiać z robotnikami, a jak im dobrze idzie, to co dodatkowo z kuchni dać? Podniesie ich to być może...
-Sama chętnie bym z planami budowy się zapoznała, może co od siebie dodała, chyba że macie tu równie zdolnych co w Lantanie i Wielkiej Rozpadlinie, to może ja sama czego się nauczę-pomyślała.-Dla poprawienia morale jadło dobre, ale piosenka też dobra, by raźno praca szła!-zaśmiała się.



Jakoś tak 8 Althuriak

- Czasu coraz mniej do owego wielkiego widowiska, czas się chyba zastanowić nad reprezentacyjnym strojem? - Arastianne uśmiechnęła się do siedzącej na fotelu Bardki, po czym wskazała dłonią swą podwójne drzwiczki, które po otwarciu ukazały ogromną garderobę.


Ilość sukni, sukienek, kozaczków, bucików czy pantofelków przyprawiły chyba Sarumrae o mały ból głowy…szczególnie, że sama miała ledwie ze 3 swoje stroje.
- No chodź, chodź, musimy sobie co wybrać, żeby piknie u Murgrabi wyglądać! - Wyciągnęła do niej dłoń, uśmiechając się.
-Arasti.. nie będziesz mieć nic przeciwko temu, żebym coś drobnego małego uczknęła dla siebie z tego? Nie potrzeba tobie tak wiele. A ja myślę tym razem w swojej jakkolwiek zacnej koszulce kolczej i skórzanych legginsach do niech nie występować. Zostawiłam większość odzienia w Rozpadlinie.-spojrzała na nią prosząco.
- Ach Ty pipo... - Zaśmiała się perliście - Z Tobą czasem, to jak właśnie z takim upartym Krasnalem. No to przecież mówię, szukamy co chcemy, razem, dla nas obu! - Wciągnęła ją głębiej w “czeluście” wszelakich fatałaszków, flakoników i pudrów… a było naprawdę z czego wybierać, od całkiem oficjalnych sukni…


...po nieco bardziej przykuse…




Aż w końcu i po wielce wyzywające… tylko czy wypadało tak, na ślub Margrabiego?


-Byle tylko nie zamiatać całego podwórka i podłóg domostw.. nie znoszę robić za miotłę.-wyraziła swoje zdanie o bardzo długich sukniach. -Ale zbyt kuso to pewnie lepiej się nie stawiać, pana młodego i szczególnie panny młodej nie pozbawiać atencji. -uśmiechnęła się nieco diabolicznie.-Ta trzecia myślę że nie będzie za kusa.-umknęła z oczu Arastianne by się przebrać.
-I.. jak myślisz? Nie za kusa, dobrze w niej się prezentuję?-w mig się przebrała, i stanęła przed Czarodziejką, kręcąc się na boki.
- No proszę, proszę! - Magini aż przyklasnęła - Wyglądasz niesamowicie, a o zgorszenie obawiać się nie ma co, wszak jeśli pójdziemy tam i choćby półnagie, to i tak tym Murgrabi nie zgorszymy - Uśmiechnęła się wymownie.
-Jakże to? Co to za zwyczaje w tej krainie długobrodych panują. Dość długo bawiłam w Wielkiej Rozpadlinie, i nasiąkłam ich kulturą.-pokręciła głową na boki teatralnie z dezaprobatą.
-Niesamowicie? Naprawdę ci się podoba?-drążyła temat, mówiąc głosikiem prawie jak jakiegoś podlotka, podekscytowana.



10 Althuriak

Zjawiły się więc w dniu ślubu Rovana z Ronią, wystrojone co się zowie, pachnące i czarujące nawet i bez pomocy magii, w asyście wypucowanych Gryfich Pazurów, Bomarona i nowego towarzysza Arastianny Mnicha Weragana, będącego jej osobistą ochroną…


Przywiozły i ze sobą prezenty dla nowożeńców, które powinny zyskać uznanie nie tylko w oczach rodziców, ale o tym wszak później, teraz już bowiem oczy zebranych skupiły się na Murgrabii i wybrance jego serca...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 31-12-2013 o 20:49.
Buka jest offline