Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2014, 23:37   #93
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Sprawa coraz mniej mu się podobała. Bynajmniej nie z powodu piętrzących się trudności, gdyż w Starym Świecie o kłopoty nie trudno.

Ocalili Rudiego przed wyrokiem za dezercję, szkoda ogromna, że samemu zainteresowanemu mogło to nie wyjść na zdrowie przez zamiar odrąbania mu głowy przez łowców nagród.
Pomóc mógł burmistrz Brandenburga. Całkiem sprytnie to Bert z Gotte wykombinowali.

Stojąc w przechowalni Morra w roli jego kapłana całkiem nie podobał mu się obrót, które zdarzenia przyjęły.
Przebierańcy mający odprawiać rytuały odprowadzenia duszy w objęcia bóstwa? Jakby tego było mało, wzięli za to sakiewkę, której przyjmować nie mogli. Nie należała im się.

Czuł w kościach, że to zły pomysł. Bardzo zły i nie powinni w niego brnąć.
Podszywanie się pod kapłanów Morra, wchodzenie na ich kompetencje, odprawianie za nich modłów prowadzących duszę w zaświaty, zagrzebanie ciała bez uprzedniego odprawienia rytuału przez prawdziwych kapłanów boga śmierci i pozostawienie duszy praktycznie w miejscu, w którym zatrzymała się po śmierci przy jednoczesnym okłamywaniu, iż wszystko odbyło się zgodnie ze zwyczajem. Jakby tego było mało, to dodatkowo przyjęcie zapłaty należnej świątyni Morra.
Fatalnie. Jeśli nie tak doprowadza się bóstwa do wściekłości, to khazad nie miał pojęcia jak to inaczej zrobić.

Khazad pokiwał głową na słowa Eryka.
- Za Morra kapłana podawać się mogę, choć za dużo i to zdaje się mi. W kościach czuję jednak, że dalej już nie wolno ruszać nam się. Inny po mojemu plan obmyślić trzeba.

- Jaki plan ci się nie podoba? Pochowanie Rudiego? - spytał Jost. - Jeśli Rudi dojdzie do siebie, to dałoby się zrobić tak, żeby wyszedł stąd na własnych nogach. Wystarczyłoby gdzieś wysłać Vicka. Nikt by nie liczył, ilu kapłanów by stąd wyszło, a ilu wróciło. Co więc proponujesz?

- Rudiego pochowanie pomysłem niezłym jest. W rolę Morra kapłanów wchodzenie nie sprawą naszą jest. Jak wy nie wiem, ale temu, który jak ducha wyzionę o losie dalszym decydować mym będzie, podpadać nie uśmiecha mi się - rzekł spozierając krzywo na nieboszczkę.

- Że nie oczekiwanymi Morra kapłanami jesteśmy powiedzieć trzeba, a inni w drodze już znajdują się. Za godzin kilka nawet może. Sakiewkę zwrócić i, o co do monety przerachowanie prosić. Żeśmy oczekiwani w miejscu innym i wezwani jedyni jako do biedaka wytłumaczyć się, a się nie godzi by zanadto nieboszczyka, do któregośmy wezwani zbyt na świecie przetrzymywać tym długo, kiedy inni Morra kapłani przybyć mają trud na darmo znosić.

- Żadnych tłumaczeń bym nie przedstawiał - sprzeciwił się Jost. - Na to pora była, jakeśmy ze statku zeszli. Teraz na to już za późno. Na oszustów byśmy wyszli, bo żaden kapłan Morra posługi umarłemu nie odmówi, a ciało leżeć może i tygodniami, zanim kapłan jaki przybędzie, by je pogrześć zgodnie z prawem i obyczajem. Tak i u nas, w Bibberhof było, dopóki Sigmara porządków nie wprowadzono.

- Muszę wziąć stronę Josta przyjacielu. - powiedział do krasnoluda Winkel. - Na wszelkie tłumaczenia i dywagacje jest już za późno. Tu trzeba działać. Tak czy inaczej zainteresowania naszymi osobami nie unikniemy. Abyśmy nie byli ścigani potrzebujemy dużo szczęścia i odpowiednich ludzi po drugiej stronie. Ja bym jednak stawiał, że lepiej będzie ulotnić się z okolicy i w razie czego zmienić nieco nawyki. No i załatwić jakieś lewe papiery na tożsamość Rudigera.

- Jak pragniecie, róbcie tak. Śmierdzi mi jednak sprawa ta mocniej coraz i podoba mniej coraz. W kościach, że zły to pomysł czuję i wspólnego nic z tym mieć nie chcę i mieć nie będę - dokończył mówiąc w górę, jakby nie do swoich kompanów.

- Ani monety opiłka z sakiewki tej nie zagarnę i niech świadkiem mi Morr - zakończył swoją deklarację, po czym ponownie spojrzał na towarzyszy.

- Nie chcę na sądzie, by mi śmierci mistrz dzień ten wypomniał - wzruszył ramionami, po czym odsunął się w najbardziej odległy kąt pomieszczenia. Zupełnie tak, jakby chciał pokazać Morrowi, że nie ma z tym nic wspólnego.

Z rozmyślań wyrwało go pytanie Josta:
-Bywaliście w szerokim świecie. Widział kto z was takie rany?

Arno przez chwilę wahał się, jakby rozważał czy nic mu się nie stanie, jak podejdzie do zmarłej, lecz w końcu nieśmiało wstał.
Stanął przy dziewczynie i zerknął na szyję - w miejsce, w które wskazywał Schlachter.
Nigdy takich ran nie widział. Wiele ran zadanych przez plugawe chaosyty widział, lecz nigdy czegoś takiego.

- Wampir? - skrzywił się.
- Znikać musimy szybko stąd albo skuteczną przed nim obronę zorganizować. Ktoś jak z wampirami walczyć wie? - zapytał.

Choć Hammerfist nie miał zamiaru brać udział w czymkolwiek, co mogłoby rozgniewać Morra, to w kopaniu grobu dla Rudiego mógł pomóc.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline