Kmietek żałował że przyłączył się do orszaku barona. Mógł już być przecież daleko stąd, a tu zachciało mu się sprytnego rozwiązania sprawy z Ewką. Kmietek choć młody to swoje doświadczenie już miał i dokładnie wiedział że włażenie w nocy do lasu, zwłaszcza w Sylvanii oznacza tylko jedno, a mianowicie spotkanie z kostuchą. Najrozsądniej byłoby zaatakować orszak barona i nie dopuścić do tego szaleństwa, ale za mało czasu było żeby coś takiego zorganizować, a poza tym chłopi choć w przewadze mogliby nie dać rady zabijakom szlachetki.
Kmietek ostatnie chwile w wiosce spędził z Ewką ciesząc się jej bujnymi kształtami, chociaż pod koniec jej lamenty zaczynały go już drażnić. W zasadzie łzy tej dziewki zamiast go zdołować, wzbudziły w nim determinację by przeżyć tą szaleńczą wyprawę i wynieść się z Sylvanii na zawsze.
Zaopatrzony w kilka pochodni był gotów do drogi, choć bacznie obserwował swojaków. Niektórzy z nich mogli być na tyle zdesperowani by zaatakować barona i jego ludzi, a Kmietek nie zamierzał się biernie przyglądać, wolał zginąć od miecza zbrojnego niż zostać rozszarpanym przez wąpierza. |