Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2014, 00:14   #21
TSF
 
Reputacja: 1 TSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłośćTSF ma wspaniałą przyszłość
Samuel

Ból. Przeszywający i wszechobecny ból, który zdawał się nie mieć końca wybudził Samuela z letargu. Nie umiał złapać oddechu, było mu zimno i gorąco zarazem. Próbował skupić swój wzrok na czymkolwiek, jednak rażące słońce bedące w zenicie skutecznie niweczyło jego starania. Dopiero po dłuższej chwili, gdy oczy przyzwyczaiły się do jasności mógł mieć pełny obraz sytuacji.
Był ukrzyżowany. Miał srępowane ręce, przebite nadgarstki i stopy, w ustach ocet a na głowie koronę z cierni. Tuż przed nim, parę metrów niżej stała znajoma postać.

-Sam.

Zwróciła się do niego głosem pełnym troski.

-Co oni Ci zrobili? Jak mogłeś na to pozwolić? Przyrzekałeś sobie przecież, że nigdy więcej do tego nie dopuścisz, że nie pozwolisz aby ktos inny miał władzę nad Twoim życiem, tak jak ten głupiec ponad dwa milenia temu. Postąpiłeś zbyt pochopnie. Sam jesteś sobie winien. Nie pamiętasz już czego Cię uczyłem? Śmierć przychodzi w róznej postaci. Czasami trzeba być wężem aby skusić kogoś do spróbowania owocu. Nie od razu rozlewasz wszystkie czary z plagami na głowy potępionych. Najpierw zdobądź ich dusze, potem będziemy się martwić o resztę. Jak sądzisz? Czyż nie mam racji?

-------------------------------------------------------------------

Alexander, Oliver, Valentina


Victoria z zainteresowaniem przysłuchiwała się wymianie zdań jej przyszłych podopiecznych. Próbowała oszacować to, ile strat kosztował ją incydent z Samuelem. Bilans okazał się nienajgorszy, tylko Valentina wyraźnie się zdystansowała. Nad nią będzie musiała też najwięcej popracować. Nad nią i Samuelem oczywiście, choć w obu przypadkach z różnych powodów.

-Skoro wszystko już ustalone, to ja pozwolę zabrać się z Tobą doktorze. Poradzę sobie z tymi... obwodami. Siłą rzeczy Samuel pojedzie z nami, będę miała go na oku.

Mówiąc to podniosła ciało śpiącego mężczyzny i zaczęła je wlec w stronę samochodu. Alexander pomógł jej z drzwiami i już po chwili nieświadomy niczego pasażer ulokowany został na tylnim siedzeniu po stronie kierowcy. Zaskrzypiało, zabujało ale na szczęście nic nie odpadło.

-Co do motoru, zgadzam się. Najlepiej będzie jeśli Oliver się nim zaopiekuje. Nie chciałabym dawać Samuelowi kolejnych powodów do gniewu, bo domyslam się, że po przebudzeniu nie będzie zbyt przyjazny.

Kiedy skończyła, wszyscy byli już gotowi do wyjazdu. Oliver tylko przez chwilę mocował się z zapłonem Harleya, a Valentina poprawiła jedynie chustę i skinęła głową w akcie gotowości.

--------------------------------------------------------------------------

Blask niemal pełnej tarczy ksieżyca przy bezchmurnym niebie pozwalał na bezproblemowe prowadzenie pojazdu. Według wyliczeń podróż miała im zająć niemal trzy godziny, a z każdym przebytym kilometrem w miarę płaski teren zaczął ustepować pietrzącym się wzgórzom, aby w końcu zaprowadzić ich na przedgórze Apallachów. Były to okolice niegdyś porośnięte nieprzebytą puszczą, po której dziś pozostały jedynie nagie stoki i płaskie grzbiety gór wijace się w nieskończoność. Jak się okazało celem ich wędrówki były ruiny zapory wodnej, a dokładniej żelbetonowa bryła stacji transformatorowej niedoszłej elektrowni.


Główny parking upstrzony był skorupami przedwojennych pojazdów, niemal całkowicie przeżartych rdzą. Na popękanym asfalcie wciąż widniały plamy po paliwie, które wyciekło z uszkodzonych baków. Victoria kazała im zaparkować pod niedużą wiatą, która przed wojną mogła być dyżurką albo recepcją. Wychodząc z antycznej gabloty Alexandra odruchowo rozejrzała się dookoła chcąc upewnić się czy teren jest czysty.

-Wiem, że to nie Tropicana w Las Vegas ale mam nadzieje, że poczujecie się jak u siebie. Alex, pomóż mi z tym bydlakiem.

Poprosiła tak uprzejmie jak tylko mogła. Już po chwili we dwoje nieśli Samuela przerzucając sobie jego ramiona przez szyje. Prowadzili resztę w głab budynku, który był zaskakująco pusty w środku. Po przeogromnych generatorach i różnego rodzaju transformatorach nie było śladu. Jedyną rzeczą jaka rzucała się w oczy był korytarz, który przebijając się przez posadzke prowadził w dół. Tam też skierowali swoje kroki. Kiedy już dotarli na sam dół znaleźli się w ciasnym pomieszczeniu, którego funkcji nie sposób było odgadnąć. Stali tak przez chwilę, kiedy Victoria wybijała kod na naramiennym wyświetlaczu.

-Mam nadzieję, że macie ołowiane żołądki.

Poczuli lekkie wibracje a ich uszu doszedł stłumiony jęk maszynerii, która po chwili zaczęła ciągnąć ich w dół wraz z posadzką na której stali. Sufit uciekł im w mgnieniu oka i zastąpiony został przez niosąca głębokie echo pustkę. Nie mogli do końca ocenić jak głęboko opadli, choć bębenki w uszach informowały o sporej odległości. Niemniej cały zjazd potrwał nie więcej niż pół minuty a na końcu trasy ukazało im się przestronne, skromnie urządzone pomieszczenie na środku którego znajdowała się spora, półprzezroczysta, lustrzana kula.


-Rozgośćcie się.

Zaproponowała sadzając Samuela na mocno sfatygowanym, metalowym krześle. Sprawdziła mu puls i odnotowała czas.

-Odpoczynek na pewno wam pomoże. Właśnie dostałam wiadomość z dowództwa, kolejną fazę podróży będziemy musieli przesunąć o kilka godzin. Jakieś problemy techniczne mają, ale to nieistotne. Gdzieś w rogu powinny znajdować sie jakieś maty do spania i śpiwory oraz fasola w puszkach. Wiem, że to niewiele ale nie zwykłam mieć gości. Póki czekamy postaram się odpowiedzieć na wasze pytania tak dobrze jak tylko potrafię.
 
__________________
"Optimist, loser by choice, bastard of nations. Hedonist suspended in a vacuum of his own incompetence and malaise. Romantic-realist helplessly in love with femininity. Uncompromising in his antinomy and a sense of hurt, pathetic agent of his species ..."

Ostatnio edytowane przez TSF : 13-01-2014 o 19:51.
TSF jest offline