Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2014, 20:45   #14
Volkodav
 
Volkodav's Avatar
 
Reputacja: 1 Volkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwu
Rok 2479 Atlantis, Metropolia Jericho

Sam usiadł na swoim starym łóżku. Rozejrzał się po pokoju. Było w nim zupełnie tak samo jak w czasach kiedy wyruszył na wojnę. Nawet na ścianach wisiały te same plakaty holograficzne. "James Rock Gang - Virtual Tour 2478". Plakat wiszący tuż naprzeciw niego akurat wyświetlał zajawkę tej trasy koncertowej. Na slajdzie znajdował się wizerunek gitarzysty, James'a Rock'a, który trzymał swoją gitarę jak karabiny i celował w publiczność. Sambor dobrze pamiętał ten koncert, mimo że był na takim haju, że nawet nie wiedział jak się na niego dostał.
Stolik nocny pełny był jego gratów. Stary komunikator, gumy do żucia, które były już niemiłosiernie przeterminowane, jego ulubiona książka Wieczna Wojna i stary kalendarz. Sam lubił takie rzeczy. Przypominały mu one świat, który znał ze starych filmów. Dlatego właśnie na osiemnastkę dostał od matki kalendarz w formie notatnika i długopis. Kosztowało to fortunę bo wszystkie części były oryginalne, ale jego mama chyba nie żałowała ani grosza wydanego na to bo gdy wręczała mu prezent miała na twarzy ogromny uśmiech. Pamiętał to dobrze bo to był dzień, w którym czas się zatrzymał. Przynajmniej na jakieś 10 lat...
W kalendarzu była tylko jedna notatka: "Kup: Crimson Alliance 2". Faktycznie w tydzień po jego urodzinach planowana była światowa premiera drugiej części kultowej gry. Był jej ogromnym fanem. Szkoda że nie zagrał ani w dwójkę ani w trójkę i czwórkę...
-Świat poszedł naprzód - wymruczał pod nosem słowa, które King pisał w swoim klasyku - Trzeba spieprzać bo jak nie wrócę z przepustki to mnie rozstrzelają... a szkoda by było bo tak niewiele zostało.

Rok 2482 PT 37

Trochę się działo w tej pozornie spokojnej bazie archeologicznej. W kilka minut po przybyciu Sobiesky'ego ktoś zaatakował pylony obronne. Kimkolwiek byli napastnicy nie należeli oni do tej inteligentnej części społeczeństwa. Automatyczne działka i SI systemu obronnego poradziły sobie znakomicie. Pylony vs. Napastnicy: 8:0.
-Miałem szczęście, że zdążyłem na kilka minut przed nimi bo inaczej mogliby mnie tam spotkać - powiedział spoglądając na trupy wciągane na teren bazy przez humanoidalne boty stanowiące załogę obsługi stacji.
-Fakt miałeś. Ale tam po drugiej stronie stacji znaleziono jakiegoś kolesia, który się z nimi przyplątał. W przeciwieństwie do tych tutaj on jest legalny - nie wyglądało na to, żeby cyborg robił sobie wiele z całej sytuacji
-Takie coś jest tutaj częste? - Sam spytał mając nadzieję, że nie palnął czegoś totalnie infantylnego
-Wbrew pozorom nie i to mnie jakoś martwi
-Kim jest ten facet?
-Dowiemy się. Joe go przyprowadzi.
-Dołączę później - Sambor zostawił Hertz'a i przeszedł się w stronę otwartej bramy przez którą wnoszono ciała bandytów

Gdy ostatni bot znalazł się wewnątrz strefy obozu struga energii znowu rozpostarła się między pylonami. Sambor widział, że tam po drugiej stronie ktoś chodził między resztkami gratów jakie zostały na pobojowisku. O ile go wzrok nie mylił był to Atrianin, którego spotkał wcześniej. Biedak zapewne chciał odnaleźć pośród resztek jakieś cenne przedmioty, które pomogą mu przeżyć na tej zapyziałej planecie.
Sam czuł jakąś nieskrywaną sympatię do tej smutnej postaci. W końcu oboje byli weteranami. Szybko obrócił się w stronę botów i zauważył, że jeden z nich w rękach trzyma karabin szturmowy i dwie baterie zapasowe. Sobiesky podszedł do niego i wyrwał mu sprzęt z dłoni po czym podbiegł z powrotem do ogrodzenia i po kolei przerzucił rzeczy przez strugę energii. Na całe szczęście system działek nie reagował. Chyba nie obchodziło go gdy ktoś wyrzucał coś na zewnątrz.
-Tam! - krzyknął pokazując palcem miejsce gdzie wylądowały rzeczy, ale Atrianin nie reagował - Tam! Hej! Tam!
Sam krzyczał jeszcze kilka razy nim dotarło do niego, że pylony muszą tłumić dźwięki. Atrianin zebrał z piachu buty i latarkę po czym zaczął oddalać się od linii zabezpieczeń. Sambor krzyknął jeszcze raz i machał rękoma by zwrócić na siebie uwagę, ale to nic nie dawało. Wszystko poszło by na marne gdyby nie to, że nagle włączył się jeden ze szperaczy. Smuga światła skąpała włóczęgę i zwróciła jego uwagę na obóz. Facet pewnie przestraszył się nie na żarty gdy zobaczył, że SI systemu obrony się nim zainteresowało, ale nic złego się nie stało. Z głośników odezwał się jeszcze bardziej niż zwykle metaliczny głos Hertz'a:
-Broń jest Twoja Atrianinie. A Ty Sobiesky nie odstawiaj mi tu numerów. Zdobyczny sprzęt jest naszą własnością.
Sam potarł dłonią twarz ścierając z niej zażenowanie. Humor jednak szybko mu się poprawił, gdy zobaczył jak Atrianin podnosi baterie i karabin po czym unosi broń w powietrze i macha na pożegnanie.
-No właśnie - uśmiechnął się do kolegi po fachu

