Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2014, 17:53   #18
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Pulsujące tętno w uszach połączone z piskiem, który słyszał tylko on, towarzyszyło Ghrarr'owi w drodze powrotnej. Prowadząc konia, a raczej pozwalając mu kroczyć z pyskiem podszczypującym narsaińskie ramie, rozmyślał nad całą zaszłą sytuacją.
Dwa razy, został nazwany w języku, którego od długiego czasu nie używał. Dwa razy został przezwany w sposób, którego by się nigdy nie spodziewał. Uroczysty, zarezerwowany tylko dla obrzędów, przywódców i duchowych przewodników, dialekt rodzimego języka oraz słowa niedotyczące, jak się mu zdawało, jego samego.
"Felrat"... To jeszcze zrozumiałe, pośród drzew zasłaniających znikomą księżycową poświatę jego tatuaże, a dokładnie ich brak, byłyby niewidoczne.
"Irnarh"... Skąd ona wiedziała? Przecież nawet sam do końca nie rozumiał czym tak naprawdę jest. Czy ten atak był przez JEJ polecenie czy była tylko słabym obserwatorem bez możliwości protestu?
I o co chodziło z tą pomocą? Czy skórokształtni byli mścicielami, złoczyńcami czy może czegoś bronili...

Nieomal wszedł w ognisko zaprzątając sobie tym głowę. Jednak ocknąwszy się w porę (połowa niedokończonego kroku zastała jego stopę nad palącym się polanem) przy wtórze wybuchu śmiechu ze strony Vindieriego, chwycił za krążącą już którąś kolejkę butle i dopił resztę jednym haustem.
- Nie pytaj - uprzedził zdziwioną minę i półotwarte usta Madyassa

Prawie przez mglę dojrzał nowo-przybyłego, a zgoda na podróż do jakiegoś miasta była mu obojętna. Wciąż bowiem widział twarz i nieporuszające się usta dziewczynki. Oraz oczy... Oczy wwiercające mu się w świadomość...

* * *

W Havensteyn, pod "Rozhłestaną Zakonnicą" gdzie cała zgraja służąca za ochronę karawany miała nocleg, Ghrarr usiadł się blisko okna, tyłem do ściany przodem do wyjścia. Na drewnianym, dębowym, stole z grubych desek stał kufel z grzanym piwem, lub czymś co w oberży za to uchodziło, oraz ciepły jeszcze udziec. Co do gatunku owego udźca Narsain nie był pewny, choć wyglądało mu bardziej na psi niźli barani, to pachniało przyzwoicie, a ostry smak przypraw z ziołami zabijał wszelkie nieapetyczne odczucia na języku i w przełyku.

Obserwował w kącie, spod kaptura, całą miejską zbieraninę. Ci bowiem, którzy nie mieścili się już w przybytku religii, albo z natury za nią nie przepadali, zbiegli się właśnie tu. Na tyle blisko, by w razie ewentualnego cudu czy apokalipsy znaleźć boskie schronienie w aurze kościoła i na tyle daleko by podłapywanie cycatych dziewczyn, (rozmiarów średnich i większych, i nie chodzi tutaj jedynie o krągłości z przodu tułowia ale o całokształt bardziej) roznoszących napitki nie uchodziło za niepolityczne.

-Podobno staremu Jozanowi rozcięło bebechy od jajec aż po kark - Ghrarr dosłyszał ze stolika obok ulokowanego nieco bliżej schodów a z wejścia wydającego się tym już ostatnim w kącie - Jego stara wpadła w taką histerie, że znaleźli ją wtuloną w ciało z histerycznym śmiechem. Cała ubazgrana krwią męża. Trzech musiało ją odrywać z czego jednego pogryzła, nie przestając się śmiać. Dopiero jakiś przyjezdny cyrulik wcisnął jej coś na uspokojenie...
Narsain nigdy nie był dobry w śledztwach i zbieraniu informacji, ale nic tak nie skłania do zwierzeń jak godziwy trunek, w ilościach większych niż przeciętna. A z tego co usłyszał i widział, okoliczności takowych wymagały.
Otrząsnął się ze wspomnienia pokreślonej w mozaikę bramy. Oraz tego, że miał nawrót "wodospadu", który niczym igła wbił mu się w umysł na widok śladów po skórokształtnych.

- Święto jakieś? - przez ułamek ciszy w izbie przedostał się głos jednego z przybocznych Sergiego. Ricar.. chyba tak miał na imię. Narsain wytężył słuch, wygaszając inne rozmowy do niezrozumiałego szumu aby skupić się na tym jednym konkretnym tonie. Odsłonił nawet swe ostro zakończone ucho. Niewiele osób wiedziało, a tylko trochę więcej się domyślało, że kształt ucha Dziecka Lasu pomagał im lepiej wyłapywać dźwięki. Wydłużona i większa - o niecały cal - małżowina działała niczym dodatkowy żagiel zbierając szerszą od ludzkiej gamę dźwięków. Na percepcję słuchową wpływ miało jeszcze coś w środku ucha, jak tłumaczył Narsainowi dawno temu szalony zielarz, ale co dokładnie to Ghrarr nie miał pojęcia.
Nawet głośne beknięcie piekarza, który przyszedł w przerwie na głębszego zredukowane w tej chwili było do odgłosu muchy. Która lata pod sufitem desperacko bzycząc i chcąc od domownika otrzymać nieco uwagi.
Wytężony niemal do granic słuch zarejestrował stukot odkładanej szklanicy i delikatny świst szmaty, ułamki sekund temu myjącą ową szklanicę. Splunięcie szynkarza świadczyło o chęci do rutynowej, niemal wyuczonej dzisiejszego dnia przemowy.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline