Biegnąc za ciężarówką, którą Klepacz otworzył drogę ucieczki, Malinowski uśmiechnął się. W końcu coś się udało, zaświtała jakaś nadzieja.
Jak się okazało, nie tylko dla nich.
Do tej pory wszystko kojarzyło się Ryszardowi trochę z opowieściami ze stanu wojennego. Strasznie, ale wszystko pod kontrolą. Panował opresyjny i niesprawiedliwy, ale porządek. Był ktoś wyżej, kto się wszystkim zajmował. I wszystkie niebezpieczeństwa w każdej chwili mógł oddalić. Widok matek unoszących dzieci wszystko zmienił.
Teraz nie ma nikogo takiego. Nie ma porządku.
Jedna chwila, niczym się niewyróżniająca, a posyła uporządkowane rozumienie świata w gruzy. Pomimo upału, dreszcz przeszedł po Ryszardzie. Zadrżał.
W pierwszym momencie pojawiło się kilka szaleńczych pomysłów. Wzięcie na hol jakiegoś samochodu i zapakowanie do niego dzieci. Wyjście pasażerów i umieszczenie ich w szoferce.
Na to wszystko trzeba było jednak czasu. A za chwilę fala ludzka wleje się w przejście otworzone przez ciężarówkę. Ogarną szoferkę i jeśli będzie otwarta...nie zazdrościł Zdzichowi w tym momencie pozycji za kółkiem. Wygodny fotel musiał mu się rozpalić żywym ogniem, gdy musiał podjąć decyzję.
Otrząsnął się i obejrzał samochód. Jeżeli widział uszkodzenia utrudniające znacznie jazdę, pokazał kciuk skierowany w dół tak, by Zdzich mógł go widzieć w lusterku wstecznym. Jeżeli wszystko było w porządku, podniósł kciuk do góry. Podbiegł do ludzi.
-Ludzie! - krzyknął - Nie ma miejsca, dlatego biegnę za samochodem! Wy też biegnijcie! Niech dorośli wezmą dzieci między siebie i za ręce! Szukajcie wózków i rowerów! Biegiem! On nie ma gdzie was wpuścić! Biegiem za samochodem! - Pokazał, machając dwukrotnie ręką w przód do Klepacza, by ten ruszał. Sam, o ile nie widział jakiegoś wyrazu dezaprobaty, pomógł matce z dzieckiem.
-To będzie taka zabawa - usiłował się uśmiechnąć do dziecka, ale zadyszka mu w tym trochę przeszkadzała, starał się mówić ciepło i życzliwie - ja i mama weźmiemy cię za ręce i będziemy biegli, trochę cię unosząc, a ty będziesz odbijać się od chodnika, żeby nam było lżej. Będziesz się dobrze bawić, prawda? - zwrócił wzrok na matkę, kiwając jej delikatnie głową, by potwierdziła. |