Donavan Thormpson
Xain popatrzył , zamrugał swoimi małymi skośnymi oczami i kiwnął głową potakująco. Tymczasem ludzie robili się coraz głośniejsi , żadni rozrywki za zapłacone bilety. Cząsteczki kurzu na sekundę rozświetlały się w blasku podwieszanych lamp mających pokazać bohaterską śmierć w walce z niesprawiedliwością odważnego Gomeza. Jeśli tylko wszystko się uda.
-Radżi się tym zajmie , obiecuje. Wyjść mamy kilka po starości dawnego planu budynku. Otworzę je i zdejmę z nich alarm. Oczywiście po cichu. Może pan iść do nich. Proszę uważać- powiedział Xain mając problem z wymówieniem uważać.
Thormpson ruszył przeciskając się przez masę ludzi. Kiwali mu głową, niektórzy bardziej bogaci, wpływowi. Pojawiło się również kilka pozdrowień od tych mniej ważnych a odurzonych, chemicznie pozbawionych taktu. To stanowiło dla Donavana pewną subtelność , którą umiał tylko naśladować nie będąc w stanie pojąć jej abstrakcji.
Kiedy znalazł się koło łazienek będących na przeciw głównego wejścia wywołał panel HR. Przed jego wzmocnionymi oczami ukazało się proste menu szybkiego wyboru. Dłonie w rękawiczkach skierowały się na obraz z kamer.
Zobaczył. Nagle- zjawisko umysłowe , niejasna forma- uderzenie , zawrót głowy przenikający nierzeczywiście i daleko od głównego rdzenia jaźni. Zachował chłód spojrzenia, nie mógł inaczej. Przed głównym wejściem znajdowało się dwunastu mężczyzn uzbrojonych głównie w karabiny z kontrabandy. Ubrani w czarne dresy w kant i w większości skórzane bluzy z kapturem. Złote kolczyki. Afroamerykanie , imigranci z innych dzielnic próbujący rozciągnąć swoje uliczne wpływy w głąb Chinatown. Niektórzy posiadali bioniczne kończyny , inny endocyware pomagający im wykrzesać więcej możliwości z ciała. Po środku Ridley , palił papierosa setkę w sposób sugerujący wkurwienie. Potężne wydobywające się z każdego pora ciała razem z jego łojem i słonym potem. Miał na sobie ciężką kamizelkę kuloodporną z wkładami z żelu krystalizującego oraz dwa ciężkie pistolety
KingKnight M10. Thormpson miał taki sam. Zbieg okoliczności, łudzące podobieństwo. Chyba czekali na rozmowę. Zobaczył przychodzące połączenie od Cho, bramkarza. Obebrał.
-Przed wejściem stoją jakieś typy. Wyglądają na ludzi od Ridleya. Chyba...- zastanowił się przeciągając słowo. Jego angielski stał na o wiele lepszym poziomie od Tsui, ale rozum miał prosty.
-Wiem o tym , stój na pozycji- rzekł Thormpson i rozłączył się, słysząc tylko niewyraźne ''są uzbrojeni''.
Przeszedł koło Cho wchodząc po wytartych schodach. Ten tylko popatrzył z urazą czując się nieużyteczny. Na powierzchni powietrze uderzyło go swoim chłodem i wilgocią z deszczu , który właśnie przerodził się z mżawki w coś intensywniejszego. Ridley wyrzucił papierosa i popatrzył krzywo.
-Oszukałeś mnie białasie. Dwa i pół koła, ten pierdolony Gomez , twoja perełka, miał przegrać. Tak usłyszałem , od Xiana. A więc lecisz ze mną w chuja , bo ty dajesz mi rozkazy. A hierarchia to ważna rzecz , bo sam taką prowadzę. Powiem ci więcej , stoję na jej szczycie. Ro-zu-miesz? - wycelował ciężki pistolet w stronę Thormpsona , bokiem lufy z wyzywającą pozą. Drugą ręką uderzył płasko w powietrze i popatrzył w oczy mężczyzny. Pytanie tylko czy Donavan znał się na zaczepkach?
Andrew Moore, Infoszczur.
Moore był sprytny, nienauczony miejskiej rzeczywistości , ale naturalnie cwany. Zagłuszył męcząca go muzykę i wybrał swój własny kawałek. Wiedział co musi zrobić, podpiąć się pod ich system. Wykonując skomplikowane serię operacji spróbował zmamić naiwne oprogramowanie. Ktoś potrącił go barkiem przechodząc, nie zdenerwowało to Moore`a. Skupiony na swoim zadaniu manipulował widzianymi panelami ładując wybrane programy i zmieniając ich domyślne preferencje. Rozpoczął proces. ENTER.
Złapał oddech i przeczesał grzywkę , czekając w napięciu. Chwila. Potem zawiedzenie, gorzki smak rozchodzący się w sercu i duchu. Niestety próbował podpiąć się pod rzecz nieistniejącą. Walki należały do nielegalnych. Koneksje Thormpsona z zajmującą się tym terenem firmą ochroniarską poszły gładko, mimo wszystko miejsce wciąż świeże nie zostało wyposażone zapewne po części celowo w monitoring w wnętrzu budynku. Wydawało się to mu sensowne , bo liczba potężnych chłopów przypominających tego na wejściu budziła poczucie bezpieczeństwa zmieszane z dyskomfortem.
Nagle zobaczył średniego wzrostu eleganckiego, ale i groźnego mężczyznę z prawie białymi blond włosami. Jego implanty wzrokowe miały różnoraką barwę a krok sprężysty aczkolwiek precyzyjny i dziwnie subtelny , patrząc na siłę z jaką szedł. Chwila zastanowienia zajęła Moore`owi znacznie więcej niż przeciętnemu człowiekowi, miał ciągle nieco zjarany mózg choć od kiedy tak dużo nie palił wszystko powoli wracało do normy , której prawie nie znał. W końcu skojarzył fakty znalezione w sieci jeszcze przed spotkaniem. Ktoś opisał tego Thompsona , jego wygląd, dyskutowano o nim mówiąc o jego wybiciu się w szarej strefie. Potem moderator usunął wiadomości podpisując na czerwono ''konfident, gaduła bana wyłapuje''. A więc główna głowa w tym przybytku , szefostwo, a facet wyglądał na silnie zafrasowanego , idącego do nagłego wydarzenia. Zastanawiająca sprawa , szczególnie dla kogoś kto zajmował się nagrywaniem. Jeśli wychodził poza główną strefę podziemia Moore będzie mógł znowu wejść online. Należało się zastanowić czy nie zostać przewrotnie paparazzo.