Włóczęga zniknął gdzieś w smugach pyłu i piasku, które wiatr wzbijał w powietrze. Teraz był trochę bezpieczniejszy na tej jakże niepewnej planecie i to dało Sobiesky'emu dziwne uczucie komfortu. W końcu swoim trzeba pomagać.
Teraz coś innego zainteresowało Sam'a. Skierował się do centrum placu otoczonego pylonami, tam gdzie boty odprowadziły dwa pojazdy i trupy napastników. Detektyw kucnął nad jednym z poległych i obrócił go na plecy. Nie było to łatwe bo facet na oko ważył spokojnie 150 kilo i miał na sobie lekki pancerz. Po dwóch próbach wielkie truchło w końcu przemieściło się tak, że Sam mógł spojrzeć na twarz bandziora. Był to człowiek, może koło czterdziestki, łysy, z dziwnym wąsem na twarzy. Na prawym policzku miał tatuaż przedstawiający szpony jakiejś gadziej istoty. Wyglądał jak typowy zbir z barów Zanzibi lub innej upadłej koloni. Nic szczególnego.
Sambor przerzucił wzrok na inne ciało leżące nieopodal. Tym razem miał przed sobą bardziej egzotycznego bandytę. Wielka jaszczurka z rasy Saurio miała na sobie pas z granatami, dwa blastery przypięte do pasa okalającego biodra, a na plecach przytwierdzoną szablę, którą to Sambor zainteresował się od razu. Podniósł głowę trupa i ostrożnie wyciągnął broń.
Ostrze nie zaświeciło w blasku słońca bo tego ostatniego tu nie było. Nie miało też okazji ukazać się w pełni swej świetności bo wyglądało na strasznie zaniedbane. Generalnie oczekiwania Sam'a zostały mocno zawiedzione. Nie dość, że broń nie robiła wrażenia jakiego się spodziewał to wydawała się jeszcze ciężka i nieporęczna. Rzucił więc ją na ziemię i podszedł do pojazdów.
Pierwszy który zobaczył był jakąś starą, cywilną konstrukcją przystosowaną do działań bojowych. O ile dało się tak nazwać fakt iż ktoś przyspawał do konstrukcji dodatkową warstwę blachy, a na dachu zamontował działko plazmowe. Drugi z pojazdów był już ciekawszy. Sam nie potrafił skonkretyzować jego rodzaju, ale to na pewno był sprzęt zaprojektowany i zbudowany z myślą o zastosowaniu militarnym. To po prostu było widać. Chcąc dowiedzieć się o nim więcej obszedł go dookoła. Pod oknem, bliżej siedziska kierowcy widniał zamazany brudem napis: PT 37 Mining Corp Security. Sprawa się wyjaśniła. Pojazd musiał mieć kilkadziesiąt lat i przetrwał upadek swojego pracodawcy.
Sam jeszcze chwilę pochodził między trupami, wszedł do pojazdów. Porobił zdjęcia, udokumentował kilka znalezisk i wszystko zapisał w zaszyfrowanym pliku, który służył mu jako archiwum tego śledztwa. Po tym wszystkim wysłał też krótką notatkę do Chrisa, w której poprosił o przeszukanie powiązań martwych bandziorów. Możliwe, że któryś z nich jeszcze 'powie' im coś ciekawego.

Gdy Sobiesky wszedł do budynku zauważył, że przy wejściu stoi Joe, młody chłopak, członek ekipy najemników ochraniających archeologów. Początkowo z tego co mówił cyborg Sam zrozumiał, że oprócz niego i Hertz'a w stacji nie ma nikogo, ale widocznie źle go zrozumiał lub cyborg wolał nie ujawniać przed nim wszystkiego. Obecność Joe'a świadczyła jednak o tym, że wraz z archeologami jest jedynie trzech ochroniarzy, a to wydawało mu się małą ilością jak na warunki tej planety. Nie chciał jednak podejmować dyskusji na ten temat bo zauważył już, że Hertz, wbrew pozorom nie jest człowiekiem (?), który lubi kiedy się z nim dyskutuje. W ogóle Sam zaczął mieć jakby gorsze zdanie o tym facecie. Cyborg niby był takim gruboskórnym najemnikiem, zakutym w cybernetyczną zbroję przez którą od czasu do czasu przebłyskiwało ludzkie serce, ale... coś nie grało. Sam znowu poczuł, że odzywa się jego intuicja, ten szósty zmysł, który czasami działał jak dopust Boży i narastający objaw ukrytej schizofrenii paranoidalnej, a czasami okazywał się przydatnym narzędziem. Na razie odrzucił te myśli.
Po chwili znalazł się w tym samym pomieszczeniu co Hertz i pojmany człowiek. Sobiesky spojrzał na niego i skinął głową.
-Sambor Sobiesky - przedstawił się krótko po czym dodał - prywatny detektyw. A Pan to kto jeśli można wiedzieć?
 
__________________
Regulamin jest do bani.
Volkodav jest offline