Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2014, 15:25   #183
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Odprawa nie trwała już długo, a chwilę potem przesiedli się do luksusowego samolotu, który zabrał ich z powrotem do Jemenu. Po drodze Valerie, która była najmniej zmęczona z wszystkich najemników zajęła się spisywaniem raportu za pomocą jednego ze znajdujących się na pokładzie komputerów, dostępnych dla pasażerów. Skoro wystarczył im raport jednej osoby, po prostu dość szczegółowo spisała wszystko co działo się w trakcie misji, od momentu kiedy zostali wysadzeni z helikoptera, przed granicami Mogadiszu.
W raporcie pominęła tylko dwie sprawy. Fakt, że kobieta z amnezją znaleziona w laboratorium, wyglądała jednocześnie jak lekarka Angela Harper i pani Maria Boven sprzed prawie czterdziestu lat. Nie napisała też o spotkaniu grupy Jane. Decyzje o opisaniu lub całkowitym pominięciu tego incydentu pozostawiając Foxowi. Całość została napisana w suchej, prostej formie skupiając się jedynie na wydarzeniach z pominięciem uczuciowych reakcji i zachowań osób biorących udział w misji.

***


Słysząc słowa Petera najemniczka odwzajemniła jego uśmiech i powiedziała:
- Cieszę się, że moja interwencja zadziałała na czas. Cholernie nie lubię tracić towarzyszy w trakcie misji. - Potem z pewnym wahaniem by go nie urazić w coś bolącego stanęła na palce i musnęła w policzek.
- Trzymaj się Wig i nie zasiedź na tych wakacjach. Mam nadzieję, że jeszcze razem gdzieś się wybierzemy.
Wraz z najemnikami i towarzyszącą im Angelą poszła za Kate. Skoro Miracle chciało bezpiecznie przewieźć jej broń nie miała nic przeciwko temu. Zwłaszcza, że łatwiej było ją było wwieźć na maleńką wysepkę na Oceanie Spokojnym niż do Nowego Jorku gdzie teraz się wybierała.
Do świąt zostało już tylko kilka dni, a gdzie lepiej robić prezenty niż na Fifth Avenue?

Propozycja kolejnej pracy zapowiadała się dobrze. Ten pracodawca płacił dobrze i dbał o swoich ludzi. To było wielką zaleta w pracy najemniczej, a niestety bywało z tym różnie.
Termin także był dobry. Akurat zdąży się znudzić spokojnym życiem na łonie rodziny i senną atmosferą świąt. Bez wahania zgodziła się więc ją przyjąć.
W końcu zapowiedzieli jej lot, więc pożegnała się z wszystkimi, na chwilę zatrzymując się przy Irlandczyku:
- Do Świąt planuję pobyt w NYC. Coś wspominałeś o miłym relaksie w przyjemniejszych okolicznościach... gdybyś miał jakąś ciekawą propozycję pisz na ten adres. - Valerie podała mężczyźnie karteczkę z zapisanym e-mailem. Pogładziła go wymownie po pośladku, zarzuciła na ramię torbę z rzeczami, które zabierała na pokład i ruszyła w kierunku sali odlotów.

***


Elegancki konsjerż w czarnym uniformie, pochylił się w lekkim ukłonie otwierając drzwi przed wysiadającą z taksówki, ubraną w biały kożuszek do pasa i równie białe, idealnie odprasowane spodnie kobietą. Jak na tę porę roku, chodzenie w jasnych ubraniach było przedsięwzięciem dość ryzykownym. Z drugiej strony Nowy Jork nigdy nie był przyjaznym miastem dla ludzi ubierających się w jasne ubrania. Kobieta najwyraźniej nie przejmowała się wszechobecnym na ulicach błotem powstających z topniejącego śniegu. Kilka smug przylgnęło do jej równie białych jak reszta odzienia butów gdy tylko postawiła stopy na chodniku. Jednak swobodnie przeszła do środka, podając portierowi wierzchnie odzienie i odwracając się do już czekającego na nią maitre d'hotel.
- Witamy w Le Bernardin Miss Donaldson. - Powiedział w profesjonalnym uśmiechem – Dawno nie mieliśmy okazji gościć pani u nas. Pani Dubois już czeka przy tym samym stoliku co zwykle.
Obrócił się bokiem przepuszczając gościa przodem i ruszając zaraz za nim.
- Miło znowu cię widzieć Pierre – Odpowiedziała kobieta witając go lekkim skinieniem głowy i kierując się w kierunku stolika. - Co słychać u twojej córki? Pamiętam, jak ostatnio mówiłeś, że spodziewa się dziecka. - Zapytała z uśmiechem.
- Dziękuję za pamięć Miss Donaldson urodziła miesiąc temu, pięknego, silnego chłopaka. - Powiedziała z dumą i wyraźnym zadowoleniem.
- No to wspaniała nowina. Gratuluję. - dodała dochodząc do stolika.
- Czego? - Zainteresowała się elegancka blondwłosa kobieta siedząca przy stoliku do którego podeszła nowo przybyła.
- Pierre właśnie mi się chwalił, że został dziadkiem. Witaj Monique. - brunetka nachyliła się ku niej i musnęła ustami jej policzek – Cieszę się, że cię widzę.
- O tak ja też już słyszałam tę radosną nowinę.
- Uśmiechnęła się do mężczyzny, który odkłonił się w odpowiedzi i dyskretnie oddalił od stolika. - I ja się cieszę Denis, ostatnio zbyt rzadko pojawiasz się w Big Apple. Zamówiłam już przystawki. - Powiedziała zmieniając temat. - Możesz mi przy nich opowiedzieć co to za tajemnicza sprawa z tą Marie Boven.

Przez chwilę Shade spokojnie delektowała się jednym z arcydzieł kulinarnych szefa kuchni. Potem sięgnęła do kieszeni żakietu i wyjęła z niej wyłączony holofon.
- Masz tam kilka zdjęć z tajnego laboratorium Umbrelli pod Mogadiszem. Odczytaj je w bezpiecznym miejscu, a potem zniszcz urządzenie. Nikt nie zabronił nam rozpowszechniać tych informacji, ale Umbrella będzie bardzo niezadowolona, gdy to wypłynie, więc wiesz jak jest...
- Tak, tak
– Francuzka skinęła głową z lekkim uśmiechem – anonimowe źródło...
- Właśnie. Nie nagrywaj. Po prostu słuchaj.
– Denis opowiedziała przyjaciółce o misji w Somalii. Le Bernardin, poza świetnym jedzeniem i dyskretną obsługą miało jeszcze jedną wspaniałą zaletę. Doskonale blokowało wszystkie prowadzone przy stolikach rozmowy, tak by nic nie wydostawało się na zewnątrz. Mimo to Shade i tak włączyła specjalnego blokera uniemożliwiającego jakiekolwiek nagrywanie. Nie dlatego, że nie ufała Monique. Po prostu dlatego, że tak została wyszkolona.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 22-08-2014 o 20:29.
Eleanor jest offline