Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2014, 00:30   #235
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

8 Uktar
Lazaret

Neevrae nie ograniczała się tylko do leczenia rannych. Znajdowała się pośród wielu kapłanek, z których każda mogła mieć coś ciekawego do przekazania. Nasłuchiwała ich rozmów, czasem sama się włączała. Rozglądała się także za osobami, które będzie można pociągnąć trochę za język, także jeżeli chodzi o rannych. Tak, oni także stanowili dobrą grupę, która może być wdzięczna za ulżenie w bólu.
Interesowały ją szczególnie sprawy Despana, jak i te dotyczące aktualnych działań innych domów w odpowiedzi na śmierć Wilczycy.
I udawało jej się zyskiwać wiele informacji. Wiele niepokojących informacji. Śmierć Wilczycy była wielkim ciosem nie tylko dla Despana. Matka Opiekunka Domu Gladiatorów była popularna nie tylko w swym własnym Domu. Śmierć jej więc wywołała poruszenie. Spekulowano głośno, kto za tym zgonem stoi i większość uważała, że to Filfvae usunęła ów cierń w porozumieniu z Eilservs. Obciążano jej śmiercią także Valyrin, choć niektórzy twierdzili że było na odwrót… że porwano czarodziejkę, aby ta nie mogła przeszkodzić w zgonie. Choć tych było niewielu.
Niewątpliwie Filfvae uznana była za następną Matronę Domu, bo którz inny mógłby być?
Xull’rae, Valyrin, Haelonia… każda z nich miała zbyt małe wpływy w Domu, zbyt mały posłuch.
Zresztą ostatni wyczyn Haelonii, świadczył że drowka nie zaryzykuje życia w walce o wpływy w Domu . I że pozycja Valyrin jest chwiejna i słaba. A znając Filfvae… śmierć jej konkurentek będzie krwawą atrakcją najbliższych igrzysk.
Neevrae westchnęła w duchu zastanawiając się jak teraz będzie radosna ta dyplomacja z Filfvae… i czy fakt, że dyplomatka trzymała z Valyrin nie będzie problematyczny. Nasłuchiwała także o reakcjach innych Domów i tym, czy poczynione zostały już jakieś kroki z ich strony, chociażby dyplomatyczne.
Na razie wydarzenia były dość świeże, by takie kroki były zauważone przez niżej stojących członków Domu, acz spekulowano czy bliska przyjaźń Valyrin z magami Shi’quos i Godeep nie sprawi, że czarodziejka czmychnie do któregoś z tych Domów. Byłby to ryzykowny krok. Valyrin siedziała na zbyt wysokim troniem, by Dom Despana mógł patrzeć na jej ucieczkę przez palce, ale… kto wie, może już takie plany się tworzą?



8 Uktar
Namiot Ilacherii

Neevrae zerknęła przelotnie bez większego zainteresowania na głowę, po czym przeniosła wzrok na Ilacheri siadając.
- Dziękuję za tę troskę. - odparła.- Doceniam.
- Jesteś blisko z Akormyrem ? Bo z tego co wiem, dobrze się znacie.- zapytała ostrożnie Ilacheri.
- Jak blisko… - zamyśliła się Neevrae. - Znamy się, to prawda. Czy dobrze? - wzruszyła ramionami. - Tylko kwestią w tej znajomości jest fakt, że ja niekoniecznie przepadam za panem nekromantą.
-Ten tutaj… typek.- poklepała głowę trupa.-... raczył mu donosić. I za tą usłużność został przykładnie ukarany.

(...)


