Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2014, 20:09   #14
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
"Nie ufaj śmierci."

Sylvańskie powiedzenie






Jakob nie był zbyt towarzyski, co w sumie w Volkenplatz (i całej Sylvanii) nie było czymś odchodzącym od normy. Ludzie byli burkliwi - łagodnie mówiąc nieprzyjemni wedle zagranicznych norm, i nawet sąsiedzi patrzyli na siebie krzywo, mimo lat przebywania w bliskiej odległości. Można było doszukiwać się w tym zwyczajnej zaściankowości i typowego zahukania, ale niektórzy dopatrywali się w tym innych przyczyn. "Nie ufaj śmierci" - tak w Sylvanii mówiono. Jeśli nie można pokładać wiary w rzeczy tak absolutnej i pewnej, jak tu zaufać bliźniemu? Nie sposób.

Friedmann trzymał się na uboczu, czym zresztą przypominał swojego mistrza. W ciszy i spokoju pomagał Einthalowi, wertował księgi których obecność w Volkenplatz graniczyła z cudem i od czasu do czasu zajmował się kimś, kto potrzebował pomocy. Chłopak znał się na leczeniu. Jego ciotka, Adelheida, była miejscową zielarką-dziwaczką i jedyną rodziną, która pozostała Jakobowi. Matka zmarła, wydając go na świat, a ojciec - wykonując rodzinny zawód. Młodziak złamał tradycję Friedmannów-myśliwych i wyuczył się leczenia, wpierw u Adelheidy, a później u Fritza.

Einthal wymagał wiele, nie szczędząc razów i ostrych słów, kiedy Jakob coś spartolił. W tym akurat przypominał Friedmannową, która miała więcej siły i werwy, niż przeciętna kobieta w jej wieku. Jaki był jej sekret - nie wiadomo, ale spekulowano że w grę pewnie wchodzą jakieś ziołowe napary, czy mieszanki. Kto by tam wiedział, była pustelniczką.

Fritz strzegł swoją piwną recepturę i sam trunek z podziwu godnym uporem i nawet Jakob, przebywając większość czasu w jego chacie, nie miał zbyt wielu szans na dostanie się do nich. Kiedyś, dawno temu, zwędził dwie butelki i podzielił się z kilkoma chłopakami w próbach integracji, ale na dłuższą metę nie było warto. Nigdy więcej. Teraz natomiast korzystał z okazji i popijał z kufla, dając innym okazję do wyrażenia poglądów. Fritz mógł sobie w każdej chwili przypomnieć, że nie miał w zwyczaju rozpieszczać swego nowicjusza.

- Spalić. Ciało trzeba spalić. - Oznajmił w końcu, nieco za głośno. - "Nie ufaj śmierci." Może i szlachcianka, ale to nie ma znaczenia. Ktoś przyjedzie jej szukać, powie się prawdę i tyle. Czy może chcą panowie żeby wstała i dobrała się nam do rzyci?

Jakob zamilkł i miał już wziąć kolejny haust piwa, ale zrezygnował widząc utkwione w nim fritzowe spojrzenie. Westchnął cicho i odgarnął rude loki z czoła, wodząc wzrokiem po pomieszczeniu. Miał nadzieję, że inni wykażą się rozumem i spalą ciało przed nastaniem nocy. Jeśli nie...

Cóż, prędzej czy później zostaną do tego zmuszeni. W Sylvanii zmarli nie mieli w zwyczaju leżeć w grobach.
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 09-01-2014 o 20:12.
Aro jest offline