Szarak nie wierzył własnym uszom. Nachylił się nad gościem grożąc mu pięścią. - Ile ich tam może być? Dziesięć? Dwadzieścia? A może sto?! A ile masz bełtów, posrańcu?! Starczą?! - Facet chyba nie do końca zdawał sobie sprawy z zagrożenia. - Myślisz, że pieprzona pochodnia uratuje Ci dupę?! Popierdoliło Cię doszczętnie?! Bachory nie boją się jakiegoś pieprzonego ognia! - Spojrzał na nich zrezygnowany. - Ruszyć samemu, to samobójstwo. Razem, nad ranem powinniśmy być kilka kilometrów od osiedla. Nie ma bata, żeby nam z tym nie pomogli... Peter, powiedz, że Ciebie przynajmniej doszczętnie nie pojebało.. |