- A to pech... - mruknął pod nosem olbrzym, wyjmując z ust cygaro. Było praktycznie nowe, żuł je zaledwie od paru godzin. Teraz został z niego tylko efektownie „rozkloszowany”, krótki kikut. Jeden z pocisków lub odłamków przeleciał naprawdę blisko...
Czując co się z nim dzieje, od razu skierował się do uruchomianego na powrót samochodu. Ponieważ jego miejsce zajmowała nieprzytomna JP, on musiał wbić się na przednie siedzenie. Z tyłu zdołał wrzucić tylko karabin. Wyglądał teraz jak sardynka, wyglądająca przez szklane wieko puszki. - Dostałem usypiakiem. Jedz. -
Rzucił do Pauli i skupił się na nie zasypianiu. Jakby nie patrzyć, nie był regularnych rozmiarów, więc może środek nie podział na niego tak piorunująco jak na JP. Wyciągał z kieszeni cygaro i zapalniczkę. Zdołał trafić płomieniem w właściwe miejsce i zaciągnął się głęboko dymem. Martwego by obudziło, to może na niego też podziała. |