Fakt, że łyżka trzymana przez Zbigniewa była w ruchu nie podlegał bezpośredniej kontroli jego mózgu. Pośredniej prawdopodobnie też. Żołądek (z którego najpierw śmierdzący goblin siłą niemal wyrwał całą zawartość a później z powodu spędzenia dość długiego czasu w stanie mniej lub bardziej błogiej nieświadomości) kierował ruchami ręki bez ingerencji reszty ciała, które najwyraźniej skupiło się na dwóch obiektach coraz bardziej zbliżających chęć powiększenia przysłowiowego gatunku. Doświadczenie w tej kwestii mężczyzna posiadał. Kupował, przyjmował, wymuszał. Różnie to w życiu bywało. W obecności elfki znikały jednak znikały z pamięci pewne bardzo ważne informacje, a ciało…
Głodnemu chleb na myśli, czy jak to tam szło.
Po raz drugi w krótkim odstępnie czasu zapadła cisza wymagająca reakcji z jego strony. Tym razem w umyśle wypełnionym po brzegi piersiami nie znalazły się żadne zaczepienia do rozmowy. - Było pyszne. – powiedział w końcu, uświadamiając sobie, że miska była już pusta. – Naprawdę świetnie gotujesz. Potwierdzeń, że twoje zdolności kulinarne dorównują twej urodzie znalazło się do tej pory aż nadto.
Komplement może powtórzony i nienajlepszy, lecz uwaga mężczyzny skupiona była na znalezieniu jakiegoś tematu do podtrzymania rozmowy. Nie chciał, by kobieta odchodziła. Czuł się przy niej dobrze. I to bardzo. - Czemu kierujesz się do granicy? Jeśli można wiedzieć? Uciekasz przed czymś? Rodzina cię potrzebuje? – zapytał mając nadzieję, że żaden z tych tematów nie był poruszany w czasie monologu Gwen.
__________________ Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas. |