Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-01-2014, 11:12   #1
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Arrow [IZ] Chłód, pęd, masa.

Dwa miesiące temu. Początek mroźnej zimy w metroplexie Chicago.

Andrew Moore.


Wdech, oddech. Świeży choć tego system nagrywający nie sprawdzi. Powietrze , chłodne, mroźne wiejące z wschodu znad jeziora Michigan. Śnieg z deszczem spadł wczoraj choć raczej powierzchownie, teraz roztopił tworząc czarne żyły w kostce brukowej jednej z większych alejek Chinatown. Lampiony oświetlały mu drogę choć prędzej pełniły rolę ozdobną i przypominały o kulturze orientu , zdecydowanie większość sił jasności przypadała smukłym, wysokim , białym ulicznym lampą LED.

Miał przy sobie pistolet małego kalibru, poręczny można rzecz babski i torebkowy. Stronił od jego używania, naciskał spust tylko na strzelnicy choć wtedy w jego polu wzroku nie wyświetlała się czerwona kropka REC. Wstydził się swoich umiejętności strzeleckich. W większości przypadków jednak jego nieliczni fani mogli posmakować życia niekonwencjonalnego DJ , który rozpalał blanta w momencie ataku głównej linii basowej. Grał w kilku klubach, w żadnym jako rezydent choć Rush Motion rozważało jego stałe występy w środowe wieczory. Na wszechsieciowej liście LiveVlogChicago znajdował się na 168 miejscu. A więc poza gorącą setką miejskich sprzedawczyków swojej prywatności. Andrew Moore, Technoman jako muzyk , Infoszczur w sieci. Moore nie miał oporów przed pokazywaniem swojego życia, czuł swoją oryginalność a zamknięta komuna nauczyła go nadmiernej otwartości i pokojowego nastawienia. Hipis anno domini 2088.

Tętniąca ulica była pełna niezrozumiałych znaków tłumaczonych przez oryginalną systemową aplikacje prędko na angielski, nie przysparzała mu lęku i nagłych kłopotów. Destynacja mimo wszystko mieściła się w mniej gościnnej części tej chińskiej strefy. Rozglądał się , staruszka chowała skrzynki z warzywami pod płachtę straganu czując w starych kościach zbliżający się deszcz. Spojrzał w prawo. Czteropiętrowy drukowany budynek w mrocznym szklano-betonowym stylu niepasujący do reszty zabudowy jeszcze z XX wieku. Gromadzący się cichy anonimowy rządek, kolejka udających kiepsko brak zainteresowania różnorodnych ludzi. Widział korporacyjnych elegantów , ubranych w dresy młodych cwaniaczków oraz luzaków jak również kilka par różnej orientacji z aparycją wyrażającą żądze przygód poza Głębią, w świecie rzeczywistym. Zdawało się , że dotarł na miejsce.

Wszedł po chwili stania przez metalowe drzwi z obserwującą nieprzerwanie kamerą. W środku od razu zszedł po schodach, z każdym momentem agresywny pogłos muzyki rósł a piwniczna zatęchła woń mieszała się z odorem ludzkim i tytoniowym. Czując przyspieszony puls, spocone ręce Moore spodziewał się teraz tylko groźnych typów i metalicznej zapachowej subtelności krwi zdobiącej podłoże miejsca właściwych walk. Zagęszczone osobniki poddawane były selekcji przez otłuszczonego , ale potężnego masywnego Azjatę. Jego szczękę jak i całą czaszkę poddano podskórnym wzmocnieniom, kompozytowe częściowo naturalnego pochodzenia płytki zdolne przetrwać ciosy młotkiem. Nieprzeniknione, wielkości kapsla bioniczne oczy , zabliźnione łapska przeszukujące wchodzących.

Nadeszła jego kolej. Moore nie wycofał się widząc rosnącą oglądalność i nakręcone pozytywnie komentarze. Broń schowana w naramiennej torbie. Chwila zmieszania w głowie proto-celebryty. Dotyk paluchów na jego ramionach, brzuchu, plecach, udach , potem tyłku. Skórzana torba małych rozmiarów, niezdolna pomieścić typowej zabawki do zabijania. Rutynowy błąd ochroniarza, masa mięśni ponad szarą masą mózgową.

-Zakaz nagrywania, alkoholu również- powiedział patrząc w jego kamery oczu. Moore nie wiedział czy rozpoznał go jako gwiazdę czy raczej stereotypowo każdy posiadacz dobrej opto-bioniki budził racjonalne podejrzenia- Proszę również wejść w tryb offline, zresztą i tak cię zagłuszy. Wchodź Nánhái, nie zemdlej od widoku krwi.

Kapsle oczu spojrzały milcząco. Sygnał konał.

Donavan Thormpson

Duże pomieszczenie, dawny zbiór kilku sklepów, które zbankrutowały. Ściany wyburzone , na środku miejsce do walki otoczone siatką z możliwością przepuszczenia przez nią napięcia. Kilku poziomowe miejsca siedzące , z potrójną ilością możliwych miejsc stojących. Dobra widoczność dla szczęśliwców, którzy zajęli miejsca. Krzyk , gwar, mimo to zakaz alkoholu. Burdy znacząco przez to zmalały.

Gromadzili się , czas do rozpoczęcia dwadzieścia minut. Dziewiętnaście. Zero zewnętrznych hiperobiektów, zagłuszanie sygnału tak na wszelki wypadek (zresztą piwnica i tak pożerała zasięg słabszych WPD). Tylko personalny HUD. Czym jest czas? Iluzją, nieznaczącą nic w ciągłości wszechświata w wiecznym ruchu cząstek, interpretacją bodźców współpracującą z pamięcią przeszłości i oczekiwaniem nadchodzącego. Nie czas to pieniądz , to zakłady. Thormpson widział ich podekscytowane twarze skulone w podnieceniu. Rozluźnione języki na temat zbliżającej się przemocy, którą wolał nazywać rozrywką , pojęcie bliższe stanowi faktycznemu i jego personalnemu ustosunkowaniu oraz odczuciu.

Dzisiaj pokaz ludzkiego kickboksera Zaklinacza Kopyt (Thormpson nie znosił jego pseudonimu uważając go za mocno nieudany) razem z rosnącym w wygranych replikantem Gomezem. Kopyto posiadał technikę oraz szybkość. Dopalacz refleksu, sieć sztucznych nerwów obwodowych z głównym procesorem motorycznym w móżdżku. Gomez za to stał się własnym nabytkiem Thormpsona , symulakra bojowa wykupiona jako trefny produkt mający walczyć z Piracką Republiką Somalii. Żołnierz prosto z deski kreślarskiej. Wadę stanowiły nieregularne napady epilepsji , która postępowała. Oczywistym było pozbycie się go w dniach chwały , uczynienie gladiatora legendą w walce na śmierć i życie. Początkowo zwykłej do nokautu. Potem na scenie miał pojawić się podrzucony nóż. Prosta rachuba czystego, wolnego ducha.

Szybkie przetwarzanie informacji , wyostrzona selekcjonująca percepcja maszyny, segregowana skompresowana pamięć szybkiego dostępu. Twarz.

Thormpson zobaczył znanego sobie disc jockeya. Technoman. Średniej klasy artysta , jednak z orginalnym błyskiem, tak mówili ludzie. On nie znał się na estetyce. Nie mógł. Dzieciak stanowił po prostu jedną z wielu mniej lub więcej wartościowych osobistości tego wieczora. Było sporo yuppie , opłacało się wypuścić plotkę w ich sieciosferze. Mieli sporo kredytów a małą umiejętność typowania. Cenne.

Kolejna twarz, zmniejszająca dystans. Xian Tsui , 24 lata. Zajmował się pilnowaniem tego przybytku pod nieobecność Thormpsona , on z kolei wynajmował go od Triady Shén de érnǚ, Dzieci Boga. Pozwalali mu zajmować się interesem w czasie jego aktywności widząc jego nienaturalny dryg do interesu. Mówiło się , że Donavan Thormpsona ma wygląd , kasę, osobowość i dużo modyfikacji dzięki , którym to uzyskał. Nikt nie wiedział naprawdę kim był.

-Donavan. Są informacje. Niemiłe. Złe - jak zawsze szatkował wypowiedź, szczególnie gdy był podenerwowany. Dodatkowo kiepsko mówił po angielsku , bo niedawno przyjechał z Mandarynatu po masowych wyrokach w jego grupie- Banda Ridleya tu zmierza. Podobno chce zrobić dym. Duży. Oczy mówią o Żyrokarabinach z przemytu. Są wkurwieni. Mówią , że chodzi o walkę z ubiegłego miesiąca. Oszustwo. Twoje. Ja myślę o złej informacji , powołaniu się o plotka i złym ich obstawieniu.

Czas do rozpoczęcia walk wynosił dwanaście minut.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 09-01-2014 o 19:35.
Pinn jest offline  
Stary 09-01-2014, 20:58   #2
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- Kurdę! - „Przekląłem" bez przekonania (hej dopiero się uczę!).
Trzeba było się pożegnać z wysoką oglądalnością - Dobra, już wyłączam. - Odpowiedziałem grzecznie ochroniarzowi.

Korzystając z niknącego sygnału wysłałem ostatnią wiadomość do fanów:


Przykro mi ludziska, ale sami słyszycie, że nie ma rady. Potem wam opiszę co się działo


Od razu pojawiły się jęki zawodu i kilku trollersów, którzy zaczęli mnie o wszystko obwiniać. Nie przejmując się ich przytykami zakończyłem połączenie i ruszyłem do sali.

Muzyka w tle była nawet ciekawa, niby nie w jego guście, ale gitarki z początku były nawet fajne i nadawałby się żeby gdzieś zasamplować. Cała reszta była nic nie wartą uwagi powtarzaniną a kiedy "wokalista" wszedł w 2: 16 zmieniło się w totalne gówno.

Nie mogłem już dłużej tego strawić, więc korzystać z systemów wewnętrznych wygłuszyłem ich muzykę i wstawiłem w to miejsce coś z własnej kolekcji


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=GeLw1iFoXho[/MEDIA]

Twarz od razu rozjaśnił mi uśmiech, bezpretensjonalna wulgarność tego numeru była urocza. Pseudo grupy, z którą współpracowała Miss Kitty podsunęła mi pewien pomysł:

~Co ja właściwie robię do cholery? Przecież jestem pierdolonym hakerem! Jeżeli cały czas będę grał według reguł to nigdy nie wejdę do pierwszej setki! A taka zakazana transmisja z pewnością przysporzy mi oglądalności! ~

Sama obecność w miejscu gdzie ludzie walczą za pieniądze nieźle mnie nakręciła. Przemoc na żywo! To i tak było dla mnie czymś rozkosznie zakazanym i grzesznym, ale łamanie kolejnego zakazu i ryzykowanie gniewu mafiosów spowodowało, że żyły zalała mi adrenalina.

Spróbowałem, więc pokonać ich bariery i niepostrzeżenie wysłać zakodowany sygnał w razie kłopotów będę musiał spróbować postrzelać do żywych celów

, ~ale jazda normalnie!~ - Pomyślałem podekscytowany, chyba nie do końca pojmując ryzyko.
.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 09-01-2014 o 21:17.
Brilchan jest offline  
Stary 09-01-2014, 23:25   #3
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Donavan Thrompson
Głęboka piwnica jednego z opuszczonych centrów handlowych. To tutaj Thrompson zorganizował sobie przyjemną melinę. Z resztą jedną z wielu w tym kwartale miasta. Ta miejscówka miała charakter czysto biznesowy. Zainwestował sporo kasy, aby wszystko przygotować i zorganizować. Klatka, ring, miejsca dla publiki, strefa VIP, chillout room oraz szatnie dla zawodników. Wszystko na wysokim poziomie, jakich nie powstydziłby się nawet profesjonalne agencje sportowe. Donavan miał dryg i wiedział, czego ludzie potrzebuję. Walki organizowane przez niego były jedyne w swoim rodzaju. Tylko u niego na przeciw siebie mógł stanąć bojowy cyborg i hybryda, nowy humans i symulakra. Wystarczyło tylko wyrazić chęć lub zgłosić zawodnika, wpłacić wpisowe i już można było szykować się do walki.
Thrompson miał nawet małą stajnię swoich zawodników. Jednym z nich był Gomez. Dobry fighter, z talentem i doskonałym zmysłem walki. Gość piął się w rankingach i wypłaszczał kolejnych rywali. Miał niestety jeden defekt, nieregularne napady epilepsji, które postępowały. Nadszedł czas, aby rozstać się z ulubieńcem publiczności. Donavan nie zamierzał się go jednak w takich zwykły sposób. Zaplanował, że to będzie pożegnanie w wielkim stylu. Gomez stanie się legendą i prawdziwą reklamą walka organizowanych przez Thrompsona. Dzisiaj jest dzień w którym Gomez polegnie w bohaterskim boju i przejdzie do historii.

Wszystko było dopięta na ostatni guzik. Sala była zapełniona do ostatniego miejsca, a kolejni stali przed drzwiami. Ci musieli zadowolić się niewielkim ekranem, jakie Donavan ustawił na poziomie -1 swego małego królestwa. Emocje może nie te, ale bilety też były dużo tańsze. Donavan odliczał czas do rozpoczęcia walki i już liczył pieniądze, jakie zarobi.
I nagle jak grom z jasnego nieba, wiadomość.
Xian Tsui, młody chinol, którego Donavan wynajął od tutejszej triady w celu ochrony. Chłopak sprawdzał się i dobrze wykonywał swoją pracę. Nie był może zbyt rozgarnięty i wygadany, ale w jego fachu nie było to konieczne.
Thrompson wysłuchał tego, co Xian miał do powiedzenia.

Szybka analiza faktów i sytuacji. Błyskawiczna decyzja i przejście do działania.

- Niech Radżi, poprowadzi galę, a przynajmniej do momentu kiedy nie wrócę. Ty zamknij drzwi i na wszelki wypadek przygotuj drogę ewakuacyjną dla publiki. Na razie nie ma co siać paniki. Tymi z -1 się nie przejmuj, to zwykłe bydło. Najważniejsi są klienci stąd oraz zawodnicy. Ja idę im na przeciw. Dam ci znać, jakby coś.

Donavan skupił zmysły i sięgnął do HR. Zakamuflował połączenie, aby nikt postronny nie gapił się gdzie nie powinien i sięgnął do kamer zamontowanych przed klubem. Chciał sprawdzić z której strony nadchodzi Banda Ridleya.
 
Wojan jest offline  
Stary 10-01-2014, 12:01   #4
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Uruchomił Panel HR, nie mógł sobie teraz pozwolić na Deep bo to zwracałoby za dużo uwagi.



Pierwszą rzeczą jaką uczynił było Fragmentacja strumienia danych tak aby program blokujący nie wykrył zagrożenia. Niestety spowoduje to że transmisja będzie wolniejsza ale w takich sytuacjach mówiło się trudno. Każdy z kawałków danych miał przypisany sobie fragment klucza dzięki któremu kawałki danych przyciągały się na wzajem gdy już przedostaną się po za strefę ochronną.

Klucz ten miał dodatkową funkcje Defragmentującą, po czym zebrany sygnał był odbijany od jednego z wcześniej przygotowanych adresów - luster w Głębi i dostarczany na LiveVlogChicago. Miał szczerą nadzieje że fani skapują że Lag jest w tym przypadku koniecznością

Martwiło go jednak to że wielu jest niecierpliwa, z początku zamierzał odbijać fragmenty sygnału od płaskich powierzchni czekając aż uciekną po za sale w postaci sygnałów radiowych lecz zmienił zdanie.

Przecież muszą tu mieć jakieś zabezpieczony kanał którym będą transmitować! Zamiast próbować sforsować firewalle jak zrobiłoby większość głupich i prostolinijnych hakerów Infoszczur wolał zachowywać się jak sprytny gryzoń od którego wziął swą ksywę i podczepić swój sygnał jako pół trojana

Aby zmylić programy ochronne z wizualizował pakiet swoich danych jako Mrówki Eschera wędrujące po wstędze Mobiusa (komputery i SI zupełnie głupiały przy geometrii nieeuklidesowej )

[MEDIA]http://uploads6.wikipaintings.org/images/m-c-escher/moebius-strip-ii.jpg!Blog.jpg[/MEDIA]

Aby dodatkowo zagmatwać sprawę przekształcił ten obraz w barwen krople wody. Chciał aby sygnał niczym woda przedostał się przez mikroskopijne dziury w zabezpieczeniach. Tego typu symbolika zwykle ostatecznie rozkładała na umysły wszelkie systemy zbudowane na logice.

[MEDIA]http://cache.desktopnexus.com/thumbnails/341700-bigthumbnail.jpg[/MEDIA]

Choć nie lubił brać psychodelików musiał przyznać że te kilka prób które zrobił rzeczywiście otworzyły mu umysł i pomagają w wymyślaniu tego typu koncepcji.



Pozostała jeszcze ostatnia potencjalnie najgroźniejsza linia możliwych zabezpieczeń - Drugi człowiek. Mogli kogoś wynająć żeby pilnował danych, przy tego typu pracy raczej nie będzie skupiony na monitorowaniu. Jeżeli anomalie w strumieniu danych będą zbyt równe jego potencjalny oponent może nabrać podejrzeń, dlatego Szczurek użył najpotężniejszego z możliwych randomizerów

Własnego Mózgu!

Stworzył mały programik który wybiera przypadkowe słowo z toku zapisywanych myślo - notatek, to które jest kluczem startowym dla odpalenia kolejnej porcji danych przesyłowych jest decydowane w ostatniej chwili niemal podświadomie. W ten sposób wszelkie anomalie związane z jego przesyłem powinny wyglądać jak zwykły biały szum którego nie da się uniknąć w dzisiejszych sieciach informacyjnych.


Miał nadzieje że jego wymyślny potrójnie kodowany sygnał rzeczywiście da radę wyprowadzić dane i przysporzy mu sporej oglądalności.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 10-01-2014 o 12:09.
Brilchan jest offline  
Stary 10-01-2014, 18:12   #5
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Donavan Thormpson

Xain popatrzył , zamrugał swoimi małymi skośnymi oczami i kiwnął głową potakująco. Tymczasem ludzie robili się coraz głośniejsi , żadni rozrywki za zapłacone bilety. Cząsteczki kurzu na sekundę rozświetlały się w blasku podwieszanych lamp mających pokazać bohaterską śmierć w walce z niesprawiedliwością odważnego Gomeza. Jeśli tylko wszystko się uda.

-Radżi się tym zajmie , obiecuje. Wyjść mamy kilka po starości dawnego planu budynku. Otworzę je i zdejmę z nich alarm. Oczywiście po cichu. Może pan iść do nich. Proszę uważać- powiedział Xain mając problem z wymówieniem uważać.

Thormpson ruszył przeciskając się przez masę ludzi. Kiwali mu głową, niektórzy bardziej bogaci, wpływowi. Pojawiło się również kilka pozdrowień od tych mniej ważnych a odurzonych, chemicznie pozbawionych taktu. To stanowiło dla Donavana pewną subtelność , którą umiał tylko naśladować nie będąc w stanie pojąć jej abstrakcji.

Kiedy znalazł się koło łazienek będących na przeciw głównego wejścia wywołał panel HR. Przed jego wzmocnionymi oczami ukazało się proste menu szybkiego wyboru. Dłonie w rękawiczkach skierowały się na obraz z kamer.

Zobaczył. Nagle- zjawisko umysłowe , niejasna forma- uderzenie , zawrót głowy przenikający nierzeczywiście i daleko od głównego rdzenia jaźni. Zachował chłód spojrzenia, nie mógł inaczej. Przed głównym wejściem znajdowało się dwunastu mężczyzn uzbrojonych głównie w karabiny z kontrabandy. Ubrani w czarne dresy w kant i w większości skórzane bluzy z kapturem. Złote kolczyki. Afroamerykanie , imigranci z innych dzielnic próbujący rozciągnąć swoje uliczne wpływy w głąb Chinatown. Niektórzy posiadali bioniczne kończyny , inny endocyware pomagający im wykrzesać więcej możliwości z ciała. Po środku Ridley , palił papierosa setkę w sposób sugerujący wkurwienie. Potężne wydobywające się z każdego pora ciała razem z jego łojem i słonym potem. Miał na sobie ciężką kamizelkę kuloodporną z wkładami z żelu krystalizującego oraz dwa ciężkie pistolety KingKnight M10. Thormpson miał taki sam. Zbieg okoliczności, łudzące podobieństwo. Chyba czekali na rozmowę. Zobaczył przychodzące połączenie od Cho, bramkarza. Obebrał.

-Przed wejściem stoją jakieś typy. Wyglądają na ludzi od Ridleya. Chyba...- zastanowił się przeciągając słowo. Jego angielski stał na o wiele lepszym poziomie od Tsui, ale rozum miał prosty.

-Wiem o tym , stój na pozycji- rzekł Thormpson i rozłączył się, słysząc tylko niewyraźne ''są uzbrojeni''.
Przeszedł koło Cho wchodząc po wytartych schodach. Ten tylko popatrzył z urazą czując się nieużyteczny. Na powierzchni powietrze uderzyło go swoim chłodem i wilgocią z deszczu , który właśnie przerodził się z mżawki w coś intensywniejszego. Ridley wyrzucił papierosa i popatrzył krzywo.

-Oszukałeś mnie białasie. Dwa i pół koła, ten pierdolony Gomez , twoja perełka, miał przegrać. Tak usłyszałem , od Xiana. A więc lecisz ze mną w chuja , bo ty dajesz mi rozkazy. A hierarchia to ważna rzecz , bo sam taką prowadzę. Powiem ci więcej , stoję na jej szczycie. Ro-zu-miesz? - wycelował ciężki pistolet w stronę Thormpsona , bokiem lufy z wyzywającą pozą. Drugą ręką uderzył płasko w powietrze i popatrzył w oczy mężczyzny. Pytanie tylko czy Donavan znał się na zaczepkach?


Andrew Moore, Infoszczur.

Moore był sprytny, nienauczony miejskiej rzeczywistości , ale naturalnie cwany. Zagłuszył męcząca go muzykę i wybrał swój własny kawałek. Wiedział co musi zrobić, podpiąć się pod ich system. Wykonując skomplikowane serię operacji spróbował zmamić naiwne oprogramowanie. Ktoś potrącił go barkiem przechodząc, nie zdenerwowało to Moore`a. Skupiony na swoim zadaniu manipulował widzianymi panelami ładując wybrane programy i zmieniając ich domyślne preferencje. Rozpoczął proces. ENTER.

Złapał oddech i przeczesał grzywkę , czekając w napięciu. Chwila. Potem zawiedzenie, gorzki smak rozchodzący się w sercu i duchu. Niestety próbował podpiąć się pod rzecz nieistniejącą. Walki należały do nielegalnych. Koneksje Thormpsona z zajmującą się tym terenem firmą ochroniarską poszły gładko, mimo wszystko miejsce wciąż świeże nie zostało wyposażone zapewne po części celowo w monitoring w wnętrzu budynku. Wydawało się to mu sensowne , bo liczba potężnych chłopów przypominających tego na wejściu budziła poczucie bezpieczeństwa zmieszane z dyskomfortem.

Nagle zobaczył średniego wzrostu eleganckiego, ale i groźnego mężczyznę z prawie białymi blond włosami. Jego implanty wzrokowe miały różnoraką barwę a krok sprężysty aczkolwiek precyzyjny i dziwnie subtelny , patrząc na siłę z jaką szedł. Chwila zastanowienia zajęła Moore`owi znacznie więcej niż przeciętnemu człowiekowi, miał ciągle nieco zjarany mózg choć od kiedy tak dużo nie palił wszystko powoli wracało do normy , której prawie nie znał. W końcu skojarzył fakty znalezione w sieci jeszcze przed spotkaniem. Ktoś opisał tego Thompsona , jego wygląd, dyskutowano o nim mówiąc o jego wybiciu się w szarej strefie. Potem moderator usunął wiadomości podpisując na czerwono ''konfident, gaduła bana wyłapuje''. A więc główna głowa w tym przybytku , szefostwo, a facet wyglądał na silnie zafrasowanego , idącego do nagłego wydarzenia. Zastanawiająca sprawa , szczególnie dla kogoś kto zajmował się nagrywaniem. Jeśli wychodził poza główną strefę podziemia Moore będzie mógł znowu wejść online. Należało się zastanowić czy nie zostać przewrotnie paparazzo.
 
Pinn jest offline  
Stary 10-01-2014, 20:19   #6
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Roześmiał się z własnej naiwności. Ogrom skomplikowanie elektroniki świata po za kopułą sprawiało, że czasami się zapominał i sądził, że wszędzie jest pełno kamer i skomplikowanych zabezpieczeń SI nawet tam gdzie byłby zupełnie nie przydatne.

Porzucił, więc próby wyważania nieistniejących drzwi taranem i wyłączył ekrany HR. Zobaczył gościa, który wyglądał jakby znajomo. Chwilę mu zajęło żeby wyciągnąć z leniwych przepalonych zwojów mózgowych odpowiednią plotkę, gdy mu się to udało przyszedł mu do głowy pomysł zostania Paparazzo.

Okazja była zbyt przepyszna a ironia sytuacji zbyt barwna żeby mógł ją sobie odpuścić.

Ruszył za Thompsonem krokiem na tyle żwawym żeby go nie zgubić, ale na tyle spokojnym żeby nie wzbudzić podejrzeń. Przy pierwszej okazji włączył na powrót transmisje wyczuwając ciekawą historie
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 11-01-2014 o 16:27.
Brilchan jest offline  
Stary 12-01-2014, 14:23   #7
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Donavan Thormpson
Donavan był spokojny, choć jego ciało uważnemu obserwatorowi mogło sugerować coś innego. Ten jednak kto znał szefa klubu choć troszkę lepiej wiedział, że nie należał do ludzi siejących panikę bez powodu. Wręcz przeciwnie Thrompson miał opinię absolutnego stoika, kogoś kogo emocje się nie imają.
Tak też było i tym razem. Donavan działał na zasadzie "jest problem, trzeba znaleźć sposób na jego rozwiązanie".
Gdy otwierał drzwi i wychodził stojącej na ulicy bandzie na przeciw, miał już gotowy plan działania.
Wysłuchał pretensji czarnucha i dał mu się wyszaleć. Bez grama strachu wpatrywał się w wycelowaną w niego lufę, jakby pluł śmierci w twarz.
- Jeżeli stoisz na szczycie hierarchii, to powinieneś kurwa wiedzieć, jak się załatwia interesy. Przyprowadzanie tej uzbrojonej bandy pod drzwi mego klubu nie służy interesom i dobrze powinieneś o tym wiedzieć. Opuść broń, odpraw ludzi i porozmawiaj ze mną jak cywilizowany człowiek, człowiek interesu. Zapraszam do mojego biura, wszystko omówimy i zapewniam cię, że wszystko się wyjaśni.
Thrompson patrzył swymi zmodyfikowanymi oczami na czarnoskórego mężczyznę, jakby chciał się wwiercić w jego mózg. Ze spokojem czekał na jego odpowiedź.
Przywołał zakamuflowany panel HR i przygotował krótką wiadomość do Xian, na wypadek gdyby jednak czarnuch postanowił działać zbyt agresywnie.
 
Wojan jest offline  
Stary 12-01-2014, 17:30   #8
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Andrew Moore .

Okazja zajarzyła się co prawda powoli , ale kiedy już rozświetliła motywację Moora wprawiła go momentalnie do akcji. Mijał coraz bardziej zatłoczone wnętrze podziemia, patrząc na otoczenie bystrym wzrokiem, jakby nadal nadawał. Nie pominął naprawdę ślicznej kobiety u boku jakiegoś przerośniętego brodacza , kobieta zachęcająco przeczesała włosy ręką a Moore poczuł się natychmiastowo jakoś lżej na duchu. Zaraz jednak powrócił do śledzenia tego Thompsona , właściciela i organizatora jak wszystko wskazywało. Gość zatrzymał się przed łazienkami i widocznie władał hiperrzeczywistością , choć co robi pozostawało zagadką. Moore nie zamierzał łamać jego bariery by tylko zgadnąć co pilnie wstukuje. W końcu właściciel wyszedł głównym wejściem. Schody w górę , zatłoczone raczej wchodzącymi , któż chciał w końcu opuszczać walkę. Muzyka coraz bardziej przytłumiona , co Moore uznał za dobrą wieść, wielki ochroniarz patrzący na kolejkę.

Infoman jakoś ominął tłustego ogra , idąc prosto w górę za coraz bardziej zdeterminowanym Thompsonem. Kiedy ten otworzył drzwi poczuł łagodne smagnięcie wiatru , odświeżające w całej niemiłej woni piwnicy. Deszcz dudnił. Pozostawało ruszyć za celem; znów był online.

Donavan Thormpson.

Spokój, oczy zdeterminowane, oddech cichy- dziwny organiczny odruch ciała. Moknące ciało, ich ciała , wszystkich zebranych mężczyzn. Po prawej wizytorki jego przedstawienia, stoją na brukowanej alejce obok budynku przestraszone całą sytuacją. Rozpoznały go , pobudziły się całym wydarzeniem. Nastolatka, która nie powinna tu być poruszyła ustami w znak ''o kurwa'' a jej koleżanka , nieco starsza, szarpnęła ją za rękaw puchowej kurtki w ,której pierwsza trzymała purpurową parasolkę. Słowa, tylko one mogły powstrzymać wylot rakietowo napędzanych ołowianych pocisków.

- Jeżeli stoisz na szczycie hierarchii, to powinieneś kurwa wiedzieć, jak się załatwia interesy. Przyprowadzanie tej uzbrojonej bandy pod drzwi mego klubu nie służy interesom i dobrze powinieneś o tym wiedzieć. Opuść broń, odpraw ludzi i porozmawiaj ze mną jak cywilizowany człowiek, człowiek interesu. Zapraszam do mojego biura, wszystko omówimy i zapewniam cię, że wszystko się wyjaśni.

Ridley popatrzył i opuścił broń, nie od razu , wstyd musiał przebić się przez jego przerośnięte, zawadiackie ego. KingKnight M10, takie jak jego, tyle , że dwa zdjęły go z linii strzału wskazując na popękane płytki chodnikowe. Na twarzy czarnego pojawiło się rozgoryczenie, ale przekaz zrozumiał. Odprawił chłopaków kiwnięciem ręki, ci ruszyli do zaparkowanych czarnych landroverów.

Thormpson poczuł coś co nazywało się satysfakcją, przyjemność , pobudzającą i dającą zarazem wytchnienie. Nagle zobaczył przed sobą tego całego DJ`a z długą zaczesaną na bok czarną grzywkę , która wygładziła się i opadła pod wpływem spadających kropel. Na jego twarzy jawiło się zdziwienie , które szybko przemieniło się w przerażenie. Podstawowe ludzkie emocje.

Moore.

Kolejne komentarze pojawiały się w jego polu wzroku, podniecone tekstowe krzyki. Czarny wysoki mężczyzna z złotymi kolczykami , w kamizelce kuloodpornej z topornym pistoletem. Pistolet wycelowany, prosto w nieświadomego Thompsona. Dwukolorowe oczy białego prawie albinotycznego mężczyzny , martwe z cieniem jakiejś pewności siebie, choć ogólnym wrażeniem czuło się martwość mimiki jak po botoksie. Moore dzisiaj nie palił, umysł miał w miarę czysty, tylko cieszenie się chwilą mordu gangstera wstrzymywało spust. 115 widzów.


Inicjatywa:

1.Brilchan.
2.Wojan/Ridley.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 13-01-2014 o 12:00.
Pinn jest offline  
Stary 12-01-2014, 21:13   #9
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Bał się! Bał się jak diabli, ale nie wypadało zostawić nieświadomego gościa na pastwę losu! Jakby mu chciał strzelić w mordę to Andrew by się nie wtrącał ale tak na chama w tył głowy?!!

Dziad nie miał za grosz honoru! Odseparowany od społeczeństwa neo hippis wierzył jeszcze w tego typu puste ideały. Złość przyćmiła na chwilę jego strach. Wyjął z torby swój mały babski pistolecik rzucił do szefa areny bezgłośne "Padnij" i zaczął strzelać do groźnie wyglądającego murzyna.

Zamierzał władować w niego cały magazynek.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 13-01-2014 o 12:51.
Brilchan jest offline  
Stary 13-01-2014, 12:02   #10
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Donavan popełnił błąd i poczuł to już w momencie, gdy się odwracał do czarnoskórego boostersa. Zaufał skurwielowi, a ten zamierzał go wypłaszczyć jak pierwszego lepszego frajera z ulicy.
- Nuż kurwa - mruknął pod nosem.
Nie było co się zastanawiać. Zrobił dokładnie to, co mówił małolat. Padł na ziemię, ale ręką już sięgał po swoją spluwę. Wysłał też wiadomość do Xiana.
Wszystko się zjebało dużo szybciej niż myślał. Trudno, jakoś to sobie odbije.
Najważniejsze, żeby klienci nie ucierpieli.
 
Wojan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172