Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2014, 08:33   #196
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Czuwała.

Ale nie tak jak zwykle, kiedy to jedynie granica cienka jak nić rozgraniczała sen od jawy. Wtedy to wybudzała się na każdy najmniejszy szmer lub poczucie czyjejś obecności nazbyt blisko siebie. Była gotowa ująć za ukryte ostrze, jeszcze zanim otworzyłaby oczy w poszukiwaniu zagrożenia. Instynkt i zmysły odmienne od wzroku, często wystarczyły w ciemnościach nocy do przegonienia intruzów.

Teraz jednak, po niedługim odpoczynku, leżała wpatrując się w rozgwieżdżone niebo spod wachlarzy gęstych rzęs.







Słuchała występów świerszczy wśród traw, szumu liści wysoko w koronach drzew, a w szczególności.. kroków cicho stawianych pomiędzy śpiącymi wędrowcami. Odgłosów strażnika pilnującego spokoju, czujnego i oddanego ważności swej warty.
Do czasu, aż wyższa potrzeba ogarniała ciało. I nawet lata treningów i zdyscyplinowania nie mogły przed nią ochronić. Kroki zmieniały się na bardziej nerwowe, szybsze, ale jednocześnie drobniejsze. Z wyczuwalnym napięciem ubijały ziemię, jakoś tak niezdecydowanie. Aż w końcu zaczęły się oddalać, kierowane naturą, której nie sposób było zignorować.

Odczekała kilka krótkich chwil nim zaczęła się podnosić ze swego zaimprowizowanego posłania. Upewniła się, że reszta nadal śpi, by móc pośpiesznie przygotować się do małego spacerku w bladym i chłodnym lśnieniu księżyca. Takie tam, niepozorne różne drobnostki, bez których jednak nie mogłaby się spokojnie oddalić. Wierzyła w kojącą perfekcję.

Niedługo później schowała się za pierwszym z drzew, aby umknąć spojrzeniu młodego wilczka, mogącego już powracać do obozowiska z ulgą malującą się na jego chłopięcej twarzy. Chciała sobie tłumaczenia zostawić na powrót, postawić go już przed tym co się wydarzyło, i czego już nie można odmienić troską oraz ostrzeżeniami. Nie miała obecnie ochoty zmagać się z jego opiekuńczością.
Dużo też czasu powinno zająć nim Yoru zorientuje się, że słodko śpiąca łowczyni jest tak naprawdę podróżnymi tobołkami przykrytymi kocem. Być może jakiś inny mężczyzna bardziej zaznajomiony z kształtem kobiecej sylwetki i jej krągłościami odkryłby różnicę, ale młodzian nie był, a na dodatek pewnie nawet przez myśli mu nie przyszło się przyglądać. Z roninem ta niewinna sztuczka mogłaby się nie udać. Młodzian był o wiele rozkoszniejszą ofiarą. Naiwną.

Była cicho, była niedostrzegalna w mrokach późnej nocy. Bezszelestnie poruszała się wśród drzew, oddalając się od bezpiecznego towarzystwa mężczyzn. Niezbyt daleko jednak. Musiała wszak potem do nich szybko wrócić, a zgubienie się w nieznanych sobie okolicach nie było obecnie jednym z dostępnych rozwiązań tej nagłej przechadzki.
Była cieniem, była drapieżnikiem czającym się w zaroślach. Polowała.. iye. Tropiła. Szukała śladów innej bestii – sprytnego, nieprzewidywalnego tygrysa, którego umiejętności ukrywania swojego obecności były porównywalne do jej własnych. To czyniło poszukiwania.. trudnymi. Musiała liczyć tylko na swoje instynkty oraz na wiedzę dotyczącą jego zachowania. Zapewne teraz w czasie odpoczynku trzymał się gdzieś niedaleko ich grupki, by mieć oko na swoją Tsuki no Musume. Ah, może nawet teraz gdzieś ją obserwuje z ukrycia? To była myśl jednocześnie zabawna, co i niepokojąca.

