Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2014, 23:12   #32
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Ther ni z tego, ni z owego wrzasnął nagle, jak zarzynany i Ester lekuchno zgłupiała. Jednak kto by się nie pogubił, gdy niby-człowiek, na którego gapisz się dobrą chwilę niknie nagle, a w jego miejsce… no powiedzmy niezupełnie w jego miejsce, a ciut obok, pojawia się wielgachne czerwone, łuskowate bydle z zębiskami, jak noże rzeźnicze, ryczące niczym tuzin niedźwiedzi razem wziętych? A bryzgało przy tym frędzlami lepkiej śliny na dobre dziesięć jardów. Uskoczyła w bok, co by jej nie opluł. Tym sposobem znalazła się po boku gadziny, choć oddaliła się przy tym niebezpiecznie od reszty towarzystwa. Miała tylko nadzieję, że w tej sytuacji smok zapomni o swym zainteresowaniu płcią piękną.

I zapomniał. Tyle, że postanowił wyładować frustrację na pierwszym obiekcie w swoim zasięgu, a owym nieszczęsnym obiektem okazał się Argaen. Już wypuszczała strzałę, celując w smoczy łeb, gdy gad skoczył na pechowego kompana i w dość obcesowy sposób powstrzymał go przed próbami oddalenia się w bezpieczniejsze miejsce. Chybiła, a Argaen został w nieprzyjemny sposób wkomponowany w ziemię smoczą łapą. Nie wyglądało to dobrze. Szczęściem, reszta kompanionów stanęła na wysokości zadania i ruszyła na gadzinę, która nie dając sobie widocznie rady z przeważającymi siłami wroga wzbiła się w górę. Capnęła przy tym w łapę swoją nie do końca rozdeptaną ofiarę, lecz wypuściła ją szybko i Argaen z efektownym łupnięciem walnął o ziemię.

Esther spostrzegła kulę ognia formującą się w łapie smoka, a kątem oka, Eryka wzbijającego się w powietrze. Co z niego za stwór?! Nie było jednak czasu się zastanawiać, bo ścigany błyskawicami, którymi częstował go Eryk, smok wywinął w powietrzu dziwną figurę ukazując przy okazji Esterze swoje pocięte i poharatane dupsko. Ognista kula nie eksplodowała. Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. Już wiedziała, gdzie posłać kolejną strzałę. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby krążący wokół bijącego skrzydłami gada Eryk, powstrzymał się przez chwilę przed pakowaniem się jej na linię strzału. Wymierzyła i kiedy krwawiący zadek potwora znalazł się w centrum pola rażenia, wypuściła naładowaną elektrycznością strzałę.

- Odechce ci się dziewic, chamie niemyty - warknęła pod nosem, nawet nie próbując przekrzyczeć smoczego skowytu, który musiał być słyszany na wiele mil wokół.
Dziad ledwo utrzymał się w powietrzu. Już myślała, że runie na ziemię, ale, jak na psa urok, udało mu się wyrównać lot. Zemścił się przy tym na jedynej, będącej w jego zasięgu osobie Eryka, częstując go strumieniem ognia. Esther nie miała zamiaru darować mu tego zamachu na towarzysza podróży. Kolejna skrząca się elektrycznością strzała pomknęła w górę, trafiając w smoczą pierś. Niemal równocześnie smocze skrzydło raziły błyskawice Eryka, pozbawiając jaszczura siły nośnej. Gad wpadłszy w korkociąg runął na ziemię, wprost w ruiny świątyni, o wiele efektowniej, niż wcześniej zrobił to Argaen.

O jakżeż byłoby miło, gdyby na tym się skończyło. Niestety byłoby zbyt miło, żeby było prawdą. O Bogowie! Cóż się działo! Zapamiętała tylko, że przez tę kotłowaninę w ruinach haniebnie spudłowała. Ale tylko raz.
Kolejnym strzałem zrehabilitowała się całkowicie za wszystkie pudła ostatnich dni. Następne nie były już potrzebne, choć na widok tego, co uszło z trupa i tak naciągnęła cięciwę. Podejrzewała, że swoją strzałą nie wyrządziłaby specjalnych szkód cieniom, które wkrótce zbiły się w jedno, tworząc czarne niczym dym odbicie smoka, więc odetchnęła, kiedy mgliste widmo wzniosło się ponad zwłoki Thera i zniknęło w dali.

- Cholera! - zaklęła. - Co to było?!
Nie czekając na odpowiedź podeszła do tego, co zostało z Thera by upewnić się, że ich wróg jest definitywnym trupem.
- Nieszczęsny człeczyna - mruknęła szturchając zwłoki. - Jakim cudem wpadłeś w szpony tego parszywca?
Truposz nie zareagował. Nic dziwnego. Podziurawiony niczym rzeszoto, żyć większego prawa nie miał.

Ciekawa była czy czymś sobie zasłużył na taki los, czy też wpadł w kłopoty przez czysty przypadek. Te rozterki nie przeszkodziły jej w przetrzepaniu kieszeni tragicznie zmarłego i wszelkich innych zakamarków, w których mogły się kryć jakieś interesujące rzeczy.
Taki cwaniak powinien być wprost nafaszerowany magicznymi przedmiotami. A skoro rannym i tak nie była w stanie pomóc, więc mogła poświęcić mu tyle czasu, ile było trzeba.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline