Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2014, 21:55   #17
Volkodav
 
Volkodav's Avatar
 
Reputacja: 1 Volkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwu
Sambor miał ochotę krzyknąć "Stop!". Wszystko działo się szybko, szybciej niż mógł się spodziewać. Senna stacyjka archeologów błyskawicznie stała się centrum wydarzeń, do których jak muchy do ... (wiadomo czego) ciągnęły najrozmaitsze, co raz bardziej ekscentryczne postaci. I do tego nagle podwójna bomba: Serbs pojawia się w pokoju, nazwisko Kai Coloney pada z ust nieznajomego policjanta.
-To zbyt dużo jak na kilka minut - mruknął pod nosem konstatujące, że tyle dosłownie minęło od momentu kiedy Jennifer Serbs pojawiła (nie wiadomo skąd) w pomieszczeniu, a momentem kiedy Belmonto zniknął z nią w małym pomieszczeniu.
Sytuacja rozgrywała się szybko, więc i Sam musiał wybić się z zastoju. Hertz, młody łowca nagródy, który przybył z panią archeolog oraz najmłodszy z najemników stali w innej części pomieszczenia i dyskutowali o czymś. Sam szybko włączył komunikator.
-Dzięki Chris - pomyślał gdy wstukiwał kolejne klawisze na hologramie - Dobra...
Coloney wgrał na jego komunikator kilka ciekawych 'bajerów', które nie dość, że były zupełnie legalne bo posiadające rządową autoryzację to jeszcze często okazywały się wyjątkowo przydatne. Szybko namierzył dwie sygnatury. Urządzenie na bieżąco tworzyło transkrypcję rozmowy.
-Ciekawe...
Sobiesky zamknął komunikator i ruszył za wychodzącym policjantem. Nie było czasu żeby czekać. Sam nie miał pojęcia co ten facet tutaj robi, ale lepiej było go uświadomić z kim i czym ma do czynienia nim wdepnie w łajno, które nie da się zetrzeć z butów.
Kiedy Lakkai był na zewnątrz Sambor złapał go delikatnie za ramię. Nie chciał żeby policjant źle go zrozumiał. Od razu spojrzał mu prosto w oczy i szybkim ruchem głowy wskazał bardziej ustronne miejsce bliżej centrum obozu, tam gdzie stały dwie maszyny bandytów.
Gdy tam podeszli wskazał ręką żeby weszli do środka. Szybko włączył komunikator i ustawił go na zagłuszanie. Nie było sensu żeby ktoś postronny dowiedział się o tej konwersacji.
-Panie Belmonto. Nie będę owijał w bawełnę. Rozumiem, że szuka pan Kai Coloney. O dziwo ja również... - Sam nigdy nie potrafił skrócić obszernych tematów do jakiś skondensowanych i strawnych rozmiarów - Nawet nie wiem od czego zacząć, ale musimy szczerze porozmawiać na temat tej osoby ponieważ Pan chyba nie zdaje sobie sprawy z sytuacji.
Facet spoglądał na niego w jakiś niezrozumiały dla Sobiesky'ego sposób. Czyżby wiedział więcej niż się wydawało? A może rzeczywiście nie wiedział nic i nawet strzępy prawdy były dla niego kolosalnymi odkryciami?
-Proszę też nie ufać Jennifer Serbs. Pozory co do tej kobiety mogą być... - szukał delikatnego określenia - ...mylące. Generalnie jest to dość niebezpieczna osoba i...
Sam już nie dokończył. Komunikator wydał z siebie piskliwi dźwięk - oznakę, że ktoś się zbliża. Faktycznie kilkanaście metrów od pojazdu była już Jennifer Serbs.
-Pan Sobiesky jak mniemam - kobieta wyraźnie 'krzywo' spojrzała na Sambora
-Tak, we własnej osobie tym razem. Flix nas umawiał, ale miło mi, że możemy w końcu spotkać się osobiście.
-Panie Sobiesky... może porozmawiamy po moim powrocie z wykopalisk, dobrze? Pokażę Panu Belmonto co i jak...
-Ekhm... - spojrzał przelotnie na gliniarza - Ja chyba wproszę się na tę imprezę... - oczy kobiety lekko zapłonęły - I tak musimy porozmawiać. W końcu obiecała mi pani wyjaśnić kilka spraw.
-Obiecywałam panu Flix'owi - odpowiedziała prawie z aroganckim tonem - ale niech będzie. Pojazd już czeka. Macie broń? - spytała nagle - Pewnie że macie, głupie pytanie. Ja nie mam, ale znam teren. Wy będziecie dzisiaj ochroną, dobrze?
Sam kiwnął lekko głową. Akurat rola ochroniarza była dla niego najmniej obcą ze wszystkich w jakie wcielał się przez ostatni rok, a było tego trochę. W każdym razie gdy rozmowa się urwała spod ziemi wysunął się mechanizm windy garażowej. Na podeście stał stary, ale całkiem sprawny pojazd marki "Hord".

[MEDIA]http://2.bp.blogspot.com/-I9eu8hP6eAI/TmOegkmmqPI/AAAAAAAABbM/z1hI8Dev0iE/s1600/Tumbler-Batmobile-Car-1.jpg[/MEDIA]

Te maszyny używane były całym Związku Ziemskim, a nawet poza nim bo producent sprzedawał je na potęgę gdzie tylko mógł. Miały wersje górnicze, rolnicze, ciężarowe, militarne (Sam takim jeździł podczas wojny) i generalnie były bardzo wszędobylskimi pojazdami.
-Idziemy panowie? - Serbs zmieniła trochę ton, teraz był bardziej uwodzicielski, ale równie stanowczy
-Ta... - Sambor nie zdążył dokończyć, coś przykuło jego uwagę
Nad stacją pojawił się statek kosmiczny, który wylądował na równinie nieopodal. Cała operacja podchodzenia do lądowania jak i samego lądowania przebiegła nadzwyczaj szybko i sprawnie, co spowodowało że dla zgromadzonych trwało to dosłownie chwilę, tak że przerwa w ich konwersacji odczuwalna była jako jedynie drobna wpadka.
-Ukłony dla pilota - wyszeptał patrząc na przebieg sytuacji
Nim detektyw zdążył przyjrzeć się konstrukcji z jej wnętrza wyłoniło się kilka postaci, które zaczęły zbliżać się do pylonów.
-Co do jasnej... - znowu nie skończył bo Jennifer pociągnęła go za kołnierz i ruszyła w stronę pojazdu
-Tak się pchałeś, a teraz co? - warknęła mu do ucha czym jeszcze bardziej dała znać, że jest nieproszonym gościem - Panie Detektywie, nie mówię do Ciebie Sobiesky, idziemy? - szybko wyciągnęła komunikator i znów warczącym głosem wywołała cyborga - Hertz! Jakieś tałatajstwo tutaj ląduje. Zrób coś z tym!
Cyrk osiągał apogeum, a przynajmniej tak się wtedy wydawało. Ciekawe gdzie to się skończy?
Sam wsiadł do auta i trzasnął drzwiami. Serbs usiadła na fotelu kierowcy. Czekali tylko na Belmonta.
 
__________________
Regulamin jest do bani.

Ostatnio edytowane przez Volkodav : 13-01-2014 o 23:20.
Volkodav jest offline