Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2014, 03:53   #2
Demoon
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Las, cisza, skupienie i samotność piątki zdesperowanych nieludzi. Tylko to niesamowite pragnienie ulgi i spokoju utrzymywało czarne macki paranoi i paniki z dala od ich wycieńczonych umysłów. Choć co do Drakko nie można było mieć pewności. Prawie biegł, z żądzą osiągnięcia celu tak widoczną w jego oczach, że nawet nie trzeba było na nie patrzeć. Szczególnie, że nie było to zbytnio możliwe - nawet Tłumaczowi trudno było dotrzymać mu tempa, nie mówiąc o malutkim, klnącym siarczyście w duchu Durkurze. Drakko jednak zdawał się tym nie przejmować, albo nie pozwalał się tym przejmować innym; jedno z dwóch. Dążył do celu tak bardzo zdeterminowany, jakby cel ten był rajem - a determinacja ta pozwalała innym w to uwierzyć. Szli szybko, w ciszy, skupieniu i wszechogarniającej istocie lasu.

***

- Zupełnie inaczej pachnie powietrze wolne od zapachu uciśnienia, ciemiężenia i dyktatury. - Rzucił z uśmiechem na ustach Drakko, zaraz po wdechu tak głębokim, jak gdyby to całe powietrze chciał mieć tylko dla siebie. - Wolność, znowu wolność. Tak jest chłopaki, to już jest wolność! - Krzyknął, odwracając się do reszty towarzyszy i wyciągając w górę lewą rękę w geście triumfu. Zaraz jednak zmieszał się i rozejrzał, gdy usłyszał nerwowe syknięcie któregoś z nich. - Spokojnie, nie usłyszą nas, są zbyt zajęci. Pokażcie lepiej tą mapę.

Przykucnąwszy do rozłożonego na ziemi kawałka papieru, zaczął wodzić po nim palcem. Pojechał do końca każdej z dróg, na koniec zostawiając wschodnią. Gdy dotknął punktu oznaczonego jako Esmeltaran, zastanowił się chwilę. Popatrzył po wszystkich towarzyszach, a ci z nich, którzy dalej śledzili hobgoblini palec, widzieli jak ucieka on *wpław* przez jezioro, a potem bezładnie rusza w kierunku południa. Twarz Drakko stała się lekko rozmarzona, a gdy po chwili spojrzał na niebo, można było czytać emocje wprost z niej.
- Południe, wspaniałe południe, czy południe chce Drakko z powrotem dla siebie... ? - Mówił, lecz na pewno nie do swoich towarzyszy. Ci zaś widzieli, że odpłynął, więc wreszcie mogli skupić się na planie.
Durkur doczłapał mocno zdyszany do głównej grupy. Prawie w na czas by usłyszeć ostatnie słowa Drakko.
- Cso południe? Jakie południe? Wy chcieć iść na południe? Czemu nie na północ? - Dopytywał się trochę z przekory Durkur.
Morkgrub złapał mapę i zaczął ją analizować z wyrazem bolesnego wysiłku na twarzy. Chyba nie był zbyt dobrym kartografem - trzymał mapę odwrotnie, poza tym po długiej chwili milczenia postukał palcem po jakimś morzu, czy oceanie i wydumał:
-Tu… niebieskie, czyli woda. Tam nie pochodzimy. - Dał mapę innym i rozejrzał się wokoło, po czym warknął - Idźmy do wroga! Tam gdzie są ludzie, tam jest nasza chwała! Idźmy tam, atakujmy ich, osłabiajmy. Każdy ludź mniej to pomoc hordy. A Horda ruszy na nich i my będziemy bohaterami. Bo ten. Jak dużo ludziów zabijemy to nie będą pamiętać o naszej… - tu namyślił się instensywniej, drapiąc po czole, w końcu wysapał - no o tym, że poszliśmy przodem, żeby wyrąbać drogę. Bijmy ludzi. Na ludzi! Po sławę, walkę, dupy!
- Taa… po sławę i walkę to być dobre. Durkur chcieć dużo wygranej walki. Dużo łupów i bogactwa - wtrącił się znowu kobold - ludzie być dobry cel. Oni słabi i bojący. No i mieć dużo łupów - Dorwawszy się w końcu do mapy zaczął ją pilnie studiować - Mose do Tethyr? Albo do Zielonego Matecznika i atakować osady na obrzeżach? Co wy na to?
Słowa towarzyszy wyrwały hobgoblina z kojących wizji południa.
- Powariowaliście? - warknął Drakko zabierając mapę Morkgrubowi. - Przecież jeśli rozpoczniemy jakąkolwiek potyczkę z ludźmi, to zaraz to wyjdzie na jaw! Sythilis dowie się, że jego oddziały rozpoczęły kolejną walkę bez jego zgody. Łącząc to z naszą ucieczką, Morkgrub - Spojrzał w kierunku orka, uśmiechając się kącikiem ust. - Od razu będą znali nasze położenie. - Chwilę jeszcze patrzył się besztającym wzrokiem na towarzyszy, po czym rysy jego twarzy złagodniały, a on spojrzał gdzieś w dal.
- Też chętnie pościnałbym parę człowieczych łbów. Ale to się równa z wyrokiem na nas, więc musimy się oddalić! Nie możemy toczyć walk na terenie Amn, zrozumiano? Oczywiście jeśli chcecie przeżyć.
- Drakko być strachliwy. Ludzie są słabi. Choć pomysł żeby opuścić Amn i mnie się podoba. A więc na południe do Tethyr? - Kobold popatrzył pytająco po członkach drużyny, którzy jeszcze się nie wypowiedzieli.
- Drakko nie jest i nigdy nie będzie strachliwy! - Ryknął na Durkura. - Ale nie po to uciekamy, aby dać się złapać! - Dodał nieco ciszej, przypomniawszy sobie o konspiracyjnej ciszy, jaka powinna im towarzyszyć.
- Pozwolę sobie zauważyć, że wydaje się mało prawdopodobnym, że tylko nasza grupa odłączyła się od oddziałów regularnego wojska, co więcej pomimo tego, iż armie Sythylisa okopały się i zajęły obronne pozycje nie znaczy to, że na froncie nie toczą się żadne walki. Jedna i druga strona wysyła zwiadowców, nasza także pewnie chętnych łupów dezerterów więc niewątpliwie pomiędzy ludźmi a naszymi panuje całkiem spory chaos. - Postanowił wtrącić się Tłumacz mówiąc powoli, często robiąc pauzy by dokładnie przemyśleć każde wypowiadane zdanie - Jeśli więc jesteśmy ufni w nasze siły, podróżowanie przez tamte rejony mogło by być prostsze niż poruszanie się za liniami którejkolwiek z armii. Przypuszczam także, że jeśli wojska Sythylisa ponownie ruszyły by do ofensywy z łatwością mogli byśmy się w nie wmieszać. Z drugiej jednak strony ucieczka także ma swoje zalety. W każdym wypadku jeśli tylko spotkamy swoich warto powoływać się na rozkazy jakiegoś nieżyjącego dowódcy, w najgorszym wypadku wcielą nas znowu, wtedy znów uciekniemy.
Kobold skrzywił się widocznie na słowa tłumacza po czym zaskrzeczał.
- Oj nie podobać mi się to, nie podobać. Strefa wojenna to duso wojska. Duso przysposobionych do walki, niebespiecznych przeciwników. A co będzie jak się nadziejemy na silny oddział wojskowy? - tu uniósł palec i zrobił krótką pauzę - Nie lepiej udać się gdzieś gdzie nie ma wojska, gdzie ludzie żyją gnuśnie i bespiecznie? Tam grabić i napadać niepsygotowanych?
Hobgoblin chwilę zastanawiał się nad słowami trolla, po czym zmarszczył brwi i powiedział:
