Eskapada po medyka nie udała się. Co gorsza na górze rozległo się szuranie drewnianymi chodakami. Ani chybi z sypialni kobiety. Oppel zdusił w ustach przekleństwo. Gospodyni się zbudziła, diabli nadali babski ród - syknął Markus wprost w kształtne uszko Sylwii. Owionął go zaraz zapach złodziejki, lecz hipnotyzer mężnie go zignorował. - Nie mamy czasu - klarował. - Babsztyl zlezie po schodach, a nas wtedy nie może tutaj być. Chodu... - to mówiąc pociągnął kobietę w kierunku wyjścia. Kierował się do szopki z narzędziami. Tam miał postanowić czy przeczekać zawieruchę i ponowić włamanie lub zwiać do koleżków. Wszak medyczne imponderabilia to nie w kij dmuchał. |