Krasnolud westchnał ciezko ...
Nie ma chwili zeby sie jakis ludz nie przypałetał ...
Przez chwile walczył ze soba czy by samemu nie załatwic sprawy jeźców .. Ale doszedł do wniosku ze smierc w takich warunkach nie przyniosła by dla jego imienia wystarczajacej chwały ... Spokojnie zawrocił i otworzył na całą szerokosc dzwi ...
- Cuś tu jedzie , na kuniach - powiedział krotko i odwrocił sie w strone coraz głosniejszego tętentu ... , katem oka spogladał na nowo poznaną osobe ... w takich miejscach nie trudno o spotkanie z morderca lub złodziejem ...- Idzieta ? |