Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2014, 20:52   #184
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Wszystko było mu już jedno, jak wsiadał do samolotu, rozkładając się na małym, wygodnym skórzanym posłaniu. Misja została wykonana. Zachowanie Jeanne i Blue stało się nieistotne. Premię chciał dostać, wiedząc jednak, że Val zabiera się za sporządzenie raportu, przekazał jej wszystkie materiały zebrane z podziemnego kompleksu. Nie wiedział co się na nich znajduje, to już zostawiał specom Miracle. Wyciągną z tego co wyciągną, najemnika to nie obchodziło. Za wciskanie mordy w nie swoje sprawy groziły tylko kłopoty, a długofalowe konsekwencje stawały się bardziej istotne od szybkiego zysku. To i nie wnikał w szczegóły. Jeden wyjątek wiózł ze sobą. Angeli coś obiecał i obietnicę wypełniał. Na lotnisku w Jemenie mogła się odłączyć, Kane nie próbował nawet analizować prawdziwości jej słów. Liczyła się wypłata, nie rozgrywki międzykorporacyjne. Im dalej od tych ostatnich, tym lepiej i spokojniej.

Przespał lot i wysiadając w Al Mukalli czuł się odrobinę lepiej. Ciało protestowało, mięśnie piekły, za to przeszedł pierwszy szok i mógł poruszać się w miarę swobodnie. Okazało się, ku zaskoczeniu Irlandczyka, że pracodawca wcale nie zamierzał się ich tu pozbyć, a zagwarantował im nawet przesiadkę. I misję. O'Hara przetrawił ją, patrząc prosto w oczy Kate.
- Zostaw numer i szczegóły, dam znać w najbliższym terminie.
Stały pracodawca sprawiał kłopoty i w tym samym czasie miał swoje zalety. Najemnik najpierw wolał przyjrzeć się temu, czym podzielić się chcieli. Wybrał przesiadkę wprost do Dublina, to samo zaproponował Angeli.
- Znam tam jedną klinikę, gdzie mam znajomych. Nie zadają pytań. Sprawdzą co z tobą. Może czegoś się dowiemy.
Zaakceptowała tę propozycję, pozostało więc tylko krótko pożegnać się z towarzyszami.
- Nie było tak źle, co? - puścił oko Wigowi. - Już nie jesteście takimi sztywnymi Angolami, gdy kulejecie i się garbicie - wyszczerzył zęby. Teraz ponownie pozwalał sobie na zwyczajowe żarty. Obejrzał się za Valerie, patrząc na nią inaczej niż na facetów.
- Brzmi dobrze. Odezwę się. Mnie wiecie jak złapać, kontakt ten sam. - Zawsze pozostawiał numer do skrzynki w Irlandii, z której korzystali ludzie zawsze wiedzący jak się z nim skontaktować. - Do następnego.

***

Pomimo drugiej połowy grudnia, Zielona Wyspa pozostawała zgodna ze swoją nazwą. Szum morza docierał do ich uszu, gdy zbliżali się do Tramore, urokliwego miasteczka tuż przy wybrzeżu. Obok, widoczna nawet od drogi, rozciągała się zatoczka, coraz głębsza z każdym rokiem.
- Wynająłem ci pokój na kilka dni, większość spraw dogadałem już z Michaelem. Zostaniesz poddana rutynowym testom, po ich wynikach może będą mogli zdziałać więcej.
- Dlaczego to robisz? - spytała raz jeszcze. Postanowili pozostać przy imieniu Angela, dopóki nie dowiedzą się więcej.
- Kiedy wreszcie uwierzysz, że faktycznie chcę ci dać świeży start? - nie spojrzał nawet na nią, zjeżdżając właśnie z głównej drogi. Minęli tablicę z nazwą miejscowości. - Jeśli to ci nie wystarcza, to chcę rozwiązać zagadkę, którą jesteś. I zaciągnąć do łóżka, do którego sama wskoczysz z wdzięczności.
Parsknęła, odwracając się do okna. Ostatecznie roześmiała cicho.
- Dziękuję. O to ostatnie lepiej musisz się postarać. Przyjdź z kwiatami, na początek.
- Pani doktor jest romantyczką! - dołączył się do śmiechu, parkując przed nowoczesną, niewielką kliniką. Napis oznajmiał "Klinika Neurologii w Tramore". Z tego co wiedział Kane, w sprzęt zainwestowano tam masę kasy i nie tylko na nerwy mogli pomóc. No i tylko tam miał tak dobrych kumpli.

Ze środka wyskoczył blondyn w średnim wieku, słabo ukrywający wszczep, który miał zamiast lewej nogi. Doskoczył do samochodu, otwierając drzwi od strony pasażera. Wydawał się zbyt energiczny. Kane wysiadł sam, kobieta skorzystała z pomocy.
- Michael. Jak zwykle kobieciarz i jak zwykle ani sekundy w jednym miejscu.
Przywitali się, serdecznym uściskiem i kilkoma pocałunkami w policzki. Najemnik wskazał swoją towarzyszkę.
- To Angela, tak jak mówiłem - blondyn pochylił się i ucałował jej dłoń. - Chciałaś romantyka, to proszę. Michael Walkins. On cię oprowadzi. Nie masz się co martwić.
- Oczywiście, że nie, moja pani - z przesadą odezwał się wspomniany. - Nie należę już do gburowatego środowiska najemników. Proszę za mną.
Zerknęła na O'Harę z lekkim niedowierzaniem. Ten wyjął jej torbę z bagażnika i podał.
- Odezwę się niedługo. Michael o wszystkim jest poinformowany, odwiezie cię potem do motelu. Jest nieszkodliwy. Zwykle.

***

ZALOGOWANO
RAPORT:
"ID MISJI 3042KO Misja wykonana. Następna potencjalna: nowy rok. Pracodawca: Miracle. Potencjalne zyski z poprzedniej: Mogadiszu, placówka Umbrelli. Być może produkowali tam pół-androidy do walki. Uzyskane dane przekazuję. Potencjalne cele do pilnowania: Jeanne Øksendal, Blue Zahe. Potencjalna niewiadoma: Miracle. Jeśli mam wolną rękę, dajcie znać."
WYLOGOWANO

Światło holograficznego ekranu komputera zgasło. I zapaliło ponownie, by przekazać jeszcze jedną wiadomość. Spisał adres otrzymany w Jemenie.
"Południowa półkula, słoneczna i spokojna Australia, błękitny ocean, piękna plaża."
Zgasło ponownie.

***

- Wróciłeś! - zaskoczenie na twarzy Lii warte było nocnej jazdy. Otworzyła mu drzwi, jeszcze zaspana. - I jak zwykle pojawiasz się o idealnej porze i zapowiedziany.
- Witaj siostro - nachylił się i pocałował ją w kącik ust. - Ja także bardzo się cieszę, że znów się widzimy i to po tak krótkim czasie…
Westchnęła teatralnie, zatrzaskując za nim drzwi. Zawinęła się szlafrokiem i poczłapała do kuchni, nastawiając kawę. Ekspres wydał z siebie dźwięk, budząc się do życia.
- Lepiej by było, jakbyś sobie sprawił własne mieszkanie.
- Nie opłaca mi się - wzruszył ramionami, gdy obróciła się do niego gwałtownie, marszcząc brwi. - Zaraz znów znikam.
- Chyba żartujesz. Robota na święta?!
- Nie panikuj. Wrócę na święta. Tym razem wakacje.
Kręcąc z niedowierzaniem głową nalała im kawy.
 
Widz jest offline