8 Uktar
Obóz

Neevrae odczekała, aż będzie mogła porozmawiać z Han’kah na osobności. Kiedy nadarzyła się okazja podeszła do drowki i od razu rzuciła:
- Ciekawe czy masz takie samo dobre mniemanie o mnie, co o moim Domu i jego członkach.
- Wiesz, ze jestem wybuchowa - Han'kah zmierzwila włosy nerwowym ruchem. - A Elveyl mnie sprowokowała. Od słowa do słowa i... Cóż, taka jestem. Poza tym buzują we mnie hormony i... ogólny wkurw - wreszcie spojrzała na kapłankę. - Nie. Nie mam o tobie złego zdania. Choć jest oczywistym, że Aleval... słynie z wyciągania informacji przez barłóg. Nie ma co się gniewać z powodu stwierdzania na głos faktów.
- Niemniej to, co powiedziałaś o Aleval było dalekie od spodobania mi się. - Neevrae skrzywiła się. - Każdy Dom ma swoje metody, Han’kah.
- No ma. Siła stereotypów. Tormtor to trepy a Aleval… - już nie dokańczała. - Jakbym miała konflikt poglądów z Vae zezwałabym ich od włóczęgów i tanich straganiarzy. Co nie znaczy, że myślę tak o każdym członku tego Domu. Traf chciał, że Elveyl była z Aleval.
Neevrae pokręciła głową, ale już się uśmiechała delikatnie.
- Stereotypy. Pięknie. Tego nam w naszych relacjach potrzeba, prawda?
- Stereotypy były, są i będą - Han’kah posłała jej krzywy acz spokojny uśmiech. - Czyli nie masz żalu do trepa z Tormtor?
- Potrafię wybaczać niektóre rzeczy. - klepnęła Han’kah w ramię. - Ale może nie sprawdzaj, jak wiele potrafię wybaczyć, hmm?
- Mówiłam. To nie miało nic wspólnego z tobą. To takie… wojskowe obsikiwanie skałek. Ustalenie hierarchii. Nieważne… A może zwyczajnie łapy mnie świerzbiły żeby spuścić komuś wpierdol.
- Widziałam. - Neevrae westchnęła lekko. - Tylko lepiej, aby nie świeźbiły cię nigdy łapy, aby mnie taki spuścić. Lubię to jak wyglądam.
- Nigdy nie dałaś mi powodu abym ci nie ufała - powiedziała poważnym tonem Han’kah. Jak na nią nienormalnie dyplomatycznym. - Raz nawet dałaś się sprawdzić. I zdałaś mój test. Bardzo sobie to cenię.
- Cieszy mnie to. Przynajmniej nie muszę się martwić o możliwe złamania - zaśmiała się.
- Racja - zawtórowała śmiechem. Po chwili milczenia dodała. - Rozmawiałaś wtedy z Relonfeinem? Podesłałam wam to bajońsko drogie piwo.
- Tak, ale nie był skory podzielić się szczegółami co do tego, jak zostaliście razem.
- Bo to nie jest specjalnie ciekawa historia - Han’kah się skrzywiła. - Ciekawsze by ci o nim pewnie opowiedziała nasza urocza kurwa Val - nie była pewna czy ostatnie słowa były podzielone przekleństwem czy stanowiły płynną całość. Na pewno jednak imię czarodziejki wypluła jak jad.
Neevrae spojrzała niepewnie.
- Co się dzieje między tobą a Val?
Han’kah przygryzła wargę tak mocno jakby chciała wyszarpać sobie zębami kawałek mięsa.
- Czy to ma znaczenie? I tak będziesz po jej stronie. Jesteście bliżej, chędożycie się… A ja się nie lubię zwierzać. Jak ostatnio to zrobiłam skończyło się… mocnym wkurwem na siebie samą. Powiem ci jedno. Valyrin Despana jest jednym wielkim rozczarowaniem.
- Nie wiesz, po czyjej stronie stanę. Sypiam z Valyrin, ale spałam także z Akormyrem, a wiesz jak się skończyło. Fakt, jestem Aleval, ale to nie znaczy, że nie potrafię trzymać języka za zębami, kiedy trzeba.
- Wiesz dlaczego cię szanuję Neevrae? Bo umiesz sobie wyznaczać granice. I masz poszanowanie dla cudzych. Ona ich nie ma. Jest zachłanna. I zapatrzona we własny pępek. A raczej we własną cipę... - widać było, że gniew, który spożytkowała na bijatykę z Elveyl odradza się na nowo. Machnęła ręką. - To już bez znaczenia.
- Jeżeli tak mówisz. - Neevrae wyglądała na zmartwioną, ale w końcu machnęła ręką. - Więc? Jaka jest ta niezbyt ciekawa historia z Relonfeinem? Jeżeli mogę wiedzieć?
- Lubię go - szepnęła jakby przyznawała się do namiastki słabości. - W zasadzie to jesteśmy kumplami… Nie jest ojcem mojego bękarta. Ale ma pod górę z sukami z Eilservs… więc jakoś tak spontanicznie, w sztorc pijana, zaproponowałam mu fasadę partnerstwa. Żeby rodzime kapłanki traktowały go trochę mniej jak gówno niż dotychczas…
- I dobrze - przyznała kapłanka. - Masz zamiar zrobić z niego ojca dla dziecka?
- Oficjalnie nim będzie, co za różnica - wzruszyła obojętnie ramionami. - I tak jest mój i tylko mój.
- Ważne, żeby on to wiedział. - uśmiechnęła się. - Niech sobie sypia z kim chce, ale w rozrachunku ma być twój.
- Mówiłam o szczeniaku - sprostowała szybko. - On jest mój. Co do Relonfeina… Powiedziałam Valyrin, że może go sobie mieć. Tylko o jedno ją prosiłam… O jedno… - dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści. - Ale jej wszystko jest mało. Niekwestionowana królowa dymania… Pies ją srał.
- Faerzzena już miała. - wzruszyła ramionami. - Chociaż ja jak na razie o nic jej nie prosiłam, jak i nie przekroczyła żadnej granicy w moim wypadku.
- A gdybyś ją poprosiła… Myślisz, że by go nie tknęła?
- Nie wiem, chociaż mam nadzieję. Wtedy to akurat było za zgodą, obopólna nasza zabawa. Ale mam nadzieję, że by nie tknęła.
- Nie łudź się - rzuciła Han’kah ostro, jakby dokładnie wiedziała o czym mówi.
- Cóż, najwyraźniej muszę się sparzyć. To chyba najlepszy nauczyciel.
- Oj taaaak - kiwnęła leniwie głową, odrobinę zawieszona na własnych myślach. - Rozmawiacie razem często? Nadal… jesteście blisko?
- Ostatnio nie, chociaż leczyłam ją w lazarecie. Wydaje mi się, że wciąż jesteśmy blisko - odparła Neevrae.
- Zrobisz coś dla mnie? Zapytaj ją… - zawahała się. - Albo nie. Nie pytaj jej o nic. Nie obchodzi mnie jej zdanie.
Skinęła kapłance czyniąc kilka kroków w tył.
- Czas na mnie Naeevrae.
- Jeżeli tak chcesz. - Neevrae skinęła głową drowce. - Do zobaczenia później.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 13-01-2014 o 00:36.
Zell jest offline