Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2014, 21:45   #336
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Shiba

Nowe zadanie


Kobieta nie musiała długo czekać aż Loki sprowadzi do niej dawnych sojuszników. Zaraz po tym jak wytłumaczył jej nowe kompetencje i zadania, zniknął, pozostawiając ją w mroku jedynie z zamkniętym w próbówce szaleństwem i Jokerem.
Jednak nim tej zdążyła zbrzydnąć cisza przerywana jedynie cichym bulgotem cieczy w naczyniach, bóg kłamstwa i ułudy pojawił się znowu z dwoma kompanami.

Krio był cały zapłakany, a olbrzymie bańki złożone z glutów wystawały z jego nosa. Jednak gdy jego zapuchnięte oczy dostrzegły Shibę, od razu wyskoczył spod dłoni bóstwa i rzucił się na nią mocno przytulając się do ciała kobiety. Co prawda nie omieszkał przy tym mocno osmarkać i zmoczyć łzami stroju który ofiarował jej Loki, ale raczej było tutaj sporo szat do wymiany.
- Nghdy whęchej nhe umieraj… –jęknął zduszonym przez łzy głosem dzieciak, nie mając zamiaru wypuścić dziewczyny z objęć.

Kaze natomiast podszedł do sytuacji na o wiele większym luzie. Opierając o ramię swoją bron i oglądając łzawe powitanie z Krio.
- Yo. Widać nawet śmierć nie oparła się twoim cyckom, co? – przywitał się unosząc w górę dłoń. – Jak rozumiem teraz pracujemy dla Pana bożka w okularach? –dopytał zerkając na Lokiego, który stał teraz przy wielkim zwierciadle.
Gdy Shiba rzuciła w jego stronę okiem dostrzegła, iż Pan kłamstwa i aktualny namiestnik Hadesu wygląda na dość zirytowanego, mruczenie pod nosem było zresztą tego dowodem.
- Daje się i wszystko na tacy… a Ci dalej…. głupi śmiertelnicy. – mruczał obserwując coś w szklanej tafli.

-Zmiana planów. –zwrócił się w końcu do Shiby. – Jako pierwsze zadanie musisz zdobyć dla swoich dawnych przyjaciół transport. Następnie zaś zawieź ich do Larazu. Dopiero gdy uporają się z tym co tam siedzi przejdź do dalszej części planu. –stwierdził Loki splatając palce. – Ja w tym czasie wraz z jednym ze swych współpracowników pójdziemy dać im do zrozumienia która ze ścieżek jest słuszna… prawda Bachusie?


Po tych słowach z ciemności wyłonił się osobnik o kozich rysach i takiej też bródce. Dokładnie ten którego w teorii pod Czarną wodą, pokonała grupa bohaterów na początku tej opowieści.
- Skoro taka jest potrze…Baaaa… –zabeczał Bóg wina i zabaw, który najwyraźniej nie był zadowolony z wezwania go. – To twój nowy czempion… beee? – zagadnął zerkając na Shibe, jednak Loki obejmując go ramieniem, dał do zrozumienia że teraz nie pora na rozmowy. – Wyślę was tam gdzie powinniście znaleźć odpowiedni statek… –dodał Loki unosząc do góry palce.

- Wyślę was tam gdzie powinniście znaleźć odpowiedni statek… –Kaze wystawił język i robiąc niezbyt mądra minę przedrzeźnił Boga za jego plecami. Widać nie w smak były mu ciągłe teleportacje.


Cos pyknęła i cała trójka zniknęła.

~*~

Kobieta z wtulony w nią Krio i Cienistym zabójcą, który jak na złość został przeniesiony do góry nogami, opadli na piaskową wydmę. W dole majaczyła zniszczona wioska, w której jednak panował dość spory ruch. Jednak to nie ona przyciągnęła wzrok dziewczyny, a spory wrak statku. Statek znajdujący się na środku pustyni przy którym kłębiło się sporo osób, był doprawdy widokiem niecodziennym. Czyżby Loki chciał by ta przypłynęła do góry tysiąca pytań?

Ren

Przebudzenie


Wojownik otworzył oczy. Jego umysł wyłonił się z ciemności a ciało odzyskało czucie. Co ciekawe znowu widział, mimo iż palcami wyczuwał bliznę przechodząca przez oboje oczu jego wzrok funkcjonował jak należy. Jak długo był nieprzytomny – trudno powiedzieć.

Powstał z mokrej posadzki jaskini, do której zaprowadzić go musiał kościej. Dopiero teraz zobaczył iż jego rękę otacza czarna zbroja. Szybkie spojrzenie w dół, dało jasny obraz sytuacji- całe ciało Rena okute było pancerzem z czystego mroku. Czyżby oszalał? A może rycerz z którym walczył w rezydencji czymś go zaraził?
Na te pytania nie znał w tym momencie odpowiedzi.
Jedyną częścią wolną od pancerza była głowa, zapewne była to sprawka jego rozmowy z klonem.

Ren dostrzegł iż ściany jaskini są mocno porysowane i poznaczone licznymi szramami, jak gdyby drapał po nich pazurami. Nie trudno było się domyślić, że jego ciało musiało ruszać się we własnym zakresie, zaś gdy on zaczął walczyć o przejęcie kontroli musiał zachowywać się jak niespełna rozumu pijany człek.

Chłopak dźwignął się na nogi, zaś do jego uszu dotarł dźwięk obijania się stali o stal, oraz zapach krwi. Dobiegał oto sprzed wejścia do jaskini, bowiem wraz z zapachem posoki niósł się stamtąd lekki wietrzyk. Pytaniem było czy Ren chciał sprawdzić co to jest, czy może uciec w głąb jamy?

Reszta

Jeżeli Góra nie przyjdzie do Salomona to…


Mimo pokonania Ririego i dowiedzenia się o naturze choroby oraz miejscu gdzie się rozwijała, grupa bohaterów tej opowieści postanowiła dalej przeć do góry tysiąca pytań i wodospadu spadających łez. Każdy z nich miał ku temu własne powody i pobudki, nikt nie mógł im wszak zabronić ruszenia w tamtą stronę.
Surokaze pożegnał się z Elie oraz swoją ukochaną. Obie postanowiły zostać w mieście by pomóc w jego odbudowie, oraz ustaleniu nowych praw i porządków. Długouchy był na to przygotowany po łóżkowej rozmowie ze swoją luba, jednak i tak poczuł lekkie ukłucie w sercu, na myśl o kolejnym rozstaniu.

Nowością dla Gorta była też wieść o tym że Khali postanowił zabawić w Lukrozie dłużej. Mnich stwierdził, że musi odzyskać siły i poświęcić trochę czasu na trening, by nie narobić kapitanowi więcej kłopotów. Obiecał, że gdy Gort wróci ze swej wyprawy w stronę góry, to ponownie do niego dołączy by wspomagać go swym sztukami.

Mieszkańcy zaopatrzyli swych wybawców (którzy przy okazji rozwalili spora część miasta lecz to już szczegół niewarty dłuższego wspominania) w prowiant jak i konie. Calamity zajął miejsce na potężnym wojskowym wierzchowcu, zaś miejsce za nim piastował… pomarszczony starzec któremu wszak obiecał eskortę. Jego dziwny wózek na kółkach, został rozkręcony i przymocowany do tobołków po obu stronach szkapy.

Z dobraniem koni dla Fausta, Nino Przydupasa oraz Surokaze problemów nie było. Co prawda naukowiec był mocno zdegustowany koniecznością jazdy na żywym, śmierdzącym bycie, ale w końcu dał się przekonać. Chociaż nie zmienia to faktu iż przyjął postawę bardziej pasującą dla dam, siadając tak by suknia jego dziwnego stroju swobodnie zwisała z boku szkapy, oraz zastrzegł że galopować nie zamierza.

Gort okazał się największym wyzwaniem jeżeli chodzi o dopasowanie wierzchowca. W końcu jednak udało się wsadzić go na konia który wcześniej należał do Ugmara. Miał on chyba w sobie cos z demona, bowiem mocno się stawiał, a jego zęby były całkiem ostre, jednak po jednym mocniejszym ciosie pirata, uspokoił się i potulnie wiózł nowego jeźdźca.

Mijały dni, zaś góra była coraz bliżej… a nawet za blisko jak się okazało. Jednej nocy obudził bowiem podróżników nagłe blask. Horyzont zapłonął. Miasteczko oddalone zaledwie o dwa dni drogi, stało w płomieniach wysokich niczym najwyższe lasy, cała góra na której mieszkały wiedźmy buchała ogniem piekielnym. Nikt nie wiedział jak i dlaczego się to stało, był to nagły wybuch niszczycielskiego żywiołu. Jak gdyby jakiś wyższy byt miał w tym swój udział.

Gdy wszyscy wpatrywali się w płonący horyzont, za ich plecami ktoś cichutko zakaszlał…


… staruszka o czarnych oczach i twarzy zmarszczonej jak ta należąca do eskortowanego przez Calamitiego starca. Wpatrywała się w bohaterów, jak gdyby przedzierała się przez ich dusze, zachowując całkowite milczenie. Czyżby to wszystko było snem, albo jakaś wizja zesłana przez wróżki z góry?
- Dziesięciu opuściło dom, jednak tylko trzech dotarło do celu… –mruknęła starowinka dalej wpatrując się kolejno w każdego z uczestników wyprawy.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline