Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2014, 02:22   #25
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Charles Woodman

Soundtrack

[MEDIA]http://fc03.deviantart.net/fs19/f/2007/256/f/5/Docks_by_TotoRino.jpg[/MEDIA]

Krótkie, ale intensywne poszukiwania firmy kapusia dały Charlesowi aż za wiele odpowiedzi. Krótko mówiąc, firm od pasujących do zakończenia nazwach było zbyt wiele, by cokolwiek sensownego wyciągnąć z tego zalewu danych. Pozostawało sprawdzić wszystko na miejscu.

I tak zrobił. Znad kanałów wiało chłodnym wiatrem, mewy skrzeczały jak opętane, a barki i małe holowniczki uwijały się po zachlapanej mazutem wodzie, podobnie jak wyżyłowani ludzie o twardych spojrzeniach, pracujący przy obsłudze doków. Tu, w geograficznym jądrze Miasta, można było poczuć się trochę jak w innym kraju; portowy świat rządził się swoimi prawami i zasadami, i żył innym rytmem niż reszta miasta. Charles po części wiedział, a po części domyślał się, jak naprawdę wygląda tu życie, i to, że krew potrafi płynąć tu równie szerokim strumieniem, co wódka z przemytu i leniwe wody rzeki.

Kiedyś potęga Doków była o wiele większa; to na na nich i na Fabrycznej, jak na dwóch potężnych filarach, wzrósł miejski organizm, który, nabrawszy siły, w pysze odrzucił swoich brzydkich rodziców. Fabryki nie podniosły się po tym ciosie, nieodwołanie zamieniając się w depresyjne slumsy bez nadziei na poprawę. Doki dały sobie radę. Owszem, opuszczone magazyny, rdzewiejące wraki i puste nabrzeża, nadal straszyły bardziej, niż zachęcały, ale handel i interesy - tym razem ten mniej uznawane przez władze - aż kipiały pod tą opaskudziałą skorupą. Kto ma w ręku rzekę, ten ma klucze do miasta - mówiło stare cwaniackie powiedzonko, ale choć Hydra nie ustawała w wysiłkach, by położyć łapy (a raczej macki) na czymś więcej niż tych kilku przyczółkach, które miała, na razie nie udawało się osiągnąć bardziej znaczących rezultatów niż rozpętanie małej wojenki o wpływy.

Zakutany w płaszcz Woodaman zostawił auto z boku, i ruszył w głąb dzielnicy, bliżej rzeki, gdzie mieściły się firmy i działające magazyny. Po drodze minął nastolatków; ot lokalna fauna i flora, nieletni dilerzy, młodociane prostytutki, kurierzy, szpiedzy i mięso armatnie lokalnych gangów i grupek. Ale dostrzegł też kilka dzieciaków z tzw. "dobrych domów", nerwowo rozglądających się po ponurym otoczeniu, ale wyraźnie zaintersowanych tym zakazanym smakiem rozkładu i zła. Młodzieńcze fascynacje...

Jego myśli podryfowały ku córce. Wiedział, że tu bywała, jak pewnie większość zbuntowanych dzieciaków w jej wieku. Bóg jeden raczy wiedzieć, czego tu szukała, na co się natknęła, co mogło ją tu spotkać...Mężczyzna wzdrygnął się; lepiej znaleźć jak najszybciej dziecko i położyć kres tej lekkomyślnej eskapadzie.

Z odnalezieniem firmy poszło mu dużo lepiej, niż z poszukiwaniem zaginionej pociechy; po kilku niezobowiązujących pytaniach dowiedział się, że logo należy do tartaku "Madeleine", który miał tu część swojego biura i magazyn w porcie. Faktycznie, pod wskazanym adresem mieścił się skład drewna, przy którym kręciło się kilku ludzi. Do biura i magazynu nie było wstępu; Woodman dowiedział się tylko, że jeśli chce coś zamówić, powinien zgłosić się do głównej siedziby firmy, zaraz pod miastem. Albo biuro tutaj służyło faktycznie tylko do eksportu i zarządzania magazynem, albo była to jakaś wydmuszka...trudno orzec.

Wyglądało jednak na to, że jego cel mógł tu często bywać: na terenie składu wciąż kręcili się robotnicy, przyjeżdżały auta z materiałem. Kapuś mógł pojawić się w każdej chwili, skoro został tu sfotografowany.

Woodman postanowił chwilę zaczekać. Znalazł sobie ustronne, nie rzucające się w oczy miejsce. Praca powolutku ustawała. Dwa, góra trzy transporty, i skład pewnie zostanie zamknięty na noc. Charles ze spokojem przyglądał się pracującym ludziom...

...gdy nagle poczuł, że sam jest obserwowany. Nastroszona sowa usiadła na murku obok niego, nie dalej, niż kilka metrów od mężczyzny, wpatrując się w niego pomarańczowo-złotymi ślepiami. Kiedy Charles powoli odwrócił głowę, chcąc przyjrzeć się ptakowi, dostrzegł ze zdumieniem, że nie stoi przed magazynem tartaku, ale gdzieś indziej w dokach, na czymś w rodzaju małego podwórka, niegdyś przykrytego z góry daszkiem, z którego pozostały tylko metalowe, pordzewiałe pręty. Wszędzie wokół pleniło się zielsko i chwasty; nad sobą widział wysoką, płaską ścianę magazynu, na której ktoś wymalował olbrzymią, groteskową postać wybebeszonego na ołtarzu człowieka.

Sowa wzbiła się w powietrze i odleciała. W miejscu, z którego się zerwała do lotu, Charles zobaczył coś w rodzaju szmacianego pakunku; trącił go ostrożnie nogą, by zobaczyć, że są to pokrwawiony, elegancki nóż kuchenny i gazrurka, owinięte w jakiś ciuch. Krew na nożu była jeszcze lepka i świeża. Szara bluza wydawała mu się nagle dziwnie znajoma; Woodman wyciągnął dłoń, by bliżej przyjrzeć się znalezisku...

I obudził się na swoim punkcie obserwacyjnym przed magazynem. Było już chyba po pracy; ludzie gdzieś zniknęli, tak samo jak auta. Zasnął w trakcie warty...? Niemożliwe. Niedopuszczalne. Charles Woodman nigdy by sobie na coś takiego nie pozwolił!

Jego uwagę zwrócił nagle jakiś hałas. Ktoś mocował się z kłódką bramy; otworzył ją i szybkim krokiem skierował się do biura. Mężczyzna miał naciągniętą na oczy bejsbolówkę i postawiony kołnierz kurtki, ale z postawy i widocznego kawałka twarzy przypominał Hamiltona. Dłużej grzebał przy zamku w drzwiach wejściowych, ale poradził sobie i z tą przeszkodą, a po niedługiej chwili na piętrze budynku zapaliło się żółtawe światło.

Charles rozprostował się, rozciągając mięśnie. Kapuś - jeśli to był on - musiał mieć jakiś dobry powód, skoro najwidoczniej włamywał się do własnej firmy.

Wzdrygnął się lekko; mokry chłód znad rzeki przypomniał mu delikatnie, że długo się nie ruszał. Czas podjąć jakąś decyzję...

Gdzieś niedaleko odezwało się pohukiwanie sowy.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 05-01-2014 o 02:29.
Autumm jest offline