Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2014, 22:18   #13
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
- Skąd to wiesz?
- Nie twój zasrany interes. Przyjmujesz to do wiadomości albo szukaj sobie innego frajera.
Była irytująco pyskata. Nie miała pewnie więcej niż piętnaście lat i zasługiwała na to, by ktoś wreszcie dał jej po dupie. Danielsowi po głowie chodziły dużo pikantniejsze pomysły, ale jej niewyobrażalny talent do pozyskiwania informacji był wystarczającą barierą ochronną dla jej nad wyraz dojrzałego ciała. Blondyneczka ceniła się niemało i liczyć na jej pomoc mógł tylko dlatego, że wsadził do paki jej kochanego ojczulka, który – w przeciwieństwie do Joeya – wcielał nieprzyzwoite myśli w życie. Łowca był też być może jedyną osobą potrafiącą powiązać hakerski przydomek dziewczęcia z realnie stąpającym po ziemi stworzeniem. To, co ich łączyło, trudno było nazwać więzią, lecz ważne było, że współpraca jakoś się kręciła. Przynajmniej była człowiekiem. Z quythami robota szła jeszcze gorzej.
- Coś więcej, proszę. – Przymknął powieki, siląc się na spokojny ton. Oczami wyobraźni zobaczył jak śmierdzące futrzaki Sofii wspinają się z pomocą ostrych pazurków po zachęcających kształtach właścicielki. Nie była w jego typie z tą przewrotnie słodką buźką, ale ciężko oprzeć się czarowi młodości. – Nie mo…
- Gdybyś nie myślał o niebieskich migdałach – przerwała mu cukierkowym głosem – zauważyłbyś, że właśnie przesłałam ci kolejną wiadomość. Wiesz, jakbyś nie był tak nieudaczny, mógłbyś się zasadzić na tego blaszanego terrorystę ze śmiesznymi, ideologicznymi gadkami. A teraz możesz już łaskawie nie tracić mojego cennego czasu na te pierdoły, którymi się zajmujesz? Niektórzy naprawdę pracują.
Zacisnął pięść i dopiero po chwili otworzył oczy.
- Dzię…
Rozłączyła się. Bezczelna smarkula. Powstrzymując napływ irytacji, Daniels wystukał coś na urządzeniu oplatającym jego nadgarstek i zaraz na hologramie pojawił się opis jego potencjalnej zwierzyny, który przejrzał po raz kolejny.

Cytat:
Napisał Wiadomości: Akta

Imię i nazwisko: Sergiu Pobereznic
Wygląd i cechy charakterystyczne: (Duży skurczybyk. Zobaczysz tę mordę ze zdjęcia i nie ma szans, byś kolesia nie poznał.)
(…)
Przestępstwa:
- ucieczka z więzienia,
- posiadanie narkotyków, (dogadasz się z koleżką)
- wielokrotne napady na sklepy,
- przetrzymywanie zakładników,
- ranienie cywili,
(bla, bla, bla, przejdźmy do ciekawszych)
- uczestnictwo w nielegalnych walkach na śmierć i życie,
- zamordowanie współwięźnia z celi,
- zamordowanie dwóch strażników więziennych.
(Poszperałam trochę na ten temat i koleś zaimponował mi swoją fantazją. Nigdy nie przyłapano go z bronią, a przeciwników na swojej drodze zwyczajnie miażdżył albo zagryzał. <3)
Kara osądzona przed ucieczką: dożywocie. (Niespodzianka. Skazany na niewolnictwo do usranej śmierci. Takie muły tanie nie są.)
(…)
Zalecenia dla łowców nagród: dostarczyć żywego lub martwego (na uproszczonych warunkach). (Polecam drugą opcję, żebyś samemu przypadkowo przeżył.)
Nagroda: (wystarczająca, hehe.)
Głęboki oddech. Zastanawiało go tylko, czy hakerka traktowała go specjalnie, czy w stosunku do wszystkich zachowywała się jak zwariowana gówniara. Wziął się za odczytywanie nowej wiadomości.

Cytat:
Napisał Nieodczytana wiadomość
Dobra, do rzeczy.
Swojego kumpla znajdziesz w stacji badawczej archeologów, pracuje dla nich pod przybranym imieniem i nazwiskiem: Tytus Boldo. Nie wiem, jak zaufali jego facjacie, ale chyba sprawuje się nieźle, bo zagnieździł się tam jako ochroniarz. Może nie zadają pytań, póki jest grzeczny. Bo że sobie radzi, to nie wątpię.
Domyślam się, że na sam słuch o twojej licencji odbije mu do tego stopnia, że nikogo nie będziesz musiał przekonywać o jego winie. Gdyby był problem, masz list gończy. O ile zdążysz go komukolwiek pokazać.
Z tymi archeologami też uważaj, ale raczej nie mają powodu, by utrudniać ci pracę. Pewnie na koniec ucałują cię w cztery litery, zapewniając o swojej wdzięczności , że wykryłeś w ich szeregach tak strrrasznie niebezpiecznego przestępcę, byle tylko szybciej się ciebie stamtąd pozbyć i nie ryzykować wypłynięcia ciemnych sprawek na światło dziennie.
Biorąc pod uwagę, że Sergiu/Tytus jest od ciebie chyba ze dwa razy większy, życzę powodzenia. Koleżka pewnie zje cię na surowo. Nomomom. Sam zobacz:


xoxo

P.S. Żartuję, Daniels. Jesteś spoko i wiem, że największym problemem będzie dla ciebie zaciągnięcie tego truchła – a przynajmniej jego łba – na statek. No wiesz, tym bardziej, że w raju dla złoczyńców tylko czekają na takich jak ty. Znajdź sobie porządne zajęcie, serio. Zdechniesz marnie.
- Chyba nie mogę liczyć na to, że dalej nie nosisz przy sobie broni – westchnął Joe, pocierając napływające potem oczy. Upewnił się, że pistolet znajduje się na swoim miejscu. Dla obrzyna tym właściwym miejscem były akurat jego ręce.
Miał do przejścia niewielki kawałek, ale w tym upale wszystko było bardziej męczące. Miał o tyle komfort, że sam wychował się na gorącej planecie. Tutaj odczucie temperatury było o wiele dotkliwsze ze względu na większą wilgoć, narzekanie nie miało jednak sensu. Im szybciej weźmie się do roboty, tym szybciej skończy i opuści to miejsce. Wyszedł na zewnątrz z prawie pustą torbą zarzuconą na ramię i oparł się o rozgrzane pokrycie statku. Otarł rękawem pot z czoła. Naprawdę paskudna planeta. Kompletnie nieprzyjazna mieszkańcom, aczkolwiek w pewien sposób malowniczo poorana bruzdami płynnego ognia i posiana spiczastymi kłami. Piekielna kraina domem dla renegatów.

Przykucnął za skałą, lustrując otoczenie. Niewykluczone, że jego obecność odnotował już jakiś dron albo czujniki, ale póki co nikt nie wyszedł witać go chlebem i solą. Splunął gorzką od High-Fly śliną, która zasyczała wrząc na gorącej glebie. To wszystko bez różnicy, i tak nie miał zamiaru specjalnie się skradać ani w inny sposób dłużej ukrywać swoją obecność. Nie ubrał się też w pancerz, ba, zaryzykował brakiem choćby prymitywnej kamizelki. Wszystko po to, by oznajmić archeologom, że ma dobre intencje. Tutaj w zbroje zakuwali się przestępcy, on nie był jednym z nich. Nie spodziewał się też tu któregoś spotkać – poza „swoim” – gdyż poza wykopaliskami nie było w tej lokalizacji nic ciekawego. Może należało mu się choć tyle szczęścia, by akurat dzisiejszego dnia nikt nie miał ochoty atakować poszukiwaczy skarbów grzebiących w ziemi jak kura pazurem.
Plan rysował się następująco: …

