Powoli wszystko wracało do normy, a jej ciało zaczynało reagować na sygnały wysyłane z mózgu. Pewnie sporo było racji w tym co mówiła Paula, że środek miał raczej sparaliżować na krótko, a nie uśpić. To naprawdę było szczęście, ze nie strzelili do niej ostrą bronią. Teraz bolałoby pewnie jak diabli i musieliby szukać szpitala lub przynajmniej lekarza. Tak, zawsze trzeba było dostrzegać te lepsze strony sytuacji i nie przejmować się faktem, że pewnie się narazili i to mocno, jakimś kolumbijskim gangsterom. Cóż pewnie nie ostatni, skoro założeniem całej misji, było wykradzenie im łupu.
Przewodnik myślał dokładnie tak jak ona.
- Albo... wyśledzili nas ci... spod hotelu po numerach – powiedziała z trudem zmuszając język do układania się w sensowne słowa - albo ktoś... inny dał cynk, tym... którzy na nas napadli. W obu... przypadkach nie bez winy jest ten facet, który wypożyczył nam Chevroleta, a skoro tak, nie mam skrupułów, by mu go trochę przerobić. - W miarę jak mówiła było coraz łatwiej. - Wcale bym się też nie dziwiła gdyby osobiście nas sprzedał, bo drugi samochód wyraźnie ich zaskoczył, a ci spod motelu wiedzieli o nim. Jak się zatrzymamy dokładnie przejrzę wszystko i poszukam lokalizatora. Na wszelki wypadek trzeba się dobrze przyjrzeć, bo może być więcej niż jeden.
Potem usiadła na siedzeniu i poklepała Paulę po ramieniu:
- I nie martw się tymi ludźmi. Chcieli nas porwać i wykorzystać do zdobycia marnej kasy. Zasłużyli na wszystko co ich spotkało! - Zakończyła z zaciętym wyrazem twarzy. |