Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2014, 01:47   #20
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Victor Vilmer

Soundtrack

[MEDIA]http://www.showtimeny.com/Sin%20City/Sin%20City%20NYC%20Pic%201.jpg[/MEDIA]

Nie pasował tu. Nawet przebrany za człowieka, czuł się tu jak odstający, niepasujący element, sztywny, czarny, kanciasty cień psujący miękkie, gładkie i kuszące linie mebli, zakręconego baru i krągłości snujących się tu i tam dziewczyn.

Stojąca za barem laseczka o zmęczonym spojrzeniu, wystylizowana na kowbojkę, rzuciła mu długie, bardzo długie spojrzenie i powoli sięgnęła pod ladę, spoglądając na coś, czego mężczyzna nie widział. Vilmer poczuł, jak lekko tężeją mu mięśnie karku, a palce dłoni odruchowo zaciskają się, napinając skórę na knykciach; któryś tam zmysł - ósmy? dziewiąty? nigdy nie pamiętał - zmysł zawodnika zaprawionego w brudnej, ulicznej i barowej walce - dawał mu znać, że za jego plecami właśnie stanął ktoś, kto był czujny i gotowy do bitki. Vilmer wziął głębszy oddech...

I barmanka kiwnęła lekko głową, zasuwają szufladę. Gościu za Victorem odpuścił i wmieszał się w tłum; napięcie uleciało, jak powietrze z przekłutego balonika. Dziewczyna skinęła na niego palcem i przeszła wzdłuż baru, kierując się do małych, nie rzucających się w oczy drzwiczek z judaszem. Zapukała, a potem pokazała Victorowi, że ma wejść; siedzący za nimi szczurkowaty gościu obszukał dokładnie Vilmera i schował wszystko, co nie było ubraniem, do plastikowej saszetki, która powędrowała na półeczkę z numerkiem "3".

- Depozyt. Se potem odbierzesz - wyjaśnił szczurek, podając mężczyźnie numerek jak do szatni - Proszę się rozgościć. Zara ktoś przyjdzie od szefowej - powiedział z pewną kurtuazją, wskazując na małą, przyciemnioną wnękę kawałek dalej, kuszącą delikatnie podświetlonym barkiem.

Vilmer minął wykidajłę, który wrócił do dłubania w zębach zapałką; typowy nawyk palacza, który dawno nie miał okazji strzelić w płuco - i usiadł, a raczej zapadł się w miękki, obity czerwoną skórą fotel. Spojrzał na stojące przed nim szkło, i znajdujące się za nim lustro.

Z gładkiej, srebrnej powierzchni spojrzała na niego twarz Zofii.

Wyglądała tak, jak ją zapamiętał: burza blond loków, zmysłowo przymknięte oczy, długie palce trzymające cienkiego papierosa. Była odwrócona do niego profilem; powoli skręciła głowę, i Vilmer aż skrzywił się z obrzydzenia i szoku: połowa jej pięknej twarzy była krwawą miazgą rozwalonej tkanki, spod której przebijała żółta maź zmiażdżonych chrząstek i obsceniczna biel złamanych kości. Krew już zaschła, zbijając jej włosy w burą mierzwę; teraz rana gniła i ropiała, a w jej brzegach wiły się kremowe larw much.

- V., najdroższy - powiedziała Zofia, a ścięgna w jej twarzy napięły się, odsłaniając prześwitujące przez wygniłą w policzku dziurę szkliste granie połamanych zębów - Mam dla ciebie dwa prezenty. Wiesz... - zaciągnęła się papierosem, a podrażnione dymem robaki wpełzły głębiej w odpadającą tkankę - Pomyślałam sobie, że dość już przeze mnie wycierpiałeś. I chyba należy ci się wolne...Z drugiej strony - kontynuowała, strzepując oszczędnym ruchem popiół do stojącej na barze szklanki - Wciąż mam nadzieję, że jednak kochałeś mnie wystarczająco mocno...Więc daję ci wybór - albo pozwolisz się zagoić tej ranie...albo zechcesz w niej głębiej grzebać - zaśmiała się lekko, odwracając do mężczyzny to jedną, to drugą stronę twarzy - Cokolwiek wybierzesz, pogodzę się z tym. Ale nie mów, że nie ostrzegałam! - puściła mu kpiące "oczko" - A teraz...

- Szefowa prosi - młodziutki, zdecydowanie za młody na ten lokal chłopak o niewinnej urodzie efeba, ubrany w krótkie i obcisłe skórzane szorty, czarną aksamitkę z dzwoneczkiem pod szyją i nic więcej, dotknął delikatnym gestem ręki Vilmera. Widziadło z lustra zniknęło; w powietrzu unosił się jeszcze zapach tytoniu, ale mógł to być równie dobrze jarający przy drzwiach szczurek.

V. ruszył za swoim nieletnim przewodnikiem, nie bardzo jeszcze uważając na trasę. Gdzieś weszli, gdzieś przeszli; w końcu aniołek zostawił go przed kolejnymi drzwiami; Vilmer pchnął je i znalazł się w dużym, ale przytulnie urządzonym pokoju, pełnym antyków, starych, solidnych mebli, książek w skórzanych oprawach i pożółkłych map. W głębi pomieszczenia, na rozłożystej sofie, półleżała imponujących kształtów kobieta, która kiwnęła w kierunku wchodzącego dłonią, zapraszając go bliżej.

- A więc tak wygląda ten słynny V. - powiedziała ciepłym, łagodnym głosem - Usiądź, Vikotrze - wskazała mu krzesło. Przed nim, na stole, leżały dwie rzeczy - biała, wypchana koperta i mały strunowy woreczek, tzw. dilerka, wypełniony przezroczystymi kryształkami.
- Pamięć czy zapomnienie? - spytała kobieta, a jej ciemne oczy uważnie spojrzały na twarz Vilmera, jakby szukały w niej odpowiedzi.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline