07-01-2014, 22:15
|
#182 |
| Mort całkiem zasadnie zapytał… i właściwie Willam Snow uważał, że nikt do tego obozu nie powinien był wjeżdżać. Uważał też, że Mort powinien był siedzieć na Czarnym Zamku i nie wystawiać się na takie hazardy… jednak to co uważał bękart z tym co się działo nijak współgrać nie chciało. – Jeden miecz w tą czy w tamtą nic nie zmieni. Powiem szczerze młody nie wiem gdzie szybciej w łeb dostaniesz czy tutaj na granicy obozu węsząc czy z nami jadąc w samo centrum tego ulu. Roddard cię zabrał i Roddarda jesteś czeladnikiem. Roddard zwiadowcą jest i najlepiej cię zna… i to niech on zdecyduje gdzie masz większe szanse na dożycie następnej wiosny. *** Długi Kurhan wyglądał jak zaraza, która już dawno wymknęła się spod kontroli… Septa nie ogarniał wielkiej polityki. A tej mniejszej unikał dlatego sprawy Straży czy stosunków z poszczególnymi rodami, klanami czy nacjami zostawiał mądrzejszym od siebie. Do tej pory nie wieszał psów na Qorgylu za takie a nie inne ustępstwa względem Skagosów… teraz jednak widział kilka setek wojowników za Murem czujących się jak u siebie na podwórku… a Lord Dowódca to co najwyżej mógł poprosić ich żeby wrócili do siebie. Jednocześnie żarliwie modląc się do Siedmiu o to aby ci go posłuchali unikając zbrojnej konfrontacji. A o taką było bardzo łatwo… A wtedy niewiele zostanie z Nocnej Straży i Muru… bardzo niewiele. Było ich znacznie więcej niż powinno… Byli też tacy, których być tutaj nie powinno. Ten stary kurwi syn i kozojeb Endehar Magnar ruszył włochate dupsko ze Skagos… a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Tym bardziej, że chyba niewielu jeszcze chodziło po tym świecie osób tak bardzo nienawidzących Nocnej Straży… a teraz był tutaj. Siedział sobie w namiociku pod Murem a pod bronią miał kilka setek wojowników… Siedmiu raczy wiedzieć ilu poukrywanych jeszcze w lasach i zatoczkach. Septa zastanawiał się na ile Moruad była tylko użytecznym narzędziem w rękach tego starego morsa, a na ile świadomą przynętą. Jednak fakt pojawienia się tutaj Magnara wszystko zmieniał… wszystko. Od planów załagodzenia sytuacji z rozczłonkowaną dzierlatką i poszukaniem prawdziwego winnego do próby ubicia interesu z Moruad… Wszystko uległo zmianie i to po co ich przysłano stało się mrzonką. - Nic tu po nas. Podjechał do Kruka i cicho stwierdzając wskazując na złoty słup nad namiotem. – Stary się przeliczył… trzeba schować gdzieś jego córkę… i stąd wyjechać nim ten szaleniec zdecyduje się poddać ją takim samym mękom jakie spotkały jego. |
| |