Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2014, 21:04   #23
cb
 
cb's Avatar
 
Reputacja: 1 cb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemu
Byku dopalił mentola. Spojrzał po swoich towarzyszach niedoli. - co z małą? Daliście jej jakiegoś apapa?
-Dostała antybiotyk, boję się, że za słaby. Potrzebuje czegoś mocniejszego, to nie przeziębienie, raczej też nie grypa.
- Kurwa, jak nie grypa to co do chuja? - pytanie zostało nie tyle wypowiedziane co wyplute przez motocyklistę. - Eee lala a ty to skąd to w ogóle wiesz? Doktor jesteś?
Shoshanna przez chwilę w milczeniu patrzyła na wytatuowanego mężczyznę.
-Tak. Doktor chemii. –odpowiedziała w końcu - Ale chyba nie możesz wybrzydzać. Lepszy taki niż żaden.
- Ewa ma bardzo wysoką gorączkę. – Teraz mówiła już do wszystkich - Jeśli to grypa to przebiega nietypowo. Dałam jej augmentin. Włożyłam opakowanie do kieszeni jej bluzy, w razie niespodziewanych wydarzeń, żeby miała przy sobie. Jedna tabletka, co osiem godzin. Ale jak już mówiłam, to niezbyt silny antybiotyk, a nic lepszego nie mam. I nie wiem, co jej jest. Nie została ugryziona, nie ma wysypki. Leki to powinien być nasz priorytet, choćby dlatego, że też mogliśmy to złapać. Tamara znalazła mapę hrabstwa. Są na niej zaznaczone szpitale, apteki i szkoły. Ja bym spróbowała w najbliższej szkole– spojrzała na Kraydena - Szpitale będą pełne trupów, apteki mogą być ograbione, a szkoły… największe szanse że będą puste.
- W każdej jest gabinet lekarski… I w każdej jest stołówka. Uzupełnilibyśmy zapasy - Przytaknął Every - Wystarczy pojechać do najbliższej. A potem… Z danych, które przejęliśmy w Lexington wygląda na to, że ktoś odkrył jak z tym… jak z tym szajsem walczyć. Ten SUV, którego zgarnęliśmy na szosie też wiózł gość w garniturach, którzy mieli te dane odzyskać… Może się więc okazać, że warto je dowieźć do jakiegoś miejsca gdzie zostaną wykorzystane. Zaproponowałem Shoshanie stanowe centrum CDC. Mieści się we Frankfort. 25 mil od Lexington. Ale chyba ma jakieś wątpliwości...
- Nie chcę się cofać…to... Tchórzę...- Opuściła głowę, wpatrując się we własne buty. - Za nami martwa strefa, z Knox, które padło i Lexington... nieistniejącym Lexington. Chcę jechać do Benning. Przecież świat jeszcze istnieje. Rząd, laboratoria, jakaś normalność. Musi gdzieś istnieć - dokończyła bardzo cicho.
Sanchez słuchał w milczeniu tej dziwnej dwójki. Ich dilalog powiedział mu więcej niż sam byłby w stanie ustalić. Kobitka była jakąś medyczną szychą, mogła więc stanowić przepustkę do ewentualnych stref zamkniętych. Byku szkodował dzieciaka postanowił więc im pomóc.
- Ej wiara - zagadnął - źle kombinujecie. Widać, że nigdy nie próbowaliście niczego w szkole podpierdolić. Stołówka i owszem całkiem sporo żarcia do zgarnięcia. Niestety nie każda szkoła ma gabinet lekarski. Raczej pracują tam pielęgniarki. Lekarze to w szkołach dla elit jedynie chyba. Taka pielęgniarka ma i owszem środki opatrunkowe, leki przeciwbólowe, może coś na detoks ale nie specjalistyczne antybiotyki. Nie ma po prostu potrzeby ani wiedzy. Pomijając jednak to, mam kolejne pytanie. Ilu siedmiolatkom rozjebaliście kiedyś łepetynę? -dał im chwilę na zastanowienie. - Rano ogarnę te graty na zewnątrz, może coś ruszy. Wyciągniemy też z dziadkiem tylną kanapę dla małej. Będzie jej lepiej niż na tym barłogu. Jeśli chcecie szukać stafu to proponuję lecznice dla zwierząt, domy lekarzy i apteki. Te w małych miasteczkach. Adresy znajdziemy w książkach telefonicznych.
Gitowiec mówił mądrzej niż by na to jego wygląd wskazywał. Stan Kentucky mimo iż rolniczy i szkoły powinny mieć mimo wszystko leki na typowe choroby odzwierzęce w tym i antybiotyki, to lepiej szukać by ich było w lecznicach dla zwierząt.
- W porządku - odparł - Nie pozostaje nic innego jak odpalić silnik najlepszego z działających wozów i zobaczyć czy umiemy podłączyć akumulator do pompy benzynowej. Dasz sobie z tym radę Byku? A potem udać się do najbliższej lecznicy weterynaryjnej. Nie powinna być daleko zważywszy na fach okolicznych rolników. Shoshana już bez trudu da radę zmodyfikować dawki.
- Jak się da to się zrobi - flegmatycznie odpowiedział Byku. Dokończył na dwa łyki browara trzymanego od jakiegoś czasu w ręce. Kilkoma wprawnymi ruchami wyciął w boku puszki kwadratowy otwór o szerokości równej jej średnicy . Do środka wpakował wierzch drugiej puszki. Jeszcze tylko kawałek drutu na uchwyt, olej do środka i będą mieli dyskretne oświetlenie na noc. - Dobra co z wartami? Czuwamy we trzech nie? Na wycieczkę pojedziemy ja i Rocketman ? Dziadek i laleczki ogarnęłyby to miejsce na obóz w tym czasie?
-To nie jest obóz, nie zostaję tu i niczego nie ogarniam. Jedziemy wszyscy. Kierunek Bennig. Przystanek lecznica dla zwierząt.
- Ty lalka a czym pojedziesz? Tymi wrakami? W 6 z chorym dzieciakiem? Jutro skołujemy jakieś leki i coś co jeździ na przyzwoitym poziomie. Ale każde kurwa auto trzeba do trasy przygotować. I chuj! Jak coś padnie na szosie to autokasko ci nie pomoże. -pierdolone wykształciuchy zaczynały już irytować Byka. Wszystko na hura i bez pomyślunku.
-Nie mówię do ciebie fiucie ani palancie, więc ty nie mów do mnie lalka. To po pierwsze. Po drugie wyglądasz na białego rasistę więc przestań traktować kobiety jak arabski szejk. Po trzecie nie odkrywasz niczego nowego mówiąc mi że siedzimy w gównie. Pojedziemy wszyscy, tym co mamy. Na przykład ciężarówką , która jeździ, bo sama ją przestawiałam. Jak uda znaleźć się coś lepszego to dobrze jak nie gorzej. Nie rozdzielamy się, bo to głupie. Pełnimy warty w piątką, bo tylu nas tu jest dorosłych ludzi. -przestała mówić dopiero, gdy zaczął drżeć jej głos. Odwróciła się od reszty i podeszła do Ewy leżącej na prowizorycznym posłaniu za ladą. Rozmowa obudziła dziewczynkę.

- Jedźcie wszyscy nie widzę problemu w robieniu bufetu dla wścieklaków a do tego sprowadza się jazda na pace pickupa. Nie nadaje się. To grat. Mała potrzebuje odpoczynku a ja czasu na przygotowanie auta. To, że może jeździć na farmie nie znaczy, że wytrzyma trasę. Rozdzielanie się faktycznie nie ma sensu na dłuższą metę ale wyjazd po leki nie wymaga więcej niż dwóch osób. Druga jak bóg da przyprowadzi lepsze auto. Wartę możesz pełnić ale nie potrafisz. Czuwanie w nocy i obserwowanie przedpola wymaga pewnej wprawy. Wypoczęta przydasz się na więcej. Co do lalki to nie ma w tym nic obraźliwego. Fiut - szmata podobne określenia tak jak lalka i koleś. No niech ci będzie nie będę tak do ciebie mówił. Może być młoda, doktorek, psze pani? - Harlejowiec coraz wyraźniej tracił cierpliwość. Rozmowy nigdy nie były jego najmocniejszą stroną wolał działać. Potrafił dowodzić drużyną, zdobyć szacunek bractwa ale wykształciuchy? To nie jego bajka. Oni zwyczajnie nie ogarniali prostych spraw.

Krayden pokręcił głową wyglądając przez okno na pogrążającą się stopniowo w mroku szarówkę wieczoru.
- To nie jest obóz, ale zostaniemy tu na noc. I nie będziemy się rozdzielać. Mała musi do rana wytrzymać na augmentinie. Słońce już zaszło, a my mamy pojęcie o okolicy tylko z mapki turystycznej za pięć dolarów. I do tego brak pewności, czy ten rzęch nie zdechnie po przejechaniu dwóch mil zostawiając nas w środku nocy, w środku nigdzie. Rankiem ruszamy do Benning. Zahaczając o lecznicę. A warty… - spojrzał na Shoshanę wzrokiem, który znała jako ten przy którym wiedziała, że będzie się upierał do końca - pełnimy we trójkę. I tyle. Bierz się Byku za tę pompę. Jak przyda ci się pomoc to daj znać. My podsumujemy zapasy jedzenia i wody, które jeszcze da się stąd zebrać. Benning może i nie daleko, ale cholera wie ile takich zatorów drogowych jak ten dzisiejszy nas jeszcze spowolni.
-Powtarzam raz, jeszcze grzecznie i do chuja uprzejmie. Mogę furę wyszykować na trasę. To dobra konstrukcja i jest czym robić w tym warsztacie. Zajmie mi to jednak dzień czy dwa. Dlatego najpierw warto przywieźć jakieś leki dzieciakowi. Idę zobaczyć co jest 5 a wy pomyślcie czy macie większe szanse w wyszykowanej furze i z pełnym bakiem czy bez. -Ostatnie słowa padły już w drzwiach. W sumie to miał to w dupie czy go posłuchają. Wykształciuchy pierdolone. On sobie poradzi.
- Aż tyle czasu jak dzień, dwa to nie mamy - wyjaśnił Krayden pozostałym choć na tyle głośno by i Byk go słyszał - Lexington padło po 4 dniach. Knox po 5. Wolałbym zdążyć do Benning zanim i stamtąd się ewakuują.
Nie był tu zbyt wiele do gadania Doktorkowa i jej przydupas nie ogarniali najwyraźniej, że nie ma już bezpiecznych miejsc. Gówno właśnie trafiło w wentylator i kręcenie się po drogach tylko pogorszy sprawę. Niemniej jednak skoro już musi tak być to on postara się przynajmniej by kręcili się jak najbezpieczniej. Ruszył do garażu by poszukać jakichś przyzwoitych narzędzi. W panującym wewnątrz półmroku nie było to łatwe zadanie. Na szczęście na najbliższej ławie wymacał znajomy kształt lampki warsztatowej. Po późniejszych oględzinach okazało się, że to zwykły chiński badziew za 2 dolce ale wtedy była to nieoceniona pomoc. Mając źródło światła i to wyposażone w magnez Byku mógł przystąpić do przeczesywania warsztatu. Zgarnął stojącą pod stołem skrzynkę narzędziową i pakował tam znalezione przedmioty: w połowie opróżnioną puszkę wd 40, taśmę izolacyjną, śrubokręt płaski i z główką Philipsa, kombinerki, zestaw kluczy płaskich, pilnik do metalu, brzeszczot, trochę drutu stalowego, garść śrub. Przeczesując pomieszczenie zbliżał się powoli do regału z częściami. W duchu po cichu liczył, że znajdzie tam konwerter z napięcia samochodowego na zwykłe. Niestety, jego nadzieje ukazały się płowe. Na dolnej półce znalazł jednak coś o wiele cenniejszego. Ręczną pompę paliwa. No zajebioza, widział kiedyś coś takiego w armii. Nie były może tak wydajne jak te mechaniczne ale z montażem poradziłby sobie nawet upośledzony szympans a obsługa była jeszcze prostsza.


Sanchez zebrał wszystkie znalezione graty, zgarnął też stojący pod ścianą karnister i ruszył do zauważonego wcześniej wlewu. Kłódka ustąpiła podważona łomem. Zawory też nie stanowiły większego problemu. Trochę smaru tak na wszelki wypadek i parę obrotów kluczem wystarczyło by dobrać się do zbiornika. Teraz czekała go najnudniejsza część – przepompowywanie i co najgorsze nie można nawet przy tym zajarać. Wzdychając cierpiętniczo Byku przystąpił do pracy. Napełniwszy pierwszy z kanistrów przypomniał sobie, że łatwiej byłoby mu podstawić samochód niż krążyć z bańką. W sumie to i tak trzeba by sprawdzić czy któryś z tych rupieci odpali. Największe nadzieje pokładał w pickupie. Był to stary ford f 250.


Dobra, sprawdzona, amerykańska konstrukcja. Od biedy mogłoby siedzieć w nim 6 osób. Nie posiadał też zbyt wielu elektronicznych bajerów a co za tym idzie był mniej podatny na awarie. Auto wyglądało na używane do pracy w na farmie musiało więc być jako tako sprawne. Silnik zaskoczył po kilku manipulacjach kabelkami i bezpiecznikami. Maszyna była ok, na tyle na ile dało się to stwierdzić bez wyruszania na trasę. Conrad zaparkował ją tuż przy wlewach paliwa i podjął swoją żmudną harówę. Nie było co mędrkować czym prędzej skończy tym prędzej odpocznie.
 
__________________
Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić.
Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść.
cb jest offline