Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2014, 11:12   #1
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Arrow [IZ] Chłód, pęd, masa.

Dwa miesiące temu. Początek mroźnej zimy w metroplexie Chicago.

Andrew Moore.


Wdech, oddech. Świeży choć tego system nagrywający nie sprawdzi. Powietrze , chłodne, mroźne wiejące z wschodu znad jeziora Michigan. Śnieg z deszczem spadł wczoraj choć raczej powierzchownie, teraz roztopił tworząc czarne żyły w kostce brukowej jednej z większych alejek Chinatown. Lampiony oświetlały mu drogę choć prędzej pełniły rolę ozdobną i przypominały o kulturze orientu , zdecydowanie większość sił jasności przypadała smukłym, wysokim , białym ulicznym lampą LED.

Miał przy sobie pistolet małego kalibru, poręczny można rzecz babski i torebkowy. Stronił od jego używania, naciskał spust tylko na strzelnicy choć wtedy w jego polu wzroku nie wyświetlała się czerwona kropka REC. Wstydził się swoich umiejętności strzeleckich. W większości przypadków jednak jego nieliczni fani mogli posmakować życia niekonwencjonalnego DJ , który rozpalał blanta w momencie ataku głównej linii basowej. Grał w kilku klubach, w żadnym jako rezydent choć Rush Motion rozważało jego stałe występy w środowe wieczory. Na wszechsieciowej liście LiveVlogChicago znajdował się na 168 miejscu. A więc poza gorącą setką miejskich sprzedawczyków swojej prywatności. Andrew Moore, Technoman jako muzyk , Infoszczur w sieci. Moore nie miał oporów przed pokazywaniem swojego życia, czuł swoją oryginalność a zamknięta komuna nauczyła go nadmiernej otwartości i pokojowego nastawienia. Hipis anno domini 2088.

Tętniąca ulica była pełna niezrozumiałych znaków tłumaczonych przez oryginalną systemową aplikacje prędko na angielski, nie przysparzała mu lęku i nagłych kłopotów. Destynacja mimo wszystko mieściła się w mniej gościnnej części tej chińskiej strefy. Rozglądał się , staruszka chowała skrzynki z warzywami pod płachtę straganu czując w starych kościach zbliżający się deszcz. Spojrzał w prawo. Czteropiętrowy drukowany budynek w mrocznym szklano-betonowym stylu niepasujący do reszty zabudowy jeszcze z XX wieku. Gromadzący się cichy anonimowy rządek, kolejka udających kiepsko brak zainteresowania różnorodnych ludzi. Widział korporacyjnych elegantów , ubranych w dresy młodych cwaniaczków oraz luzaków jak również kilka par różnej orientacji z aparycją wyrażającą żądze przygód poza Głębią, w świecie rzeczywistym. Zdawało się , że dotarł na miejsce.

Wszedł po chwili stania przez metalowe drzwi z obserwującą nieprzerwanie kamerą. W środku od razu zszedł po schodach, z każdym momentem agresywny pogłos muzyki rósł a piwniczna zatęchła woń mieszała się z odorem ludzkim i tytoniowym. Czując przyspieszony puls, spocone ręce Moore spodziewał się teraz tylko groźnych typów i metalicznej zapachowej subtelności krwi zdobiącej podłoże miejsca właściwych walk. Zagęszczone osobniki poddawane były selekcji przez otłuszczonego , ale potężnego masywnego Azjatę. Jego szczękę jak i całą czaszkę poddano podskórnym wzmocnieniom, kompozytowe częściowo naturalnego pochodzenia płytki zdolne przetrwać ciosy młotkiem. Nieprzeniknione, wielkości kapsla bioniczne oczy , zabliźnione łapska przeszukujące wchodzących.

Nadeszła jego kolej. Moore nie wycofał się widząc rosnącą oglądalność i nakręcone pozytywnie komentarze. Broń schowana w naramiennej torbie. Chwila zmieszania w głowie proto-celebryty. Dotyk paluchów na jego ramionach, brzuchu, plecach, udach , potem tyłku. Skórzana torba małych rozmiarów, niezdolna pomieścić typowej zabawki do zabijania. Rutynowy błąd ochroniarza, masa mięśni ponad szarą masą mózgową.

-Zakaz nagrywania, alkoholu również- powiedział patrząc w jego kamery oczu. Moore nie wiedział czy rozpoznał go jako gwiazdę czy raczej stereotypowo każdy posiadacz dobrej opto-bioniki budził racjonalne podejrzenia- Proszę również wejść w tryb offline, zresztą i tak cię zagłuszy. Wchodź Nánhái, nie zemdlej od widoku krwi.

Kapsle oczu spojrzały milcząco. Sygnał konał.

Donavan Thormpson

Duże pomieszczenie, dawny zbiór kilku sklepów, które zbankrutowały. Ściany wyburzone , na środku miejsce do walki otoczone siatką z możliwością przepuszczenia przez nią napięcia. Kilku poziomowe miejsca siedzące , z potrójną ilością możliwych miejsc stojących. Dobra widoczność dla szczęśliwców, którzy zajęli miejsca. Krzyk , gwar, mimo to zakaz alkoholu. Burdy znacząco przez to zmalały.

Gromadzili się , czas do rozpoczęcia dwadzieścia minut. Dziewiętnaście. Zero zewnętrznych hiperobiektów, zagłuszanie sygnału tak na wszelki wypadek (zresztą piwnica i tak pożerała zasięg słabszych WPD). Tylko personalny HUD. Czym jest czas? Iluzją, nieznaczącą nic w ciągłości wszechświata w wiecznym ruchu cząstek, interpretacją bodźców współpracującą z pamięcią przeszłości i oczekiwaniem nadchodzącego. Nie czas to pieniądz , to zakłady. Thormpson widział ich podekscytowane twarze skulone w podnieceniu. Rozluźnione języki na temat zbliżającej się przemocy, którą wolał nazywać rozrywką , pojęcie bliższe stanowi faktycznemu i jego personalnemu ustosunkowaniu oraz odczuciu.

Dzisiaj pokaz ludzkiego kickboksera Zaklinacza Kopyt (Thormpson nie znosił jego pseudonimu uważając go za mocno nieudany) razem z rosnącym w wygranych replikantem Gomezem. Kopyto posiadał technikę oraz szybkość. Dopalacz refleksu, sieć sztucznych nerwów obwodowych z głównym procesorem motorycznym w móżdżku. Gomez za to stał się własnym nabytkiem Thormpsona , symulakra bojowa wykupiona jako trefny produkt mający walczyć z Piracką Republiką Somalii. Żołnierz prosto z deski kreślarskiej. Wadę stanowiły nieregularne napady epilepsji , która postępowała. Oczywistym było pozbycie się go w dniach chwały , uczynienie gladiatora legendą w walce na śmierć i życie. Początkowo zwykłej do nokautu. Potem na scenie miał pojawić się podrzucony nóż. Prosta rachuba czystego, wolnego ducha.

Szybkie przetwarzanie informacji , wyostrzona selekcjonująca percepcja maszyny, segregowana skompresowana pamięć szybkiego dostępu. Twarz.

Thormpson zobaczył znanego sobie disc jockeya. Technoman. Średniej klasy artysta , jednak z orginalnym błyskiem, tak mówili ludzie. On nie znał się na estetyce. Nie mógł. Dzieciak stanowił po prostu jedną z wielu mniej lub więcej wartościowych osobistości tego wieczora. Było sporo yuppie , opłacało się wypuścić plotkę w ich sieciosferze. Mieli sporo kredytów a małą umiejętność typowania. Cenne.

Kolejna twarz, zmniejszająca dystans. Xian Tsui , 24 lata. Zajmował się pilnowaniem tego przybytku pod nieobecność Thormpsona , on z kolei wynajmował go od Triady Shén de érnǚ, Dzieci Boga. Pozwalali mu zajmować się interesem w czasie jego aktywności widząc jego nienaturalny dryg do interesu. Mówiło się , że Donavan Thormpsona ma wygląd , kasę, osobowość i dużo modyfikacji dzięki , którym to uzyskał. Nikt nie wiedział naprawdę kim był.

-Donavan. Są informacje. Niemiłe. Złe - jak zawsze szatkował wypowiedź, szczególnie gdy był podenerwowany. Dodatkowo kiepsko mówił po angielsku , bo niedawno przyjechał z Mandarynatu po masowych wyrokach w jego grupie- Banda Ridleya tu zmierza. Podobno chce zrobić dym. Duży. Oczy mówią o Żyrokarabinach z przemytu. Są wkurwieni. Mówią , że chodzi o walkę z ubiegłego miesiąca. Oszustwo. Twoje. Ja myślę o złej informacji , powołaniu się o plotka i złym ich obstawieniu.

Czas do rozpoczęcia walk wynosił dwanaście minut.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 09-01-2014 o 19:35.
Pinn jest offline