Mroki nocy wszak powinny być jej sprzymierzeńcem zarówno podczas łowów jak i uwodzenia. Co prawda ciemności nieco ukrywały urodę Leiko, ale też i nadawały jej drapieżności i zmysłowości.
Teraz jednak zwinna łowczyni przemykała przez mroki lasów zajmując się nietypową dla siebie działalnością. Tropieniem.
Nie była to mocna strona Maruiken i wymagała zaangażowania tej części swej natury której nie lubiła.
Użycia oka.
Jej tygrys mógł być zwinnym drapieżnikiem, ale nie mógł się ukryć przed Naimenteki joukei. Nic nie mogło.

Wkrótce pomiędzy drzewami dostrzegła silne jarzenie się aury o posturze dwunożnej istoty.
Człowiek.

Zaszła więc po cichu od tyłu swego yojimbo, który właśnie oddawał się medytacji.






Jego oręż leżał na kolanach, gotowy w każdej chwili do wyciągnięcia. Jego włosów nie spinała nowa tasiemka. A sam Sasaki Kojiro był czujny… tego była pewna. Ale nie dość czujny, by mógł ją zauważyć. Była na to zbyt cicha, zbyt dobra w podkradaniu się. Podobnie jak on.

Delikatny łobuzerski uśmieszek mimowolnie pojawił się na ustach Leiko. Wszak raz już jej tygrys zrobił niespodziankę pojawiając się niezauważony w jej pokoju. Teraz ona miała okazję go zaskoczyć.
Nieprzewidywalny, doprawdy. Prędzej spodziewałaby się po nim, że będzie już na nią czekał, w pełni świadomy jej zbliżającej się obecności. Oczekiwała powitania w postaci jednego z tych jego słodko-gorzkich, wesoło – ironicznych uśmieszków. A potem namiętnego pocałunku, bo to przecież był Kojiro. Już dawno przestał wstrzymywać okazywanie swojego pożądania wobec niej, co z pewnością też odbiłoby się w jego oczach. Krnąbrnych, tajemniczych, spragnionych.

Jakież to myśli teraz zaprzątały jego głowę, że pozwalał sobie na dopuszczenie jej tak blisko siebie? Przecież gdyby była mu wrogiem, to mogłaby użyć tej przewagi. Szybkim ruchem sięgnąć po jego broń lub po swoją własną, a następnie płynnym ruchem poderżnąć gardło ślicznego tygrysa. Ah, ale nawet będąc jego sojuszniczką i kochanką mogłaby niecnie wykorzystać tak zachęcającą okazję. Zakraść się od tyłu i pochylić nad nim, dłońmi wsunąć się pod poły kimona i przetańcować po skórze torsu, wargami pieszczotliwie musnąć jego ucho..

Pokręciła głową rozbawiona. Hai, hai, tak właśnie by było. Gdyby tylko z zachowania była bliższa jakiej kurtyzanie. Ale nie była, przynajmniej nie teraz, zatem tylko przysiadła tuż obok niego. Zdradziły ją szmer ubrania oraz krótkie zagubienie się palcami pośród długich kosmyk, delikatne niczym dotyk skrzydeł nocnego motyla. I szept -Czy to miłe myśli?

-Jeśli przyciągają tak rozkoszne wizje jak ty, to niewątpliwie miłe myśli.- wymruczał kocio Kojiro, uśmiechając się delikatnie i zerkając w stronę łowczyni. Łobuzerskim tonem głosu przeprosił.- Dałem się złapać na chwili słabości. To niewątpliwie mój błąd… Postaram się by to nie powtórzyło. Musiałem się też oddalić, ale… nie tylko twoje bystre oko mnie dostrzegło. Kto to? Sylwetka tego wojownika wydaje się znajoma, ale imię… jakoś umyka. Jak i tożsamość tego mężczyzny.
-Mmm.. czyżbyś zaczął swym spojrzeniem wędrować teraz ku męskim sylwetkom, Kojiro-san? Zbyt długo mnie nie było na wyciągnięcie ręki? - wymruczała łowczyni spoglądając na niego podejrzliwie spod rzęs półprzymkniętych oczu. Lekki uśmiech na soczystych wargach rozwiewał całą powagę tych zarzutów.
-To Nanashi-san, a przynajmniej za takiego się podaje. Ronin, podobno. Ale najwyraźniej cierpi na przypadłość podobną wielu innym przypadkowym wędrowcom jakich napotkałam na ziemiach klanu. Wydaje się być skrycie powiązany z Hachisuka – zmęczone tchnienie wyrwało się z jej płuc, acz przyczyna jego była inna niż nocne spacery zastępujące sen -Co jednak w żadnej mierze nie czyni go interesującym towarzyszem rozmów.

Kojiro delikatnie położył dłonie na ramionach Maruiken, które kimono łowczyni tak nierozważnie odsłaniało. Delikatnie wodząc po jej porcelanowej skórze opuszkami palców dotarł do szyi. Którą muskał z pietyzmem.- Iye… Nanashi… to imię nie pasuje do niego Leiko-san. Na pewno ma inne.
Twarz ronina nachyliła się ku obliczu Leiko, gdy szeptał.-Dziwisz się że zwracam uwagę na mężczyzn w twojej okolicy? Czemu? Czyż to nie normalne, iż pilnuję by żaden z nich nie odebrał mi twego zainteresowania?
Usta Sasakiego bezczelnie wykorzystywały sytuację, by przylgnąć od warg łowczyni w namiętnym pocałunku okraszonym zmysłowymi pieszczotami jej szyi, wywołującym ten przyjemny dreszczyk, który tak lubiła.

-Przykro mi zatem, że moi towarzysze nie są bardziej interesujący, by dać Tobie choć cień wyzwania.. -szepnęła Leiko żartobliwie gdzieś tak mniej więcej pomiędzy pierwszym i drugim długim pocałunkiem. A może trzecim i czwartym? Toż te rozkoszne pieszczoty nie miały początku ni końca. W ich trakcie dłonią sięgnęła ku policzkowi nachylającego się ku niej mężczyzny. Dotknęła go czule opuszkami palców, na które zaraz potem figlarnie naplotła opadające pasmo ciemnych włosów.

-I jeśli ronin posiada inne imię, to ja go nie znam. Także i jego młody kompan zwraca się do niego tym obecnym, więc musi on posługiwać się nim przynajmniej od roku. Zna te góry, wspominał, że kiedyś poszukiwał w nich bandytów i ich przywódcy będącego byłym samurajem.. - starała się sobie przypomnieć jak najwięcej z tamtej rozmowy, na której przecież tak ciężko było jej skupić uwagę -Być może i on jest echem dawnych dni, kolejnym młodym lordem bez ziemi?

-Przyznaję, że jest w nim coś znajomego Leiko-san. Być może to jeden z samurajów blisko związanych z daimyo Hachisuka. Musiałbym mieć okazję, by przyjrzeć się mu z bliska.- mruknął ronin docierając ustami po szyi, do jej podstawy z jednej strony, drugą stronę szyi zaś niecierpliwie muskając palcami. Niewątpliwie pokusa bliskości Maruiken kusiła Kojiro bardzo. Ale też i czas i miejsce nie były odpowiednie.- Te góry… odwiedziło kilku samurajów. Ba, nawet brat daymio tu przebywał przez chwilę.
-Doprawdy? Czego tu poszukiwali? I czy to odnaleźli?
- dopytywała się kobieta wyraźnie zaciekawiona tajemnicami kryjącymi się i w tych okolicach.
Ale to nie powstrzymało jej przed kocim opuszczeniem powiek w zadowoleniu pod rozkosznymi działaniami ronina. Straszliwy w swym pietyzmie i tak bezczelny. Przyprawił ją o dreszcze na odsłoniętej skórze.

-Oświecenia? Samodoskonalenia? A na pewno tutejszych Yamabushi i ich… technik walki.- mruczał Kojiro niczym zadowolony kocur, wędrując placami i ustami po skórze szyi Leiko i jej obojczyków. Delektował się tą z pozoru bezbronną i delikatną ofiarą.- Problem jednak z mnichami polegał na tym, że nie dało się ich przekupić do nauk… Należało udowodnić, iż się na nie zasługuje. Więc synowie możnych samurajskich rodów, doświadczali biedy i głodu próbując się przypodobać potencjalnym sensei.
-Domyślam się, że niewielu udało się sprostać tak ciężkiemu wyzwaniu. Mistyczne sekrety mnichów muszą być doprawdy warte tych trudów, skoro tak pilnie ich strzegą i niechętnie się dzielą nimi z obcymi..
- odparła Leiko rozleniwiona przez swojego yojimbo. Przez chwilę milczała poddając się bez sprzeciwu jego działaniom, jednak jej myśli sunęły ku dobrze zachowanym w pamięci szczegółom dni spędzonych w podróży -A nawet słyszałam niedawno, że kilku yamabushi zeszło ze swych samotni, aby wspomóc jedną wioskę w walce z Oni. Może zatem i im zaczęły doskwierać te panoszące się kreatury, że aż przez nie porzucili swe pustelnicze zwyczaje.
-Yamabushi słyną z zamiłowania do ścigania wyzwań dla ich bojowych talentów. Tak przynajmniej słyszałem. Obawiam się bowiem, że ja byłem zbyt…
-wymruczał cicho do ucha Leiko ronin, wędrując wargami po jej płatku uszny.- Nie lubiłem marznąć, ni głodować. Ich sekrety nie były warte takich poświęceń, przynajmniej dla mnie.
Usta Kojiro na moment zetknęły się z wargami łowczyni w pocałunku. A potem patrząc jej w oczy spytał powoli rozmarzonym głosem.- O czym rozmawiałaś z miko i jej yojimbo… jeśli nie jest to oczywiście jakaś wielka tajemnica.

Nie odpowiedziała mu od razu. Najpierw postanowiła, bez choćby jednego słowa, przedłużyć moment ich pocałunku i z czułością zasmakowała w ustach mężczyzny. Powoli, z opanowaniem nie poddającym się pragnieniom ni rozbudzonym tęsknotom, ale o oddechu gorącym, mogącym jakby poparzyć pieszczone wargi kochanka. Smukłymi dłońmi powiodła po jego torsie, aż ujęła za poły kimona, nie mając zamiaru pozwolić na zbyt szybkie zniknięcie w mrokach nocy.

Potem, na krótko nacieszona tą bliskością, uniosła powieki, by móc spojrzeć na niego żarzącym się płynnym złotem swych oczu. Zatem nic nie słyszał z tamtego spotkania. To dobrze, wszak się obawiała, że pozna klątwę płynącą w żyłach jego Tsuki no Musume. Teraz jednak nie miał powodu, aby dostrzec w niej potwora.
-Widać nie tylko Ty kroczysz moimi śladami, Kojiro-san. Mała miko chciała rozmawiać o moich łowach, o celu do którego zmierzamy i o zamiarach Chińczyków, które i ona poznała. Poszukiwała mojej.. i Twojej także – uśmiechnęła się lekko - .. pomocy w zniweczeniu ich planów. Czuje się równie przez nich zagrożona jak i ja.
-Nie jestem przyjacielem Chińczyków, zwłaszcza po tym co zobaczyłem w moich rodzinnych stronach.
- przyznał ronin po chwili namysłu.- Ale też nie jestem chętny do wracania z martwych, bez wyraźnego powodu. Lub planu… Niemniej, dobra intryga… nigdy nie jest zła, ne? Młoda miko ma jakiś plan? Albo jej opiekun?

