Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2014, 23:33   #106
Boreiro
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Dante

Choć nie upłynęło nawet pięć minut od podjęcia decyzji Dante nie mógł wytrzymać napięcia. Ciągnęło go do tego lasu jak może ciągnąć do mało której dziewki. Zaciskał zęby, chodził w kółko, nerwowo tupał, przechodziły go dreszcze. Był pewien, że czeka już z godzinę. Spojrzał na drużynę. Pieprzone nocne marki. Siedzą i ględzą. Krasnale chleją. Andrzej z Jaromirem gdzieś poszli. Pedały. Gdy Merkury zaczął opowiadać jak to zaczął coś gotował nie wytrzymał. Ruszył między drzewa.

Szedł szybko, aby rozładować napięcie. Potem chód przekształcił się w kolejno trucht, bieg i sprint. Zatrzymał się będąc głęboko w lesie. Nie mogąc złapać oddechu oparł ręce nad kolanami. Nie czuł nic poza tłukącym sercem i nieprzyjemnym potem, nie słyszał nic poza swoimi pazernymi oddechami, nie widział nic poza ściółką leśną, nie czuł na języku nic poza pozostałościami ohydnej kolacji, zmysł węchu odpoczywał. Nie podobało mu się to. Gówno nie wampir. Był taki sam jak wcześniej. Poczuł narastającą złość. Kusiło go, żeby ją rozładować na najbliższym drzewie.

Jaromir

Dwóch mężczyzn zagłębiało się coraz bardziej w las. Andrzej wyjaśnił taki stan rzeczy.

- Musimy wejść dalej, to drewno jest zbyt mokre.

Włochański nie mógł ocenić stanu nawilżenia drewna, ponieważ było ciemno i przemieszczali się dość szybko. Nigdy nie słyszał, żeby w głębi lasu chrust bardziej nadawał się na ognisko. Atletyczne plecy Andrzeja były w tym momencie całym światem Jaromira. Miał nieprzyjemne przeczucie, że nie znalazłby drogi powrotnej, gdyby został sam, a z drugiej strony jeszcze bardziej niepokojącą świadomość, że jest na łasce tajemniczego, brodatego faceta o niewiadomych zainteresowaniach. Ślązak omal nie zemdlał, gdy usłyszał czyjś głos.

-Powiedz coś o sobie. Skąd jesteś? Co robisz w życiu?

Nie był to lubiący nocne spacery leśniczy a jego osobisty przewodnik Andrzej. Jego głos brzmiał bardzo dziwnie. Jakby zmusił się do wypowiedzenia tych słów.

Zbigniew

Wilk otworzył oczy. Leżał. Czuł się cudownie. Jak po długim śnie w miękkich pościelach. Rozejrzał się.


Obozowe ognisko

Znajdował się koło lichego ogniska. Wokół siedziało kilka osób z kompanii. Gwen wyglądała wyjątkowo pięknie w ognistym świetle, a głos Merkurego był nadzwyczaj mało drażniący. Gdy tylko towarzysze zobaczyli, że żyje poczuli się zobowiązani, aby w osobie pewnego pryszczatego młodzieńca tą część historii, która ominęła Zbigniewa. Do tej pory Wilk nie wiedział, że można zepsuć tak fascynującą historię jak zaatakowanie ucieczka z bandyckiego obozu.

Lwią część opowieści stanowiły czyny i dokonania narratora. Jak obudził się nago i samotnie, jak z znalazł miasteczko terroryzowane przez bandytów, jak nakłamał, że umie dobrze czarować i jeśli tylko kichnie to ten zbójecki grajdołek się rozleci, jak ukradł kuca Niziołkowi i laskę w kształcie magicznego kostura starcowi i jeszcze wiele innych szczegółów opowiedzianych po prostu nudno. Co dziwne ominął wydarzenia podczas samego ataku, dziwnie się rumieniąc i tracąc zapał. Skończył na tym, że z racji naobiecywania Bóg wie czego ludziom z tamtej wioski wszystkie łupy przypadły im. Chociaż pozwolili mu zachować kostur, z którym teraz nawet spał.

Nagle zakończył opowieść i wypalił:

-Lubię zagadki. Chcesz zagrać?

Mięśnie Zbigniewa, co do jednego, trwały w całkowitym bezruchu.

-Tak? No to świetnie. Lecimy. To zadanie zadała mi kiedyś pani w szkole podczas rachunków. Mamy dwa dzbanki. Jeden ma pięć litrów, drugi trzy. Ale my chcemy mieć siedem litrów. I co wtedy? Ja oczywiście od razu wiedziałem. Taki ze mnie zuch chłopak!

Do ogniska przysiadł się Fagnus.

-Takie zagadki, młody, to z kumplami nazywaliśmy kacze pierdy. Każdy głupek zgadnie. Ja zaserwuję coś z wyższej ligi. Taki jeden kurdupel z włochatymi nogami opowiadał. Dobry był, cholera.

Krasnolud chrząknął i pięknie zarecytował:

Daj mu jeść,
a będzie żyć
daj mu pić
umrze. Co to?
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline