Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2014, 20:46   #4
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Durkur jak na kobolda był stosunkowo odważny. Znaczyło to w wypadku kobolda, że nie był tak tchórzliwy jak reszta jego ziomków i miał apetyt na przygody. Nie zmieniało to faktu, że raczej unikał starcia z przeciwnikiem twarzą w twarz. Mikra postura i niewielka siła skazywałaby go od razu na przegraną. Sytuację ratował talent magiczny. Durkur był jak niektórzy z jego ziomków zaklinaczem. Nie zwykłym zaklinaczem, zaklinaczem z ambicjami. Zawsze pociągała go nekromancja i to w jej kierunku rozwijał swój talent. Znaczyło to tyle, że oprócz zwykłych przydatnych zaklęć miał w swym repertuarze i takie dzięki którym mógł rozkazywać nieumarłym. Rozkazywanie to było coś co na prawdę go pociągało, a posiadanie bezwzględnie posłusznego niewolnika, nawet martwego, było szczytem jego marzeń. Marzeń zresztą miał więcej. Były wśród nich bogactwo i potęga. To dlatego namówił grupkę koboldów z której się wywodził do dołączenia do wojsk Sythilisa. Innym koboldom nie wyszło to na dobre. Prawie wszystkie z nich zginęły. Przetrwał Durkur, który nie musiał stać w pierwszej lini i bezpiecznie z drugiego szeregu rzucał swoje zaklęcia. Inne koboldy w tym czasie robiły za coś co miało spowolnić kawalerię wroga.

Po kilku bitwach w których Durkur doskonalił swoje magiczne zdolności ofensywa zatraciła impet. Ludzie byli niby w odwrocie, ale w zorganizowanym i potrafili się nieźle odgryźć depczącym im po piętach wojskom Sythilisa. Walne bitwy ustąpiły miejsca podjazdom i pilnowaniem zdobytych terenów. To zdecydowanie nie było w smak Durkurowi. Kobold czuł, że się nie rozwija. Dlatego gdy nadarzyła się okazja do ucieczki nie mógł z niej nie skorzystać. Towarzystwo nie było wymarzone, ale nie miał wielkiego wyboru. Ruszył za pozostałą czwórką w mrok nocy.

Mając goblinoidy i trolla w drużynie kwestia przywództwa musiała prędzej czy później wypłynąć. I Wypłynęła w momencie wyboru drogi ucieczki. Durkur, który w pierwszej chwili miał apetyt na funkcję szefa, szybko został sprowadzony na ziemię. Jego kandydatura nie była nawet poważnie brana pod uwagę. "Cóż, jeszcze zobaczą" - pomyślał kobold. Głupie orkoidy porozwalały sobie tymczasem łby. Gdyby przydarzyła im się teraz walka, wróg załatwiłby ich jak dzieci. Cóż było robić trzeba się było pogodzić z tym, że ma się takich współpracowników nie innych.

***

- To bierz tego tam i ruszamy na pólnoc. Czy jednak odpoczniesz? - Wskazał nieprzytomnego hobgoblina. - Skoroś taki twardy, dasz radę.
Grimskab zawsze wiedział, że najlepiej sprawdzić, czy coś jest możliwe. Bez słowa zaczął po swojemu, prowizorycznie opatrywać swoje rany tak, żeby się nie otwierały/pogłębiały. Następnie podszedł do nieprzytomnego, zrezygnował i wrócił po swoje toboły. W końcu znowu podszedł do śpiącego towarzysza i zarzucił go jak kawał mięcha sprawdzając, czy ustoi. Zrobił kilka pewnych kroków i padł nieprzytomny na twarz, przygnieciony przez niesionego hobgoblina.
Nic zaskakujacego, ale przynajmniej sobie odpocznie. Urszag zmierzyl wzrokiem pozostałą mu dwójkę kompanów.
- Też nie mieli kiedy się bić… - Był coraz bardziej zdenerwowany, ledwo dali noge z armii a już dwu padło i do tego bez żadnej walki. Pech. - Tłumacz weź jednego, ja biorę drugiego i zmiatamy stąd. A ty, - wskazał palcem kobolda - ty idz przodem, znajdziesz miejsce na dobry oboóz. - Za mały ten jaszczur, nawet żadnego z nieprzytomnych nie podniesie tymi swoimi chudymi raczkami. I do tego tchórz, że też to on nie mógł paść nieprzytomny...
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 15-01-2014 o 19:18.
Ulli jest offline