- Nasi dowódcy szybko zauważą, że nie ma nas w obozie, więc będą nas szukać. A ja jestem dosyć charakterystyczny - Mówił coraz głośniej. - Widziałem co się dzieje z dezerterami i wolę tego uniknąć. Północ albo południe.
Morkgrub przysłuchiwał się rozmowie myśląc intensywnie. Co chwilę próbował coś wtrącić otwierając usta, ale miał na tyle mało prędkości mówienia (myslenia?) i siły przebicia, że jak już w końcu mógł dorwać się do głosu, to nie pamiętał o co mu chodziło. Łypnął jednak na Drakko i odchrząknąwszy zaczął:
- Ej! Jak już decydujemy gdzie leziemy, to ważna rzecz mi się przypomniała mi się. Kto będzie dowodzić? Co?
- Ja jezdem za południem - wtrącił Durkur - co zas do dowodzenie to jasnym jest że powinna rzomdzić jednostka nainteligentniejsza czyli to jestem ja. Durkur Wspaniały rzecz jasna - Skończył i powiódł dumnym spojrzeniem po towarzyszach z których większość była przynajmniej dwa razy od niego większa.
- Ha! Ja jestem za! Jestem przeciwnikiem sztywnych struktur dowodzenia, ale za nim mogę iść - Troll trochę sobie pokpierwał, ale generalnie było mu po prostu wszystko jedno, zaś ten pomysł wydawał się całkiem zabawny, idealny by zabić nudę dnia powszedniego.
Morkgrub patrzył to na jednego, to na drugiego, drapiąc się po głowie. W końcu jednak usiadł opierając się o jakieś zbłąkane drzewo i burknął, jakby obrażony:
- Jak wybierzecie szefa, to mi powiedzcie. - po chwili ciszy ryknął wyjaśniająco - Chodzi o tradycje plemienne! - Potem splótł ręce i splunął na bok, podirytowany brakiem zdecydowania reszty grupy - No, czekam! Niech pokaże się przywódca!
Rozmowa o wyborze przywódcy wyraźnie rozbawiła Drakko.
- To, kto tutaj rządzi było już dawno ustalone i jestem to JA! - Ostatnie słowo wykrzyczał, wskazując na siebie ręką.
Morkgrub ożywił się słysząc Drakko i wstał unosząc ręce w górę w geście zwycięstwa, równocześnie krzyknął:
- NO! I O TO CHODZIŁO! NA TO CZEKAŁEM!
Po czym pokręcił głową rozgrzewając mięsnie karku, które zaczęły trzaskać i podszedł dziarskim krokiem do Drakko.
- No, to teraz sprawdzimy - powiedział - do końca nie wiadomo, czy do siebie, czy do nich - po czym uniósł prawą rękę do tyłu i wystrzelił prawym prostym w twarz przyszłego lidera.
Drakko schylił się pod pięścią Morkgruba i od razu walnął na odlew. Ork jednak również wykazał się refleksem, a potem zaczęła się regularna bójka. Hobgoblin dwa razy dostał w gębę od barbarzyńcy, po czym odskoczył dwa kroki do tyłu i pokazał swoje ostre pazury u rąk.
- Koniec, bo będę musiał walczyć bez dawania forów! - Krzyknął, obnażając kły.
Morkgrub był dumny, że udało mu się dosięgnąć przeciwnika. Na groźbę niebieskoskórego zareagował uśmiechem, rykiem i słowami:
- Ten kto chce zostać dowodcą musi udowodnić w boju, że jest najsilniejszy! Pokonaj mnie, a będę służył Ci do końca!
Po tych słowach, kiedy wreszcie okazało się o co mu chodzi, rzucił się w kierunku Drakko szarżując na niego. Morkgrub należał do tych orków, którzy uczyli się na popełnianych błędach. Oznaczało to jednak, że owe błędy popełniał. Gdy zbliżał się do Drakko przez głowę przeszła mu niezbyt bystra myśl, że w sumie mógł wcześniej wziąć korbacz.
W tym czasie Drakko uniósł obie ręce, zaciśnięte w pięści, przed siebie, po czym wpatrując się w nie wymówił kilka dziwnych słów. Obie wydawały się lekko zwiększyć i przybrać kolor kamienia.
Morkgrub postanowił się nie przejmować czymś tak mało istotnym jak brak broni i po prostu rzucił się na przeciwnika z gołymi pięściami. Dziki styl opłacił się - korzystając z rozpędu udało mu się uderzyć potężnie z wystawionego łokcia, którym walnął w niebieskiego.
Widać było, że czar zrobił różnicę. Cios Drakko poszybował o wiele szybciej i pewniej niż ostatnie i Mokrgrub zdecydowanie to odczuł. Odpowiedział na to jeszcze jednym prostym, lecz następny cios Drakko sprawił, że lekko się zatoczył.
Morkgrub po mocnym gongu od Drakko był na chwilę zamroczony, toteż jego następne ciosy w postaci bezmyślnych machnięć ręką nie sprawiły problemu Niebieskiemu, któremu wystarczyło uchylić się przed nimi - niestety tym samym zgubił równowagę i jego cios był niecelny.
W odpowiedzi Drakko zatańczył piękny, bokserski taniec. Morkgrub wybrał jednego, drugiego i ostatecznie trzeciego prostego, po którym ugięły mu się nogi, ale nie upadł.
Jakoś im dłużej się prali, tym bardziej Grimskab miał wrażenie, że na początku lał Drakko równo, a później tamten zaczął mu się odkuwać. Na tyle, że po jednym z jego ciosów zaczął się lekko zataczać i unosząc dłonie w geście pokoju wystękał:
- Bracia… mamy… lidera! - po czym gruchnął plecami o ziemię i ciężko złapał powietrze.

Mechanika:
Drakko
Morkgrub
 

Ostatnio edytowane przez Demoon : 19-04-2014 o 22:15.
Demoon jest offline