-A ja poluję na demony, nie na ludzi. Nie jestem zabójczynią – niewinne kłamstewko wkradło się na wargi kobiety. W końcu po zliczeniu okazałoby się, że częściej niż smolistą posoką Oni, jej ostrza barwiły się krwią zwykłych śmiertelników wchodzących w drogę jej lub Mateczki. Ale i o tym słodki Kojiro nie musiał wiedzieć.
-I nie musiałbyś powracać, mój tygrysie. Nie bardziej niż obecnie. Plan małej miko brzmi prosto, ona sama uważa go za bardzo dokładny, ale dziecięca pewność swej racji musi jej przesłaniać ocenę. Ja dostrzegam w nim luki, nieścisłości i wiele zagrożeń. Planuje ona, bym w zamieszaniu wymknęła się od moich towarzyszy, dzięki czemu nasza dwójka mogłaby się niepostrzeżenie zakraść ku innym Chińczykom zmierzającym na miejsce rytuału. Co mielibyśmy uczynić, aby przeszkodzić w ich zamiarach.. pozostaje niedopowiedzeniemLeiko wzruszyła lekko ramionami, a także pokręciła głową, w której z trudem mieściło się pojęcie o tak mało subtelnej intrydze oraz kruchych szczegółach mogących zaprzepaścić wszystko -Ale podobno dwójka Twoich dobrych znajomych z ziem Sasaki także kieruje się w te same strony co i my. I ofiarami białej bestii wcale nie padają tylko Oni.
-Robi się ciekawie… Nie uważasz?
- zapytał retorycznie Kojiro i całując usta Leiko wyszeptał.- Muszę też przyznać, że i ja planowałem cię porwać, choć w wyjątkowo samolubnym celu. By delektować się twą rozkoszną obecnością.
Spojrzał w oczy łowczyni pytając poważniejszym tonem. -A co ty planujesz? Zamierzasz trzymać się swego planu i nie zwracać na siebie uwagi i podejrzeń? Przyznaję, że martwi mnie to iż nie wiem, co właściwie planują mnisi w związku z tym… rytuałem. Co naprawdę planują.

-Odnoszę wrażenie, że nie ma w tej sytuacji idealnego planu. Jeśli będę grzecznie iść za mnichami na miejsce rytuału, to zostanę przez nich porwana, a nawet nie mogę sobie wyobrazić co czeka mnie w ich klasztorze. Jeśli zgodzę się na plan miko i coś pójdzie nie tak, to ściągnę na siebie gniew klanu i w najlepszym wypadku będę musiała uciekać.. - mówiąc to, i będąc jednocześnie zażenowaną swoją niemożnością znalezienia wyjścia z tej pułapki, łowczyni uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. Rękę także uniosła, by móc dłonią rozetrzeć swój kark w zamyśleniu, po którym spytała, pozornie drastycznie zmieniając temat -Słyszałeś kiedyś legendę o siedmiookim demonie, Kojiro-san?
-W zasadzie kilka legend, jeśli mam być szczery. Szczegóły opowieści nieco się zmieniają w zależności od miejsca w którym są opowiadane, ale...wedle kilku z nich, to właśnie pod klasztorem czterdziestu i czterech jest ukryte niebiańskie ostrze, którym wyłupiono oczy tej bestii. Wedle innych, truchło demona spoczywa w jaskiniach pod klasztorem. Niektórzy twierdzą, że… ponoć sama góra na której stoi klasztor jest owym demonem zamienionym w kamień. Ale akurat to jest na pewno bujdą.
- odparł w odpowiedzi ronin cmokając czubek nosa łowczyni.- Ponoć sam bohater tej legendy wywodził się z tych stron.
-Jak zwykle wiesz więcej ode mnie. Nie sposób Cię zaskoczyć, mój tygrysie
– zamarudziła wesoło Leiko nim powróciła do dzielenia się z nim tym czego dowiedziała się od miko. Z odpowiednią ilością pustych dziur ukrywających zbędne szczegóły -Podobno mnisi swe zamiary wiążą właśnie z tą legendą. Nie wiem, czy ich pragnieniem jest zdobycie tego ostrza, czy pożądają po prostu władzy, ale rytuał ma być tylko wstępem do czegoś.. o wiele straszliwszego. Chcą przebudzić tę bestię.

