Przed wyruszeniem...
Jacob skrzywił się słysząc o niepokojących wydarzeniach. Nie podobały mu się dwie rzeczy. Pierwszą z nich było ewidentne wyrywanie się mocy magicznej poza kontrolę, więc będzie to też prowadziło do powstawania wynaturzeń. Drugim problemem było to, że jakiś idiota spalił tutaj siedmiolatkę.
-
Co za skończony głupiec skazał to dziecko? Jakże mamy pracować, gdy świadkowie są mordowani. Nie bronię tutaj kultystów. Niech płoną. W tym miejscu nastąpiło jednak złamanie prawa. Obsydianowy edykt? Tak się to nazywało? Każdy kto ma mniej niż dwadzieścia parę lat ma być pod waszą protecją i okiem, jako magistrów. Mojemu przyjacielowi to kiedyś dupsko uratowało. Mam jedynie nadzieję, że nie będziemy mieli styczności z tym patałachem, który się tego dopuścił. - prychnął łowca.
Mag spojrzał na łowcę wampirów smutnym wzrokiem.
-Szczegółów procesu nie znam, z tego co mi wiadomo sprawą zajął się jakiś nadgorliwy łowca czarownic. Miejscowy Lektor Kultu Sigmara będzie pewnie wiedział więcej. Nie pozostaje ci nic innego jak dowiedzieć się tego na miejscu.
-
W takim razie jedyne co nam pozostaje to zebrać się i ruszać. Nie mam zamiaru sprzątać większego gówna niż jakiś fanatyk jest w stanie tam narobić. - westchnął łowca i poczekał aż reszta rozmówi się z magiem.
(będę jeszcze ten post edytował jutro)