- Stać! – dosłyszał z dali łowca. Skubani musieli używać jakichś maskujących technologii, bo za Zjednoczone Królestwo Sáurio nie potrafił powiedzieć, jak inaczej ochrona mogłaby go tak zaskoczyć. Stał więc, jak najpotulniejszy kalibur z hodowli jego ojca, oczekując podejścia do niego rosłego mężczyzny. – Kim jesteś i co tu robisz? Na ten teren nie ma wstępu.
Joe miał szczęście, że jego ewentualny przeciwnik również nie nosił na sobie pancerza, a tylko umundurowanie. Twarz zasłoniętą miał jakąś szmatą, a na piersi naszywkę. Głosiła, że noszący ją mężczyzna nazywa się… „T. Boldo”. Joe zwrócił na to uwagę, kiedy tylko jego oczy były w stanie rozróżnić litery. I tak wątpliwy profesjonalizm poszedł się widocznie walić po całości – musiał patrzeć o ten jeden moment za długo, bo najemnik uniósł broń. Zrozumiał, a może czuł, jaki zamiar ma Daniels. Dla łowcy oznaczało to szybką śmierć.
Z tym, że on mógł zapewnić temu drugiemu śmierć błyskawiczną. Pobudzony narkotykiem mózg blondyna przetwarzał docierające do niego sygnały. Najemnik, w zwolnionym jakby tempie, kierował lufę w stronę mężczyzny, który miał stać się jego katem. Monstrualne mięśnie pod warstwą materiału odstawiały swój ostatni taniec, widoczny, choć najemnik otulony był w szmaty od głów do stóp. Gwałtowny ruch odsłonił twarz przestępcy i goszczący na niej pogardliwy grymas. Wyglądał inaczej niż na zdjęciu, okolony włosami i z pełną brodą, lecz wątpliwości nie było żadnej. Charakterystyczny, obłąkańczy uśmiech...
A więc tego jeszcze nie wiedział. Tego, że wkrótce stanie się tylko kupą mięsa, która po niedługim czasie obróci się w proch. Tego, że jego imię niebawem zostanie wykreślone z listy poszukiwanych przestępców i wszyscy o nim zapomną, a nikt nie zapłacze.
Obrzyn wystrzelił, powalając wielkie cielsko na ziemię. Poszło zadziwiająco łatwo...
- CO DO KUUUU…?! – Wrzeszczał drugi ochroniarz, który bynajmniej nie spodziewał się zastać swojego kumpla podziurawionego.
Daniels nieproszony od razu padł na kolana, puszczając broń i splatając ręce na karku. To również było ryzykowne, cholera, czegokolwiek by nie robił, było to niebezpieczne. Mógł przynajmniej liczyć, iż wywoła to w nadchodzącym, zszokowanym mężczyźnie jakąś refleksję. Nie dał mu jednak dłuższej chwili namysłu, bo odezwał się uspokajająco:
- Jestem łowcą, licencjonowanym łowcą nagród, numer licencji wydanej na Ziemi: NO154908, a ten tutaj uciekinier z więzienia, Sergiu Pobereznic, poszukiwany był listem gończym za liczne morder…
- Nazywał się Tytus, skurwysynie, Tytus, a nie żaden Sergio! –
przerwał mu tępym głosem osiłek.
Joe zamrugał z niedowierzaniem, ale nie dał się zbić z tropu. Naprawdę nie tak to miało wyglądać, trzeba było jednak wykazać się elastycznością.
- Tytus to tylko jego przybrane imię, naprawdę nazywał się Sergiu Pobereznic – tłumaczył cierpliwie – i chętnie okażę list gończy. Chciałbym jednak przy tej okazji porozmawiać z przełożonym, jeśli łaska.
- Gówno łaska, zapierdoliłeś Tytusa! – wydarł się, wyraźnie niedoświadczony na polu walki, młodzieniec, aż zapluł własną brodę. Fart, iż czuł się bardziej zobowiązany do czynienia Joeyemu wyrzutów, aniżeli mszczenia przyjaciela.
Kiedy już łowca na powrót chciał zabrać głos, zauważył zbliżającą się kobietę w asyście któregoś z zatrwożonych archeologów. Podenerwowanie wypisane było na jej twarzy, jednak zachowywała zimną krew.
- Co tu się wyprawia, Aldi? – spytała młodego ochroniarza, ale to Daniels pierwszy jej odpowiedział.
- Numer licencji łowcy wydanej na Ziemi: NO154908, witam panią. Ten tutaj dżentelmen – wskazał brodą zakrwawione ciało – to uciekinier z więzienia, Sergiu Pobereznic, poszukiwany listem gończym za liczne morderstwa i inne przestępstwa. Akcja została przeprowadzona legalnie i szczerze liczę na to, że będą państwo współpracować tak, jak powinni. Zacznijmy może od tego, żeby ten narwaniec przestał celować do przedstawiciela prawa.
Kobieta przyglądała się nieznajomemu dłuższą chwilę. Ruchem głowy nakazała ochroniarzowi opuścić broń i chłodno powiedziała:
- Życzyłabym sobie, aby następnym razem był pan łaskaw zapowiadać jakoś swoją obecność, to raz. Dwa, mogę panu zarzucić dużą nieostrożność, bo niewiele brakowało, byśmy nie mogli prowadzić tej jakże miłej pogawędki. Po trzecie, nie znam się na tych całych procedurach, jednak pana akcja budzi we mnie wielkie wątpliwości, więc będę zobowiązana, jeśli zdecyduje się pan towarzyszyć mi w drodze do bazy. Tam porozmawia pan z szefem ochrony i być może rozstaniemy się w milszej atmosferze.
Sięgnąwszy po rzuconą broń oraz torbę, dźwignął się na nogi, uśmiechając półgębkiem.
- Nie wypada odmawiać damie. Niech Aldi zabierze ciało, będzie mi jeszcze potrzebne – odpowiedział Daniels, obserwując, jak młodzieniec wzdryga się na brzmienie tych słów.
- Rozpieprzył nam pan pracę - stwierdziła kobieta, ostentacyjnie odwracając spojrzenie, co tylko pogłębiło uśmiech Joe.
Sytuacja niby się odrobinę komplikowała, ale przynajmniej miał tragarza i obstawę.
Wsiedli do pojazdu, zabrawszy zabitego - na szczęście z nadal rozpoznawalną twarzą - i wkrótce ich oczom ukazała się baza archeologów.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline