Thormpson , Moore.
Ridley nie zauważył Moore`a. Stali między sobą w prawie idealnej linii prostej, która ich odgradzała dopóki Thormpson nie padł na ziemię. Prawie idealnej. Kula wystrzelona przez Ridleya przeleciała tuż koło głowy Andrew, słyszał jej błyskawiczny świst , z strachu zrobiło mu się mdło. Mały pistolecik celebryty zaczął strzelać , raz za razem. Moore musiał ciągle przyciskać spust , co było nowością, na strzelnicy zawsze się przymierzał, teraz robił to z biodra. Wrzask nastolatek dobiegał gdzieś z tła, deszcz przestał w ogóle istnieć, nie widział pozostałych członków bandy, co chyba chroniło go przez zemdleniem. Kule uderzały w chronioną pierś murzyna, żel balistyczny zaczął formować się w kryształy, na kamizelce pojawiły się metaliczne kropki niczym jakaś tropikalna wysypka. Mimo to gangster nadal stał , skulony , czując jak siniaki formują się w trybie natychmiastowym.
-Pierdoleń...- mówił boleśnie patrząc na ziemię, próbując złapać oddech przeponą która mocno oberwała, nagle jego głowa eksplodowała, z kwiatu szczątków głowy ukazały się białe kręgi. Linia strzału prosto przez niechronioną czaszkę, krwawa mgła tak impresjonistycznie piękną , bezwładne ciało padające na kolana , potem na kałuże zmieszaną z krwią. Donavan popatrzył na swoje dzieło nie zastanawiając się zbytnio i wstał.
Jedenaście pozostałych z bandy gangsterów stojących przy samochodach stało zdziwionych, po prostu zaskoczonych eksplozją nierozsądnego gniewu Ridleya , jak i samą eksplozją jego łba. Jeden z nich najwyraźniej ochłonął bo wymierzył z żyrokarabinu. Dzieliła ich odległość 40m.
Thormpson zobaczył całą scenę oraz wiadomość od Xiana ''Tak jest, robi się''. Moore stał nie widząc do końca co się z nim dzieje, czuł mrowienie w głowie i słabość nóg. W komunie nie brał udziału w nawet jednej bójce a tu stał się świadkiem groteskowej śmierci. Status bojowy:
Brilchan: postać w lekkim szoku. |