Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2014, 22:21   #17
Reinhard
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Sołtys odprężył się wyraźnie, gdy Jakert zsiadł z konia, by się z nim rozmówić, a żaden ze zbrojnych nie wykorzystał sytuacji, by okazać wyższość. Sytuacja zmuszała go do pokory, co mogłoby zasiać buntownicze myśli wśród chłopów, gdyby drużyna podkreślała jego słabość. Wskazał na jednego z parobków i rzekł:
-Johan, słyszałeś! Lina, widły, pół tuzina łuczyw, pół tuzina suszonych ryb, bukłak z olejem lnianym, ten, co go na kołacze i lekarstwa trzymamy, biegiem! Dudów u nas nie ma, do zamku trza by się wracać. Mamy tu tylko fujarki i bębenki, a stary Josla trochę na lirze gra, chociaż jednej struny mu brakuje. I psa do polowań nie mamy. Ale, ale...hrabia zostawił u nas - tu rozległ się złośliwy śmieszek skądś z tyłu gapiów. Sołtys pokraśniał na gębie i żyły mu wylazły, ale dalej mówił na pozór spokojnym głosem - rohatynę zostawił. Z dębu prażonego, wzmocniona żelaznymi wąsami, akurat byłaby na niedźwiedzia.

Zanim kleryk Sigmara zdążyłby zmówić "Laudamus, Sigmari, pater noster", pachołek przybiegł z całym osprzętem i popatruje na zbrojnych, komu co ma dać.

Tymczasem wypytywane smarkacze jęły mówić jeden przez drugiego, kłócić się i poprawiać. Szkół nie kończyli, to i składać zdań dłuższych było im trudno. Z ich słów wyłaniał się następujący obraz: wysłali ich rodzice po śniadaniu coby w lesie poszukali miejsca, w którym świnie żołędzi nie wyjadły. potem mieli je tam wziąć i nakarmić. Jaki szli koło jaskini, to Rudi zaczął się śmiać z Dora, że będzie się bał tam wejść, to Dor wściekł się i wlazł, ale się potknął i spadł. Trochę się potłukł i co najgorsze - zwichnął ramię, nie mógł się wspiąć z powrotem. Próbowali mu podać gałąź, kiedy zwabiony krzykami z głębi jaskini pojawił się niedźwiedź. Wielki był jak dom i cały czarny, ryczał i dym mu leciał z pyska. (Po kłótni i drobnej bójce chłopcy doszli do wniosku, że iskier i płonących oczu ani żaru w gębie nie miał, nie nosił też na sobie ani runów Mrocznej Mowy, ani glifów zaklęć fimirów. No, chyba, że były całe czarne). Dor zaczął uciekać, a niedźwiedź pobiegł za nim. (Jeżeli bohaterowie chcą się dowiedzieć czegoś więcej, muszą przerwać kłótnię, która właśnie wybuchła pomiędzy chłopcami, czy Dor krzyczał, jakby mu wyrwano płat mięsa z pleców, czy zwyczajnie, jak go Oleg w mrowisko wrzucił. Słysząc kłótnię, matka Dora mdleje, a młodsza siostra ryczy na całe gardło)
 

Ostatnio edytowane przez Reinhard : 13-01-2014 o 22:23.
Reinhard jest offline