Parsknęła krótkim, gorzkim śmiechem, kiedy uświadomiła sobie co opowiada -To także brzmi jak bajka, ne? I oby się taką okazało, gdy Chińczycy rozpoczną swe przygotowania. Ale czemu wybrali akurat mnie i kilku moich towarzyszy? To zbyt wątpliwy zaszczyt, by móc się z niego cieszyć.
-Niewątpliwie masz rację.
- odparł Kojiro tuląc do siebie łowczynię.- Rozumiem czemu chcą cię porwać, choć… wyjątkowo cel porwania tak kuszącej kobiety jak ty, wydaje mi się nietrafiony. Nie rzuca się pięknych kwiatów na pożarcie bestii.
-Ah, może właśnie o to chodzi? Może mnisi muszą przekupić bestię, a tylko wyjątkowo piękny kwiat zdoła ją skusić. Ty byś się nie skusił?
- zapytała spoglądając przekornie na swego kochanka. Jej dłoń z karku przesunęła się powolnym, wężowym ruchem po łabędziej szyi. Opuszki pieściły skórę, płynnym tańcem po niej zapraszały do przyłączenia się, do poczucia tej delikatności i gładkości pod własnym dotykiem. Zapraszały, ale nie aż tak, jak kiedy płynnie zsunęły się niżej. Nieśpiesznie, aby spojrzeniu widza tego przedstawienia nie umknęła wędrówka po perłowo białym dekolcie łowczyni.

Uśmiechnęła się zmysłowo, figlarnie nieco. Jednak zamiast żarliwych słów wypowiadanych szeptem mężczyźnie, ona zmieniła tor swych rozmyślań wbrew zachowaniu ciała -Ale nic takiego nie będzie miało miejsca, jeśli nie odnajdę mego przewodnika i reszty łowców..

-Tylko… umarły,by się… nie skusił…- szepnął wodząc niemal zahipnotyzowanym spojrzeniem za palcami łowczyni. Po chwili skupił spojrzenie na tym zdradzieckim dekolcie stroju Leiko i przycisnął swą twarz do jej piersi obsypując odsłonięty obszar pocałunkami i zmysłowymi muśnięciami języka. I wyrywając szybszy oddech z ust Japonki. Cóż pokusiło, by tak bawić się z tygrysem, niebezpiecznym wszak zwierzęciem? Teraz czuła jego pieszczoty rozgrzewające jej ciało i kuszące do tego by im ulec… By odsłonić jeszcze więcej ciała, w ramach dania mu większego pola do popisu.

- To może… lepiej… nie pozwolić.. ci wrócić… dać zaginąć pośród drzew?- szept dochodził z usta ronina pieszczącego jej dekolt. Pokusa jego słów była równie silna jak pokusa czynów. Ucieczka i zagubienie się, to też jest jakieś rozwiązanie… ne?
-Mmm.. to byłoby takie.. łatwe, ne? - wymruczała Leiko prężąc się pod pocałunkami mężczyzny, odchylając głowę i spod powiek ciężko opadających z przyjemnością, zerkając na z wolna szarzejące niebo późnej nocy.

Niemądry tygrysek..
Być może, gdyby rzeczywiście była tylko łowczynią, to mogłaby sobie pozwolić na ucieczkę ze swoim tygrysem. Nic by jej tutaj nie trzymało, żadne misje, żadne cele czy intrygi, a samo polowanie wtedy nie byłoby aż tak ważne, aby miała zostawać. Nie tylko na ziemiach klanu mieli problemy z Oni, a i jej yojimbo na pewno zdołałby jej wynagrodzić brak nagrody za te konkretne łowy. Albo może, gdyby w ogóle mogła sobie pozwolić na związanie się z jakimkolwiek mężczyzną, to zdecydowałaby się zakosztować tego wspólnego życia jako dwa duchy. Życia może spokojniejszego, gdzieś daleko i pod innym imionami. Nowego dla obojga.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem