- A gdzie tam! - odpowiedział jej głos jeszcze cichszy, stłumiony przez kamienną ścianę. Sugerujący, że jego właściciel schodził coraz niżej, kierując się na parter. - Tu cicho, spokojnie. Jak się nocą nie wychodzi, to człowiekowi nic nie grozi.
Ostatnie słowa dobiegały już bardziej zza drzwi wejściowych, w których uchyliła się bardzo niewielka szczelina, wystarczająca by przez nią spojrzeć. Pojawiły się w niej oczy, zwyczajne raczej, jak na gust widzącej je słabo Ariny.
- Ja z innymi się nie widuję. Nie ma po co. Nic więc nie wiem. Kim jesteście? Odejdziecie? - ostatnie pytanie zadał z wyraźną nadzieją.
Wiedźminka zbliżyła się jeszcze trochę. Jej amulet zadrgał delikatnie. Magia, na razie słabo wyczuwalna. Jednak była tam i czekała. Czy w samej wieży, czy w tym co wniósł do niej obecny lokator. |